Forum dyskusyjne

Przeczytaj komentowany artykuł

RE: Koncepcja neurotyzmu wg

Autor: annabellee5   Data: 2015-01-16, 22:56:40               

zacznę od cytatów: "Sprzeciwiam się dalszym podnoszonym przez Pana argumentom, że człowiekowi w ogóle nie może zabraknąć pociechy płynącej ze złudzenia religijnego, że bez niej nie zniósłby on trudów życia, okrutnej rzeczywistości. Owszem, nie zniesie tego człowiek, któremu Pan już od dzieciństwa sączył tę słodką czy słodko-gorzką truciznę." (Zygmunt Freud), "Ten, kto nie cierpi na nerwicę, być może nie potrzebuje środków oszałamiających, by uśmierzyć jej skutki. Owszem, człowiek taki znajdzie się w trudnej sytuacji, będzie musiał wyznać całą swą bezradność, przyznać się, że w krzątaninie tego świata pełni całkiem podrzędną rolę, że oto już nie jest centrum stworzenia, nie stanowi przedmiotu czułej troski dobrotliwej Opatrzności. Taki człowiek znajdzie się w sytuacji dziecka, które opuściło ciepły i przytulny dom ojcowski. Czyż jednak do natury infantylizmu nie należy to, że powinien zostać przezwyciężony? Człowiek nie może być dzieckiem wiecznie, musi się ważyć na wejście we "wrogie życie". Można to określić mianem "wychowania do rzeczywistości", co do mnie zaś, to muszę jeszcze wyjaśnić Panu, że jedynym zamiarem mej rozprawy jest zwrócić uwagę na konieczność podjęcia tego kroku." (też Zygmunt Freud) "Wbrew wszelkim świadectwom zmysłów człowiek zakochany twierdzi, że "ja" i "ty" stanowią jedno i gotów jest zachowywać się w taki sposób, jakby naprawdę tak było." (również on)- i tak się czułam u psychoanalityka i wtedy zaczęła mi psychoanaliza na dobre przeszkadzać, skądinąd nawet wielu księży ją krytykuje więc chyba nawet z punktu widzenia wielu całkiem porządnych ludzi nie jest ona do końca czysta, NIE WSZYSTKO PRZYJMUJE SIĘ NA ROZUM!
nie no w sensie zgorszenie, może piszę coś niestosownego;), tak mamy wpływ niekiedy, choć częściej niż na myśli na zachowania, ja zapewne nie, bo chyba jestem mało wpływowa, a zwłaszcza na forum dotyczącym psychologii, gdybyś uważała rzeczywiście, że nie mamy to byś mi zresztą nie pisała co uważasz o tym co piszę, gdybyśmy rzeczywiście tak uważali, a nie udawali, że uważamy, to nikt by z nikim nie rozmawiał, nie byłoby żadnej wymiany myśli, I TEGO WŁAŚNIE NIE LUBIĘ W PSYCHOTERAPII: ŻE "TRZEBA" KŁAMAĆ, że trzeba wmawiać sobie i innym pychę gdzie jest wymiana myśli i tyle; słuchasz czasem muzyki albo zwierzasz się komuś? myślisz wtedy o godzeniu się czy raczej jesteś sobą?, mogłabym teraz powiedzieć: kłamiesz bo tak ci wygodniej bo terapeutka cię wtedy nie skrytykuje, bo będziesz żyć tak jak inni mówią że uważają i nie będziesz uchodzić za wyniosłą, tylko że co to za wyniosłość tak powiedzieć co się myśli gdy trzeba jak zastanowić się niekiedy czy nie powiedziało się czegoś nierozważnie, może tylko niepotrzebnie teraz piszę o tych moich wątpliwościach, TAK CZY SIAK PODTRZYMUJĘ: MOŻNA SIĘ CZASEM ZASTANOWIĆ CZY NIE POWIEDZIAŁO SIĘ CZEGOŚ NIEROZWAŻNIE- psycholog to skrytykuje, bo "stoi za tym pycha"- nie tylko pycha, powiedziałabym nawet że nie tyle pycha za tym stoi co pycha przychodzi wraz z tą refleksją, by zwieść nas na manowce, a DOBRĄ refleksję zastąpić korzyściami jakie może nam dać chociażby pytanie się innych i słuchanie: Nie, nie zgorszyłaś nas, wręcz przeciwnie, wpisy są bardzo ciekawe- to jest pycha, z tym się zgadzam;
tam nie chodzi tylko o to, żeby poznać siebie, w moim pierwszym wpisie napisałam trochę o tym dlaczego nie podobają mi się psychologiczne poglądy na świat, uwierz nie jest komfortem przeżywać to co przeżywam, a posiadanie tęsknot nie jest życiem w kłamstwie tylko posiadaniem tęsknot, psychologowie na przykład uważają, że jeśli jakaś cecha łączy się z wadą to znaczy, że ona jest wadą, gdy tymczasem wystarczy logicznie myśleć, żeby się z tym nie zgodzić, jeśli logiczne myślenie jest niechęcią poznania siebie to ok; to nie jest żaden komfort wstawać co dzień rano i walczyć nie poprzestawając na tym co mówią terapeuci, uwierz jest diabelnie trudno, choć pewnie i tak nie uwierzysz
alkohol jest zły tak używany, potwierdzam, ale jest ucieczką od problemu, który mnie nurtuje, podczas gdy sam problem istnieć powinien
w żaden sposób terapia nie zmieniła mojego samopoczucia we własnym ciele
pewnie trochę poniosło mnie, na pewno nie przyjmujesz zdania terapeutki dla wygody, ale pod pewnymi względami jest ci dzięki temu łatwiej. Mi też pod pewnymi względami jest łatwiej dzięki temu, że pewnych rzeczy nie przyjmuję, i POPRZESTAJĘ NA TYM CO POWIEDZIAŁAM: UWAŻAM ŻE DO NICZEGO DOBREGO NIE DOPROWADZI WMAWIANIE SAMEJ SOBIE< ŻE ŻEBY BYĆ POKORNĄ TO MAM SIĘ WYRZEC UCZUĆ., A, ciekawe co jeszcze powiesz na to: nie lubię słowa "nadwrażliwość", a jeśli "nadwrażliwość" jest tym samym co neuroza to tym bardziej nie uważam za grzech samej neurozy i właśnie ciekawa jestem czy słuchasz jakiejś muzyki- pytanie zapewne retoryczne- to czemu słuchasz produktu czystego zła i komfortu, bo jak rozumiem nim jest według ciebie przyjmowanie rzeczywistości takiej jaką jest zamiast pozwalania sobie na nostalgię, ja mogę zaakceptować Boga, świata nie, bo nawet Bóg z niego nie był, uważam też że i tak bym nie trafiła do Nieba za brak uczuć

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku