Artykuł

Renata Mazurowska i Ewa Wojtyna

GG o miłości: Jak nie zranić cudzych uczuć?


    Z Ewą Wojtyną, psychologiem i lekarzem rozmawia Renata Mazurowska

Renata:
Pewien chłopak wie, iż podoba się dziewczynie, ale on nie chce wyjść poza przyjaźń. Co ma zrobić? Jak jej powiedziec, że nie jest zainteresowany bardziej zaangażowaną emocjonalnie znajomością?

Ewa:

Ba! To poważna sprawa i wcale niełatwa do rozwiązania. Bo każdy jest inny i każda taka sytuacja wymaga indywidualnego rozpatrzenia. Nie ma tu jednej jedynej recepty, która przyniesie właściwy skutek. Można jedynie pokusić się o kilka ogólniejszych zasad - jak np. ta, że zwlekanie z powiedzeniem prawdy rzadko się sprawdza. Najczęściej potem jest coraz trudniej. A najrzadziej sprawa się sama rozwiązuje po drodze.

Renata:
Ale jak dać do zrozumienia, nie raniąc cudzych uczuć, że osoba bardziej zaangażowana nie ma u nas szans?

Ewa:

Wydaje się, że zranić można jedynie wtedy, kiedy już jest się w jakiejś relacji z tą drugą osobą. Myślę sobie, że mniej bolesne jest powiedzenie komuś, że nie ma u mnie szans, zanim jeszcze do czegokolwiek dojdzie. Kiedy już zaczynam być z tym kimś, wtedy odrzucenie go jest już ranieniem uczuć i wydaje mi się bardzo nie fair.

Renata:
Jak to powiedzieć, żeby było w miarę do przełknięcia?

Ewa:

Lepiej jest mówić o własnych odczuciach i o sytuacji, niż oceniać tę drugą osobę. Czyli np. "Coś czuję, że ten związek nie ułożyłby się" zamiast "Wiesz, nie pasujesz do mnie".
Lepiej jest też odnieść się do aktualnego czasu i powiedzieć "teraz", "na chwilę obecną", niż przekreślać daną osobę raz na zawsze. Ile razy już zdarzało się, że bardzo udane pary miały kilka podejść do siebie, zanim zaczęły być ze sobą.

Renata:
Czasami boimy się drastycznych rozwiązań, boimy się, że ta druga osoba obrazi się na nas, przestanie lubić, więc "dla dobra sprawy" udajemy, że tez jestesmy zainteresowani, ale trzymamy drugą osobę na dystans. To chyba nie jest specjalnie uczciwe?

Ewa:

Powiedziałabym nawet, że to bardzo nie w porządku. Po co niepotrzebnie zwodzić tę drugą osobę. Ostatecznie i tak jeszcze mocniej zranimy ją, kiedy prawda wyjdzie na jaw. A zwykle wychodzi. A wtedy to raczej nie tylko ta osoba przestanie nas lubić, a wręcz znienawidzi nas.
Chyba lepiej jest naprawdę poważnie pogadać sobie o uczuciach już na początku. Czas pokaże, jak się sprawa ułoży. Może zauroczenie stanie się wspólne. A może nie. Ale dzięki temu nie trzeba będzie niczego udawać.

Zwłaszcza kłopotliwa może stać się sytuacja, kiedy naprawdę się w kimś zakochamy. Sytuacja podwójnie trudna - bo trudno podrywać kogoś, kiedy całe otoczenie wie, że oficjalnie przecież już z kimś jesteśmy, a z drugiej strony posypie się ów sztuczny układ, w jaki się uwikłaliśmy. I pojawią się bardzo nieprzyjemne emocje.

Hmmm - zadajmy sobie pytanie czy sami chcielibyśmy być w takiej sytuacji, kiedy ktoś z nami jest tylko dlatego, by nie zranić naszych uczuć, kiedy nas w pewnym sensie oszukuje. Czy taki dystans by nam odpowiadał. I czy nie byłoby to marnowanie czasu... Nie mówiąc już o kosztach emocjonalnych.

Renata:
Jak przeprowadzic taką trudną rozmowę, na jakie reakcje musimy byc przygotowani?

Ewa:

Reakcje mogą być różne. Od spokojnych po histeryczne. Jeżeli ta osoba przyjmie sprawę spokojnie - bingo! Jeżeli reakcja będzie bardzo emocjonalna, histeryczna czy wręcz usłyszymy groźby samobójstwa z tego powodu - wtedy warto się zastanowić, jak wyglądałby nasz związek, gdybyśmy w niego weszli...

Renata:
Czy można jakoś ocalić taką znajomość, co zrobić, by jej nie stracić?

Ewa:

To ciężka praca. Ale utrzymanie koleżeńskich czy przyjacielskich relacji jest możliwe. Zwłaszcza, jeśli sobie jasno określimy własne uczucia już na początku, bez tego udawania, o którym wspomniałaś. Natomiast trzeba się liczyć, że dotychczasowa znajomość może się rozpaść. I z tym, niestety, także należy się pogodzić.

Warto dać tej osobie poczucie, że nadal może na nas liczyć. Że wyskoczymy razem do kina, pogadamy o głupotach itd. Ale nie udawajmy, że nic się nie stało. Do uczucia tej drugiej osoby podejdźmy z szacunkiem, podziękujmy za nie, bo to wyraz głębokiego zaufania i odwagi, że powiedziała nam o tym. I nie prowokujmy sytuacji, które mogłyby być niewłaściwie zinterpretowane przez tę osobę. Musi być jasność.

A poza tym... kto wie, czasem przyjaźnie zupełnie niepostrzeżenie przekształcają się w bardzo trwałe i fajne miłości :-)))



    Z Ewą Wojtyną, psychologiem i lekarzem rozmawiała Renata Mazurowska. Rozmowę opublikowano w czasopiśmie Cogito.




Opublikowano: 2008-06-15



Oceń artykuł:


Skomentuj artykuł
Zobacz komentarze do tego artykułu