Reklamy
Recenzja
Ewelina Ławecka
Psychoterapia egzystencjalna Irvina Yaloma
Książka Irvina Yaloma "Kat miłości" to zbiór dziesięciu historii jego pacjentów. Zmagają się oni z różnego rodzaju problemami, u których podstaw - jak się okazuje - leży ból egzystencjalny. Pacjenci dr Yaloma dręczeni są takimi problemami jak depresja, impotencja, migrena, obsesja seksualna, miłosna obsesja, samotność czy żałoba. Jednak książka ta nie jest jedynie zbiorem ludzkich historii, ale przybliża również czytelnikowi warsztat terapeuty. Yalom dzieli się swoimi przemyśleniami i wnioskami z przeprowadzonych sesji. Między innymi porusza problem przeciwprzeniesienia, z którym przyszło mu się zmagać podczas pracy z otyłą Betty. Autor dzieli się z czytelnikiem swoimi terapeutycznymi sukcesami - jak w opowieści "Gdyby gwałt był legalny?", ale także subiektywnymi porażkami - jak w przypadku pacjentki dręczonej miłosną obsesją.Irvinowi Yalomowi szczególnie bliskie jest podejście humanistyczno-egzystencjalne, które w centrum zainteresowania stawia człowieka, rozważa jego egzystencję. Autor wielokrotnie podkreśla, jak ważne jest stworzenie relacji między terapeutą i pacjentem, w której główne role grają szacunek, akceptacja, empatia, zaufanie oraz zaangażowanie. W nawiązaniu do nurtu egzystencjalnego za szczególnie istotne dla psychoterapii uważa cztery fakty, które towarzyszą naszym zmaganiom z codziennością. Są to: nieuchronność śmierci, brak samonarzucającego się sensu życia, wcielanie w życie poczynań zgodnych z własną wolą, a także "ostateczna egzystencjalna osobność". Szczególnie ciekawa wydaje mi się teza autora mówiąca, że "fakt śmierci niszczy nas, myśl o śmierci może nas zbawić". Yalom w ten sposób - z tak ponurego i przygnębiającego faktu śmierci - stwarza okazję do przemyśleń i przewartościowania swojego życia, a więc ukazuję drogę do pozytywnych zmian - do zmian swoich priorytetów i do życia chwilą obecną zamiast ciągłego "odkładania życia na później".
Zafascynowało mnie podejście autora do psychoterapii. Terapeuta nie jest tu jedynie drogowskazem, a pacjent "ślepo" podążającym za nim wędrowcą. Dla Yaloma jest to wspólnie obrana przez pacjenta i terapeutę droga do osiągnięcia celów. On sam w swojej pracy wciąż poszukuje najlepszych rozwiązań, zadaje sobie wiele pytań, daleki jest od poczucia omnipotencji. Wie, że kierunek terapeutycznej drogi w każdej chwili może się zmienić, a kluczem jest obserwacja pacjenta i podążanie za nim. Zamiast narzucania się pacjentowi, stara się go "otworzyć". I choć podczas terapii nieuniknionym staje się dla wielu z jego pacjentów przebrnięcie przez trudne wydarzenia ze swojej przeszłości, to Yalom zdaje sobie sprawę, że "terapeuta nie pomaga pacjentowi przez rozgrzebywanie przeszłości, lecz przez swoją pełną miłości obecność, przez troskę i wiarę, że ich wspólne działanie przyniesie w końcu odkupienie i uzdrowienie". Bardzo ciekawe wydaje mi się porównanie przez autora roli terapeuty do roli rodzica, który prowadzi swoje dziecko przez życie - jednak tylko do pewnego momentu: "terapeuta (tak jak rodzic) musi zmierzać do tego, aby stać się dla pacjenta zbędny - ma tylko pomóc pacjentowi stać się swoim własnym ojcem i własną matką".
Praca terapeutyczna jest dla Yaloma okazją do zadania sobie - nieraz bardzo trudnych - pytań i wielką satysfakcją po uzyskaniu na nie odpowiedzi. Tak właśnie się stało, gdy miał okazję pracować z nieuleczalnie chorym Carlosem. Był to mężczyzna nie tylko pogrążony w depresji z powodu choroby i ograniczeń, jakie nałożyła ona na jego życie, ale także człowiek mający wielkie trudności w tworzeniu prawidłowych relacji społecznych, gdyż wszystko sprowadzał do seksu. Yalom stanął przed dylematem: "czy ma sens podejmowanie ambitnej terapii wobec kogoś, komu pozostało, w najlepszym razie, zaledwie kilka miesięcy życia?". Autor postanowił się z tym zmierzyć, a rezultaty jego pracy z Carlosem okazały się nadzwyczajnie dobre. Korzyści były obopólne - jego pacjent dokonał wielkich postępów, a Yalom mógł z satysfakcją obserwować jak wiele pozytywnych zmian zaszło w tym człowieku. Mógł także usłyszeć od spokojnie i godnie umierającego pacjenta: "dziękuję ci za to, że uratowałeś mi życie".
Przypadek otyłej Betty to nie tylko historia o obsesji jedzenia - o jej źródłach i skutkach, ale także historia zmagań Yaloma z przeciwprzeniesieniem. Jestem pełna podziwu dla autora, że nie traktuje on swych zmagań jako słabości czy też jako ubytku w warsztacie psychoterapeuty, który lepiej ukryć. Wręcz przeciwnie - opowiada czytelnikom o doskonaleniu swojego warsztatu, pokazując, że nie tylko pacjent musi zdobyć się na wysiłek w trakcie terapii, ale ciężka praca dotyczy również terapeuty. Historia ta pokazuje jak ważna jest otwartość i szczerość w relacji terapeuta-pacjent i jak ciężko jest ukryć swoje odczucia względem pacjenta (pod koniec terapii wychodzi na jaw, że Yalomowi nie udało się ukryć przed pacjentką swojej odrazy, co do jej tuszy). Uważam za niezwykle ciekawe, jak dużą rolę w relacji terapeutycznej odgrywają takie czynniki jak okazane przez terapeutę zainteresowanie oraz podobieństwo do siebie pacjenta i terapeuty (okazuje się, że Betty także nie znosi otyłych ludzi), które sprawiają, że można zakończyć terapię sukcesem, mimo trudności zaistniałych w jej trakcie.
Historia Penny, która przeżywa żałobę po stracie córki staje się dla autora okazją do rozważań na temat tzw. sytuacji granicznych w życiu człowieka. Historia tej kobiety na tyle zafascynowała i poruszyła Yaloma, że zaoferował jej krótkoterminową bezpłatną terapię, choć początkowo Penny miała mu posłużyć w badaniach związanych z jego pracą naukową. Szczególną uwagę zwróciłam na słowa autora mówiące, że "aby móc się nauczyć żyć z umarłymi, trzeba najpierw nauczyć się żyć z żywymi". Wydaje mi się, że jest w nich wiele prawdy, a uzdrowienie relacji z bliskimi może przynieść także uzdrowienie ducha pogrążonego w niebezpiecznie przedłużającej się żałobie.
Sytuacjami granicznymi nazwali filozofowie takie sytuacje życiowe, które uświadamiają nam naszą ograniczoność, niemoc, brak wpływu na własną egzystencję. Autor odnosi się do sytuacji, które w sposób szczególny konfrontują nas ze śmiercią, takich jak bliskość własnej śmierci (np. w przypadku nieuleczalnej choroby) czy śmierć bliskiego. Yalom podkreśla, że najbardziej powszechnym problemem dla pogrążonych w żałobie jest poczucie winy, a najbardziej bolesna strata dla większości ludzi to śmierć własnego dziecka. Autor wymienia kilka możliwych scenariuszy związanych ze śmiercią dziecka: idealizowanie zmarłego dziecka i brak uwagi dla pozostałych dzieci oraz członków rodziny; natychmiastowe urodzenie dziecka "zastępczego"; nadopiekuńczość rodziców wobec pozostałych dzieci czy też pogorszenie się stosunków między małżonkami, aż do rozpadu związku. Rozdział ten autor podsumowuje słowami swego nauczyciela: "Pamiętaj, że nie jesteś w stanie zrobić wszystkiego. Niech ci wystarczy, że możesz pomóc pacjentowi w uświadomieniu sobie, co trzeba zrobić. A potem zaufaj jego własnemu pragnieniu zmiany i rozwoju". Zapamiętałam te słowa i myślę, że będę dla mnie pomocą i swego rodzaju pokrzepieniem w mojej przyszłej pracy z pacjentami.
"Dwa uśmiechy", czyli opowieść o Marie zmagającej się z depresją i z fizycznym bólem, jest dla autora punktem wyjścia do rozważań na temat granic poznania. Podczas trzyosobowej sesji, w której udział wzięli: Yalom, doktor Z. - chirurg szczękowy oraz pacjentka, uwidaczniają się różnice w postrzeganiu rzeczywistości przez każdą z wyżej wymienionych osób. Pryzmaty, poprzez które patrzymy na świat, nie pozwalają nam poznać drugiej osoby do końca. Autor wymienia kilka barier, które uniemożliwiają nam pełne poznanie innych. Są nimi: trudność w przełożeniu myśli (obrazu) na język i odwrotnie - języka na obraz, selektywność ujawnianych przez nas informacji, a także nasze własne przekonania, wyobrażania, stereotypy, które towarzyszą nam na co dzień. Poza tym, każdy człowiek jest "odrębnym, przebogatym i niezwykle złożonym światem", co również nie sprzyja pełnemu poznaniu. Yalom sprzeciwia się szufladkowaniu ludzi, nadawaniu im etykietek poprzez diagnozy osobowości, które są dla niego jedynie "prostym opisem pewnych wybranych symptomów i zachowań". Według autora ujmowanie ludzi w kategorie tylko nas ogranicza i nie pozwala nam dostrzec wielu ważnych części drugiego człowieka. Szczególnie ciekawe wydaje mi się stwierdzenie autora: "Jednym z warunków dobrego związku z drugim człowiekiem jest założenie, że nigdy nie będzie go można w pełni poznać", stanowiące idealne podsumowanie rozważań o granicach poznania.
Marvin to pacjent doktora Yaloma, który zwrócił się do niego z problemem impotencji i migreny. Początkowo zamknięty i nie poddający się refleksji, skupiony na tym, co na powierzchni, a nie w głębi, stopniowo rozwija się w trakcie terapii. Zaczyna się otwierać i dzielić coraz bardziej intymnymi przeżyciami, a drogą do tej zmiany jest wykorzystana przez Yaloma symbolika snów. Sny odkrywają wiele lęków pacjenta (przed starością, śmiercią, kobietami), a sam autor określa je jako niezwykłe, fascynujące, hipnotyzujące, jakby pochodzące od innego człowieka. Yalom przedstawia czytelnikowi swoje interpretacje snów pacjenta, które nazywa "przesłaniami od śniącego". Praca terapeuty z Marvinem odbywa się na dwóch poziomach - na poziomie metafizycznym (sny) i "na powierzchni". Z czasem terapia indywidualna przekształca się w terapię małżeńską. Początkowy opór i dystans w relacji pacjent-terapeuta jest przełamywany, pojawia się zaangażowanie ze strony pacjenta, lęki obydwojga z małżonków zostają przepracowane, a poczynione postępy pozwalają autorowi uznać terapię za wspólny sukces.
Powyżej przytoczyłam kilka historii, które najbardziej mnie zainteresowały. Pozostałe opowieści również są niezwykle ciekawe i zawierają mnóstwo frapujących tez oraz komentarzy autora. Na przykład w "Monogamii terapeutycznej" Yalom uzyskuje od swej pacjentki cenny komunikat zwrotny, dzięki któremu zdaje sobie sprawę, że "to przede wszystkim czyny, nie słowa oddziałują terapeutycznie". Dowiadujemy się jak ważne jest dla pacjenta zadawanie adekwatnych pytań przez terapeutę oraz przekazywanie odpowiedzialności za prowadzenie sesji właśnie pacjentowi. Yalom pokazuje nam, na czym polega partnerstwo w relacji terapeuta-pacjent. Natomiast w "Trzech nieotwartych listach" dowiadujemy się jak istotna jest rola szczegółów - terapeuta zachęca pacjenta do jak najdokładniejszego opowiedzenia o sobie. Autor uważa, że: "szczegóły są cudowne; informują, uspokajają i przebijają ściany izolacji - pacjent czuje, że wraz z poznaniem szczegółów wchodzisz w jego życie". Yalom odsłania też jeden ze sposobów pobudzania zaangażowania pacjenta - stwierdzenie "myślałem o tobie przez ostatnie dni" jest wyrazem zainteresowania, uwagi i czasu poświęconego przez terapeutę pacjentowi. W opowieści "Co nam zostało z tych lat?" autor dzieli się z czytelnikiem swoimi przemyśleniami na temat dobrej terapii - pokazuje czym była ona dla niego na przestrzeni czasu i do czego sprowadza się obecnie - do poszukiwania prawdy. Yalom ostrzega jednak przed "ogołacaniem" pacjenta, który nie jest jeszcze gotowy do zmierzenia się z prawdą. Autor jest przeciwnikiem oszukiwania samego siebie, czego wyrazem są słowa: "choć iluzje często pocieszają i przynoszą ukojenie, w ostatecznym rozrachunku osłabiają i ograniczają ludzkiego ducha". Yalom przestrzega także przed zabieraniem pacjentowi czegokolwiek, jeśli nie ma się w to miejsce nic lepszego do zaoferowania. Nie chodzi przecież o to, by pacjent poczuł się zagubiony, ale wręcz przeciwnie - terapeuta powinien dać pacjentowi poczucie bezpieczeństwa.
Podsumowując uważam książkę Irvina Yaloma za godną polecenia zarówno studentom psychologii, jak i wszystkim innym osobom zmagającym się z problemami życia codziennego, tak jak bohaterowie "Kata miłości".
Autorka jest studentką IV roku psychologii w Wyższej Szkole Finansów i Zarządzania w Warszawie.
Kat miłości. Opowieści psychoterapeutyczne
Irvin D. Yalom
Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2011.
Jeśli nie możesz znieść bólu, spróbuj nadać mu sens... Oto prawdziwe historie dziesięciu osób, które skorzystały z terapii, aby rozwiązać zwyczajne problemy. Dzięki niej odkryli, że korzenie ich leków, strachu, depresji sięgają podstaw ich egzystencji. Czytaj dalej...