Reklamy
Artykuł
Leszek Kapler
Odkryj sens swojego życia
Pierwsze kroki dla odkrywania dobrego życia należy skierować w kierunku zastanawiania się nad sensem swojego życia. Czy to aby na pewno takie ważne? Nie jest to tylko czysta filozofia, zabierająca nam czas niepotrzebnym mąceniem w głowie?
Zwykła, spokojna codzienność rzadko kiedy zachęca nas do zadawania sobie pytania o sens naszego życia. Częściej kwestia sensu znajduje odzwierciedlenie w sytuacjach, kiedy stwierdzamy, że "coś jest kompletnie bez sensu" lub że ma wielką wartość i dostrzegamy w tym naprawdę "głęboki sens". Pytań o sens naszego życia w ogóle, życia w kształcie, który widzimy obecnie lub wątpliwości, co do powodów takiego akurat ukształtowania nas samych, nie unikniemy prawdopodobnie w sytuacjach skrajnych - kryzysach osobistych czy wobec wydarzeń w życiu przełomowych. Wtedy dopada nas konieczność głębszego rozumienia tego, co się dzieje, dokonania oceny wartości, określenia naszego stosunku wobec siebie i naszej drogi życia. Zdaje się więc, że nie da się takich rozważań o naszym życiu uniknąć. Ale może będzie z nich jakiś większy pożytek?
Już na wstępie możemy zobaczyć, jaką funkcję ma pojęcie sensu w naszym życiu. Można by powiedzieć, że "nadając" lub "odbierając" czemuś sens nadajemy i odbieramy prawo istnienia, a tym samym kształtujemy nasz stosunek i postawę wobec tego - od takiej, która każe się z czymś bardzo liczyć, uwzględniać, troszczyć czy szanować, po taką, która lekceważy, nie zauważa, dyskredytuje czy niszczy. No bo jeśli coś jest "bez sensu", a istnieje - to jest to jakiś błąd, który trzeba naprawić - usuwając w najlepszym razie - to coś z pola widzenia, jeśli się da tak zrobić. Niebezpieczny to byłby pomysł, jeśli tym "czymś" jesteśmy my sami, czy nasze życie. Strach pomyśleć, do jakich desperackich działań mogłoby to doprowadzić. Ale przecież skutki tej postawy dostrzec możemy w stanach utraty ducha, apatii, depresjach, działaniach wymierzonych przeciwko sobie lub dobrom dla nas obiektywnie wartościowym i znaczącym.
Wydawałoby się więc, iż to my decydujemy o znaczeniu jakichś zdarzeń, czy osób w naszym życiu poprzez możliwość nadawania i odbierania im sensu, wedle naszych wobec nich oczekiwań. I tak jest najlepiej! Mylimy się jednak. Ich obecność na tym świecie i w naszym życiu już samym faktem ich zaistnienia oznacza, że mają jakieś znaczenie, jakiś swój sens. Nie o ten obiektywny sens oczywiście chodzi. Jeśli pojawiły się w naszym świecie, w naszym życiu chodzi więc o znaczenie ich dla nas - o ich sens wobec nas i dla nas, choćby istota tego znaczenia nie była łatwa do przyjęcia, rodziła nieprzyjemne uczucia, czy niezgodę.
Ten krótki moment rozważań nad sensem pozwala dostrzec nam zarówno istotę postawy "nadającej" lub ściślej "odkrywającej" sens, jak również najważniejszy błąd, jaki na tej drodze popełniamy utożsamiając ważność i sens zdarzeń życiowych z tym, co przyjemne i oczekiwane, a bezsensowne - z tym, czego nie akceptujemy i z czym się nie zgadzamy. Chodzi więc tu o postawę wobec życia, różnych zdarzeń, osób, procesów w nas zachodzących bliższą postawie pokornego ucznia, gotowego przyjąć lekcję, jaką daje mu mądry i dobry nauczyciel - może nim być sam proces życia, los, Bóg, czy jak kto chce rozumieć znaczącą siłę sprawczą w swoim istnieniu. Myślę, że równie dobra postawa do odnajdowania sensu to postawa odkrywcy, z ciekawością i zapałem, ale bez zbytniej swojej ingerencji w naturę poznawanych zjawisk, odkrywającego ich istotę, cechy, funkcje, znaczenie dla świata - takie nastawienie "na przygodę".
Widoczne w naszym życiu zjawisko polegające jakby na możliwości zmieniania znaczenia życia, jego gloryfikowania lub deprecjonowania, w rzeczywistości jest bardziej związane więc z subiektywnym poczuciem sensu i wartości czegoś, a więc stosunkiem do różnych zjawisk, który możemy zmieniać.
To, co możemy przede wszystkim zrobić w tym obszarze - to z subiektywnej perspektywy - nadawać i odbierać życiu sens i wartość w wyniku swojej decyzji. Nie spotka nas wtedy nieakceptowana utrata, rozumiana bardziej jako zdarzenie zewnętrzne, nieprzyjazne, poza naszym wpływem, dotykające nas niezasłużenie swoimi konsekwencjami. Jak przewrotnie napisał Kuschner w swojej książeczce "Dlaczego złe rzeczy zdarzają się dobrym ludziom?" No właśnie, dlaczego? Przecież na nie - nie zasłużyli. Nie powinny się im zdarzyć. Po co się zdarzyły???? Myślę, że potrafimy już odkryć przewrotność tych pytań, zawartą zarówno w naszym, niestety często bardzo ciasnym myśleniu o tym, co się zdarzać powinno, a co nie, jak również w definiowaniu tego, co złe, a co dobre z subiektywnej perspektywy i co w związku z tym powinno lub nie powinno się wydarzać w życiu "dobrych ludzi".
Musimy więc uznać, że coś realnie istniejącego - w tym przypadku właśnie nasze życie i my sami - ma zawsze jakiś swój obiektywny sens - swoje znaczenie. Czy to samo znaczenie, i czy w ogóle my jemu przypiszemy - uznamy, odszukamy to znaczenie - to odrębne zjawisko.
Kolejną ważną kwestią byłoby zrozumienie, jak ten proces - nadawania lub odbierania sensu się dokonuje, jak to robimy. Wiedząc to, będziemy mogli zdecydować o wyborze naszego stosunku do różnych naszych losów, siebie samego, ale też być może - nauczyć się z tymi procesami konstruktywnie współdziałać.
Można wyodrębnić kilka sposobów i sytuacji przy pomocy, których nadajemy znaczenie życiu, ale także czemuś w życiu: jakiejś sytuacji, zdarzeniu. Jak to się dzieje?
Po pierwsze: możemy czynić to za pomocą naszych oczekiwań. Jeżeli życie lub coś w nim pomaga je zaspokoić, przynosi nam swoiste zyski - wtedy nabiera ono dla nas znaczenia, wartości i tym większego sensu w im większym stopniu nasze pragnienia są spełnione. A więc nasze osobiste zyski mogą uzasadnić istnienie czegoś w życiu. Życie ma sens, jeśli coś mi daje.
Drugi sposób: Nadawanie sensu czemuś, jeśli urzeczywistniania ono jakąś ważną dla nas ideę, wartości. Coś ma sens, jeśli jest źródłem jakiejś wartości, jej siłą sprawczą, czy chociażby ma z nią jakiś istotny związek. Życie może mieć sens więc wtedy, gdy wpływa na powstanie lub pomnożenie na przykład miłości, dobra, sprawiedliwości, uczciwości.
Po trzecie: często uważamy, że coś ma sens, jeśli po prostu coś znaczy, istnieje, jest jakoś zauważalne i wyodrębnione, odróżniające się od czegoś innego, ma indywidualne konkretne cechy, swoisty kształt, definicję, zawartość. Mówimy wtedy, że coś ma "swój sens: jakieś sobie właściwe znaczenie spostrzegane przez nas. Coś ma sens, jeśli da się przez nas zrozumieć, opisać, nazwać. Z tej perspektywy wszystko, co istnieje (a ściślej - istnieje według nas) ma jakiś swój sens - bo jest.
I po czwarte: mówiąc o sensie czegoś - mówimy czasem o jakimś swoim "poczuciu sensu", mając na myśli akceptację konieczności lub oczywistości istnienia czegoś, z czym się spotykamy, określając w ten sposób jakiś swój związek emocjonalny z tym czymś. Sens jest wtedy bliski "poczuciu, że coś po prostu ma być dla nas, jest nasze, utożsamiamy się z tym, ma istnieć, jest jakoś oczywiste, naturalne".
Warto zauważyć, że wymienione sposoby nie charakteryzują żadnego lepszej ani przydatniejszej dla nas drogi uzyskiwania poczucia sensu. Charakteryzują ścieżki jego nadawania. Znajomość ich wszystkich zwiększa nasze możliwości zrozumienia występowania różnych zjawisk i zdarzeń w naszym życiu. Daje też szansę odkrycia ulubionych, a z drugiej strony - nie bardzo lubianych (a może nawet nie używanych) sposobów nadawania sensu. Dostrzeżemy wtedy naturę nie których naszych kłopotów czy ograniczeń, na przykład kiedy trudno się nam zgodzić, na coś, co się zdarzyło, co jest, jakie jest.
Brak akceptacji i nie korzystanie z tych sposobów zrodzi więc oczywiste konsekwencje dla trudności z uzyskaniem poczucia sensu czegoś:
I takie wymiary ma utrata poczucia sensu i wartości życia oraz różnych w nim zjawisk: mówiąc o utracie sensu życia, często myślimy, że życie "traci sens" bo: nic mi nie daje, niczemu nie służy, nie dostrzegam żadnych jego przejawów, nie wiem, co ono oznacza i w końcu: nie czuję go, nie przeżywam, nie doświadczam i nie znam. To samo w odniesieniu do siebie samych - nie potrafię odnaleźć sensu siebie, a więc nie dostrzegam konstruktywności swego istnienia, nie wiem, jaki ze mnie pożytek, co "Autor" miał na myśli konstruując mnie takim, nie rozpoznaję siebie jako istoty wyjątkowej, szczególnej, odróżniającej się od innych, nie mam do siebie żadnego emocjonalnego stosunku. "Kochać siebie, szanować?" - co to znaczy? Zauważmy jak zbieżny jest to stan z poznawczo-emocjonalną warstwą depresji.
Każdy z wymienionych sposobów nadawania sensu i wartości poszerza nasze możliwości dotyczące nadawania sensu wszystkiemu, co nas spotyka, a w konsekwencji także całemu naszemu życiu, istnieniu. Ale też każdy z nich wymaga posiadania pewnych właściwości osobowych lub szczególnych umiejętności, a także może okazać się niedostępny przez tkwiące w nas przeszkody mogące stanąć na drodze korzystania z niego.
Korzystanie z pierwszego sposobu wymaga pozytywnych doświadczeń z osiągania swoich celów, otrzymywania czegoś od życia, poczucia skuteczności i możliwości oraz odwagi ryzykowania w życiu, by coś osiągnąć. Na drodze do wyznaczenia sensu życia tym sposobem może stanąć porażka, bezradność, lęk, straty.
Dostęp do drugiego sposobu może być zapewniony poprzez zdolność do dostrzegania powiązań między różnymi obszarami życia, umiejętność analizowania, na przykład dostrzegania ciągu przyczynowo-skutkowego oraz rozumienie różnych wartości, choćby nie swoich. Ograniczeniem będzie tutaj rozczłonkowywanie rzeczywistości, postrzeganie zjawisk jako incydentalnych, krótkotrwałych, niepowiązanych oraz brak wiedzy o ich znaczeniu.
Trzeci sposób wymaga świadomości, koncentracji, percepcji świata i tego, co w nim istnieje, także szerokiej wiedzy pozwalającej definiować różne zjawiska i wydarzenia, rozumieć, "co to jest i do czego służy", a jej brak w oczywisty sposób odetnie nas od zdolności do identyfikacji rzeczy i tym samym od rozpoznawania tego, co mogłoby być dla nas znaczące. Ograniczy nam dostęp do tego sposobu nieuważność i brak refleksji.
Czwarty sposób w końcu - wymaga zaufania do siebie, odwagi w zaznaczaniu swojego terytorium, kreatywności, aktywności, może nawet ekspansywności. Ograniczy dostęp do niego lęk, bierność, niska samoocena, podatność na wpływy, schematyzm i lenistwo.
To chyba dobra i pożyteczna myśl - "tylko w naszych rękach jest klucz do tak ważnego dla nas poczucia sensu siebie i tego co nas spotyka!".
Najdziwniejsze w niektórych sytuacjach pytanie: "co wartościowego, uczącego możesz dostrzec w jakiejś sytuacji, nawet, jeśli jest ci to trudno zaakceptować?", może zrodzić odpowiedź ratującą życie. Pytanie: "co wartościowego, uczącego, specyficznego, wyjątkowego dla siebie i innych możesz dostrzec w swoim istnieniu, losie, doświadczeniach, ukształtowaniu?" - może przynieść spokój, uruchomić tkwiący w nas potencjał miłości do siebie, troski i zachęcić do rozwoju. Efektem może być jakże satysfakcjonujące zbliżenie się do odkrycia swojej misji życiowej, współdziałania z nią i urzeczywistniania. Wiele osób zapytanych o źródła poczucia życiowego spełnienia, satysfakcji i radości - odkrycie właśnie swojego powołania i jego realizację - wymienia jako najważniejsze życiowe doświadczenie.
Skomentuj artykuł
Zobacz komentarze do tego artykułu
Zwykła, spokojna codzienność rzadko kiedy zachęca nas do zadawania sobie pytania o sens naszego życia. Częściej kwestia sensu znajduje odzwierciedlenie w sytuacjach, kiedy stwierdzamy, że "coś jest kompletnie bez sensu" lub że ma wielką wartość i dostrzegamy w tym naprawdę "głęboki sens". Pytań o sens naszego życia w ogóle, życia w kształcie, który widzimy obecnie lub wątpliwości, co do powodów takiego akurat ukształtowania nas samych, nie unikniemy prawdopodobnie w sytuacjach skrajnych - kryzysach osobistych czy wobec wydarzeń w życiu przełomowych. Wtedy dopada nas konieczność głębszego rozumienia tego, co się dzieje, dokonania oceny wartości, określenia naszego stosunku wobec siebie i naszej drogi życia. Zdaje się więc, że nie da się takich rozważań o naszym życiu uniknąć. Ale może będzie z nich jakiś większy pożytek?
Już na wstępie możemy zobaczyć, jaką funkcję ma pojęcie sensu w naszym życiu. Można by powiedzieć, że "nadając" lub "odbierając" czemuś sens nadajemy i odbieramy prawo istnienia, a tym samym kształtujemy nasz stosunek i postawę wobec tego - od takiej, która każe się z czymś bardzo liczyć, uwzględniać, troszczyć czy szanować, po taką, która lekceważy, nie zauważa, dyskredytuje czy niszczy. No bo jeśli coś jest "bez sensu", a istnieje - to jest to jakiś błąd, który trzeba naprawić - usuwając w najlepszym razie - to coś z pola widzenia, jeśli się da tak zrobić. Niebezpieczny to byłby pomysł, jeśli tym "czymś" jesteśmy my sami, czy nasze życie. Strach pomyśleć, do jakich desperackich działań mogłoby to doprowadzić. Ale przecież skutki tej postawy dostrzec możemy w stanach utraty ducha, apatii, depresjach, działaniach wymierzonych przeciwko sobie lub dobrom dla nas obiektywnie wartościowym i znaczącym.
Wydawałoby się więc, iż to my decydujemy o znaczeniu jakichś zdarzeń, czy osób w naszym życiu poprzez możliwość nadawania i odbierania im sensu, wedle naszych wobec nich oczekiwań. I tak jest najlepiej! Mylimy się jednak. Ich obecność na tym świecie i w naszym życiu już samym faktem ich zaistnienia oznacza, że mają jakieś znaczenie, jakiś swój sens. Nie o ten obiektywny sens oczywiście chodzi. Jeśli pojawiły się w naszym świecie, w naszym życiu chodzi więc o znaczenie ich dla nas - o ich sens wobec nas i dla nas, choćby istota tego znaczenia nie była łatwa do przyjęcia, rodziła nieprzyjemne uczucia, czy niezgodę.
Ten krótki moment rozważań nad sensem pozwala dostrzec nam zarówno istotę postawy "nadającej" lub ściślej "odkrywającej" sens, jak również najważniejszy błąd, jaki na tej drodze popełniamy utożsamiając ważność i sens zdarzeń życiowych z tym, co przyjemne i oczekiwane, a bezsensowne - z tym, czego nie akceptujemy i z czym się nie zgadzamy. Chodzi więc tu o postawę wobec życia, różnych zdarzeń, osób, procesów w nas zachodzących bliższą postawie pokornego ucznia, gotowego przyjąć lekcję, jaką daje mu mądry i dobry nauczyciel - może nim być sam proces życia, los, Bóg, czy jak kto chce rozumieć znaczącą siłę sprawczą w swoim istnieniu. Myślę, że równie dobra postawa do odnajdowania sensu to postawa odkrywcy, z ciekawością i zapałem, ale bez zbytniej swojej ingerencji w naturę poznawanych zjawisk, odkrywającego ich istotę, cechy, funkcje, znaczenie dla świata - takie nastawienie "na przygodę".
Widoczne w naszym życiu zjawisko polegające jakby na możliwości zmieniania znaczenia życia, jego gloryfikowania lub deprecjonowania, w rzeczywistości jest bardziej związane więc z subiektywnym poczuciem sensu i wartości czegoś, a więc stosunkiem do różnych zjawisk, który możemy zmieniać.
To, co możemy przede wszystkim zrobić w tym obszarze - to z subiektywnej perspektywy - nadawać i odbierać życiu sens i wartość w wyniku swojej decyzji. Nie spotka nas wtedy nieakceptowana utrata, rozumiana bardziej jako zdarzenie zewnętrzne, nieprzyjazne, poza naszym wpływem, dotykające nas niezasłużenie swoimi konsekwencjami. Jak przewrotnie napisał Kuschner w swojej książeczce "Dlaczego złe rzeczy zdarzają się dobrym ludziom?" No właśnie, dlaczego? Przecież na nie - nie zasłużyli. Nie powinny się im zdarzyć. Po co się zdarzyły???? Myślę, że potrafimy już odkryć przewrotność tych pytań, zawartą zarówno w naszym, niestety często bardzo ciasnym myśleniu o tym, co się zdarzać powinno, a co nie, jak również w definiowaniu tego, co złe, a co dobre z subiektywnej perspektywy i co w związku z tym powinno lub nie powinno się wydarzać w życiu "dobrych ludzi".
Musimy więc uznać, że coś realnie istniejącego - w tym przypadku właśnie nasze życie i my sami - ma zawsze jakiś swój obiektywny sens - swoje znaczenie. Czy to samo znaczenie, i czy w ogóle my jemu przypiszemy - uznamy, odszukamy to znaczenie - to odrębne zjawisko.
Kolejną ważną kwestią byłoby zrozumienie, jak ten proces - nadawania lub odbierania sensu się dokonuje, jak to robimy. Wiedząc to, będziemy mogli zdecydować o wyborze naszego stosunku do różnych naszych losów, siebie samego, ale też być może - nauczyć się z tymi procesami konstruktywnie współdziałać.
Można wyodrębnić kilka sposobów i sytuacji przy pomocy, których nadajemy znaczenie życiu, ale także czemuś w życiu: jakiejś sytuacji, zdarzeniu. Jak to się dzieje?
Po pierwsze: możemy czynić to za pomocą naszych oczekiwań. Jeżeli życie lub coś w nim pomaga je zaspokoić, przynosi nam swoiste zyski - wtedy nabiera ono dla nas znaczenia, wartości i tym większego sensu w im większym stopniu nasze pragnienia są spełnione. A więc nasze osobiste zyski mogą uzasadnić istnienie czegoś w życiu. Życie ma sens, jeśli coś mi daje.
Drugi sposób: Nadawanie sensu czemuś, jeśli urzeczywistniania ono jakąś ważną dla nas ideę, wartości. Coś ma sens, jeśli jest źródłem jakiejś wartości, jej siłą sprawczą, czy chociażby ma z nią jakiś istotny związek. Życie może mieć sens więc wtedy, gdy wpływa na powstanie lub pomnożenie na przykład miłości, dobra, sprawiedliwości, uczciwości.
Po trzecie: często uważamy, że coś ma sens, jeśli po prostu coś znaczy, istnieje, jest jakoś zauważalne i wyodrębnione, odróżniające się od czegoś innego, ma indywidualne konkretne cechy, swoisty kształt, definicję, zawartość. Mówimy wtedy, że coś ma "swój sens: jakieś sobie właściwe znaczenie spostrzegane przez nas. Coś ma sens, jeśli da się przez nas zrozumieć, opisać, nazwać. Z tej perspektywy wszystko, co istnieje (a ściślej - istnieje według nas) ma jakiś swój sens - bo jest.
I po czwarte: mówiąc o sensie czegoś - mówimy czasem o jakimś swoim "poczuciu sensu", mając na myśli akceptację konieczności lub oczywistości istnienia czegoś, z czym się spotykamy, określając w ten sposób jakiś swój związek emocjonalny z tym czymś. Sens jest wtedy bliski "poczuciu, że coś po prostu ma być dla nas, jest nasze, utożsamiamy się z tym, ma istnieć, jest jakoś oczywiste, naturalne".
Warto zauważyć, że wymienione sposoby nie charakteryzują żadnego lepszej ani przydatniejszej dla nas drogi uzyskiwania poczucia sensu. Charakteryzują ścieżki jego nadawania. Znajomość ich wszystkich zwiększa nasze możliwości zrozumienia występowania różnych zjawisk i zdarzeń w naszym życiu. Daje też szansę odkrycia ulubionych, a z drugiej strony - nie bardzo lubianych (a może nawet nie używanych) sposobów nadawania sensu. Dostrzeżemy wtedy naturę nie których naszych kłopotów czy ograniczeń, na przykład kiedy trudno się nam zgodzić, na coś, co się zdarzyło, co jest, jakie jest.
Brak akceptacji i nie korzystanie z tych sposobów zrodzi więc oczywiste konsekwencje dla trudności z uzyskaniem poczucia sensu czegoś:
- w pierwszym przypadku - będzie skutkować utratą nadziei - możliwości realizacji pragnień, skorzystania z potencjału - "coś nie ma sensu, bo nie widzę, co mi daje";
- w drugim - z utratą poczucia ogólniejszej użyteczności - "coś nie na sensu, bo nie widzę, aby ktoś coś z tego mógł coś mieć, to coś niczemu nie służy";
- dla trzeciego - z oderwaniem uwagi, zanegowaniem istnienia, nieokreślonością i niedefiniowalnością, a więc z dezorientacją - w tym, czym coś jest - "coś nie ma sensu, bo nie potrafimy powiedzieć, co to w ogóle jest" lub "coś nie ma sensu, bo nie dostrzegamy tego"; w efekcie, nie kontaktujemy się z tym, unikamy, być może poprzez brak z tym kontaktu - ubożejemy;
- dla czwartego - z pustką - "coś nie ma sensu, bo nie mamy do tego żadnego emocjonalnego stosunku, nie obchodzi nas, jest obce, nie oczywiste, nie naturalne".
I takie wymiary ma utrata poczucia sensu i wartości życia oraz różnych w nim zjawisk: mówiąc o utracie sensu życia, często myślimy, że życie "traci sens" bo: nic mi nie daje, niczemu nie służy, nie dostrzegam żadnych jego przejawów, nie wiem, co ono oznacza i w końcu: nie czuję go, nie przeżywam, nie doświadczam i nie znam. To samo w odniesieniu do siebie samych - nie potrafię odnaleźć sensu siebie, a więc nie dostrzegam konstruktywności swego istnienia, nie wiem, jaki ze mnie pożytek, co "Autor" miał na myśli konstruując mnie takim, nie rozpoznaję siebie jako istoty wyjątkowej, szczególnej, odróżniającej się od innych, nie mam do siebie żadnego emocjonalnego stosunku. "Kochać siebie, szanować?" - co to znaczy? Zauważmy jak zbieżny jest to stan z poznawczo-emocjonalną warstwą depresji.
Każdy z wymienionych sposobów nadawania sensu i wartości poszerza nasze możliwości dotyczące nadawania sensu wszystkiemu, co nas spotyka, a w konsekwencji także całemu naszemu życiu, istnieniu. Ale też każdy z nich wymaga posiadania pewnych właściwości osobowych lub szczególnych umiejętności, a także może okazać się niedostępny przez tkwiące w nas przeszkody mogące stanąć na drodze korzystania z niego.
Korzystanie z pierwszego sposobu wymaga pozytywnych doświadczeń z osiągania swoich celów, otrzymywania czegoś od życia, poczucia skuteczności i możliwości oraz odwagi ryzykowania w życiu, by coś osiągnąć. Na drodze do wyznaczenia sensu życia tym sposobem może stanąć porażka, bezradność, lęk, straty.
Dostęp do drugiego sposobu może być zapewniony poprzez zdolność do dostrzegania powiązań między różnymi obszarami życia, umiejętność analizowania, na przykład dostrzegania ciągu przyczynowo-skutkowego oraz rozumienie różnych wartości, choćby nie swoich. Ograniczeniem będzie tutaj rozczłonkowywanie rzeczywistości, postrzeganie zjawisk jako incydentalnych, krótkotrwałych, niepowiązanych oraz brak wiedzy o ich znaczeniu.
Trzeci sposób wymaga świadomości, koncentracji, percepcji świata i tego, co w nim istnieje, także szerokiej wiedzy pozwalającej definiować różne zjawiska i wydarzenia, rozumieć, "co to jest i do czego służy", a jej brak w oczywisty sposób odetnie nas od zdolności do identyfikacji rzeczy i tym samym od rozpoznawania tego, co mogłoby być dla nas znaczące. Ograniczy nam dostęp do tego sposobu nieuważność i brak refleksji.
Czwarty sposób w końcu - wymaga zaufania do siebie, odwagi w zaznaczaniu swojego terytorium, kreatywności, aktywności, może nawet ekspansywności. Ograniczy dostęp do niego lęk, bierność, niska samoocena, podatność na wpływy, schematyzm i lenistwo.
To chyba dobra i pożyteczna myśl - "tylko w naszych rękach jest klucz do tak ważnego dla nas poczucia sensu siebie i tego co nas spotyka!".
Najdziwniejsze w niektórych sytuacjach pytanie: "co wartościowego, uczącego możesz dostrzec w jakiejś sytuacji, nawet, jeśli jest ci to trudno zaakceptować?", może zrodzić odpowiedź ratującą życie. Pytanie: "co wartościowego, uczącego, specyficznego, wyjątkowego dla siebie i innych możesz dostrzec w swoim istnieniu, losie, doświadczeniach, ukształtowaniu?" - może przynieść spokój, uruchomić tkwiący w nas potencjał miłości do siebie, troski i zachęcić do rozwoju. Efektem może być jakże satysfakcjonujące zbliżenie się do odkrycia swojej misji życiowej, współdziałania z nią i urzeczywistniania. Wiele osób zapytanych o źródła poczucia życiowego spełnienia, satysfakcji i radości - odkrycie właśnie swojego powołania i jego realizację - wymienia jako najważniejsze życiowe doświadczenie.
- Autor jest psychoterapeutą, specjalistą i superwizorem psychoterapii uzależnień, trenerem rozwoju osobistego, trenerem - superwizorem PTP. Twórca i dyrektor Centrum Integracji Psychicznej oraz programu umiejętności rozwojowych "Akademia Dobrego Życia". Kierownik Programu Rozwoju Osobistego i Szkoły Liderów (w Instytucie Psychologii Zdrowia PTP do 2009 r., w Fundacji ETOH od 2010 r.), kierownik Ośrodka Profilaktyki Uzależnień i Rehabilitacji Fundacji ETOH. Wykładowca w Instytucie Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego.
Opublikowano: 2012-03-29
Zobacz komentarze do tego artykułu
- Autor: impresja Data: 2012-04-01, 11:45:43 Odpowiedz
Rzeczywiście znajomość teorii niekiedy pomaga,ale nie do końca.Dołujący to fakt i w dodatku prawdziwy.Artykuł jest inspirujący i mnie ożywił i pobudził.
Tylko na jak długo?
Mój zapał słomniany jest tragiczny.
Mimo tego dziękuję serdecznie za Serce włożone do artykułu.
Ode... Czytaj dalej - RE: Odkryj sens swojego życia - korcelliVTBS1laleczka, 2012-04-01, 11:49:30
- RE: Odkryj sens swojego życia - Jato777, 2015-01-08, 01:02:06