Artykuł

Karina

Co mi pomogło wyzdrowieć z anoreksji?


Na moje zdrowienie złożyły się terapie, które przeszłam i własna praca nad sobą. Pierwszą terapię odbyłam w prywatnym ośrodku. Ten czas uświadomił mi jedynie, że mam problem. Terapeutka uważała, iż jestem zdrowa. Miałam w tym osądzie swój znaczny udział - tak naprawdę nie umiałam mówić o sobie i problemie, wiec z uśmiechem na ustach udawałam. Pani terapeutka chyba nie była doświadczona i nie domyśliła się, iż może być to mechanizm obronny. Gdy trafiłam do szpitala, w karcie z ośrodka miałam napisane, iż należy odsuwać pacjenta od terapeuty, gdyż jestem już zdrowa. Nie wiem, jak to się stało, iż nikt nie zauważył, że jestem przeraźliwie chuda.

Następnie (przed szpitalem) trafiłam do innego terapeuty. Co mi pomogło? Dużo pracował ze mną nad samodzielnością, oddzieleniem od rodziców, uświadamiał mi, iż jestem dorosła i mam prawo do decydowania o sobie i korzystania ze wszystkich przywilejów, wynikających z mojego wieku. Przydatne były tu rzucane przez niego pytania oraz odgrywane scenki. Bardzo ceniłam (ciągle cenię) to, że nie był zdystansowany, opowiadał o sobie i odpowiadał na pytania. Wiem, iż niektórzy terapeuci niewiele mówią. Zabrakło mi spotkania w jego obecności z rodzicami. Wspólną sesję z tatą mieliśmy raz – myślę, że jest to mało. Brakowało mi również narzuconego z góry grafiku. Wiem, iż jest taka teoria - "pacjent wie najlepiej, o czym chce mówić". Myślę jednak, iż takie wytyczone rejony, które trzeba przedyskutować, przebadać i zobaczyć, czy nie ma w nich problemów (a tak łatwo jest je wyznaczyć w zaburzeniach żywienia np. rodzina, własne ciało itp.) byłyby wskazane. Czasami wydawało mi się, iż o czymś istotnym nie pamiętam, nie zdaję sobie sprawy, nie wiem, gdzie szukać przyczyn problemu - taki grafik mógłby tu pomoc.

Terapia w szpitalu była całkowicie nieporównywalna - gdyż tam odbywało się leczenie grupowe. Było to bardzo cenne. Terapie indywidualne - chociaż były - nie miały zbyt dużego sensu. Terapeuci przepracowani, przez większość przeznaczonego czasu przypominali sobie to, co już napisali w karcie.

Do mojego zdrowienia przyczyniła się także moja praca nad sobą. Wyznaczyłam sobie parę zasad oraz postawiłam sobie kilka pytań. Zasady:
  • Nie opuszczam żadnych spotkań towarzyskich tylko dlatego, że wiem, iż będzie tam jedzenie. Mam prawo odmówić. To nie jedzenia się boję. Jeżeli nie jedzenia to, czego? Gdy wiem już, co to jest, zastanawiam się, jak mogę sobie z tym poradzić, nie stosując uniku (konfrontacja daje dużo). Musiałam ciągle pamiętać, ze to nie jedzenie powoduje niechęć i strach.
  • Mówię otwarcie, że czegoś się boję, czegoś nie wiem. Pytam, jak coś zrobić, nawet o najdziecinniejszą rzecz. Czas najwyższy się tego nauczyć, a nie ciągle udawać, ze umiem. Mówiłam w domu np. boję się wyjazdu, co powinnam spakować, boję się, że mnie odrzucą itp.
  • Nie ukrywam siebie - jestem jaka jestem - dobra i zła. Nie ukrywam tych złych cech. Gdy mi się nie podobają – pracuję nad nimi. Jeżeli nie mogę nic zmienić - liczę na akceptację innych, ale nie chowam się i niczego nie ukrywam.
  • Patrzę w lusterko, niczego nie tuszuję, niczego nie ukrywam, widzę swoje zalety i wady (jeżeli chodzi o ciało). Wiem o nich - skoro o nich wiem, ukrywam je z pełną świadomością przed innymi, ale nie przed sobą.

Zauważyłam, ze problem z moim jedzeniem wiąże się z chęcią ukrycia. Ukrywam się, gdy jem, ukrywam, co jem, wstydzę się tego. Zadałam sobie wiec pytania:
  • co tak na prawdę chcę ukryć (którą część mnie)?
  • czego się wstydzę?

  • czy tak na prawdę mam co ukryć i czego się wstydzić?

Za każdym razem, gdy miałam problem z jedzeniem publicznym, pytałam siebie - co teraz ukrywam, czego nie chcę ujawnić, gdzie nie jestem sobą i dlaczego? Gdy znalazłam źródło, odkrywałam je przed innymi (zazwyczaj były to cechy charakteru). Gdy były to problemy wynikające z nieznajomości czegoś - pytałam przyjaciół. Zauważyłam, iż im więcej odkrywam, bardziej staję się sobą, jestem swobodna, a nie sztywna, pozwalam sobie na bycie sobą, przyznaję sobie prawa. Wtedy mija lęk - zaczynam jeść.

Staram się odsłonić siebie - poznać siebie z wadami i zaletami. Nie bać się wad - pogodzić się z tym, że jestem tylko człowiekiem. Nie ukrywać niczego przed sobą (wcześniej nie chciałam patrzeć na wiele rzeczy i ukrywałam je sama przed sobą).





Opublikowano: 2005-01-26



Oceń artykuł:


Skomentuj artykuł
Zobacz komentarze do tego artykułu