Forum dyskusyjne

Przeczytaj komentowany artykuł

RE: Kobiety – sprawczynie przemocy

Autor: ania7   Data: 2009-11-15, 22:27:46               

Mateusz miał 13 lat, gdy go poznałam. Cierpiał na zanik mięśni. Już nie chodził, a choroba zaczynała obejmować obręcz barkową. Wiedział, ze umrze, ze nie ma jeszcze leku na tę jego odmianę choroby. Był w pełni pogodzony.
Lekarze zaproponowali mu leczenie za pomocą komórek macierzystych. Podobno daje bardzo dobre rezultaty. Niestety, jest to leczenie drogie i wymagające podróży do Moskwy. Więc rodzice zaczęli zbierać pieniądze. Ludzie wpłacali chociaż niewielkie sumy, dopuki miejscowy proboszcz nie wyklął rodziny, przypominając wiernym, ze komórki macierzyste "otrzymuje się z zabitych płodów". To oczywiscie bzdura, ale do wielu trafiła. Tym bardziej, że księża chodzili i pytali mieszkańców, czy aby na pewno nie dali na to leczenie, przyczyniając się do "potwornych morderstw". Chłopiec stracił kolejną szansę.
Pojechałam z kolegą, żeby im pomóc, wytłumaczyć, napisać, szukać wsparcia.
Mateusz był uśmiechnięty, pogodny. Jego rodzice to wspaniali ludzie. Ciepli, oddani, serdeczni. Mieli jeszcze drugiego syna. Trzylatka. Przesympatyczne żywe sreberko.
Zdobyliśmy dla chłopca komputer, wózek, gry. Jego marzeniem było jeździć tirem. Przynieśliśmy mu wielką mapę, zawiesiliśmy przy łóżku, a on pokazywał nam trasę, którą pojechałby do Francji, Belgii.
Razem z kolegą dzwoniliśmy do właścicieli różnych zakładów, do prezesów firm. Czasem wybieraliśmy losowo. I prosiliśmy. Niewiele osób odmawiało.
Aż pewnego dnia stan chłopca bardzo się pogorszył. Wracałam zdruzgotana. I wtedy zobaczyła wielkiego tira stojącego przy drodze i kierowcę, który szedł do kiosku obok. Po prostu do niego podeszłam. I opowiedziałam o marzeniu chłopca. I zapytałam czy nie pojechałby do niego (80 km stamtąd). I powiedziałam, że nie mam na paliwo...
Barczysty mężczyzna, tak po prostu powiedział - oczywiście. Umówiliśmy się na sobotę rano. Zadzwoniłam do szpitala w okolicy domu chłopca. Bez dłuższej dyskusji jedna z pielęgniarek zgodziła się przyjechać też w sobotę. Tak po prostu. Bo Mateusz miał jechać tirem... przez pół Polski.
Pojechał. Wszyscy koledzy z klasy patrzyli jak wkładamy Mateusza do kabiny. Zazdrościli mu. Pan Andrzej (kierowca) opowiedział mu o półbiegach, o swoich dalekich trasach. Czuwała nad nim pielęgniarka i tata Mateusza. Wrócili wieczorem. Był tak przejęty, że nie umiał wypowiedzieć słowa dziękuję. Tylko drżał.
I wtedy podszedł do mnie i do kolegi ten trzylatek. I powiedział:
- Ja wiem, że ty nie jesteś prawdziwa.
- Jak to?
- Ty jesteś błękitną wróżką. Wyczarowałaś tira. Wy tylko udajecie ludzi. Mnie nie oszukasz...
Pewnego dnia, podczas naszej wizyty u Mateusza, jego mama powiedziała mi, że młodszy chłopczyk też jest na to chory. Ale już zawsze byłam dla niego błękitną wróżką. I obym jak najdłużej jeszcze mogła być. Mateusza już nie ma.

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku