Porady psychologiczne

Nie rozumiem zachowania mojego przyjaciela. Staje się trochę obcy, jest daleko myślami, nawet, gdy jesteśmy razem.

Nie rozumiem zachowania mojego przyjaciela, z którym mieszkam już kilka miesięcy. Można powiedzieć, że jest nam bardzo dobrze ze sobą, troszczymy się o siebie nawzajem, oboje potrzebujemy czułości na codzien, nasze pożycie ma zakręty, ale zazwyczaj łatwo z nich wychodzimy, rozumiemy się i szanujemy.
Problem w tym, że on czasem potrafi być nieobecny, przez dni, tygodnie, czasem chwilę mi zajmuje by się zorientować, że jego myśli są odlegle. Wykonując zawód malarza czy też rysownika ma nienormowany czas pracy, niekiedy zajmuje mu ona całe dni, czasem spędzamy tygodnie na podróżach czy załatwianiu jakiś spraw, czytaniu, widzeniu się ze znajomymi itd.

Staram się go zawsze motywować i wspierać w projektach, razem zajmujemy się domem i gdy on jest zajęty, ja nie mając jeszcze pracy dbam o to, by przygotowywanie jedzenia czy inne drobne obowiązki nie zajmowały go.

Od kilku dni, chyba dokładniej od sylwestra, widziałam, że myśli o przyszłym roku, co chce osiągnąć, co poprawić, w jakim kierunku iść, stał się trochę obcy, jest daleko myślami, nawet, gdy jesteśmy razem, nie może długo skupić uwagi jak rozmawiamy, nie dąży do spędzania czasu razem, nie mówiąc już o ochocie na pieszczoty.

Będąc obok nie wiem, co robić, cokolwiek zrobię jest złe, czuję, że najchętniej obszedłby się beze mnie, przeszkadzam mu się skupić, czuję się wtedy bardzo samotna i próbuję tym bardziej zostawiać go samego i zajmować się innymi sprawami.

Kiedy to robię, rośnie we mnie frustracja, odsuwam się i prawie odgradzam od niego bo czuję konflikt w sobie, ja mam być może inny fason myślenia, lubię dzielić się moimi projektami, zresztą on też, dopóki nie zaczyna go to stresować, co objawia się też bólami głowy i problemami trawienia.

Nie wiem, jak mam mu pomóc. Najczęściej takie sytuacje kończą się wybuchem uczuć i wyjaśnieniem sobie sytuacji, ale dlaczego nie może być tak od razu?

Nie stoję mu na drodze do tworzenia, cieszę się, że ma nowe pomysły i podejmuje nowe wyzwania, czy ja mam przeczekiwać takie dni, próbując zająć się własnymi sprawami i próbować nie myśleć o jego "nieobecności"?

Trudno jednak jest mi żyć „obok” a nie „z”.

Czy nie myślę za dużo o sobie w takich momentach? Przecież to on ma problemy, żeby zająć się wszystkim naraz, on jest bardzo dobry i kochany, ale nadwrażliwy na punkcie osiągnięcia czegoś, rozwijania się. Przeskakujemy ze skrajności w skrajność, raz spędzamy aż za dużo czasu razem, czuję przesyt i chętnie bym go wygnała do jakiegoś zajęcia, żebym i ja miała trochę swobody, innym znów razem jest całkowicie pochłonięty swoimi planami i prawie dla niego nie istnieję.

Jest zawsze dla mnie kochany, ale mi nie wystarcza uśmiech i życzliwość, bo często podszyte to jest jakimś rodzajem hipokryzji. Chce coś dla mnie zrobić, a za chwilę okazuje się, że nie ma do tego kompletnie głowy i tylko nieporozumienia z tego wynikają. Czy nie ma sposobu, by jakoś zrównoważyć te
skrajności w zachowaniu? Takie dni wysysają ze mnie energię i najchętniej uciekłabym na kilka dni z domu, by nie myśleć o tym i nie czuć się tak podle, niepotrzebna. Nie zamierzam mu się przecież narzucać, ale jakaś odrobina czułości i rozmowy powinna być możliwa, nawet gdy jesteśmy zajęci pracą.
Proszę o pomoc.

odpowiada Ela Kalinowska, psycholog Ela Kalinowska, psycholog

Pisze pani "Nie rozumiem zachowania mojego przyjaciela..." - nie wiem czy Pani już rozmawiała z przyjacielem o tym, co oznacza jego zachowanie i o tym jak Pani je odbiera?

Czy poprosiła Pani, partnera o to, aby on pomógł Pani zrozumieć tę sytuację?
On sam może to zrobić najlepiej - oczywiście jeżeli w rozmowie nie będzie się czuł atakowany.

Opisała Pani w liście do mnie swoje odczucia i rozumienie tej sytuacji - warto w podobny sposób powiedzieć o tym partnerowi. Rozmowy takie są bardzo owocne, gdy mówiąc, trzymamy się tego, co wiemy na pewno - czyli:


  1. Mówimy o swoich odczuciach np.: "będąc obok Ciebie nie wiem co robić, mam wrażenie, że najchętniej obszedłbyś się beze mnie, przeszkadzam Ci się skupić, czuję się wtedy bardzo samotna".
  2. Mówimy o faktach, o tym, co się naprawdę zdarzyło np.:"zauważyłam, że nie możesz długo skupić uwagi jak rozmawiamy, coraz mniej czasu spędzamy razem, nie mówiąc juz o ochocie na pieszczoty" - to są prawie dosłowne cytaty z Pani listu - Pani partner powinien o tym wiedzieć...

To, czego warto unikać w takich rozmowach to mówienia o naszych własnych interpretacjach, jakby były faktami np "ale mi nie wystarcza uśmiech i życzliwość, bo często podszyte to jest jakimś rodzajem hipokryzji". Hipokryzja jest tu Pani interpretacją. Faktem jest tylko to, co możemy oboje zaobserwować, czyli np. "chcesz cos dla mnie zrobić, a za chwilę okazuje się, że nie masz do tego kompletnie głowy i tylko nieporozumienia z tego wynikają", najlepiej jakby podać tu przykład ostatniej takiej konkretnej sytuacji.

Odpowiedzi na Pani wszystkie wątpliwości może udzielić jedynie Pani partner, ja sama mogę się tylko domyślać tego, co się między Wami dzieje.

Zachęcałabym Panią do zaobserwowania, jak wycofywanie się partnera ma się do jego "obmyślania" nowego projektu. Na ile owo bycie "daleko myślami" i nieobecność jest właśnie tworzeniem. Może się zdarzyć, że Pani domaga się rozmowy, podczas gdy on jest w świecie światłocieni, formy i barwy, a rozmowa ściąga go spowrotem na ziemię.

Ludzie też bardzo różnią się tym, jak rozumieją bliskość i tym, po czym ją poznają. Pani poznaje, że jesteście blisko po tym, że rozmawiacie, dzielicie się niemal wszystkim, partner może to widzieć i czuć zupełnie inaczej - a jak..? To już jego powinniśmy zapytać.:-)

Pisze Pani: "ja mam być może inny fason myślenia, lubię dzielić się moimi projektami, zresztą on też dopóki nie zaczyna go to stresować, co objawia się też bólami głowy i problemami trawienia" - najwyraźniej mu to nie służy. Docenić trzebaby fakt, że Pani partner podejmuje taki styl mimo, że najwyraźniej jest to niezgodne z jego potrzebami.

Podobnie można widzieć ową "hipokryzje", o której Pani pisała, być może jest to jakaś próba kompromisu pomiędzy spełnianiem Pani oczekiwań, a własnymi potrzebami. "Zgadzam się, że coś dla Ciebie zrobię, bo bardzo pragnę Cię zadowolić, jesteś dla mnie ważna. Ucieka mi to, bo chcę malować, a bez pełnej koncentracji tego nie mogę robić..." - to tylko jedna z możliwych interpretacji, tak jak nazwanie tego zachowania "hipokryzją". Jest bardzo prawdopodobne, że obie są nieprawdziwe - chciałam tylko Pani pokazać, jak różnie można widzieć to samo zachowanie i dlatego ważne jest pytanie partnera i rozmawianie, zamiast brania czegoś za pewnik.

"Nie zamierzam mu się przecież narzucać, ale jakaś odrobina czułości i rozmowy powinna być możliwa, nawet, gdy jesteśmy zajęci pracą." – znowu powstaje pytanie, jak to widzi Pani partner - to znowu, nie jest coś, co jest oczywiste i uniwersalne. Ludzie różnią się, co do tego, co to jest odrobina czułości i rozmowy. To, co dla Pani będzie odrobiną, dla partnera może być całkiem dużą porcją. No, i jeszcze, co to znaczy "powinna być możliwa" - co to właściwie znaczy - kto to powiedział, zarządził odgórnie, że powinno... Czy „powinno” oznacza "bardzo tego potrzebuję", "nie wyobrażam sobie związku bez tego", "jest to dla mnie ważne", "potrzebuję tego, bo nie do końca jestem pewna tego, że Tobie na mnie zależy..." Czy gdyby Pani miała w sobie głęboką pewność, że jest Pani dla partnera najważniejsza kobietą na świecie, to ta "odrobina rozmowy" tez byłaby taka ważna?.

Serdecznie pozdrawiam –

Ela Kalinowska


Zobacz także: Jak uzyskać profesjonalną pomoc psychologiczną on-line?

Inne porady