Porady psychologiczne

Mój mąż w przeszłości molestował swoją, młodszą o 10 lat siostrę. Jak sobie z tym poradzić?

Witam!

Mam 39 lat. Od 20 lat jestem mężatką. Niestety nie mogę powiedzieć, że szczęśliwą. Mamy dwóch synów. W moim małżeństwie były liczne kryzysy, z których nasz związek wychodził coraz bardziej poturbowany i chory. W skrócie je opiszę.

Rok po ślubie mąż zaczął nadużywać alkoholu jednak z czasem uspokoiło to się. Mogę śmiało powiedzieć, że udało mi się go uchronić przed alkoholizmem. Po 10 latach małżeństwa dwukrotnie poroniłam. Nie miałam wtedy żadnego wsparcia ze strony męża. Jedno poronienie nastąpiło pośrednio z powodu męża - kazał mi jechać do szpitala samej autobusem. Po kolejnych 5 latach próbował zdradzić mnie z moją bratową. Weszłam do pokoju, gdy on się do niej dobierał. Tutaj mocno nadszarpnął moje zaufanie do siebie, ale jakoś się pozbierałam. Przed rokiem nasze współżycie właściwie się zakończyło. Wiem, że obecnie spotyka się z jakimiś kobietami, umawia się z nimi SMS-ami i przez Internet, ale to już tak nie boli. Nie zliczę wszystkich kłótni i nieporozumień po drodze do tego momentu.
Najgorsze wydarzyło się teraz. Tu muszę opisać więcej. Dwa dni temu dowiedziałam się od kuzynki męża, a mojej najlepszej przyjaciółki, że - prawdopodobnie jako chłopak - molestował swoją młodszą o 10 lat siostrę. Od około 2 lat leczy się ona bardzo intensywnie psychiatrycznie. Kilkakrotnie przebywała w szpitalu i w sanatoriach. Mówiono, że to po utracie pracy. Pół roku temu rozmawiałam z nią o ekscesach jej brata. Wówczas z rozmowy z nią wywnioskowałam, że była w dzieciństwie molestowana i namawiałam ją, że powinna to powiedzieć. Jednak ze względu na dobro rodziny – nie chciała. Zrozumiałam to, przypuszczałam, że chodzi o szwagra (męża drugiej siostry). Teraz, gdy dowiedziałam się, że chodzi to o mojego męża, nie wiem, jak mam postąpić, co robić? Bardzo chcę z nią porozmawiać, już ją o to prosiłam. Odpowiedziała, że pomyśli. Zdaję sobie sprawę, że jest to dla niej bardzo trudne, dla mnie zresztą też. Nie chcę znać szczegółów, ale mam kilka pytań, na które odpowiedź mogę dostać tylko od niej, i tylko od niej, a nie od pośredników.

Uważam, że ja - obok niej - jesteśmy najbardziej pokrzywdzone. Chciałabym wiedzieć, jaka była reakcja ich mamy i dwóch sióstr, które o tym wiedzą? Kiedy się o tym dowiedziały? Czy było to zajście jednorazowe, czy molestował ją kilkakrotnie? Z drugiej strony mam wątpliwości, czy powinnam z nią rozmawiać, czy nie jest to niepotrzebne „rozdrapywanie ran”?

Czuję, że tym razem sama sobie z tym nie poradzę. Mieszkam pod jednym dachem przez 20 lat z człowiekiem, którego w ogóle nie znam. Jak sobie z tym poradzić? Jest on ojcem moich synów. Wiedzą oni o jego zdradach. Jeden ma 19, drugi 18 lat. Teraz mam wątpliwości, czy powinni wiedzieć o całym obecnym zajściu?? Mam wyrzuty sumienia, że mają takiego ojca, bo przecież to ja go im wybrałam. I kolejne pytanie, które się nasuwa: czy mój mąż powinien wiedzieć, że się o wszystkim dowiedziałam? Bardzo proszę o pomoc w rozwiązaniu, chociaż części moich wątpliwości!!

odpowiada Ela Kalinowska, psycholog Ela Kalinowska, psycholog

Witam,

Jestem pod wrażeniem tego ile potrafi Pani znieść... Skąd czerpie Pani siły do radzenia sobie z trudnościami?

Sprawa, o której Pani pisze jest rzeczywiście mocno skomplikowana i dobrze, że Pani zastanawia się nad konsekwencjami takiej rozmowy. Te pytania skierowane do siostry męża są niezwykle trudne. Bardzo mocno konfrontujące tę osobę z bolesnym doświadczeniem. Bolesne są tu zarówno samo molestowanie, jak i prawdopodobnie reakcje rodziny. Gdy kobieta jest zgwałcona przez obcego mężczyznę może przynajmniej go nienawidzić, nie spotyka go już więcej - jedyne, z czym musi sobie poradzić, to wspomnienie traumatycznego przeżycia. W rodzinie jest to bez porównania trudniejsze. Nie da się tak łatwo nienawidzić i odciąć uczuciowo od kogoś, z kim łączą nas więzi rodzinne. Miłość i nienawiść mieszają się ze sobą. Jest stały kontakt z tą osoba. Jest tajemnica, bo to trudny temat - ludzie, rodzina często w to nie wierzą i kierują swoja złość przeciwko osobie pokrzywdzonej. Dziewczyna leczy się psychiatrycznie, wiec można przypuszczać, że sytuacja ta zostawiła w jej psychice głębokie ślady.

Pani pytania i konieczność odpowiadania na nie może być kolejnym urazem dla tej dziewczyny. Dlatego, zanim Pani je zada warto by zastanowić się nad tym, „po co chce je zadać"? Pani mówi "musze ją zapytać", "musze się dowiedzieć" - załóżmy, że dowiedziała się Pani. Można to sobie z grubsza wyobrazić, jaką odpowiedź Pani dostanie. Najprawdopodobniej była molestowana wielokrotnie, mama i siostra dowiedziały się przez przypadek albo ona sama im powiedziała. Jeśli sama powiedziała, mogła spotkać się z wrogością i oskarżeniami ze strony rodziny pod swoim adresem. Prawie napewno było w tej sytuacji dużo ciszy i dużo udawania, ze nic się nie stało.

Załóżmy, że taką odpowiedź Pani dostała i co dalej? Co Pani zrobi z tymi informacjami? Co ta wiedza zmieni w Pani życiu? Co dzięki temu będzie Pani mogła zrobić inaczej?

"Teraz mam wątpliwości, czy [synowie] powinni wiedzieć o całym obecnym zajściu?" - Dobrze, że te wątpliwości się pojawiają. Absolutnie nie powinni być informowani o żadnych szczegółach życia seksualnego swoich rodziców. Czy Pani rozważała pomysł, żeby im o tym powiedzieć? Znowu powstaje pytanie - po co? Po co by mieli się o tym dowiedzieć? Co dobrego by z tego dla nich wynikło?

Mój niepokój budzi tez fakt, ze wiedzą o zdradach męża - skąd wiedzą? Czy Pani rozmawiała z nimi o tym?

Czy mąż powinien się dowiedzieć o tym, że Pani wie? - A czy Pani chciałaby z nim o tym rozmawiać? Co by Pani chciała mu powiedzieć? Co by miała ta rozmowa na celu? Chciałaby Pani, żeby on coś zrobił, czy też po prostu chciałaby Pani wyrazić swoje uczucia w tej sytuacji? Jeśli chodzi o moje własne przekonania, to uważam, że z różnych osób, z którymi można by rozmawiać na ten temat, to właśnie mąż jest najodpowiedniejszy. Uważam, że rozmowa z mężem jest bardziej uzasadniona, niż rozmowa z jego siostra. Przynajmniej nie ma ryzyka, że dla niego może coś złego wyniknąć z tej rozmowy (podczas gdy w przypadku jego siostry rozmowa może być dla niej dodatkowo raniąca).

Pisze Pani "Mam wyrzuty sumienia, że [synowie] mają takiego ojca, bo przecież to ja go im wybrałam" - Przecież gdyby Pani wybrała innego mężczyznę, ich by nigdy na świecie nie było. Może byłyby jakieś inne dzieci, a może w ogóle nie byłoby dzieci w Pani życiu. Pani synowie są też synami Pani męża i nie mogliby mieć żadnego innego ojca:-)

Pozdrawiam serdecznie –

Ela Kalinowska


Witam!
Bardzo dziękuję za szybką odpowiedź. Jestem wdzięczna za pomoc. Skąd czerpię siły? Chyba ze zrozumienia siebie, a głównie innych ludzi. Zawsze zadaję sobie pytanie, dlaczego ktoś się tak zachował? Co wpłynęło na takie zachowanie danej osoby? Dlatego tutaj mam tyle pytań i wątpliwości. Z jednej strony to rozumiem, a z drugiej nie mogę tego tłumaczenia przyjąć.

Siostra męża była u mnie wczoraj, rozmawiałyśmy krótko. Było to łatwiejsze niż się spodziewałam. Ona może już o tym mówić. Dostałam faktycznie taką odpowiedź, jaką opisała Pani. Mamie i siostrom powiedziała sama, bo prosiła o pomoc. One nic nie zrobiły w tej sprawie. Niedawno starsza z nich, zresztą nauczyciel – pedagog, powiedziała jej, że to była „transakcja wiązana”.

Uważam, że nasza rozmowa na pewno jej pomogła. Spadł z niej ciężar jednej tajemnicy. Sama przyznała, że niejednokrotnie chciała mi powiedzieć. Doskonale ją rozumiem, dlaczego tego nie mogła zrobić. Jeśli chodzi o mnie – nie wiem do końca, co mi ta rozmowa dała? Z pewnością inne spojrzenie na rodzinę męża. Właśnie głównie dlatego chciałam z nią porozmawiać. Wiem, jak najczęściej zachowują się matki w takich sytuacjach, tym bardziej, że mój mąż jest pupilkiem rodziny. Kiedyś teściowa dawała mi do zrozumienia, że wychodząc za mąż „złapałam Pana Boga za nogi”. Od pewnego czasu to się zmieniło, staje czasem w mojej obronie. Nie mogę tego wszystkiego objąć. Z jednej strony rozumiem ich zachowanie, a z drugiej mam żal. O co ten żal? O to, że jej nie pomogły, że nie zareagowały; O to, że mi nie powiedziały. A może powinny przekonać mojego męża, że powinien powiedzieć mi sam – to by było najlepsze rozwiązanie, ponieważ bardzo cenię szczerość. Nie wiem, jak mam się teraz w stosunku do nich zachować? Czy dalej ciągnąć tajemnicę i udawać, że nic się nie stało? To jest ważne dla mnie pytanie.

Jeśli chodzi o moich synów. Młodszy syn sam przypadkiem znalazł jednego z SMS-ów jakiejś kobiety do mojego męża. On zauważa czasem więcej niż ja, przychodzi do mnie z tym – nie mogę wówczas tego zignorować - i dlatego rozmawiamy. Dlaczego rozważam poinformowanie synów o kazirodztwie mojego męża? Ze względu na przyszłość. Obawiam się o swoje wnuki. Ta sytuacja może wrócić przy ich dzieciach. Uważam, że powinni się dowiedzieć, jeśli nie teraz, to wówczas, gdy zostaną ojcami. Dochodzę do wniosku, że taka wiadomość w ich obecnym wieku może mieć wpływ na ich przyszłe życie, dlatego poczekam. Co Pani o tym sądzi?

Jeśli chodzi o rozmowę z mężem, to nie wiem, co chciałabym mu powiedzieć. Na pewno chciałabym wyrazić własne uczucia – potworny żal, że tak skrzywdził zarówno swoją siostrę, jak i mnie. Wiem jednak, że wyrażenie tego nic nie zmieni, obawiam się jedynie kolejnej kłótni i wzajemnych oskarżeń. Chciałabym się go spytać, czy zdaje sobie sprawę z tego, ile ona przez niego wycierpiała, ile krzywdy zrobił jej i mnie? Mój mąż nie jest człowiekiem, z którym można spokojnie porozmawiać o problemach, on tego unika. Właśnie tej rozmowy obawiam się najbardziej. Może Pani mi coś więcej podsunie?

Serdecznie pozdrawiam -


Cieszę się, że rozmowa z siostrą męża tak się udała, że była korzystna i pomocna przynajmniej dla niej. Pani ta rozmowa dała inne spojrzenie na rodzinę męża. Inne, czyli jakie? Co jeszcze się zmieniło wraz z tym spojrzeniem?

Pisze Pani " Nie wiem, jak mam się teraz w stosunku do nich zachować? Czy dalej ciągnąć tajemnicę i udawać, że nic się nie stało?"

Co to dla Pani znaczyłoby "ciągnąc tajemnice dalej" - na jakie konkretne zachowania przekładałoby się to hasło?

Co to by znaczyło "przestać ciągnąc tajemnice?" - To, co by zrobiła Pani zamiast utrzymywania tajemnicy - co by Pani zrobiła w kontakcie z mężem? Siostrami męża? Teściową?

Jeśli chodzi o synów: nie bardzo rozumiem Pani obawy - przed czym chciałaby Pani uchronić synów, mówiąc im o sprawie ojca? W każdym razie, jeżeli to miałoby się wiązać z ich przyszłym życiem jako ojców, to na pewno można z tym spokojnie zaczekać. Nie pali się - a Pani sama ma w tej sytuacji wiele wątpliwości i niejasności. Nie warto dokładać dodatkowych.

Rozmowy o zdradach, gdy synowie pytają: nie zawsze trzeba śpieszyć z wyjaśnieniami tylko, dlatego, że ktoś zapytał. Można na początek sprawdzić, po co pyta? Jak to się dzieje, że czyta ojca smsy? Czego chce się dowiedzieć i jakie to ma znaczenie? Co czuje w związku z tym? Może się okazać, że syn nie przyszedł do Pani po wyjaśnienia tylko po wsparcie, wysłuchanie? Naprawdę warto w takich sytuacjach trudnych i dwuznacznych stosować cos, co nazywa się "aktywne słuchanie" - czyli zadawanie takich pytań, które otwierają dziecko i umożliwiają wypowiedzenie tego, czego samo z siebie nie potrafi powiedzieć.

Pisze Pani;
„Jeśli chodzi o rozmowę z mężem, to nie wiem, co chciałabym mu powiedzieć. Na pewno chciałabym wyrazić własne uczucia – potworny żal, że tak skrzywdził zarówno swoją siostrę, jak i mnie. Wiem jednak, że wyrażenie tego nic nie zmieni, obawiam się jedynie kolejnej kłótni i wzajemnych oskarżeń. Chciałabym się go spytać, czy zdaje sobie sprawę z tego, ile ona przez niego wycierpiała, ile krzywdy zrobił jej i mnie? Mój mąż nie jest człowiekiem, z którym można spokojnie porozmawiać o problemach, on tego unika. Właśnie tej rozmowy obawiam się najbardziej. Może Pani mi coś więcej podsunie?"

Chciałaby Pani wyrazić swoje uczucia - żal, poczucie skrzywdzenia. Ale nie tylko, przede wszystkim chce Pani, aby on cos zrobił - nie wiem, zmienił się czy przeprosił - nie wiem. Ten drugi efekt jest dla Pani ważniejszy niż samo wyrażenie siebie, bo rezygnuje Pani z wyrażania siebie, gdy zdaje sobie Pani sprawę, że to drugie nie jest możliwe. Trochę tak: „po co mówić, jak do niego i tak nie dotrze”.

To są dwie różne sprawy - wyrażanie siebie i wpływanie na druga osobę.

Pani rezygnuje z wyrażania siebie - chowa Pani swoje emocje - żal, poczucie skrzywdzenia - one się zbierają w Pani. Myślę, że teraz trudno by było oddzielić ten żal z tej sytuacji od żalów, które nazbierały się tam latami. Stąd lęk przed awanturą - bo gdy emocji jest tak dużo i zacznie się je trochę z siebie wypuszczać to pojawia się lęk, że tama zostanie zerwana i emocje zaleją wszystko. Wiec może lepiej to w sobie chować? Emocje to energia - trzeba dużo wysiłku, żeby ją w sobie utrzymać. Gdy duża cześć energii życiowej jest zblokowana na utrzymanie emocji na wodzy, ciało zaczyna chorować. Dlatego nie jest złym pomysłem wyrażanie tego, co ma się w sobie dla samej siebie bardziej, niż, dlatego, żeby ktoś drugi coś z tym zrobił.

Boi się Pani kłótni i kolejnej awantury -gdyby Pani zadała mu to pytanie: "czy zdajesz sobie sprawę z tego, ile ona przez ciebie wycierpiała, ile krzywdy zrobiłeś jej i mnie" - awantura jest pewna (na 100%). To zdanie zawiera oskarżenie. To już nie jest wyrażenie tego, co jest we mnie, tu już jest osądzenie, które automatycznie wywołuje sprzeciw, a jeśli ktoś jest bardziej porywczy - agresję.

To, czy nasza wypowiedź jest wyrażeniem siebie, czy atakiem na drugą osobę, można poznać po tym, kto jest podmiotem w zdaniu:


  • "(JA) czuje się rozgoryczona, rozżalona, (JA) nie mogę się pogodzić, chce MI się wyć z żalu i rozpaczy" - to jest wyrażanie siebie.
  • "TY zrobiłeś nam krzywdę, przez CIEBIE wycierpiała twoja siostra i ja, to TWOJA wina, TY jesteś bez serca" - to są oskarżenia i oceny.

Wyrażanie siebie nie nadaje się do walki, bo z założenia nie bierze pod uwagę tego, co ktoś zrobi z tą informacją. Myślę, że może się w Pani pojawiać wiele gniewu i czegoś takiego żeby on poczuł jak bardzo skrzywdził - to naturalne odczucia, ale one będą Panią ustawiać w pozycji walki i blokować możliwość bezpiecznego (nie agresywnego i prowokującego) wyrażania siebie.

Myślę, że tu jest miejsce na pomoc psychologiczną dla Pani - pomoc w uporaniu się z własnymi emocjami właśnie z gniewem i złością.

Pozdrawiam serdecznie –

Ela Kalinowska


Moje inne spojrzenie na tę rodzinę polega na tym, iż dostrzegłam, że rodzina męża jest bardzo nieudolna wychowawczo, że to rodzina patologiczna. Ojciec mojego męża bardzo mocno nadużywał alkoholu. Wydaje mi się, że nic się z tym nie wiąże. Jest to po prostu informacja, którą sobie teraz uświadomiłam.

Dla mnie "przestać ciągnąć tajemnice” oznacza uświadomienie teściowej, że nie udało jej się ukryć przede mną zachowania jej pupilka - mojego męża - w stosunku do siostry. Kryje się za tym chyba mój żal, moja złość na nią, że nie powiedziała mi o tym. Może jest to chęć, w jakimś sensie, ukarania jej? Przecież, jeżeli się dowie, że o wszystkim wiem, będzie jej przykro. A może właśnie nie będzie jej przykro i poczuje ulgę, że ja już wiem i nie zostawiłam jej syna? Bo chyba tego bali się najbardziej. Można się spytać, co mi da powiadomienie jej? Nic, poza rozładowaniem emocji i wylaniem żalu i złości do niej, o siostrach już nie wspomnę. Właściwie jest to bardziej żal niż złość. Chyba nie będę jej nic mówić i pozostawię to bez echa.

Pozostaje mi rozmowa z mężem, której się już tak nie boję. Bardziej chyba nie wiem, jak ją przeprowadzić.

Wczoraj zdałam sobie sprawę, że chciałabym, żeby przeprosił swoją siostrę, ale nie dla słowa „przepraszam”, tylko po to, abym to ja zobaczyła (i jego siostra może również), że wie, co złego zrobił; że żałuje; że jest mu przykro za wyrządzone krzywdy; że zdaje sobie z tego wszystkiego sprawę – przecież był to czyn, za który powinien być oskarżony i osądzony. Jednak właśnie nie mam na to wpływu, żeby zrobił to sam, nie przymuszany i szczerze. Nie czuję raczej potrzeby ukarania go „żeby on poczuł, jak bardzo skrzywdził”. Chcę, żeby zrozumiał, że skrzywdził i jak bardzo.

Jeśli chodzi o wyrażenie moich uczuć, to przecież równie dobrze mogę je wyrazić przyjaciółce. Jeżeli jej powiem, że jestem rozżalona – ona to zrozumie. Jeżeli to samo powiem do męża, samo nasuwa się pytanie, „po co?”. Jeżeli powiem do męża, że „jestem rozżalona o to, że skrzywdził swoją siostrę i mnie” – jest to już oskarżenie. Jak z tego wybrnąć?


Witam,

Moje odpowiedzi w Pani tekście poniżej:

Moje inne spojrzenie na tę rodzinę, to, iż dostrzegłam, że rodzina męża jest bardzo nieudolna wychowawczo, że to rodzina patologiczna. Ojciec mojego męża bardzo mocno nadużywał alkohol. Wydaje mi się, że nic się z tym nie wiąże. Jest to po prostu informacja, którą sobie teraz uświadomiłam.

Co Pani poczuła, uświadamiając sobie te sprawę? Co to dla Pani znaczy "rodzina mojego męża to rodzina patologiczna?. Zależało Pani na odpowiedziach siostry męża, to była ważna dla Pani rozmowa... Czego Pani oczekiwała, co Pani chciała uzyskać prowadząc te rozmowę?

Dla mnie "przestać ciągnąć tajemnice” oznacza uświadomienie teściowej, że nie udało jej się ukryć przede mną zachowania jej pupilka, mojego męża w stosunku do siostry. Kryje się za tym chyba mój żal, moja złość na nią, że nie powiedziała mi o tym. Może jest to chęć, w jakimś sensie, ukarania jej? Przecież, jeżeli się dowie, że o wszystkim wiem, będzie jej przykro.

Ponieważ ona wiedziała wcześniej o całej sprawie - musiała to już jakoś w sobie "przerobić". Musiała tak przekształcić swoje myślenie o sytuacji, żeby obraz jej syna nie ucierpiał. Rożnie to może się odbywać np. poprzez obwinienie córki. "To jej wina, ona sprowokowała....". Jeżeli jej syn jest dla niej idealny, to uświadamianie jej przez Panią, że taki nie jest, spotka się z agresja. Zrozumienie wymaga przyjęcia cudzej perspektywy. Żeby ona Panią zrozumiała, musiałaby niejako przejść na Pani stronę. To od niej zależy, jak spojrzy na syna, nie od Pani.

A może właśnie nie będzie jej przykro i poczuje ulgę, że ja już wiem i nie zostawiłam jej syna?

Ten fakt, że Pani nie zostawiła męża, ona może również interpretować zgodnie ze swoją wizją syna, jako wspaniałego człowieka. Oto jest tak wspaniały, że nawet jakiś incydent z przeszłości nie zniechęca jego żony. Ona jest z nim nadal - to znaczy, że on jest świetnym facetem.

Chcę pokazać, jak bardzo różnie można interpretować fakty. Interpretujemy zawsze zgodnie z naszymi przekonaniami. Możemy zmienić przekonanie, jeśli tego chcemy, ale jeśli nie chcemy, żaden fakt ich nie zmieni. Gdy chcemy na kogoś wpłynąć poprzez rozmowę, warto wcześniej zastanowić się, na ile ta osoba jest gotowa zmieniać swoje przekonania

Bo chyba tego bali się najbardziej. Można się spytać, co mi da powiadomienie jej? Nic, poza rozładowaniem emocji i wylaniem żalu i złości do niej, o siostrach już nie wspomnę. Właściwie jest to bardziej żal, niż złość. Chyba nie będę jej nic mówić i pozostawię to bez echa.

Pozostaje mi rozmowa z mężem, której się już tak nie boję. Bardziej chyba nie wiem, jak ją przeprowadzić.

Wczoraj zdałam sobie sprawę, że chciałabym, żeby przeprosił swoją siostrę, ale nie dla słowa „przepraszam”, tylko po to, abym to ja zobaczyła (i jego siostra może również), że wie, co złego zrobił; że żałuje; że jest mu przykro za wyrządzone krzywdy; że zdaje sobie z tego wszystkiego sprawę – przecież był to czyn, za który powinien być oskarżony i osądzony. Jednak właśnie nie mam na to wpływu, żeby zrobił to sam, nie przymuszany i szczerze.


To, co Pani napisała, robi na mnie duże wrażenie - że potrafiła to Pani sama zobaczyć. Spotykam wiele osób, które nie są w stanie zobaczyć tego paradoksu i ciągle na nowo podejmują działania, które maja taki nierealistyczny cel.

Nie czuję raczej potrzeby ukarania go „żeby on poczuł, jak bardzo skrzywdził”. Chcę, żeby zrozumiał, że skrzywdził i jak bardzo.

Chce Pani, aby on zrozumiał "jak bardzo skrzywdził". Wyobraźmy sobie, że on już to zrozumiał. Sam z własnej i nieprzymuszonej woli przeprosił - co to zmieni w Pani życiu? Co dzięki temu będzie Pani mogła inaczej poczuć, inaczej zrobić? Co się zmieni w Pani myśleniu?

Jeśli chodzi o wyrażenie moich uczuć, to przecież równie dobrze mogę je wyrazić przyjaciółce.

Tak, to ważne, co Pani powiedziała. Być może lepiej porozmawiać z przyjaciółką. Tak teraz przyszło mi do głowy, że przecież do przebaczenia nie jest konieczna rozmowa z tym, kto nam zawinił. Przebaczenie jest możliwe nawet, wtedy, gdy już nie mamy w ogóle kontaktu z daną osobą. Warto dokładnie przemyśleć, czy rozmawiać z mężem, czy z przyjaciółką, czy szukać jeszcze innego rozwiązania.

Napisałam o tym przebaczeniu, bo dla mnie jest to jeden z celów wyrażania emocji w związku z drugą osobą. Ale właściwie znowu powinnam Panią zapytać: a co ma się zmienić potem? Jeżeli już Pani wypowie swoje emocje to, co wtedy się zmieni - co Pani poczuje? Jak się zmienią Pani relacje z mężem? Z jego rodziną? Jakie relacje chciałaby Pani mieć? Czego Pani potrzebuje w relacjach z mężem? Itp. Wyrażanie emocji jest jakimś etapem na drodze - dokąd ta droga prowadzi? Gdzie Pani chce dojść?

Jeżeli jej powiem, że jestem rozżalona – ona to zrozumie. Jeżeli to samo powiem do męża, samo nasuwa się pytanie, „po co?”. Jeżeli powiem do męża, że „jestem rozżalona o to, że skrzywdził swoją siostrę i mnie” – jest to już oskarżenie. Jak z tego wybrnąć?

Dwie rzeczy przychodzą mi tu do głowy: 1) mniej istotna - czysto techniczna rada dotycząca samej rozmowy, 2) ważniejsza, dotycząca w ogóle tego, co jest dla Pani w tej sytuacji ważne i co by Pani chciała uzyskać.

1). Znowu podoba mi się to, jak szybko dostrzega Pani takie niuanse jak to, że komunikat "jestem rozżalona, bo mnie skrzywdziłeś" jest oskarżeniem. Tak się dzieje, bo zawiera interpretacje faktów "skrzywdziłeś", a nie fakty. Jedynie nasze uczucia i fakty nie podlegają dyskusji i stanowią najlepsze oparcie w trudnych rozmowach - wyzwalają najmniej agresji z drugiej strony.

"Skrzywdziłeś" nie jest faktem - ja nie wiem, co on takiego konkretnie zrobił, że czuje się Pani skrzywdzona. Czy tu chodzi o to, że nie powiedział Pani o tym, że kiedyś molestował siostrę, czy o to, ze dokonywał tych czynów, kiedy byliście już małżeństwem - co on konkretnie zrobił, co Panią zabolało? To jest zupełnie inna sprawa niż to, co zrobił i jak skrzywdził siostrę. Gdy Pani mówi „skrzywdziłeś swoja siostrę i mnie” to jakby zrównuje Pani dwie osoby. Z jego punktu widzenia to może być kompletnie niezrozumiałe - to, co zrobił siostrze, to jedno, a co zrobił Pani?

Być może to, co Pani chce mu powiedzieć, może brzmieć tak: „Kiedy usłyszałam od Xsinskiego, a potem rozmawiałam z twoją siostrą o tym, co jej zrobiłeś (fakty - rozmowa z Xsinskim, siostrą, fakty z przeszłości), poczułam się skrzywdzona (uczucie), pomyślałam wtedy, że wcale Cię nie znam (myśl) i poczułam się oszukana (uczucie)".

Albo tak: "Rozmawiałam z twoją siostrą o tym, jak się do niej dobierałeś i ciągle nie mogę się z tym pogodzić, i złości mnie to, jak podeszła do tego rodzina i to, że ona została z tym zupełnie sama, i myślę też, że ta sprawa nie jest ciągle zamknięta. Dla mnie wszystko zamknęłoby się, gdybyś ja przeprosił. Uważam, że należy jej się przynajmniej słowo przepraszam." To są oczywiście przykłady, jak to może brzmieć - ważne jest, aby być w słowach jak najbliżej tego, co ma się w sobie na ten temat - warto być świadomą swoich uczuć, myśli, pragnień. On może się dowiedzieć, że dla Pani ważne byłby, gdyby przeprosił, to nie oznacza, że przeprosi, on ma tu pole do decyzji, dzięki temu może to zrobić spontanicznie, w czasie i miejscu, gdy będzie chciał.

2). Sprawa ważniejsza - bardziej ogólna: czemu mają służyć te rozmowy - co Pani chce uzyskać? Już jedna rozmowa się odbyła - jak się okazało była łatwiejsza niż można sobie było wyobrazić, co ona dala? Czy dała to, czego Pani potrzebowała? Proszę sobie wyobrazić, że minął rok - to był dobry czas, w którym udało się Pani rozwiązać obecne trudności. Przeprowadziła Pani szereg różnych rozmów z rodziną i były one naprawdę owocne. Proszę sobie wyobrazić ten czas. Teraz już jest taki moment, w którym Pani czuje, że jedyne rozmowy, jakie ma Pani prowadzić to są takie zwykłe czysto towarzyskie. Co jest inaczej w tym czasie, kiedy problemy zostały już rozwiązane? Jak zmieniły się Pani relacje z mężem i jego rodziną? Co by Pani opowiedziała swojej przyjaciółce, mówiąc jej jak zmieniło się Pani życie?

Pozdrawiam -
Ela Kalinowska


Te listy od Pani są coraz trudniejsze, ale wiem, że to dobrze - muszę się nad nimi porządnie zastanowić.

Chciałabym Pani powiedzieć, że przeprowadziłam już rozmowę z mężem. Jest w tym bardzo wielka Pani zasługa - bardzo mi Pani pomogła. Napisałam list w kilku częściach i dawałam mu je stopniowo. Na końcu każdej części było pytanie. Bardzo ułatwiło mi to wyrażenie własnego uczucia, opisałam, jakie myśli chodzą mi po głowie, jakiego człowieka chciałabym mieć przy sobie - czego oczekuję. Udało mi się uniknąć jakiegokolwiek oskarżenia. W pierwszej części napisałam, jakiej rozmowy oczekuję - spokojnej bez krzyków i wrzasków, że muszę trzymać swoje emocje na wodzy i proszę go o to samo. Rozmowa odbyła się bez najmniejszego głośnego słowa - bardzo spokojnie - chociaż ja byłam bardzo zdenerwowana. Mąż chyba nie do końca zdawał sobie sprawę, z tego, co zrobił - na pewno nie zdawał sobie sprawy, z tego, że mógł iść za swój czyn do więzienia. Wyraził skruchę i pytał, co ma teraz zrobić.

Zakończyło się tym, że pójdzie do psychologa i z jego pomocą spróbujemy uporać się z tamtą sprawą i powoli odbudować nasz związek.


Moje gratulacje:-)

Najwyraźniej Pani rozmowa - to jak Pani ja poprowadziła, otworzyła nowe możliwości - to duży sukces. Może procentować w przyszłości dla Pani, męża i dla Waszego związku.

Serdecznie pozdrawiam -

Ela Kalinowska


Zobacz także: Jak uzyskać profesjonalną pomoc psychologiczną on-line?

Inne porady