Forum dyskusyjne

Czy kiedyś toksyczny związek może stać się harmoni

Autor: Anamaria   Data: 2022-06-26, 17:04:32               

Poznałam mojego chłopaka w bardzo trudnym położeniu. Mieszkał z rodzicami, nie skończył studiów i nie miał pracy. Miał szereg kompleksów i dowartościowywał się flirtami w sieci. Tak poznał mnie. Po okresie miodowego miesiąca, kiedy zabiegał o moje względy i uwagę bardzo intensywnie zaczęły się pierwsze problemy i kłótnie, które z czasem narastały. Nie jestem w stanie teraz opisywać drobiazgowo szczegółów, ale związane to było z tym, że on zmęczył się takim o mnie zabieganiem i kiedy już mnie miał, to nagle zaczął się buntować, że nie będzie mi poświęcał każdej minuty. W tym miejscu zaznaczę, że to on z własnej inicjatywy bombardował mnie wiadomościami na komunikatorze od samego rana i tak spędzaliśmy cały dzień razem, a po czasie miał pretensje, że ja się domagam tego. Byłam w nim zakochana. Trwało to jakiś czas, zamieszkaliśmy razem (aktualnie nasz związek trwa 5 lat). Przechodziłam różne fazy. Cierpiałam gdy mnie oskarżał, że się domagam za dużo uwagi, byłam zła o te oskarżenia, ale na tyle uzależniona od jego "miłości", że biegałam wokół niego. On nie chciał że mną rozmawiać, karał ciszą, gdy usiłowałam dociec czemu mnie tak wrogo traktuje. Raz przyłapałam go na czacie erotycznym. W którymś momencie zaczęłam uważać, że padłam ofiarą narcyza. Zaczęłam zgłębiać temat uzależnienia od takiego związku. Ciągle nie umiałam tego zakończyć. Żeby nie przedłużać długo tak się borykałam, w końcu nadarzyła się okazja i pomogłam mu znaleźć pracę, umówiłam do psychologa. Po tym on zaczął się zmieniać. Stwierdził, że wszystko to jak się zachowywał było skutkiem jego braku poczucia własnej wartości z powodu braku pracy i relacji z obojętnym ojcem. Włączając to zaczepianie kobiet w sieci i adorowanie mnie. Powiedział, że dziś już byśmy nie byli razem, bo wtedy poświęcił mi tyle uwagi, bo uważał to za jedyną możliwość, żeby ktoś się nim zainteresował, a teraz już tego nie potrzebuje, a ja z nim jestem właśnie dlatego, że mnie tak podrywał na początku, a w rzeczywistości nie mamy wspólnych zainteresowań i dziś nic by nas nie połączyło, chociaż twierdzi, że mnie kocha. I generalnie to wyznanie wszystko zmieniło we mnie. Zdystansowałam się. Przestałam wokół niego orbitować. Jakby coś się we mnie wypaliło. Rzeczywiście zaczęło się psuć, tym razem przeze mnie. W tej chwili on się złości, że ja się tak zdysyansowalam. A ja nie wiem co się ze mną dzieje. Czy jest sens dawać temu szansę? Jak się przełamać i co najważniejsze czy związek, który był patologiczny może być harmonijny? Przez 4 lata usiłowałam do niego dotrzeć wieloma rozmowami, byłam zestresowana, ze ściśniętym żołądkiem, gdy on mnie karał cichymi dniami, mówił przykre rzeczy, że ja go wcale nie chcę zrozumieć, że brak mi empatii, że nie jestem przyjaciółką, że zawsze mam najgorsze intencje. To było naprawdę trudne. Dziś nie wiem co on tak naprawdę czuje. To jest ścisły umysł, mówi bardzo lakonicznie, czasami niezrozumiale. Czasami myślę, że to dobry człowiek, któremu się coś nie udało, a czasami miałam wrażenie, że to toksyk, który lubi się nade mną znęcać psychicznie. Dziś zachowuje się jak uleczony. Ma pracę, zarabia (bo wcześniej ja go utrzymywałam), jest z siebie zadowolony. Tylko ja nie ufam w jego uczucia do mnie. Mam takie wrażenie jakby on mnie nie potrzebował w swoim życiu. Jeśli chcę być z nim to ze mną będzie, a jeśli bym nie chciała, to on się tym nie będzie przejmował. Mówiłam mu jak się czuję po tych wszystkich bojach z nim, ale nie czuję żeby on chciał o mnie walczyć w razie czego. Nie wiem co mam robić. Czy to była i nadal jest toksyczna relacja, czy ja mam urojenia. Czy powinnam wyluzować, dać mu szansę, skoro "wyszedł na prostą"? Nie wiem czy mnie rozumiecie. Czuję się wykończona tym jak się szarpałam przez 4 lata i trochę odpuściłam, zaczęłam żyć własnym życiem, ale z jego strony czuję taką "letniość" uczuć. Czy to co ja piszę i czuję jest normalne po tych wszystkich zmaganiach w związku, czy mam jakieś zaburzenia?
Ps. Nie będę tu opisywać szczegółów. Przez lata tego związku zdarzyło mi się napisać parę postów z prośbą o poradę i zawsze dużo było odpowiedzi, że to toksyk, bezrobotny, wykorzystuje mnie, mam uciekać. To wszystko było chore. Ja to jakby wszystko przetrwałam i jestem poniekąd wrakiem, wypalona, jednak teraz on się zachowuje teoretycznie zdrowo i nie eiem czy taka osoba może się zmienić i stworzyć zdrową relację, czy nadal jest to niezdrowa relacja. Czy warto dać szansę?

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku