Forum dyskusyjne

RE: Czy ktoś się wstydził na terapii?

Autor: wloka   Data: 2022-08-10, 14:21:50               

Ja tak miałem. Ja miałem 2 wieloletnie terapie i podczas owej drugiej, czułem coraz większy wstyd. Wstyd wobec terapeutki, wobec siebie i świata generalnie...Wszystkie te odczucia były spowodowane przez psychoterapię. Oczywiście pewnego rodzaje skłonności do odczuwania wstydu są zdeterminowane przez wychowanie, temperament itd... ale to że on rośnie podczas psychoterapii to był ogromny problem z samą terapią i jej istotą. Ludzie niestety mają często wręcz wyprane mózgi psycho-papką i są skłonni brać na siebie winę za skutki psychoterapii. Bardzo często niesłusznie.

Ja się wstydziłem, że ciągle jestem w stanie tylko gadać o matce, rodzinie, przeszłości itd...a nie wiele jestem w stanie zrobić realnego ze swoim życiem. Nie rozumiałem, jak to się dzieje, że tyle pracy wykonałem a rezultaty są odwrotne od założonych. Napisał bym, że to wszystko było winą źle przeprowadzonych psychoterapii, ale było winą psychoterapii po prostu. Takie coś najnormalniej spotyka ludzi w gabinetach powszechnie.

Problem z ruszeniem do przodu wiązał się też z monstrualną ilością negatywnych informacji na swój temat jakie otrzymujesz podczas terapii. Chodzi o różnego rodzaju domniemane determinizmy, o przeszłość, obraz rodziny i obraz samego siebie. Po prostu bardzo się koncentrujesz na negatywach swego życia, i zaczynasz spoglądać na siebie coraz bardziej przez ich pryzmat co ma realnie negatywny wpływ na samopoczucie. Nie dochodzi do żadnego mitycznego już "przepracowania" ale często dochodzi do wtórnej traumatyzacji i ruminacji, które są już w zasadzie jednostką kliniczną samą w sobie.

Niestety. Gadanie z ciotkami klotkami, które nawiną ci na uczy swoje teorie nic ci nie da. Nie da też nic gadanie z kimś kto był na terapii kosmetycznej typu "chciałem być bardziej asertywny" bo to nie jest psychoterapia i nikt poważny tak tego nie nazwie. Nie ma choroby "brak asertywności"

Niestety. Musisz się przyjrzeć procesowi terapeutycznemu. Może powinnaś porozmawiać z terapeutką, może iść na konsultacje do psychologa klinicznego? Ale to że zaczynasz czuć wstyd związany ze swoją przeszłoscią itd...prawdopodobnie nie jest żadnym procesem leczenia i nie ma tutaj żadnego wstydu przeniesionego, tylko sam proces terapii tak na ciebie wpływa.

Jeśli terapeutka jest w stanie ci mówić takie rzeczy, które opisałaś to
raz
-ona tego nie wie. To są tylko takie intelektualne zabawy, na które niestety pozwalamy tym ludziom, wiedzeni nadzieją na poprawę naszego stanu. Autorytet terapeuty jest często bardzo duży i często obdarzamy nim miernoty, które nie są w stanie unieść odpowiedzialności. Ona nie ma pojęcia jak ty byś sobie poradziła ze związkiem, życiem czy czymkolwiek. Nie wie tego ona, nie wiem tego ja i nie wiesz tego nawet ty. Ty możesz jedynie wierzyć w soje możliwości, lub wątpić ale przyszłość dopiero pokaże jak się życie potoczy. Utrwalanie u klienta takich negatywnych determinizmów, to jest coś co na terapii powinno się zwalczać, a nie produkować.

dwa
-ona w sposób jawny i oczywisty robi coś z punktu widzenia terapii przeciw-skutecznego. To o czym napisałaś jest jawnie nieetyczne i to się kwalifikuje do skargi. Nie samo w sobie bo to jedno zdanie, ale jeśli tak wygląda twoja terapia generalnie, to mam wrażenie że terapeuta może podcinać ci skrzydła pod płaszczykiem "feedbacku" terapeutycznego.

trzy
-jeśli pozwala sobie na takie teksty, to moim zdaniem powinnaś się bronić. Ona nie dysponuje niczym. Jej "wiedza" psychologiczna jest czysto koncepcyjna, to nie jest realna wiedza a autorytet jest czysto uznaniowy. Nie ma żadnej możliwości, żeby za taką wypowiedzią, którą cytowałaś stała realna wiedza. Nie ma i psycholog na poziomie jest tego świadomy. Ty możesz pełnoprawnie stając na przeciw takim stwierdzeniom zaczelendżować jej sądy. Możesz być zła i możesz wyciągać z takich tekstów negatywne sądy na jej/jego temat. Masz do tego prawo. Nie musisz się czuć bezsilna, bo jesteś skazana na proces terapeutyczny jako jedyną szansę na poprawę.

cztery
-za takim tekstem może stać coś głębszego, co na ciebie wpływa. Naturalna poczucie zawody postawą terapeuty, zranienie...ale też coś co możesz czuć, czy podejrzewać i co możesz chcieć od ciebie odrzucać. Czyli skrywaną irytacje, znudzenie, czy nawet niechęć ze strony terapeuty, które to wszystko przyobleka w pozorny feedback...byłem świadkiem takich sytuacji osobiście i jawiły mi się jako wyjątkowo raniące i niesprawiedliwe. Wszystko w atmosferze chłodu intelektualnego i domniemanej troski i klienta.

W jakim nurcie przechodzisz tą swoją terapie?
-

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku