Reklamy
Artykuł
Bassam Aouil, Monika Trzcińska
Lęk i jego niektóre oblicza
Wielu z nas zastanawia się, dlaczego odczuwamy lęk. Dlaczego każdy go doświadcza? Są też tacy, którzy próbują go zrozumieć, poznać, by tym samym zrozumieć i poznać samych siebie, choć odrobinę lepiej – swoje emocje, cechy, swoją osobowość...
Stanisław Siek uważa, że większość badaczy zgodna jest z definicją lęku, jako rodzaju niecelowej reakcji mobilizacyjnej organizmu, pojawiającej się nie na widok realnego niebezpieczeństwa, ale spowodowanej naszymi myślami, wyobrażeniami, sądami i słowami innych ludzi. Z definicji tej wynikać może, że lękamy się czegoś, co nie istnieje. Że lęk jest naszą reakcją na wymyślone czy wyobrażone niebezpieczeństwo. Reakcją na nierealne zagrożenie. Jednak czy rzeczywiście nierealne?
Lęk, według Longina Klichowskiego, który posłużył się słowami Platona, to również oczekiwanie tego, co ma się stać. To swego rodzaju przewidywanie. Lęk przygotowuje nas na możliwe wystąpienie jakiegoś niebezpieczeństwa. Dzięki niemu możemy uniknąć wielu przykrych zdarzeń lub przynajmniej ułatwić sobie ich przetrwanie. Lęk w pewnym stopniu pełni funkcję przystosowawczą.
Owszem, lęk to przykre uczucie. To prawda również, że gdy nas ogarnia czujemy się niepewni, czasem zupełnie bezradni. Faktem jest, że nasze ciało zaczyna reagować specyficznie. Pocą się nam dłonie, serce zaczyna szybciej pracować, oddech staje się krótki i szybki. Odczuwamy zaniepokojenie. To pobudzenie naszego organizmu to, jak pisze Klichowski, pierwszy mobilizujący sygnał alarmowy. Wyraża on gotowość do działania „na wszelki wypadek”, gdy nasze przewidywanie okaże się prawdą.
Ta gotowość przejawia się zwiększoną wrażliwością sensoryczną. Nasze zmysły: wzrok, słuch, dotyk a nawet węch są wyostrzone i nastawione na odbieranie sygnałów o ewentualnym zagrożeniu. Wzrasta również sprawność naszych procesów poznawczych, tj. logicznego myślenia czy procesów uwagi. Stajemy się bardziej ostrożni. Wzmaga się aktywność naszego działania, dzięki której nie tylko przezwyciężamy sytuację stresową ale również obniżamy napięcie i zmniejszamy poziom naszego lęku. Ta aktywność dotyczy nie tylko działalności fizycznej, ale również umysłowej. Przykładem tej pierwszej może być np. przestawienie gorącej herbaty przez matkę ze stołu w inne miejsce, aby dziecko przy nim siedzące przez przypadek nie oparzyło się nią. Do aktywności umysłowej zaliczyć możemy np. bardzo dobre przygotowanie się studenta do egzaminu, aby móc uniknąć ewentualnej porażki, której się obawia. Do wyżej wymienionych aktywności mobilizuje nas właśnie lęk. Matka z obawy, że dziecko się oparzy, robi wszystko, aby do tego nie dopuścić. Student, z powodu lęku przed nie zaliczeniem egzaminu, przygotowuje się jak najlepiej potrafi. Działania te powodują, że wcześniej przewidywane zagrożenie maleje. Poprawia się nasze samopoczucie a co najważniejsze zaczynamy czuć się bezpieczniej, pewniej.
Mobilizacja dotyczy jednak tylko niewielkiego nasilenia naszego lęku. Oznacza to, że istnieje pewna granica, której lęk nie może „przekroczyć”. Poza tą granicą wymyka się nam spod kontroli. Zamiast pomagać mamy poczucie, że staje się naszym wrogiem. Zaczynamy szukać pomocy na zewnątrz, radząc się specjalistów, m.in. psychologa. Otrzymując pomoc, nabywamy nowe sposoby radzenia sobie w trudnych sytuacjach, nabywamy umiejętności ujarzmienia tego lęku, który dysharmonizuje nasze funkcjonowanie. Obniżając jego nasilenie znowu zyskujemy sprzymierzeńca w walce z niebezpieczeństwami czy zagrożeniami, które mogą pojawić się na naszej drodze.
Przewidując zagrożenie jakie może nas spotkać w niedalekiej przyszłości, mamy do czynienia z lękiem. To on napędza naszą wyobraźnię i niejako zmusza do podjęcia środków zaradczych. Rosenhan i Seligman uważają, że realność wystąpienia przewidywanego niebezpieczeństwa jest mało prawdopodobna. Lęk pojawia się jako ostrzeżenie przed wyolbrzymionym zagrożeniem. Fakt prawdziwym i rzeczywiście mogącym zaistnieć, ale w danym momencie wytworzonym w naszej wyobraźni, subiektywnym, wewnętrznym poczuciem nie mającym odzwierciedlenia w rzeczywistości.
Często dzieje się tak, że pojęcia lęk i strach używamy zamiennie. Właściwie odwołując się do fizjologicznych zmian, jakie zachodzą w naszym organizmie stwierdzilibyśmy, że przecież się nie mylimy. Tak, jak w przypadku lęku, gdy odczuwamy strach, serce przyspiesza swoją pracę, zaczynamy się pocić, ciśnienie krwi gwałtownie wzrasta itd. Róznicę tych dwu pojęć podkreślił m.in. Antoni Kępiński. Autor ten twierdzi, że strach to lęk przedmiotowy i w przeciwieństwie do lęku bezprzedmiotowego (wewnętrznego) musi być poprzedzony percepcją przedmiotu zagrożenia. Z powyższej definicji wynika, że strach różni się od lęku tym, że osoba go odczuwająca jest „tu i teraz” w realnym niebezpieczeństwie. Strach jest w takim razie reakcją wywołaną przez bodźce zewnętrzne – określone niebezpieczeństwo. Do takich sytuacji zaliczyć możemy złodzieja, który niespodziewanie podchodzi do nas z nożem żądając pieniędzy. Niektórzy twierdzą, że w takim przypadku mamy do czynienia z lękiem obiektywnym.
Każdy z nas, kogo spotkałoby podobne zdarzenie zareagowałby podobnie – strachem. W przypadku przewidywanego zagrożenia lęk odczuwać będą Ci, którzy daną przyszłą sytuację traktować będą jako niebezpieczną. Są jednak i tacy, dla których ta sama sytuacja nie będzie budziła lęku. Tak jak we wcześniej przytoczonym przykładzie kobiety odstawiającej herbatę w inne miejsce z obawy o bezpieczeństwo dziecka. Dla innej matki sytuacja taka mogłaby nie stanowić zagrożenia, gdyż stwierdziłaby ona, że np. odległość szklanki od rąk dziecka jest na tyle duża, że nie ma się zupełnie czego obawiać. Na podstawie tego przykładu zauważyć możemy tą irracjonalność lęku, o której pisze wielu teoretyków i badaczy, m.in. Rosenhan i Seligman. Dlaczego mamy się lękać zawczasu? Przecież bezpośredniego zagrożenia nie ma, jest tylko antycypacja (przewidywanie) niebezpieczeństwa, które może, ale wcale nie musi nastąpić.
Dlaczego jednak dzieje się tak, że u niektórych w danej sytuacji pojawia się lęk, a u innych nie? Każdy z nas charakteryzuje się określonym temperamentem. Ci, którzy uwielbiają towarzystwo, bycie w centrum uwagi, są aktywni, otwarci to ekstrawertycy. Introwertycy, to osoby bardziej skryte, spokojne, stroniące od innych. Trochę nieśmiałe i często samotne. Osoby reagujące silniej lękiem, napięte, zamartwiające się „na zapas”, to osoby neurotyczne. To właśnie one najczęściej doświadczają lęku. Ten lęk wpisany jest niejako w ich biologię. Można by rzec, jest dziedziczony z pokolenia na pokolenie, jako dominująca cecha w naszym genotypie. Osoby lękowe narażone są najczęściej na działanie lęku. Dopóki jego nasilenie nie jest zbyt wysokie, bez problemu radzą sobie z nim, uruchamiając mechanizmy adaptacyjne.
Lęk jednak niekoniecznie musi być dziedziczony. Może zdarzyć się tak, że nabywamy go w trakcie naszego życia. To lęk zdeterminowany środowiskowo. Kiedyś w przeszłości narażeni byliśmy na jakieś trudne sytuacje lub doświadczyliśmy przykrego wydarzenia, po którym „pozostał nam” lęk. Obecnie pojawia się on w sytuacjach podobnych. Przykładem może być wypadek, który dana osoba przeżyła w dzieciństwie jadąc autobusem. Dziś jako osoba dorosła odczuwa lęk, gdy wie, że będzie musiała znów nim podróżować.
Jeśli nasz lęk nie jest dziedziczny, ale nabyty, jest cechą emocjonalną ale nie temperamentalną. Różnica między nimi jest taka, że cechy temperamentalne są tylko i wyłącznie cechami zdeterminowanymi genetycznie. Cechy emocjonalne natomiast mogą być zdeterminowane genetycznie lub/i środowiskowo.
Cechy emocjonalne mogą być zarazem temperamentalnymi. Emocjonalność nasza pozostaje pod wpływem temperamentu. R.J. Davidson stwierdza, że emocja jako stan odnosi się zwykle do przemijającej reakcji, wywołanej przez specyficzne warunki. Lęk jako cecha emocjonalna odnosi się do skłonności (dyspozycji) do reagowania w pewien szczególny sposób na określony rodzaj warunków. Dotyczy to specyficznego sposobu reagowania w sytuacjach subiektywnie trudnych dla danej osoby.
Jerome Kagan, w odniesieniu do lękowości uwarunkowanej genetycznie uważa, że osoby dorosłe o zahamowaniach temperamentalnych reagują lękiem w sytuacjach nowych, stanowiących dla nich wyzwanie.
Natomiast z lękowością w odniesieniu do emocji mamy do czynienia, gdy dorosły człowiek reaguje lękiem w sytuacji, w której staje przed wyzwaniem, a nie dysponuje zasobami wystarczającymi do tego, by sobie z nim poradzić. Te zasoby dotyczą naszych sposobów radzenia sobie w takich sytuacjach. Czy wiemy jak z nich wybrnąć, czy przeciwnie nie mamy pojęcia jak działać. To właśnie takie osoby szukają pomocy wśród innych w celu nabycia takich umiejętności, które pozwolą im rozwiązać sytuację trudną.
Lęk – cecha zgodnie z teorią Spielbergera, odpowiedzialna jest za różnice indywidualne, czyli różnice występujące między ludźmi. To one m.in. określają naszą osobowość. Jeśli w naszym życiu lęk pojawia się często, z dość dużym nasileniem to prawdopodobnie naszą osobowość nazwalibyśmy lękową. Pewności dostarczyć nam może przeprowadzona diagnoza psychologiczna, dzięki której jesteśmy w stanie dokładnie określić, jaki rodzaj osobowości jest u nas dominujący.
Na zakończenie odpowiedzmy sobie na pytanie, jak postępować, aby nie dopuścić do pojawienia się zbyt silnego lęku? Wiemy, że oprócz genetyki (również mikrouszkodzeń centralnego układu nerwowego), na kształtowanie się lęku ma wpływ środowisko, w którym żyjemy. Mamy tu na myśli szczególnie środowisko rodzinne. To jego zadaniem jest zaspokajanie potrzeb bezpieczeństwa, miłości czy akceptacji. Niektórzy psycholodzy twierdzą, że na prawidłowy rozwój uczuciowy dziecka oraz jego właściwy rozwój osobowości ogromny wpływ ma przede wszystkim zaspokojenie potrzeby bezpieczeństwa. Dotyczy to szczególnie wieku dziecięcego.
Bezpieczeństwo naszemu dziecku zapewnić możemy naszą bliskością, troską, przytuleniem w sytuacjach dla niego trudnych, co niekoniecznie oznacza, że trudnych również dla nas. Przykładem może być objęcie dziecka po jego upadku lub, gdy niespodziewanie przestraszy się nadbiegającego psa czy przejeżdżającego samochodu itp.
Dzieci pozbawione troskliwej opieki, napotykające na trudności znalezienia bliskiej osoby, która obdarzyłaby je uczuciem, na której mogłyby polegać, czują się zagubione. Przepełnia je niepewność i stają się lękliwe.
Czynnikiem istotnie wpływającym na pojawienie się lęku u dziecka jest wychowanie w rodzinie konfliktowej. Dziecko narażane jest często na napięcia i niechęć, które wyzwalając poczucie zagrożenia sprzyjają pojawieniu się lęku.
Wychowując, prezentujemy niejako określone wzorce reagowania. I tak jak w przytoczonym wcześniej przykładzie matki obawiającej się o bezpieczeństwo dziecka, można by stwierdzić, że lękowy sposób funkcjonowania matki nadmiernie opiekuńczej może wpłynąć na jej dziecko. Jeśli nasz styl reagowania przyczynia się do wytworzenia lękliwości, to istnieje większe prawdopodobieństwo, że lękowość ta wytworzy się u naszego dziecka.
Co zrobić, aby temu zapobiec? Warto zastanowić się - jak ja reaguję? Czy mój sposób funkcjonowanie wobec najbliższych nie jest podobny? Czy styl wychowania nie jest zbyt surowy, a może odwrotnie - nadmiernie opiekuńczy?
Recepta na zapobieganie rozwoju silnego lęku tkwi w nas samych. Jest nim przede wszystkim spokój. Warto w sytuacjach, w których czujemy, że nasze działania mogą mieć lękowy wpływ na innych zatrzymać się, zastanowić, pomyśleć czy rzeczywiści nasza surowość, a może nadmierna troska, jest aż tak konieczna? Warto pamiętać o tym, że dziecko potrzebuje naszych pochwał słownych („wspaniale to zrobiłeś”, „bardzo ładnie narysowałeś” itp.) i niesłownych (pogłaskanie, przytulenie, pocałowanie itp.). Należy pamiętać również o tym, że bliskość, akceptacja, poczucie bezpieczeństwa jest potrzebą, która nigdy nie zanika. To potrzeba również większych dzieci, dorosłych a nawet ludzi starych.
Są takie sytuacje lękotwórcze, na których pojawienie się nie mamy wpływu. Zaliczyć do nich możemy śmierć bliskiej nam osoby, choroby, tragedie, wypadki, czy pobyt w szpitalu. Mamy jednak wpływ na sposób przeżycia tych wydarzeń oraz, co najważniejsze, na niedopuszczenie do pojawienia się nadmiernego lęku. Bycie blisko, wzajemne wspieranie się i poczucie, że są osoby, na które możemy liczyć, daje nam siłę na przetrwanie, obniża poziom zagrożenia, a tym samym obniża lęk.
Chociaż dziedziczymy pewną podatność na pojawienie się lęku w naszym życiu to, czy on „rozgości” się w nim zależy w dużym stopniu od środowiska rodzinnego czy rówieśniczego. Postępujemy zgodnie z wcześniejszym doświadczeniem, dlatego tak ważna jest rodzina i jej wpływ na nas i nasze późniejsze działanie.
Warto pamiętać o tym, że lęk jest nam potrzebny, ze chroni nas przed niebezpieczeństwami i dopóki jego siła nie zaburza naszej kontroli nad nim, jest naszym sprzymierzeńcem i nim pozostanie. Warto pamiętać również, że sami mamy wpływ na jego rozwój, nasilenie i często to my decydujemy o tym, czy pojawi się on nie tylko u nas, ale i u bliskich nam osób.
Skomentuj artykuł
Zobacz komentarze do tego artykułu
Zrozumieć definicję lęku
Stanisław Siek uważa, że większość badaczy zgodna jest z definicją lęku, jako rodzaju niecelowej reakcji mobilizacyjnej organizmu, pojawiającej się nie na widok realnego niebezpieczeństwa, ale spowodowanej naszymi myślami, wyobrażeniami, sądami i słowami innych ludzi. Z definicji tej wynikać może, że lękamy się czegoś, co nie istnieje. Że lęk jest naszą reakcją na wymyślone czy wyobrażone niebezpieczeństwo. Reakcją na nierealne zagrożenie. Jednak czy rzeczywiście nierealne?
Lęk, według Longina Klichowskiego, który posłużył się słowami Platona, to również oczekiwanie tego, co ma się stać. To swego rodzaju przewidywanie. Lęk przygotowuje nas na możliwe wystąpienie jakiegoś niebezpieczeństwa. Dzięki niemu możemy uniknąć wielu przykrych zdarzeń lub przynajmniej ułatwić sobie ich przetrwanie. Lęk w pewnym stopniu pełni funkcję przystosowawczą.
Granice nasilenia lęku
Owszem, lęk to przykre uczucie. To prawda również, że gdy nas ogarnia czujemy się niepewni, czasem zupełnie bezradni. Faktem jest, że nasze ciało zaczyna reagować specyficznie. Pocą się nam dłonie, serce zaczyna szybciej pracować, oddech staje się krótki i szybki. Odczuwamy zaniepokojenie. To pobudzenie naszego organizmu to, jak pisze Klichowski, pierwszy mobilizujący sygnał alarmowy. Wyraża on gotowość do działania „na wszelki wypadek”, gdy nasze przewidywanie okaże się prawdą.
Ta gotowość przejawia się zwiększoną wrażliwością sensoryczną. Nasze zmysły: wzrok, słuch, dotyk a nawet węch są wyostrzone i nastawione na odbieranie sygnałów o ewentualnym zagrożeniu. Wzrasta również sprawność naszych procesów poznawczych, tj. logicznego myślenia czy procesów uwagi. Stajemy się bardziej ostrożni. Wzmaga się aktywność naszego działania, dzięki której nie tylko przezwyciężamy sytuację stresową ale również obniżamy napięcie i zmniejszamy poziom naszego lęku. Ta aktywność dotyczy nie tylko działalności fizycznej, ale również umysłowej. Przykładem tej pierwszej może być np. przestawienie gorącej herbaty przez matkę ze stołu w inne miejsce, aby dziecko przy nim siedzące przez przypadek nie oparzyło się nią. Do aktywności umysłowej zaliczyć możemy np. bardzo dobre przygotowanie się studenta do egzaminu, aby móc uniknąć ewentualnej porażki, której się obawia. Do wyżej wymienionych aktywności mobilizuje nas właśnie lęk. Matka z obawy, że dziecko się oparzy, robi wszystko, aby do tego nie dopuścić. Student, z powodu lęku przed nie zaliczeniem egzaminu, przygotowuje się jak najlepiej potrafi. Działania te powodują, że wcześniej przewidywane zagrożenie maleje. Poprawia się nasze samopoczucie a co najważniejsze zaczynamy czuć się bezpieczniej, pewniej.
Mobilizacja dotyczy jednak tylko niewielkiego nasilenia naszego lęku. Oznacza to, że istnieje pewna granica, której lęk nie może „przekroczyć”. Poza tą granicą wymyka się nam spod kontroli. Zamiast pomagać mamy poczucie, że staje się naszym wrogiem. Zaczynamy szukać pomocy na zewnątrz, radząc się specjalistów, m.in. psychologa. Otrzymując pomoc, nabywamy nowe sposoby radzenia sobie w trudnych sytuacjach, nabywamy umiejętności ujarzmienia tego lęku, który dysharmonizuje nasze funkcjonowanie. Obniżając jego nasilenie znowu zyskujemy sprzymierzeńca w walce z niebezpieczeństwami czy zagrożeniami, które mogą pojawić się na naszej drodze.
Czy lęk i strach to to samo?
Przewidując zagrożenie jakie może nas spotkać w niedalekiej przyszłości, mamy do czynienia z lękiem. To on napędza naszą wyobraźnię i niejako zmusza do podjęcia środków zaradczych. Rosenhan i Seligman uważają, że realność wystąpienia przewidywanego niebezpieczeństwa jest mało prawdopodobna. Lęk pojawia się jako ostrzeżenie przed wyolbrzymionym zagrożeniem. Fakt prawdziwym i rzeczywiście mogącym zaistnieć, ale w danym momencie wytworzonym w naszej wyobraźni, subiektywnym, wewnętrznym poczuciem nie mającym odzwierciedlenia w rzeczywistości.
Często dzieje się tak, że pojęcia lęk i strach używamy zamiennie. Właściwie odwołując się do fizjologicznych zmian, jakie zachodzą w naszym organizmie stwierdzilibyśmy, że przecież się nie mylimy. Tak, jak w przypadku lęku, gdy odczuwamy strach, serce przyspiesza swoją pracę, zaczynamy się pocić, ciśnienie krwi gwałtownie wzrasta itd. Róznicę tych dwu pojęć podkreślił m.in. Antoni Kępiński. Autor ten twierdzi, że strach to lęk przedmiotowy i w przeciwieństwie do lęku bezprzedmiotowego (wewnętrznego) musi być poprzedzony percepcją przedmiotu zagrożenia. Z powyższej definicji wynika, że strach różni się od lęku tym, że osoba go odczuwająca jest „tu i teraz” w realnym niebezpieczeństwie. Strach jest w takim razie reakcją wywołaną przez bodźce zewnętrzne – określone niebezpieczeństwo. Do takich sytuacji zaliczyć możemy złodzieja, który niespodziewanie podchodzi do nas z nożem żądając pieniędzy. Niektórzy twierdzą, że w takim przypadku mamy do czynienia z lękiem obiektywnym.
Każdy z nas, kogo spotkałoby podobne zdarzenie zareagowałby podobnie – strachem. W przypadku przewidywanego zagrożenia lęk odczuwać będą Ci, którzy daną przyszłą sytuację traktować będą jako niebezpieczną. Są jednak i tacy, dla których ta sama sytuacja nie będzie budziła lęku. Tak jak we wcześniej przytoczonym przykładzie kobiety odstawiającej herbatę w inne miejsce z obawy o bezpieczeństwo dziecka. Dla innej matki sytuacja taka mogłaby nie stanowić zagrożenia, gdyż stwierdziłaby ona, że np. odległość szklanki od rąk dziecka jest na tyle duża, że nie ma się zupełnie czego obawiać. Na podstawie tego przykładu zauważyć możemy tą irracjonalność lęku, o której pisze wielu teoretyków i badaczy, m.in. Rosenhan i Seligman. Dlaczego mamy się lękać zawczasu? Przecież bezpośredniego zagrożenia nie ma, jest tylko antycypacja (przewidywanie) niebezpieczeństwa, które może, ale wcale nie musi nastąpić.
Lęk to emocja, czy cecha temperamentalna?
Dlaczego jednak dzieje się tak, że u niektórych w danej sytuacji pojawia się lęk, a u innych nie? Każdy z nas charakteryzuje się określonym temperamentem. Ci, którzy uwielbiają towarzystwo, bycie w centrum uwagi, są aktywni, otwarci to ekstrawertycy. Introwertycy, to osoby bardziej skryte, spokojne, stroniące od innych. Trochę nieśmiałe i często samotne. Osoby reagujące silniej lękiem, napięte, zamartwiające się „na zapas”, to osoby neurotyczne. To właśnie one najczęściej doświadczają lęku. Ten lęk wpisany jest niejako w ich biologię. Można by rzec, jest dziedziczony z pokolenia na pokolenie, jako dominująca cecha w naszym genotypie. Osoby lękowe narażone są najczęściej na działanie lęku. Dopóki jego nasilenie nie jest zbyt wysokie, bez problemu radzą sobie z nim, uruchamiając mechanizmy adaptacyjne.
Lęk jednak niekoniecznie musi być dziedziczony. Może zdarzyć się tak, że nabywamy go w trakcie naszego życia. To lęk zdeterminowany środowiskowo. Kiedyś w przeszłości narażeni byliśmy na jakieś trudne sytuacje lub doświadczyliśmy przykrego wydarzenia, po którym „pozostał nam” lęk. Obecnie pojawia się on w sytuacjach podobnych. Przykładem może być wypadek, który dana osoba przeżyła w dzieciństwie jadąc autobusem. Dziś jako osoba dorosła odczuwa lęk, gdy wie, że będzie musiała znów nim podróżować.
Jeśli nasz lęk nie jest dziedziczny, ale nabyty, jest cechą emocjonalną ale nie temperamentalną. Różnica między nimi jest taka, że cechy temperamentalne są tylko i wyłącznie cechami zdeterminowanymi genetycznie. Cechy emocjonalne natomiast mogą być zdeterminowane genetycznie lub/i środowiskowo.
Cechy emocjonalne mogą być zarazem temperamentalnymi. Emocjonalność nasza pozostaje pod wpływem temperamentu. R.J. Davidson stwierdza, że emocja jako stan odnosi się zwykle do przemijającej reakcji, wywołanej przez specyficzne warunki. Lęk jako cecha emocjonalna odnosi się do skłonności (dyspozycji) do reagowania w pewien szczególny sposób na określony rodzaj warunków. Dotyczy to specyficznego sposobu reagowania w sytuacjach subiektywnie trudnych dla danej osoby.
Jerome Kagan, w odniesieniu do lękowości uwarunkowanej genetycznie uważa, że osoby dorosłe o zahamowaniach temperamentalnych reagują lękiem w sytuacjach nowych, stanowiących dla nich wyzwanie.
Natomiast z lękowością w odniesieniu do emocji mamy do czynienia, gdy dorosły człowiek reaguje lękiem w sytuacji, w której staje przed wyzwaniem, a nie dysponuje zasobami wystarczającymi do tego, by sobie z nim poradzić. Te zasoby dotyczą naszych sposobów radzenia sobie w takich sytuacjach. Czy wiemy jak z nich wybrnąć, czy przeciwnie nie mamy pojęcia jak działać. To właśnie takie osoby szukają pomocy wśród innych w celu nabycia takich umiejętności, które pozwolą im rozwiązać sytuację trudną.
Lęk – cecha zgodnie z teorią Spielbergera, odpowiedzialna jest za różnice indywidualne, czyli różnice występujące między ludźmi. To one m.in. określają naszą osobowość. Jeśli w naszym życiu lęk pojawia się często, z dość dużym nasileniem to prawdopodobnie naszą osobowość nazwalibyśmy lękową. Pewności dostarczyć nam może przeprowadzona diagnoza psychologiczna, dzięki której jesteśmy w stanie dokładnie określić, jaki rodzaj osobowości jest u nas dominujący.
Czy mam wpływ na swój lęk?
Na zakończenie odpowiedzmy sobie na pytanie, jak postępować, aby nie dopuścić do pojawienia się zbyt silnego lęku? Wiemy, że oprócz genetyki (również mikrouszkodzeń centralnego układu nerwowego), na kształtowanie się lęku ma wpływ środowisko, w którym żyjemy. Mamy tu na myśli szczególnie środowisko rodzinne. To jego zadaniem jest zaspokajanie potrzeb bezpieczeństwa, miłości czy akceptacji. Niektórzy psycholodzy twierdzą, że na prawidłowy rozwój uczuciowy dziecka oraz jego właściwy rozwój osobowości ogromny wpływ ma przede wszystkim zaspokojenie potrzeby bezpieczeństwa. Dotyczy to szczególnie wieku dziecięcego.
Bezpieczeństwo naszemu dziecku zapewnić możemy naszą bliskością, troską, przytuleniem w sytuacjach dla niego trudnych, co niekoniecznie oznacza, że trudnych również dla nas. Przykładem może być objęcie dziecka po jego upadku lub, gdy niespodziewanie przestraszy się nadbiegającego psa czy przejeżdżającego samochodu itp.
Dzieci pozbawione troskliwej opieki, napotykające na trudności znalezienia bliskiej osoby, która obdarzyłaby je uczuciem, na której mogłyby polegać, czują się zagubione. Przepełnia je niepewność i stają się lękliwe.
Czynnikiem istotnie wpływającym na pojawienie się lęku u dziecka jest wychowanie w rodzinie konfliktowej. Dziecko narażane jest często na napięcia i niechęć, które wyzwalając poczucie zagrożenia sprzyjają pojawieniu się lęku.
Wychowując, prezentujemy niejako określone wzorce reagowania. I tak jak w przytoczonym wcześniej przykładzie matki obawiającej się o bezpieczeństwo dziecka, można by stwierdzić, że lękowy sposób funkcjonowania matki nadmiernie opiekuńczej może wpłynąć na jej dziecko. Jeśli nasz styl reagowania przyczynia się do wytworzenia lękliwości, to istnieje większe prawdopodobieństwo, że lękowość ta wytworzy się u naszego dziecka.
Co zrobić, aby temu zapobiec? Warto zastanowić się - jak ja reaguję? Czy mój sposób funkcjonowanie wobec najbliższych nie jest podobny? Czy styl wychowania nie jest zbyt surowy, a może odwrotnie - nadmiernie opiekuńczy?
Recepta na zapobieganie rozwoju silnego lęku tkwi w nas samych. Jest nim przede wszystkim spokój. Warto w sytuacjach, w których czujemy, że nasze działania mogą mieć lękowy wpływ na innych zatrzymać się, zastanowić, pomyśleć czy rzeczywiści nasza surowość, a może nadmierna troska, jest aż tak konieczna? Warto pamiętać o tym, że dziecko potrzebuje naszych pochwał słownych („wspaniale to zrobiłeś”, „bardzo ładnie narysowałeś” itp.) i niesłownych (pogłaskanie, przytulenie, pocałowanie itp.). Należy pamiętać również o tym, że bliskość, akceptacja, poczucie bezpieczeństwa jest potrzebą, która nigdy nie zanika. To potrzeba również większych dzieci, dorosłych a nawet ludzi starych.
Są takie sytuacje lękotwórcze, na których pojawienie się nie mamy wpływu. Zaliczyć do nich możemy śmierć bliskiej nam osoby, choroby, tragedie, wypadki, czy pobyt w szpitalu. Mamy jednak wpływ na sposób przeżycia tych wydarzeń oraz, co najważniejsze, na niedopuszczenie do pojawienia się nadmiernego lęku. Bycie blisko, wzajemne wspieranie się i poczucie, że są osoby, na które możemy liczyć, daje nam siłę na przetrwanie, obniża poziom zagrożenia, a tym samym obniża lęk.
Chociaż dziedziczymy pewną podatność na pojawienie się lęku w naszym życiu to, czy on „rozgości” się w nim zależy w dużym stopniu od środowiska rodzinnego czy rówieśniczego. Postępujemy zgodnie z wcześniejszym doświadczeniem, dlatego tak ważna jest rodzina i jej wpływ na nas i nasze późniejsze działanie.
Warto pamiętać o tym, że lęk jest nam potrzebny, ze chroni nas przed niebezpieczeństwami i dopóki jego siła nie zaburza naszej kontroli nad nim, jest naszym sprzymierzeńcem i nim pozostanie. Warto pamiętać również, że sami mamy wpływ na jego rozwój, nasilenie i często to my decydujemy o tym, czy pojawi się on nie tylko u nas, ale i u bliskich nam osób.
Opublikowano: 2005-05-11
Zobacz komentarze do tego artykułu
- Autor: jolka-jolka Data: 2007-11-04, 14:07:43 Odpowiedz
no może być tylko nie ma tu dokładnej odp czy osoby dorosłe mogą się czegoś lękać......???... Czytaj dalej
- RE: Lęk i jego niektóre oblicza - goya3, 2007-11-04, 18:13:29
- RE: Lęk i jego niektóre oblicza - zzzagubiona, 2010-05-02, 14:58:33