Artykuł

Małgorzata Ziębińska

Małgorzata Ziębińska

Maskarada


Maskarada budzi we mnie nieprzyjemne skojarzenia z czymś nieautentycznym, fałszywym, sztucznym, zgiełkliwym jest w znaczeniu tego słowa coś odpychającego. Dlatego dzisiaj raczej maska – rada, moje zaproszenie do, jakby to ująć... odarcia masek z masek.

Zacznij od zajrzenia do własnej, sekretnej szafy, z której nic nikomu nie mówiąc (a jak często w tajemnicy przed sobą nawet!) korzystasz codziennie. Wyjmujesz z niej to, co danej chwili najbardziej potrzebne. Szafa każdego jest inna a i rzeczy są tam najrozmaitsze: u niektórych równo poukładane na półkach, u innych w lekkim nieładzie a są i tacy, którzy mają w swojej szafie najdzikszy rozgardiasz. Przyjrzyj się swojej szafie dłużej, nikomu nie musisz mówić o tym co zobaczysz, i sięgnij tam gdzie trzymasz swoje maski. Obejrzyj te najczęściej używane, te na specjalne okazje i te, o których istnieniu już dawno zapomniałeś a teraz leżą gdzieś schowane głębiej, lekko zakurzone. Odszukaj wszystkie.

Nie znam nikogo, kto mógłby uczciwie o sobie powiedzieć, że nie ma żadnej maski, więc jeżeli tak myślisz o sobie, to zastanów się, czy aby na pewno w każdych okolicznościach możesz i chcesz pokazać innym, co naprawdę czujesz, przeżywasz, o czym myślisz...

To oczywiste, że okoliczności nas zmieniają, że zmieniamy się w zależności od roli, jaką pełnimy i zazwyczaj inni jesteśmy jako szefowie, a inni jako podwładni, inni jako rodzice, a inni jako dzieci naszych rodziców. Jednak najbardziej potrzebujemy masek do ukrywania uczuć, zacierania śladów przeżywanych emocji. W takich sytuacjach maski są niezastąpione!

Wielu z nas cenzuruje swoje uczucia – jedne oceniamy jako dobre i pozwalamy sobie na ich okazywanie, inne z kolei uważamy za złe lub niewłaściwe i kiedy się w nas pojawiają, w mniejszej lub większej panice, sięgamy po inną twarz, skrupulatnie i często po mistrzowsku upychając to, co niewygodne. Pomyśl, co robisz, kiedy się boisz, zwłaszcza, kiedy inni oczekują od ciebie odwagi, bycia na pierwszej linii, podczas gdy ty nie masz ochoty na zamknięcie stawki... Mówisz o tym strachu, pokazujesz go światu czy raczej zakładasz maskę „NIEUSTRASZONEGO”? Jaki jesteś, kiedy czujesz się niesprawiedliwie osądzony, kiedy twój wysiłek nie został doceniony? Moje przeczucie mówi mi, że spora część z nas w takich sytuacjach bez wahania i automatycznie zakłada maskę „NIEWZRUSZONEGO”. Wielu z nas zakłada je także wobec osób sobie bliskich i nie zapominajmy o tych, którzy zakładają maski nawet wtedy, kiedy są sami. Oni nigdy, pod żadnym pozorem po prostu ich nie zdejmują. W nieustannej zmianie masek zatracili możliwość swobodnego oddychania.

Jak często innym i sobie pokazujemy twarz BEZRADNEGO czy MĘCZENNIKA. Kluczem przy dokonywaniu wyboru jest zapewne to, co chcemy ukryć. Lęk, że nie zostaniemy zaakceptowani powoduje, że maskujemy w zależności od sytuacji i osoby to, co w nas prawdziwe. Paradoksalnie, dotyczy to nie tylko naszych słabych stron, ale również tego, co w sobie cenimy i uważamy za wartościowe. Bywają takie chwile kiedy wydaje nam się , że zachowujemy się całkowicie autentycznie, spontanicznie, w zgodzie ze sobą gdy tymczasem tańczymy w dawno skrojonym kostiumie, utkanym z tego co chcemy światu pokazać i łatającym to, co naszym zdaniem należy zataić.

No to właściwie jak to jest z tymi innymi twarzami? Czy to dobrze czy źle odwoływać się do masek?

Wszystko, co dotyczy człowieka tylko rzadko bywa jednoznaczne i w tej sprawie też tak jest jak sądzę. Każdy z nas ma swój subiektywny świat przeżyć, wartości, sprawy najważniejsze i mniej ważne. Swoją drogę. Z pewnością warto przyjrzeć się swoim maskom, sytuacjom, kiedy je zakładamy, warto zwrócić uwagę na to jak często się do nich uciekamy i do czego nam służą. Dlaczego warto? Ponieważ może się to przysłużyć naszemu rozwojowi, wzmocnić świadomość i poprawić relacje z innymi.

Ileż masek otrzymaliśmy dawno temu jako dzieci razem z przekonaniami o tym, jacy powinniśmy być. Te przekonania z czasem stają się częścią nas, a maski są ich naturalną konsekwencją, ale przecież to, jacy powinniśmy być nie jest tożsame z tym, jacy w gruncie rzeczy jesteśmy. W powinności czai się niebezpieczeństwo spełniania oczekiwań innych, co z kolei grozi zmianą maski w rodzaj zbroi, w której się chowamy, która może uwierać lub nie, ale zawsze buduje mur między nami a innymi. Oddziela nas od autentycznego kontaktu ze sobą.

Skutki życia w maskach i zbrojach uderzają przede wszystkim w nas samych, to one podejmują decyzje we wszystkich sprawach, one kierują naszym życiem. Niewątpliwie chronią, tyle, że jednocześnie wiele zabierają. Na dłuższą metę odbierają nam nas samych i w końcu to my zaczynamy im służyć a nie one nam – bez nich nie wiemy, jacy jesteśmy.

Zobaczenie siebie bez masek to ogromne ryzyko pozbawienia się złudzeń, stanięcia ze sobą twarzą w twarz. Potrzeba do tego odwagi. Ale jest też druga strona: zobaczenie siebie bez maski może być nieprawdopodobnym odkryciem nowego lądu w swoim wewnętrznym świecie.

Masz swoje maski przed sobą. One istnieją, postaraj się ich nie oceniać, a jedynie uświadom sobie ich istnienie, spróbuj je nazwać. Może się tak zdarzyć, że podejmiesz decyzję o odłożeniu w głąb szafy jeszcze kilku z nich...

Gorąco do tego zachęcam.



    Autorka jest psychoterapeutą uzależnień i współuzależnienia, absolwenką Wydziału Prawa i Administracji UW oraz Instytut Stosowanych Nauk Społecznych w tej samej uczelni, ze specjalizacją "Pomoc terapeutyczna". Pracuje z osobami uzależnionymi od alkoholu i narkotyków jak również z osobami współuzależnionymi i doświadczającymi przemocy domowej. Prowadzi także prywatny gabinet psychoterapii i rozwoju "Pracownia".
    Felieton ukazał się w ramach cyklu "Trening duszy" w dzienniku "Puls Biznesu"




Opublikowano: 2005-12-04



Oceń artykuł:


Skomentuj artykuł
Zobacz komentarze do tego artykułu