Forum dyskusyjne

Skąd i jak mam wziąć na to siły?

Autor: Nisiek   Data: 2021-09-08, 19:44:17               

Pół roku temu miałam operację nosa. Czekałam na nią od dziecka. Nie do końca byłam gotowa na nią finansowo, bo nie miałam uzbieranej całej kwoty, ale skoro pandemia zamknęła mnie w domu, praca i nauka zdalna, to stwierdziłam, że nie będzie lepszego momentu, a nos to absolutny priorytet i nie mogę dłużej czekać. Chociaż to chciałam już mieć za sobą... Wybrałam klinikę i lekarza, miało być wszystko pięknie, przed operacją myślałam nawet, że nawiążę z nimi dłuższą współpracę, bo muszę zrobić w niedalekiej przyszłości piersi, usta i chciałabym zmienić kształt szczęki. Żadnej współpracy dalszej nie będzie, nos jest dokładnie taki, jak przed operacją! Oczywiście mówią mi, że trzeba czekać, że nos ocenia się rok po operacji, że to będzie dobry nos... Aha, jasne. Co mają mówić? Kompletnie spaprali robotę, nie ma żadnego efektu, nie wiem, czy chirurg wgl dotknął tego nosa podczas operacji, bo wygląd nosa wskazuje na to, że nie zrobił tam nic... Na dodatek, żeby dłużej nie czekać wzięłam kredyt na ten nos... I teraz spłacając go, muszę zbierać na nowy nos, a reoperacja kosztuje 25-30 tys, zależy od kliniki. Czyli tyle, ile piersi... Wydam 45 tys na sam nos, a tamci pseudofachowcy nie poniosą żadnych konsekwencji, bo przecież oni zrobili co mogli, nic więcej nie dało się zrobić,no a poza tym to podpisałam przecież milion papierów, gdzie było napisane, że efekty mogą nie spełnić moich oczekiwań... No jasne, kasę wzięli, ale odpowiedzialności już nie... Jestem tak wściekła i rozgoryczona, że nie mogę normalnie funkcjonować. Chociaż ten koszmar miał się zakończyć, a on się dopiero zaczął, bo muszę spłacać pierwszy nos, myśleć nad kasą na drugą operację, przekładać inne rzeczy w czasie. Mam naprawdę dość. Najgorzej, że klinika i lekarz wmawiają mi, że jest ok. No nie, nie jest! Zastanawiam się nad krokami prawnymi, ale w takich sprawach naprawdę rzadko się wygrywa. Dodatkowo, muszę czekać pół roku, żeby wgl iść na konsultację do drugiej operacji i modlić się, żeby ktoś chciał ten nos drugi raz ruszyć, co wcale nie jest takie oczywiste. No i stres, że i tym razem będzie źle, a wtedy naprawdę zostaje mi samobójstwo, bo o trzeciej operacji nikt nie chce słyszeć. Ogólnie myślałam już o jednej klinice, chciałam tam iść na pierwszą operację, ale na konsultację czeka się pół roku, a co dopiero na operację (nawet 1.5 roku)! Nie wytrzymam dwóch lat z tym nosem! Nie mogę sobie z tym wszystkim poradzić... Nie mogę na siebie patrzeć, dzięki losie, że wszystko jest zdalne i są te maseczki... Jestem gotowa poświęcić swoje zdrowie, mogę mieć problemy z oddychaniem, żeby tylko ten nos był mały, zgrabny i kobiecy, żeby w końcu był normalny! Jestem taka wściekła, na dodatek klinika umywa ręce... Teraz zamiast zrobić piersi, będę robiła nos... Znowu przechodzić przez to wszystko, przez uważanie na nos... To było łatwe podczas lockdownu, ale nie wiadomo, ile to jeszcze potrwa... A przez trzy msc musiałam uważać nawet, żeby niczego nie dźwigać, najmniejsze uderzenie w nos mogło być niebezpieczne. Jasne, że jestem gotowa poświęcić wszystko dla wyglądu, ale to jest jakiś żart... Rozumiem, gdyby efekt był, ale nie do końca taki, jaki chciałam. Zrozumiałabym, rozczarowanie byłoby, ale byłoby mniejsze. A tutaj nie ma ŻADNEGO efektu. Nos wygląda 1:1 tak, jak wyglądał przed operacją. Nie na to wydałam 15tys... Nie mogę już wytrzymać, mam serio dość. To już nawet nie chodzi o pieniądze, chociaż oczywiście nie mam drzewka, które je rodzi. Tylko o czas, o sam fakt, że miał być jakikolwiek efekt, że chociaż z nosem miałam mieć spokój. Strasznie się boję, że z drugiej operacji też nic nie będzie. Zostałam oszukana. Zresztą nie pierwszy raz, bo podobnie miałam z ustami i musiałam przechodzić przez duży ból ostatnio,a nie ma gwarancji, że uda się je wypełnić kwasem tak, jak powinno. I tak chciałam powiększyć je operacyjnie, ale nie teraz, za jakiś czas, a do operacji chciałam wypełniać je kwasem. Jeśli nie będę miała jednak wyjścia, to będę musiała zrobić lip lift już teraz... I znowu... Wybór, czy najpierw nos, czy jednak lip lift... To naprawdę przerasta mnie psychicznie, nie mam z kim o tym porozmawiać i doradzić się. Operacje i zabiegi to jest jedyne wyjście (więc nie, psycholog tu nie pomoże, bo to nie jest ta kwestia), ale przez tego pseudochirurga muszę to wszystko teraz przesuwać, będzie mnie to wynosiło dużo drożej i będzie to trwało dużo dłużej. To jest jakiś koszmar, z którego nie mogę się obudzić. Wolałabym umrzeć niż tak wyglądać i przez to wszystko przechodzić. A ja naprawdę nie mam siły na czekanie na tę operację, zwłaszcza, że tutaj już naprawdę jest ostatnia szansa. Poziom stresu, nerwów i frustracji jest nie do opisania. Ten koszmar miał się skończyć, a zaczął się dopiero. Nie mogę normalnie funkcjonować, ciągle myślę o tym nosie i operacjach, zarówno pierwszej, jak i drugiej, którą muszę zrobić, za wszelką cenę. Jestem tak sfrustrowana i zła, że nie wytrzymuję czasami. Nie wiem, jak mam zacisnąć zęby, dotrwać do tej reoperacji, bo jestem rozwalona psychicznie i nerwowo totalnie. Wiem, że muszę, ale naprawdę nie mam siły już psychicznie. Staram się skupiać na zbieraniu pieniędzy i myśleć pozytywnie, ale nie wychodzi, boję się, że z tego nic nie wyjdzie. Ostatecznie przecież pierwsza operacją miała się udać i co? Jestem w kompletnej ruinie, jeszcze teraz miałam hialuronidazę i żeby cokolwiek zrobić z ustami muszę czekać do listopada... Czuję się okropnie, boli mnie to wręcz fizycznie, ten psychiczny ból staje się fizyczny, czuję go realnie. Nie dość, że nos, to jeszcze usta... Czuję się źle ze swoim ciałem, wolałabym umrzeć niż tak wyglądać. Zazdroszczę ludziom, którzy wiedzą, że niedługo umrą... Albo są warzywami (bo to tak, jakby nie żyli), im jest wszystko jedno. Niedługo umrą i już. Ich cierpienie się skończy, a moje... Znając moje szczęście będę żyć 80 lat z takim paskudnym ryjem... Nienawidzę swojego życia, siebie, tej kliniki, tamtego chirurga... Jak można wziąć kasę za coś, czego się nie zrobiło?! Jak można dopuścić, żeby nos wyglądał po operacji dokładnie tak samo jak przed nią?! Moje życie to jakiś cholerny koszmar, chciałabym zdechnąć... I nie, nie obchodzi mnie, że wygląd to nie wszystko, bo to nie jest prawda. Nawet nie piszcie mi takich bzdur. Chcę jakoś dotrwać do operacji nosa, potem pójdzie lepiej, po kolei. Ale najważniejsze to dociągnąć te dwa lata, z tym, że czuję, że nie mam już kompletnie siły walczyć o siebie. Jestem rozwalona, nie wierzę już, że się uda. Boję się. I najgorsze, że nie wiem, jak sobie z tą całą sytuacją i uczuciami poradzić. Psycholog zacznie mnie odciągać od operacji, a nie tego chcę. Chcę tylko dotrwać do drugiej operacji bez dalszego rujnowania nerwów i psychiki, chcę mieć siłę do tego wszystkiego.

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku