Wątki na forum
Strona główna forumRegulamin forum
- Wigilia - zaproszenie (11)
- Raportowanie życia (9)
- Wciąż chory mąż. (11)
- Sinusoida emocjonalna i ciągłe wahania (2)
- O co chodzi? (36)
- Problemy w małżeństwie lub ze mną (6)
- Kursy/ terapie "Doktor miłość " (13)
- Niestabilność emocjonalna u partnerki (4)
- Tutaj są rozmowy o wszystkim i o wszys... (1204)
- Szukam bylego lub zawodowego psycholo... (2)
- Mroczna tajemnica (4)
- Czy to normalne? (4)
- Rozwód (2)
- Trauma córki (3)
- Początki depresji partnerki (3)
- Zwiazek z wdowa (32)
- Buu jakie to smutne , przepraszam (7)
- na rozdrożu ... (11)
- Wazny temat dla mnie (12)
- Dziwne zachowanie matki. (2)
Reklamy
Forum dyskusyjne
Przeczytaj komentowany artykuł
Historia pewnej prowokacji...
Autor: Bogusław Włodawiec Data: 2007-10-28, 22:00:35Tak się złożyło, że czytałem omawiany artykuł w "Charakterach" i po pierwszych akapitach pomyślałem, że ten tekst to bzdura, więc dalej czytałem bardzo pobieżnie. Zwłaszcza powoływanie się na Lacana i topologię matematyczną obudziło moje wątpliwości, gdyż wcześniej czytałem krytykę Lacana w "Modnych bzdurach" Alana Sokala.
Zniechęcają mnie też artykuły psychologiczne pełne specjalistycznego żargonu, z którego niewiele wynika. O ile nobliści potrafią pisać nawet o fizyce w sposób przystępny, to niezrozumiały język używany w naukach społecznych często skrywa brak treści.
Miałem też wiele wątpliwości co do koncepcji "pola morficznego" i prób zastosowania tej koncepcji w psychoterapii. Zastanowił mnie jednak ten fragment o termitach:
Np. wiadomo, że ślepe termity zaczynają budowę kopca z różnych stron, a jednak spotykają się w środku z nieprawdopodobną dokładnością. Udaje im się to także wtedy, gdy w środku wstawia się szybę nie przepuszczającą zapachów.
Być może na to mógłbym dać się nabrać. Zacząłem się zastanawiać, czy może jednak coś jest na rzeczy w koncepcji "pola morfogenetycznego"...?
:-)
Pomimo tych zastrzeżeń, niewykluczone, że ja też zdecydowałbym się opublikować ten tekst w portalu Psychologia.net.pl, gdyby to do mnie wysłał Pan ten artykuł. Nawet powątpiewając w jego tezy uznałbym, że ostatecznie to Autor ponosi odpowiedzialność za swoje słowa. W portalu jest część artykułów, z których tezami się nie zgadzam, zaś z niektórymi polemizowałem. Jeśli nawet nie zdecydowałbym się opublikować tego artykułu, to z całą pewnością możnaby wprowadzić mnie w błąd jakimś innym tekstem. W końcu wszystkie odkrycia naukowe zaczynają najpierw jako kontrowersyjne bądź niesprawdzone hipotezy, a ja nie jestem Panem Bogiem, żeby prześwietlić każdego Autora...
Cieszą mnie kontrowersyjne artykuły, które pobudzają do refleksji i budzą ożywione dyskusje na forum oraz Czytelnicy, którzy myślą samodzielnie i mają własne zdanie.
Psychologia ciągle jeszcze jest nauką młodą, a psycholodzy spierają się ze sobą nawet w najbardziej podstawowych sprawach. Np. ciągle nie ma jednego modelu psychoterapii, lecz wiele alternatywnych koncepcji, zaś badania nad efektywnością psychoterapii, choć wykazały jej skuteczność, to jednak nie doprowadziły do jednoznacznego rozstrzygnięcia, które z podejść terapeutycznych jest skuteczniejsze od innych.
Nb. bezwartościowe artykuły czytałem także w recenzowanych, naukowych czasopismach psychologicznych, które były aż tak bardzo "naukowe", że nikt ich nie chciał czytać. Metodologia opisywanych badań zapewne była bez zarzutu, ale uzyskane wyniki - zupełnie nieprzydatne do niczego. Mam wrażenie, że niektóre, recenzowane, naukowe, dotowane przez KBN czasopisma czytają tylko ich Autorzy - doktoranci, którzy zmuszeni są zebrać odpowiednią liczbę publikacji przed obroną doktoratów. Psychologia akademicka ciągle jeszcze jest bardzo oderwana od problemów, którymi zajmują się psycholodzy praktycy i ich klienci. Na pewno nie chciałbym, aby portal przypominał takie pismo...
Autor podsumowuje swój artykuł słowami:
- Wygląda na to, że dzisiaj, kilka lat po napisaniu tamtych słów, miesięcznik nie tylko sprzedaje papkę medialną, ale nawet jej redaktorzy nie zadają sobie najmniejszego trudu, aby odróżnić ziarna od plew. Niestety, konsekwencje takich działań dla ludzi poszukujących pomocy, a wśród czytelników pisma takich jest wielu, mogą mieć dla nich opłakane skutki.
Uważam, że to nadmierna generalizacja. Autor udowodnił, że jeden z wielu artykułów, opublikowanych w "Charakterach" - okazał się "papką medialną". Wykazał, że można znaleźć bzdury w czasopiśmie popularno-naukowym.
To ciekawa i ważna, ale nie szokująca wiadomość. Nb. we wszystkich mediach codziennie znajdujemy bzdury - w wiadomościach telewizyjnych, w prasie, w kolorowych czasopismach. Opinię publiczną w wielu ważnych dziedzinach kształtują dziennikarze, którzy niejednokrotnie sami nie znają się dobrze na niczym, poza umiejętnością redagowania informacji. Absolwent dziennikarstwa na studiach nie miał przecież możliwości poznać dobrze żadnej dziedziny, o której potem będzie informował społeczeństwo. A jednak ludzie wierzą w to, co usłyszą w TV, nie sprawdzając wiadomości w innych źródłach. Warto więc stale przypominać Czytelnikom, by krytycznie podchodzili do tego, co znajdują w mediach - w tym także w mediach psychologicznych (portalu Psychologia.net.pl nie wyłączając, bo też jesteśmy tylko ludźmi). W tym widzę główną zasługę Autora.
Mam wrażenie, że od czasu sprawy Andrzeja Samsona psycholodzy z dużą łatwością oskarżają się nawzajem o nadużycia etyczne. Autor, potępiając redakcję "Charaterów" powołuje się przy tym na kodeks etyczny Polskiego Towarzystwa Psychologicznego (PTP), stwierdzając, że "obowiązuje wszystkich bez wyjątku psychologów w Polsce".
Rzeczywiście, w kodeksie etycznym PTP art. 51 mówi:
Zasady Kodeksu Etyczno-Zawodowego obowiązują wszystkich polskich psychologów.
Dlaczego tylko polskich, a nie europejskich lub psychologów na całym świecie?
;-)
Moja nastoletnia córka śmieje się, że to tak, jakby harcerze uchwalili, że prawo harcerskie obowiązuje całą polską młodzież, a nie tylko harcerzy. Tymczasem prawo w Polsce stanowi Sejm, wybrany przez ogół obywateli. Prawo ma strukturę hierarchiczną - (1) na samej górze jest Konstytucja, potem (2) ustawy przyjęte przez Sejm, Senat i podpisane przez Prezydenta, następnie - (3) rozporządzenia ministrów. Ministrowie mogą wydawać rozporządzenia tylko w tych dziedzinach, w których upoważnia ich do tego ustawa.
Żadne stowarzyszenie nie może zatem stanowić prawa, które obowiązywałoby kogoś spoza jego członków. Członkowie PTP mogą dobrowolnie przyjąć na siebie pewne zobowiązania, wynikające z przynależności do organizacji (tak jak to robią jak harcerze), lecz psycholodzy niezrzeszeni w żadnym stowarzyszeniu, bądź zrzeszeni w innych, nie są związani uchwałami członków PTP. Być może nawyk wypowiadania się w imieniu wszystkich polskich psychologów pozostał w PTP od czasów komunistycznych, gdy PTP długo było jedyną organizacją reprezentującą psychologów. Trudno mi inaczej wyjaśnić sobie ten zdumiewający zapis w kodeksie etycznym PTP.
Niezależnie więc od tego, jak oceniamy publikację "Charakterów", powoływanie się na kodeks PTP nie ma podstaw.
Pozdrawiam serdecznie -
:-)
Bogusław WłodawiecOdpowiedz
- Historia pewnej prowokacji... - Bogusław Włodawiec, 2007-10-28, 22:00:35
- RE: Historia pewnej prowokacji... - cottonpads, 2007-10-30, 11:37:30
- RE: Historia pewnej prowokacji... - fatum, 2015-04-25, 15:30:09
- RE: Historia pewnej prowokacji... - krakers, 2015-04-26, 09:50:28
- RE: Historia pewnej prowokacji... - fatum, 2015-04-26, 10:04:41
- RE: Historia pewnej prowokacji...krakers 2017r.... - fatum, 2017-03-16, 08:51:27