Artykuł

Anne Ancelin Schützenberger

Anne Ancelin Schützenberger

Tajemnice przodków. Ukryty przekaz rodzinny


Żywa przeszłość i papuga dziadka


Było lato, wcześnie rano. Spędzałam wakacje na południu Francji u współpracowników, którzy jednocześnie byli też moimi przyjaciółmi. Obudziłam się o świcie i wyszłam do ogrodu, nie robiąc hałasu, żeby podziwiać wschód słońca nad górskim masywem Sainte-Baume. Nie znałam zwyczajów domu i nie chcąc przeszkadzać, przycupnęłam dyskretnie pod piniami przy basenie. Wokół panował spokój...

Nagle rozległo się stanowcze i gromkie wołanie: "Do stołu! Szybko, szybko, dalej, do stołu!". Psy popędziły w stronę, skąd dochodził głos, a ja za nimi, do salonu czy też pokoju dziennego, gdzie... nie było nikogo. Męski głos z wielką pewnością i bez cienia wahania powtórzył: "Do stołu! Monique, szybciej! Do stołu!". "Wyprostuj się!" (odruchowo wyprostowałam plecy).

Psy podążyły za głosem, prosto do... papuziej klatki. Stanęły na dwóch łapach, pokrygowały się chwilę i wróciły na swoje posłanie. Byłam równie zdezorientowana, co one. Później, w czasie niedzielnego, przyjemnego rodzinnego śniadania, które upływało w ciepłej i luźnej atmosferze, mój przyjaciel Michel wyjaśnił mi, że po śmierci dziadka odziedziczył tę papugę, która miała ze sto lat i czasem odzywała się głosem któregoś z dawnych członków rodziny. Można było naprawdę dać się nabrać. Czasem był to dziadek (lekarz) wołający wszystkich na posiłek, w szczególności wnuki, a czasem ten lub inny domownik czy przyjaciel. Nikt nie miał pojęcia, co wyzwalało u papugi te wspomnienia ani co (lub kto) pojawi się w kolejnej papuziej "wypowiedzi".

Dla moich przyjaciół zmarli członkowie rodziny byli ciągle obecni. Jakież niezwykłe ciepło, serdeczność i poczucie bezpieczeństwa wprowadzała ta papuga. Czuło się ciągłość rodu. Ale również jakież tajemnice mogły nagle się objawić - rzeczy wyparte, zakazy. Jakież nakazy mogły zostać przypomniane i ponownie wydane! Była to interakcja teraźniejszości z prawdziwą, żywą przeszłością. Doświadczenie to otworzyło mi drogę do przeszłościo-teraźniejszości, do wchodzenia pomiędzy dawno-dziś-jutro.

Dziedzictwo zmarłego przechodzi na żywych najbliższych krewnych, mawiają notariusze już od czasów rzymskich. Kontynuujemy łańcuch pokoleń i płacimy długi przeszłości, póki nie wymażemy tego, co zostało zapisane. Ukryta lojalność rodzinna każe nam, wbrew naszej woli, czy zdajemy sobie z tego sprawę, czy nie, powtarzać sytuacje przyjemne, traumatyczne wydarzenia, niesprawiedliwe i tragiczne śmierci lub ich echo.

Czyż nie da się uwolnić od tych powtórzeń, sieci i triangulacji? W pewnym sensie jesteśmy mniej wolni, niż się nam wydaje. A jednak jeśli zrozumiemy, co się dzieje, jeśli zobaczymy i zrozumiemy te powiązania w ich kontekście i w całej ich złożoności, możemy odzyskać wolność i wyzwolić się od przymusu powtarzania zdarzeń. Wtedy możemy nareszcie zacząć żyć własnym życiem, a nie życiem na przykład swoich rodziców, dziadków, zmarłego brata, których życiem nieświadomie zastępujemy swoje własne...

Te skomplikowane powiązania dostrzegamy, czujemy lub przeczuwamy, przynajmniej częściowo, ale zasadniczo się o nich nie rozmawia  - pozostają niewypowiedziane, niepomyślane, w sferze zaprzeczenia i tajemnicy.

Genogram i geneosocjogram oraz terapia rodzin



Przypomnieć trzeba, że o ile Freud odkrył podświadomość, niewyrażone, zbiorową psyche, a Jung wprowadził pojęcie zbiorowej nieświadomości, to współświadomość i współpodświadomość rodzinną i grupową wprowadził Moreno; a w latach 60. XX wieku, mniej więcej w tym samym czasie, Françoise Dolto, Nicolas Abraham i ich uczniowie, a także Iván Böszörményi-Nagy zajęli się złożonym problemem transgeneracyjnego przekazywania nierozwiązanych konfliktów (nienawiści, zemsty, vendetty), tajemnic, tego, o czym się w rodzinie nie mówi; a także problemem powtarzania się w rodzie przedwczesnych śmierci i wyboru przez kolejnych członków rodziny tego samego zawodu.
Technikę geneosocjogramu, którą tutaj przedstawiamy, wywodzącą się z myśli Moreno, rozwinął w Dakarze profesor Henri Collomb.

Termin geneosocjogram pochodzi od słów genealogia (drzewo genealogiczne) i socjogram (schemat więzi i relacji). Jest to zatem drzewo genealogiczne zawierające ważne wydarzenia z życia i przedstawiające graficznie więzi emocjonalne.

Genogram to drzewo genealogiczne opatrzone komentarzami, wraz z kilkoma punktami odniesienia, używanymi w  terapii systemowej także przez socjologów, którzy nie są psychoanalitykami, a co za tym idzie, mniej zagłębiają się w opowieści klienta w poszukiwaniu ukrytych lub nieświadomych więzi niż w przypadku pracy z geneosocjogramem.

Geneosocjogram jest genogramem, w którym drążymy temat głębiej. Zwolennicy Moreno uzupełnią go jeszcze o tak zwaną sieć (strukturę) socjometryczną i status socjometryczny, czyli notowania danej osoby pod względem "bycia kochanym" w jej grupie.

Geneosocjogram umożliwia pokazanie drzewa genealogicznego w sposób socjometryczny (afektywny), z uwzględnieniem imion, nazwisk, miejsc, dat, punktów odniesienia, podstawowych wydarzeń w życiu: narodzin, ślubów, zgonów, ważnych chorób, wypadków, przeprowadzek, pracy i przejścia na emeryturę.

Geneosocjogram przedstawia drzewo genealogiczne (genogram) opatrzone komentarzami, odzwierciedlając za pomocą symboli różne typy relacji danej osoby z otoczeniem i więzi pomiędzy różnymi osobami: współobecność, kohabitację, współdziałanie, diady, triady, wykluczenia.

W geneosocjogramie notujemy też, kto "mieszka pod tym samym dachem" i "je z jednej miski", kto wychowuje dzieci, kto uciekł i dokąd, kto przybył (wżenił się lub wprowadził), gdy ktoś inny odchodzi lub umiera, kto zastępuje kogo w rodzinie i jak odbywają się podziały, szczególnie po śmierci (spadki, donacje), kto jest faworytem, a kto popada w niełaskę, wobec kogo w rozrachunkach rodzinnych i społecznych pojawia się niesprawiedliwość i co w rodzinie się powtarza.

Ukryte lojalności


Terapeutą, który rozszerzył podejście transgeneracyjne, był psychoanalityk węgierskiego pochodzenia ze szkoły filadelfijskiej - Iván Böszörményi-Nagy. Dla niego to relacje stanowią więź o wiele silniejszą niż transgeneracyjne modele komunikacji.

W relacjach w rodzinie ważna jest sprawiedliwość i bezstronność. Poprzez relacje przodkowie pozostawiają nam w spuściźnie swoje życie, które z kolei my przekazujemy swojemu potomstwu.
Chciałabym omówić jedną z kluczowych koncepcji Böszörményiego-Nagya, koncepcję lojalności, odnoszącą się zarówno do poziomu systemowego (role, sojusze w rodzinie), jak i do poziomu psychologii indywidualnej członków rodziny.

Na lojalność tę składa się lojalność danej osoby, która zależy od lojalności członków jej grupy. Która z kolei zależy od lojalności, a także od myśli i motywacji każdego z jej członków jako jednostki. Stąd też bierze się koncepcja "sprawiedliwości rodzinnej". Gdy sprawiedliwości tej nie staje się zadość, skutkiem jest niesprawiedliwe, podszyte złymi intencjami wzajemne wykorzystywanie się członków rodziny przez ucieczkę, odgrywanie się lub zemstę, lub też chorobę czy powtarzające się wypadki. Gdy sprawiedliwości jest zadość, w rodzinie panuje harmonia i wzajemny szacunek, a rachunki rodzinne są rozliczane na bieżąco.

Można tu mówić o "bilansie rachunków rodzinnych" i o "rodzinnej księdze rachunkowej", w której wyczytać można, kto w rodzinie jest po stronie zysków, a kto po stronie strat - kto ma nadwyżkę, a kto dług, a także zobowiązania lub zasługi. Gdy ten bilans się nie zgadza, w kolejnych pokoleniach pojawiają się liczne problemy.

Parentyfikacja


Kolejna ważna koncepcja Böszörményiego-Nagya to parentyfikacja, rozumiana jako niewłaściwe, odwrotne rozłożenie zasług i zobowiązań rodzinnych.

W lojalności rodzinnej największym zobowiązaniem jest dług dzieci wobec rodziców - za ich miłość, zaangażowanie, troskę, zmęczenie i względy, jakimi zostały obdarzone od momentu narodzin, aż do wejścia w dorosłość. Sposób spłacania tego zobowiązania ma charakter transgeneracyjny, co oznacza, że to, co otrzymaliśmy od naszych rodziców, damy naszym dzieciom. Nie przeszkadza to naturalnie dzieciom odwdzięczać się rodzicom, pomagając im pod koniec życia, w czasie ich ostatnich lat, kiedy zbliżają się do przejścia z życia do śmierci. Parentyfikacja jest odwróceniem porządku, to znaczy sytuacją, gdy dzieci, nawet bardzo małe, stają się rodzicami swoich własnych rodziców.

Weźmy prosty, klasyczny przykład. W niektórych rodzinach, przede wszystkim ubogich i wiejskich, najstarsza córka przejmuje rolę matki zmęczonej pracą lub licznymi ciążami i porodami. Matka choruje naprawdę lub udaje chorobę, by uzyskać pomoc i wsparcie ze strony córki, która nigdy nie wychodzi za mąż, nigdy nie układa sobie życia, bo zajmuje się starą i chorą matką czy starymi i chorymi rodzicami. Jest to niezdrowe wykrzywienie relacji, zasług i długów. To właśnie jest parentyfikacja.

Dziecko, które wcześnie musi, często już na przykład w wieku pięciu lat, zacząć wspierać matkę, zajmować się rodzicami lub rodziną, znajduje się w stanie relacyjnej nierównowagi - możemy to rozpoznać dzięki analizie miejsca i roli dzieci w środowisku rodzinnym.

Związki transgeneracyjne i "rodzinną księgę rachunkową" trudno rozszyfrować, gdyż nic w tej materii nie jest jasne, każda rodzina na własny sposób definiuje lojalność i sprawiedliwość rodzinną. Nie jest to w żadnym razie obiektywne. By poznać specyfikę relacji w danej rodzinie, trzeba wykonać badanie transgeneracyjne lub wzdłuż drzewa genealogicznego rodziny, rozciągając to badanie na co najmniej trzy pokolenia, a najlepiej pięć, co pozwoli poznać funkcjonowanie obecnych w rodzinie systemów.
W tym celu należy wziąć pod uwagę informację retrospektywną - pamięć żywych o zmarłych, czyli wszystko, co współcześnie żyjący wiedzą o swoich rodzinach i o tym, co je napędza, nawet jeśli przeczuwają to tylko podświadomie poprzez to, co wyrażone, i przez to, co niewyrażone w świadomości i nieświadomości przekazu rodzinnego.

Mity rodzinne


Mity rodzinne zrozumieć można dopiero, wtedy, gdy pozna się i zrozumie system rządzący daną rodziną, czyli całość złożoną z części będących w układzie wzajemnych zależności. Dla Böszörményiego-Nagya jednostka jest "biologiczną i psychologiczną (dodałabym psychospołeczną) całością, której reakcje wynikają zarówno z jej psychiki, jak i z systemu zasad rodzinnych, w którym funkcje psychiczne jednego członka rodziny wpływają na funkcje psychiczne pozostałych jej członków".

W systemie rodzinnym ma miejsce nieustanna wzajemna regulacja, a zasady jego funkcjonowania są zarówno jawne, jak i ukryte, najczęściej jednak ukryte. Członkowie rodziny nie są ich świadomi. Zdecydowana większość zasad nie jest kwestionowana i uznawana "w naszej rodzinie" za oczywistość, nie podlega zatem analizie.

Mity rodzinne stają się widoczne poprzez tzw. pattern  - wzorce, schematy postępowania. Niektóre z nich nazwałabym "niezdrowymi" - nie wiem, jak inaczej nazwać zdradę, zemstę czy zabójstwo w obronie "honoru rodziny". Rytuały te tworzą pewną całość, relacyjny gestalt , tworzony nieświadomie i dotyczący wszystkich członków rodziny.

Każdy z rytuałów bierze udział w wyrównywaniu rachunków rodzinnych, postawę wyzyskującą równoważy postawa szczodra (czasem "wyzyskujemy" swoją rodzinę i wykorzystujemy sytuację - dziecko "wykorzystuje" swoją rodzinę, gdyż trzeba o nie dbać, karmić, zapewnić schronienie itd. Jednocześnie daje ono w zamian swoją miłość lub jeszcze coś innego). Powstaje równowaga pomiędzy tym, co dane, a tym, co otrzymane. W przeciwnym razie pojawiają się mniej lub bardziej poważne zaburzenia.

Dziedzictwo duchowe jest równie ważne jak przekazywanie profesji czy majątku. Vincent de Gaulejac mówi nawet o "kapitale rodziny".

Każda rodzina określa, jaki wkład mają wnieść jej członkowie na rzecz rodziny. Ów specyficzny kod warunkuje skalę zasług, przywilejów, powinności i odpowiedzialności, które przejawiają się jako reakcje nabyte, zapisane w dającej się odczytać historii rodzinnej, w jej doświadczeniu i genach.

Jak stworzyć geneosocjogram?


Geneosocjogram jest rodzajem drzewa genealogicznego sporządzonego z pamięci, to jest bez uciekania się do poszukiwań informacji i dokumentów; uzupełnionym o ważne wydarzenia z życia (z datami i miejscami); zawiera także kontekst afektywny (więzi socjometryczne zaznaczone strzałkami lub na kolorowo). Geneosocjogram jest nie tylko drzewem ukazującym związki pokrewieństwa. Ważne jest, jak jego "właściciel" postrzega osoby i więzy, które je łączą, powiązania między krewnymi w linii pionowej i krewnymi w linii poziomej oraz ich role.

Mają też czasem swoje znaczenie dziury w pamięci, białe plamy (jak i milczenie "na kanapie" terapeuty), to, co zostało wymazane z pamięci rodzinnej. Najwymowniejsze i najciekawsze są powiązania między zdarzeniami, faktami, datami, wiekiem i sytuacjami, ewentualne interakcje na przykład między śmiercią a narodzinami. Stres związany ze zbieżnością daty lub osiągnięciem określonego wieku (syndrom rocznicy) objawia się w pewnych okresach życia powtórzeniami wydarzeń, powrotem "rodzinnych" chorób, albo reaktywuje niepokój i stres.

Zwykle, kreśląc geneosocjogram: przedstawiamy męża po lewej stronie żony, numerujemy dzieci chronologicznie (powyżej symbolu płci) a ich wiek wpisujemy w figurę symbolizującą płeć. Zgon zaznaczamy krzyżem (+), obok którego wpisujemy datę i wiek, w którym osoba była w momencie śmierci, oraz notujemy przyczynę, na przykład: + 1915 wojna (Verdun). Linią otaczamy osoby mieszkające pod tym samym dachem. Osobę, której geneosocjogram opracowujemy, umieszczamy na środku schematu.

Kilka przykładów symboli, którymi można zapisywać ważne fakty i choroby:
    S - samobójstwo,
    Wyp - wypadek,
    ChS - choroby serca,
    Alk - alkoholizm,
    Dp - depresja,
    Gr - gruźlica,
    PrzS - nadużycia na tle seksualnym (kazirodztwo, gwałt, przemoc na tyle seksualnym),
    UrM - dziecko urodzone martwe,
    NŚ - nagła śmierć.

Daty są bardzo ważne jako kamienie milowe i "klucze do pamięci" - dzień narodzin, związek ze świętem, ważnym wydarzeniem religijnym czy historycznym. Ważna jest dokładność dat - czasem daty te mogą być czymś w rodzaju klucza w przypadku chorób, wypadków, rozstań, ślubów i wszystkiego, co uaktywnia pamięć. Jeśli w naszej pamięci są dziury, należy zadać sobie pytanie dlaczego i przede wszystkim znaleźć "papugę", która może nam ujawnić zapomniane historie rodzinne, pamięć rodzinną.

Rekonstruując biografię rodzinną, ważne, by jednocześnie przeanalizować jej kontekst historyczno-polityczno-socjologiczny i gospodarczy, który wnosi mnóstwo informacji o tym, jak mogły zmieniać się mentalność i sposób życia rodziny w danej epoce.

Rekonstrukcja nie jest trudnym zadaniem: trzeba przewidzieć dwadzieścia pięć do trzydziestu lat na pokolenie. Jeśli mój ojciec ożenił się w 1930 roku z moją matką, zapewne jego ojciec ożenił się z moją babcią około 1900 roku, w wieku dwudziestu pięciu - trzydziestu lat, zatem urodził się około 1870 roku.

Wtedy trzeba przyjrzeć się, w jakich okolicznościach mógł się on urodzić i wychować. Jeśli urodził się około 1870-1872 roku, trwała wtedy wojna francusko-pruska 1870 roku. Jeśli moi przodkowie mieszkali wtedy w Paryżu, zapewne doświadczyli oblężenia miasta i głodu, jaki wybuchł w czasie trwania oblężenia; mogę wtedy zanotować wydarzenia takie jak Komuna Paryska i ogłoszenie detronizacji Napoleona III. Czasem trzeba sięgnąć po encyklopedię, aby sprawdzić lub uzupełnić informacje pod kątem poprawności historycznej.

Przykłady kliniczne


Przypadek Charlesa: odmowa kontynuowania leczenia chemioterapią


Weźmy przykład kliniczny chorego na raka mężczyzny, nazwijmy go Charles, cierpiącego na raka jąder. Miał trzydzieści dziewięć lat, pracował. Przeszedł operację i wszystko szło w dobrym kierunku, wszystko przebiegało normalnie, jak zwykle w takich przypadkach. Pół roku później nastąpił nawrót choroby, z przerzutami do płuc. To też się zdarza, ale tym razem Charles odmawiał chemioterapii oraz jakiegokolwiek innego leczenia. Jego stan się pogarszał i  bez interwencji niechybnie by umarł. Podejmowano próby skłonienia go do leczenia, ale za każdym razem odmawiał. Przyjrzałam się jego sytuacji: był żonaty, miał dziewięcioletnią córkę, kochał swoją żonę i spełniał się w  pracy, którą lubił. Pochodził ze starej rodziny z  regionu Sabaudii.

Można się zastanawiać, dlaczego zgodził się na interwencję chirurgiczną, a odmawiał innych form leczenia, w tym chemioterapii. Rozmawialiśmy o jego rodzinie i zapisaliśmy wszystko, co o niej mówił, w postaci geneosocjogramu.

Zaczęliśmy od niego, jego żony i ich córki, następnie poszliśmy "do góry": jego ojciec miał siedemdziesiąt lat i miał się dobrze, a jego matka sześćdziesiąt dziewięć. Ojciec był rzeźnikiem. W tym miejscu pojawiło się przypuszczenie, że być może Charles zaakceptował operację właśnie dlatego, że jego ojciec wprawnie posługuje się nożem, zatem syn może mieć zaufanie do tej formy interwencji za pomocą noża-skalpela. Nie wiadomo jednak, dlaczego odmawiał chemioterapii i dalszego leczenia.

Przeszliśmy jeszcze wyżej drzewa genealogicznego - jego dziadek zmarł w wieku trzydziestu dziewięciu lat kopnięty w jądra przez konia. Tego Charles nie mógł sobie wymyślić! Bycie kopniętym przez konia nie jest też przecież dziedziczne!

Przypadek pokazuje zjawisko transgeneracyjnego przekazu. Charles miał umrzeć w tym samym wieku co jego dziadek i że przyczyną tej śmierci miały być jądra - ta sama część ciała, w którą ojciec jego ojca otrzymał cios, od którego zmarł!

Kontynuując sporządzanie drzewa genealogicznego Charlesa, ale po linii matki, która też wcześnie stała się sierotą, stwierdziliśmy, że jej ojciec miał trzydzieści dziewięć i pół roku, gdy został zagazowany w czasie wojny (czyli przyczyna śmierci związana była z płucami). W tym przypadku, i w wielu innych (co potwierdzają przypadki z mojego archiwum zawierającego około czterysta drzew genealogicznych i geneosocjogramów), związki małżeńskie zawierane są nie całkiem przypadkowo i często dana osoba wybiera na małżonka osobę z konstelacją rodzinną podobną do konstelacji własnej rodziny pochodzenia albo też z podobną historią chorób czy też podobnymi imionami i podobnymi traumami w dzieciństwie.

Przyjrzyjmy się jeszcze raz z bliska historii rodziców Charlesa. Rodziny obojga małżonków zdają się być lustrzanymi odbiciami. Jego matka została sierotą wcześnie, jego ojciec również wcześnie został osierocony - w wieku dziewięciu lat. Obaj dziadkowie zmarli, mając trzydzieści dziewięć lat - dziadek ze strony matki poniósł śmierć przez zagazowanie. Nic dziwnego, że gdy Charles odmówił leczenia chemioterapią będącą, jak wiadomo, pochodną gazu musztardowego, którego Niemcy używali w  pierwszej wojnie światowej pod Ypres i Verdun, w okopach, w 1915 roku.

U Charlesa dotknięte zostają te same obszary ciała, co u jego dwóch dziadków (jądra i płuca) - można powiedzieć, używając terminologii Böszörményiego-Nagya, że w ten sposób Charles zamanifestował lojalność rodzinną - zaznaczył śmierć obu dziadków, zapadając na chorobę, która zajęła dokładnie te same organy, jak u dziadków, kiedy miał tyle samo lat co oni, kiedy umierali.

Należy też zauważyć, że jego żona nazywała się Marie, tak jak jego siostra i babcia (jest to jednak imię częste, dlatego ten fakt nie jest statystycznie znaczący).

Ten przypadek kliniczny jest typowy dla setek chorych, u których, rozrysowując geneosocjogram od trzech do dziesięciu pokoleń wstecz, można było zobaczyć rodzinną powtarzalność wypadków samochodowych i innych ciężkich chorób lub śmierci w określonym roku życia lub w określonych momentach roku kalendarzowego. I były to często śmierci, których powód był zawsze w jakiejś jednej konkretnej części ciała. Możemy się zastanowić, czy takie przypadki nie zdarzają się też nam...

Przypomnijmy, że psychoanaliza zrodziła się z kilku przypadków klinicznych, dobrze zaobserwowanych i opisanych, które stały się przykładami modelowymi. Dysponując wynikami badań statystycznych Joséphine Hilgard, wiemy obecnie, że koncepcja syndromu rocznicy i podwójnej rocznicy jest statystycznie znacząca, co wzmacnia moje, i nie tylko moje, wnioski kliniczne dotyczące powtórzeń.

Przypadek Marca: powtórka wypadku


Przyjrzymy się teraz psychologicznemu dziedziczeniu wypadków. Tutaj również odnajdziemy powtarzalność. Zacznijmy od wypadku, jaki zdarzył się przy starcie lotni. Prowadząc grupę psychodramy, zobaczyłam pewnego razu młodego, uroczego, "wyluzowanego" i dynamicznego człowieka z szerokim uśmiechem na twarzy. Nie dało się go nie lubić. Zwinnie przemieszczał się na lekkim wózku inwalidzkim. Marc przyjechał sam, pokonawszy samochodem dystans sześciuset kilometrów. Samodzielnie zamierzał również wrócić. Żeby wsiąść do samochodu, podjeżdżał doń wózkiem inwalidzkim, blisko drzwi, otwierał je, wskakiwał na przednie siedzenie, składał wózek i wrzucał go na tył auta - był wysportowany i po prostu zdumiewający.

Widząc go, rzuciłam "głupią" uwagę: - Patrząc na pana, jaki pan wesoły i pełen życia, wnioskuję, że ma się pan świetnie i że ten wózek to sprawa przejściowa.
Odpowiedział mi: - O, nic bardziej błędnego, proszę pani, będę do niego przykuty do końca życia - jestem sparaliżowany od pasa w dół. Miałem wypadek na lotni i od tamtej pory mogę ruszać tylko głową i rękami!
- Jak się to stało?
- Nie ma pani pojęcia, jaka to głupia historia! Kocham sport. Zwykle towarzyszyła mi ekipa kolegów, tamtego dnia nie mogli pojechać ze mną. Udałem się w teren sam. Jakiś nieznajomy powiedział do mnie: "Jak chcesz, mogę cię pociągnąć". I pociągnął. Za każdym razem, gdy kolega mnie ciągnie, pyta najpierw, czy jestem dobrze podpięty, a ja sprawdzam i odpowiadam "tak". Tamten mnie nie zapytał, a ja zapomniałem się podpiąć. Lotnia wystartowała, a ja spadłem. Pogruchotałem całkiem kręgosłup i jestem od tego czasu sparaliżowany. Głupia sprawa. Sporo szukałem: poddałem się psychoanalizie, terapii Gestalt i bioenergoterapii. Nie wiem, jak mogłem zrobić coś tak głupiego!
- Zobaczymy, co nam powie to, co nazywam geneosocjogramem - powiedziałam mu. Zapytałam go o wiek.
- Trzydzieści dwa - powiedział.
- Czy ma pan dzieci?
- Nie.
- Czy jest pan żonaty?
- Nie, ale można tak powiedzieć, bo mieszkam z przyjaciółką.
- Czy ktoś w pana rodzinie jeździł na wózku? - zapytałam.
- Chyba nie.
- Wydaje mi się to dziwne, proszę się jeszcze raz zastanowić!...
- Ach tak, no pewnie, mój ojciec!

Zapomniał, że jego ojciec jeździ na wózku!

- A dlaczego pański ojciec porusza się na wózku?
- Mój ojciec był deportowany do pracy przymusowej w czasie wojny. Zabrali go do Niemiec, gdzie pracował w  hucie, razem z grupą Francuzów. Pewnego dnia ekipa, z którą pracował, nie mogła przyjść i  poszedł do fabryki sam. Na stanowisku pracy towarzyszył mu ktoś inny i  ten ktoś zapomniał podczepić tygiel odlewniczy, wypełniony gorącą, płynną surówką, i  tygiel przewrócił się na stopy mojego ojca. Od tej pory nie może chodzić.

Sprawdziliśmy daty: wypadek przydarzył się im obu w trzydziestym drugim roku życia, i w tym samym miesiącu roku: w lipcu (Marc nie pamiętał już dokładnego dnia wypadku ojca).

Wypadku nie można odziedziczyć! A jednak jest to element historii rodzinnej, w dwóch pokoleniach (nie udało się nam cofnąć do wcześniejszych pokoleń). W potencjalnie niebezpiecznych okolicznościach ktoś robi coś potencjalnie niebezpiecznego, ale w sposób "bezpieczny", bo asystują mu "koledzy". Pewnego dnia koledzy są nieobecni i wydarza się głupi wypadek, w wyniku którego osoba traci władzę w nogach. W przypadku obu, syna i ojca, wypadek wydarza się kiedy mają 32 lata, w tym samym miesiącu, w podobnych okolicznościach psychologicznych. I tak jak można jeszcze zrozumieć, że robotnik przymusowy w Niemczech zapomniał zabezpieczyć tygiel odlewniczy, tak trudno zrozumieć, jak jest możliwe zapomnieć podczepić się do lotni! To już rzadka sytuacja.

Widzimy tutaj proste powtórzenie, ukrytą i nieświadomą lojalność rodzinną i syndrom rocznicy.

Dużo pracowaliśmy z Marcem. Był zaskoczony tym zbiegiem okoliczności, a jednocześnie znalezienie przyczyny przyniosło mu ulgę, nawet jeśli przyczyna tego, co się wydarzyło, nie była logiczna i racjonalna. Miewa się dobrze: pracuje, zarabia, przemieszcza się bez asysty, ma przyjaciółkę, znowu lata lotnią, spełnia się uczuciowo, rodzinnie, towarzysko, zawodowo, bez przeszkód. W dwa lata po pracy, jaką z moją pomocą wykonał, urodziło mu się dziecko.

Możemy wysunąć hipotezę dotyczącą ukrytej lojalności rodzinnej: że kiedy wydarza się coś poważnego, i o tym się nie mówi, to tak jak gdyby nie wolno było tego zapomnieć, a jednocześnie jakby nie było wolno o tym pamiętać.

Gdy zapytałam Marca: "Czy ktoś w twojej rodzinie jeździł na wózku?", jego pierwsza odpowiedź była przecząca. Zapomniał, że jego ojciec doświadczył tego samego lub prawie tego samego. Jego podświadomość jednak pamiętała i w rocznicę wypadku ojca zrobił coś, co jego także pozbawiło władzy w nogach. Mówiąc słowami Kanta - pamiętać trzeba o tym, co należy zapomnieć. Jest to paradoks, podwójny przekaz - podwójne wiązanie.

Dlaczego wypadek ojca powtórzył się u syna? Co tak naprawdę się tu stało i jak to działa, tego do końca nie wiemy. I dlaczego wypadek przydarzył się Marcowi, a nie jego bratu? Dlaczego przydarzył się temu konkretnemu członkowi rodziny, a nie innemu albo wszystkim? Przyglądając się danej rodzinie, widzimy te powtórzenia, i można niemal przewidzieć że, jeśli nie "wyleczymy" drzewa genealogicznego, zdarzy się powtórka nieszczęścia. Zgodnie z aktualnym stanem wiedzy nie możemy jednak przewidzieć, które z dzieci rodzeństwa lub grupy kuzynów weźmie na siebie ukrytą lojalność rodzinną. Powtórzenie to, czyli syndrom rocznicy, stwierdzamy a posteriori.

Podsumowanie


Dzięki geneosocjogramowi można "opowiedzieć swoje życie" i jasno przedstawić historię swojej rodziny, wykazując relacje między poszczególnymi osobami10. Przyjmując perspektywę transgeneracyjną i rozpoczynając poszukiwanie swoich korzeni i tożsamości, odkrywamy, że historia się nie zaczęła wraz z naszymi rodzicami, ale że oni również są owocem świata, który istniał przed nimi.

Geneosocjogram pozwala ukazać proces przekazów transgeneracyjnych i zjawiska powtarzalności między pokoleniami, jak na przykład ukryta lojalność, mity i tajemnice rodzinne, synchronie i syndrom rocznicy. Pozwala zrozumieć skutki nieodbytej żałoby, skutki tego, co ukryte. Możemy dzięki niej odkryć rolę dziecka "zastępczego", wskazać rolę "widma" i rolę "martwej" matki.

Dzięki wykazaniu ról i dorozumianych zasad możemy zrozumieć transakcyjne modalności gier pomiędzy członkami rodzin. Odkryć scenariusz życia "wychowujący dzieci" w danej rodzinie, od którego bierze się potem ich zawód, ucieczka czy choroba.

Geneosocjogram, jakkolwiek jest szczególnie przydatny w psychoterapii może też znaleźć zastosowanie w kształceniu pracowników medycznych i związanych z różnymi formami pomagania innym. Powinien być traktowany jako narzędzie instytucjonalne i używany na przykład w przemyśle, w szpitalach i w szkołach (od czwartej-piątej klasy szkoły podstawowej).

Jeśli zrozumiemy modalności interakcji między jednostką a jej grupą pochodzenia, możemy wysnuć cenną wiedzę dotyczącą zachowania jednostki w grupie instytucjonalnej - jej roli i miejsca w grupie, jej oczekiwań, interakcji pomiędzy opiekującymi się a beneficjentami opieki, i sposobu reagowania tych pierwszych na problemy tych drugich, znaczenia zachowania werbalnego i niewerbalnego itd.

Ale by móc używać tego narzędzia, trzeba mieć solidne przygotowanie do słuchania drugiej osoby i pracować ze sobą w tej dziedzinie. Geneosocjogram jest też narzędziem samopoznania. Kreśląc swój własny geneosocjogram, terapeuta lub nauczający pozna lepiej historię własnej rodziny i lepiej zrozumie, co może być przekazywane z pokolenia na pokolenie. Rozumiejąc te fakty, będzie w stanie zrozumieć swoje własne funkcjonowanie, a zatem wyjaśnić niektóre ze swoich zachowań. Lepiej zrozumie, co jest w stanie usłyszeć, a czego niemal nie może słuchać (na przykład słów: "samobójstwo", "rozwód", "bękart", "śmierć", "śmiertelna choroba", "wypadek", albo też brzmienia języka niemieckiego, japońskiego, arabskiego czy w ogóle języka obcego...). Będzie uważny na projekcje, słuchając jednocześnie uważnie również i  swoich skojarzeń. Lepiej będzie umiał wysłuchać, usłyszeć i przyjmować.



    Autorka jest profesorem psychologii na uniwersytecie w Nicei i psychoterapeutką o międzynarodowej renomie, która wprowadziła do psychoterapii pracę z psychogenealogią i transgeneracyjnością.

    Artykuł stanowi fragment książki prof. Anne Ancelin Schutzenberger - "Tajemnice przodków. Ukryty przekaz rodzinny", dostępnej w Wydawnictwie Virgo. Opublikowano za zgodą Wydawcy.




Opublikowano: 2017-03-08



Oceń artykuł:


Skomentuj artykuł
Zobacz komentarze do tego artykułu

Zobacz więcej komentarzy