Artykuł

Agnieszka Kozak

Agnieszka Kozak

Tęsknota Gnoma


W krainie położonej pośród majestatycznych gór żył sobie mały Gnom. Był w tej krainie ważnym Gnomem, zawsze uśmiechnięty, zawsze zadowolony z życia, chętny do pomocy, uczynny i pracowity. Mnóstwo wokół niego było innych gnomów, często ktoś czegoś potrzebował, a on zwykle był tam gdzie trzeba i potrafił załatwić, co trzeba. Był duszą towarzystwa, pierwszy w pracy i wiodący prym w każdej zabawie. Dobrze mu było pośród gór, oddychał ich krystalicznym powietrzem, czuł się ich częścią.

Pewnego dnia musiał udać się do odległego miasta po narzędzia potrzebne mu do pracy i wtedy spotkał piękną księżniczkę. Zachwyciła go swoją urodą, wyniosłością charakterystyczną przecież dla księżniczek i uśmiechem, który delikatnie rysował się na jej niezwykle pięknej twarzy. Księżniczka także zwróciła uwagę na Gnoma. Była w nim wewnętrzna siła, która ją ujęła. Stanęli na środku ulicy i zaczęli rozmawiać, jakby wokół nie było ludzi, jakby czas się zatrzymał. Gnom wrócił do domu oczarowany, nie dowierzając, że tak piękna istota mogła chcieć z nim rozmawiać, mieć dla niego czas. Nerwowo zastanawiał się, co mógłby ofiarować księżniczce. Pomyślał o diamentach, które wydobywał każdego dnia z kopalni i o sile i niezłomności, która była w jego dłoniach i sercu. Zaczął jeździć do miasta, czuł, że tęskni za księżniczką. Spełniał wszystkie jej zachcianki, obsypywał drogimi kamieniami, przestał mieć czas dla przyjaciół, zajęty zdobywaniem ukochanej. Ona była dla niego łaskawa i obdarzała go łaską przebywania w swoim towarzystwie, z czasem coraz częściej.

Kiedy się pobrali, wybudował dla niej pałac, w którym spełniał wszystkie jej życzenia. Byli w nim szczęśliwi, byli ze sobą i dla siebie. Gnom coraz rzadziej wracał w góry, które tak przecież ukochał, cały czas poświęcał na zdobywanie nowych kamieni dla ukochanej księżniczki. Powoli zapomniał o bestrosce chodzenia po górach, o świeżym powietrzu i zapachu mokrych liści w jesienne poranki, liczyło się tylko to, by sprawić przyjemność księżniczce. Ona jednak coraz mniej była zadowolona z tego, co przynosił do pałacu. Trudno mu było znajdować coraz to piękniejsze kamienie, a księżniczka nie umiała już bez nich żyć. Ciężko pracował, jego trud i poświęcenie rekompensował mu blady uśmiech na twarzy ukochanej, z czasem ważne było to, że nie okazała niezadowolenia przy kolejnym podarunku. Pałac też wymagał nowych mebli, dywanów, kryształowych żyrandoli. Zgadywał jej zachcianki, wyprzedzał marzenia, bezbłędnie rozpoznawał nastroje. Nic nie było tak ważne, jak zadowolenie księżniczki i możliwość przebywania w jej towarzystwie, więc starał się jeszcze bardziej, choć czasami czuł zmęczenie i dziwny smutek w sercu. Starał się o nim nie myśleć pogwizdując pod nosem w drodze do kopalni, przecież był mężem księżniczki, i ona chciała z nim być. Ludzie, których poznał w mieście, też ciągle czegoś od niego chcieli, więc czuł się ważny i potrzebny. Lubił, gdy doceniali jego pracę, cieszyło go to, że zapraszali go do swoich domów, potrzebowali go i to było ważniejsze od zmęczenia, które stało się jego towarzyszem od jakiegoś czasu.

Pewnego dnia, gdy wrócił do pałacu wcześniej niż zwykle i usiadł w ogromnej sali tronowej poczuł, że trudno mu oddychać, jakby coś zatykało mu nos i usta. Siedział przez chwilę bez ruchu i odkrył, że cały pałac spowity jest niesamowitą ciszą, która zdawała się otulać go sobą. Nie było w nim muzyki, nie było śmiechu, nie było trzaskającego ognia, nie było… nie było NIKOGO, poza nim i piękną księżniczką. Coraz trudniej było mu oddychać, otwieranie okien nic nie dało. Wybiegł z pałacu i zaczął biec przed siebie. Mimo, że biegł, łatwiej mu było łapać oddech w miarę tego, jak zbliżał się do ukochanych gór. Zatrzymał się w połowie drogi, nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Zmęczony położył się na mokrej trawie, delikatnie zanurzając w niej zmęczoną twarz, kropelki deszczu, przyniosły ukojenie. Łatwiej było mu łapać oddech, słońce delikatnie zanurzało się w masywie górskim. Poczuł ogromne zmęczenie, usłyszał pustkę, która wypełniała cały pałac, choć był tak daleko od niego.

Nie chciał tam wracać, ale...

No właśnie, przecież tam była księżniczka, JEGO księżniczka. Czekała na kolejną porcję klejnotów, bez których już nie umiała żyć. Czekała na dostawę nowych krzeseł i pozłacanej zastawy do jadalni, w której nikt nie zasiadał do obiadu oprócz ich dwojga. Czekała na nowe suknie, w których mogła się przechadzać w pięknym ogrodzie, przeglądając w kryształowej sadzawce pośrodku.

Czekała na to wszystko co miał jej przynieść, ale całym sobą poczuł, że nie czekała na niego...








Opublikowano: 2009-02-15



Oceń artykuł:


Skomentuj artykuł
Zobacz komentarze do tego artykułu

  • Tęsknota Gnoma

    Autor: felka4   Data: 2009-02-20, 14:06:19               Odpowiedz

    No trzeba wysłać księżniczkę do psychologa :)

    Rozumiem, że już dawno Gnom powinien powiedzieć księżniczce: nie potrzebujesz tych kamieni, nie potrzebujemy nowych krzeseł ... I zabrać ją na wycieczkę w góry.
    Ale jak to jest, bo mówią: spełniaj swoje marzenia, twoje potrzeby są t... Czytaj dalej

  • Zobacz więcej komentarzy