Forum dyskusyjne

Przeczytaj komentowany artykuł

RE: Bajka o nadziei

Autor: jukaka   Data: 2010-03-05, 10:19:52               

Nasze życie jest czasem jak winnica...
Mamy poczucie cudu, spełnienia, stabilizacji... Mamy innych obok siebie- łączy nas wspólna praca, wspólny cel...
I nagle pożar...
To co miało trwać zawsze, owocować zawsze, łączyć nas zawsze ulega zniszczeniu...
Pogorzelisko...
Rwą się więzy, bliscy się oddalają, następuje odwrotność tego co określać mogliśmy jako "z bliźnim się można zabliźnić"...
Odchodzimy tak jak inni odeszli, albo zostajemy tak jak został ten chłopak...
Początkowo żyjemy na pogorzelisku...
Nie- nie żyjemy -my staramy się przetrwać...
Nastawiamy się na przetrwanie, na zwleczenie się z łóżka kolejny dzień- póki nie znajdziemy celu w życiu. Celu dookoła którego możemy na nowo tworzyć nasze życie- odbudowywać je. On daje nam siłę i chęć walki...
Tworzymy coś nowego- a aby to rozwijać i chronić musimy pokonać swoją samotność- wyjść do innych ludzi. Wsiąść w łódź, poszukać zarobku, przełamać swój strach, swoje załamanie. Zacząć wierzyć że nam się uda...
Dla mnie winnicą jest rodzina, ale to mogą być i inne sprawy...
To po to by jej zapewnić "byt", stabilność, środki utrzymania wykraczamy poza to co znamy -płyniemy w obcy świat, oswajamy go.
Z czasem okazuje się nie być taki groźny, taki odległy i taki nieprzystępny jak kiedyś nam się zdawało.
Pomagamy w nim innym -swoją pracą, swoim zaangażowaniem w problemy innych, swoim czasem
Ale z czasem powstaje niebezpieczeństwo: to co miało dać naszej winnicy szansę przetrwania może stać się dla niej zagrożeniem. Bo skupiamy siły poza nią- środek do staje się celem -zamiana ról, ważności, priorytetów...:"zaczął zaniedbywać swoją winnicę, za to ogrody ludzi, w których pracował, piękniały z tygodnia na tydzień."
I co wtedy?
Trzeba znów wypłynąć. Znów zaufać. Otworzyć się - poszukać pomocy...
Pomogliśmy sobą innym - mamy prawo przypuszczać, że oni też nam pomogą. Też są dobrzy, ciepli, ofiarni. Trzeba zaufać, że inni potrafią i chcęą nam pomóc w pielęgnowaniu naszych winnic- naszych wartości. Nauczyć się nie tylko dawać (bo to jest piękne ale wyczerpuje a nawet potrafi zniszczyć) ale i brać- a nawet więcej -prosić o pomoc.

I jeszcze trzeba spojrzeć z boku na swoje życie...
Czy potrafię pokonywać strach, ruszać w drogę, zabliźniać się?
Czy to co na zewnątrz zyskuję- czy to służy dobrze temu, na czym mi najbardziej zależy?
Czy potrafię to co zarobię spożytkować dla prawdziwego dobra mojej winnicy???
Czy służy pielęgnacji mojej winnicy czy też tylko odcina ją od świata zewnętrznego- a i ode mnie -bo przecież część mego życia to właśnie ten zewnętrzny świat.
Czy potrafię łączyć swoje światy- nie zlewać w jedno, ale łączyć, mądrze łączyć, czy dzielę je bezustannie?
Czy potrafię wykorzystywać dobrze to co zyskuję na zewnątrz: doświadczenie, szacunek, "zabliźnienie się"...
Czy potrafię pomagać ale i wołać o pomoc?

Sorry za tak długi wywód, ale piękna dla mnie ta bajka i bardzo mnie poruszyła...



Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku