Forum dyskusyjne

RE: Psychoterapia zrujnowała mi życie

Autor: wloka   Data: 2022-06-10, 09:15:35               

Napiszę wprost jak to wyglądało u mnie i jaki jest mój problem.

Ja wpadłem w obsesje. Tak jak pisałem o różnych innych nowoczesnych obsesjach, kiedy to ludzie nie potrafią np: myśleć o niczym innym tylko o zdrowym jedzeniu. Potrafią wpadać w szał jak im ziarenko ryżu spadnie na podłogę, z przygotowanego posiłku. Zaniedbują pracę, znajomych i nie potrafią się zająć niczym innym. Wpadają w stany depresyjne itd...

Ja osobiście wpadałem w obsesję, którą stała się istota psychoterapii/samonaprawy. Ja analizowałem aspekty swojego życia bez przerwy. Ja po dziś dzień, budzę się i pierwsze o czym myślę to relacje z matką, jej zachowanie, próba jej diagnozy itd..itp...Nie wiem czemu to robię, ale to robię. Pomimo tego co tutaj napisałem nie jestem w stanie przestać tego robić. Ja w pewnym momencie nawet chciałem wziąć plecak i iść do lasu, żeby się tam żywić co znajdę i żeby tym samym zająć umysł czymś innym. Tego jest pełno. Są sny, są twoje emocje, jest historia twojego życia, relacje szkolne i ty się w tym szkolisz. Twój umysł zaczyna traktować sprawy nieistotne jako potencjalnie kluczowe i można to robić 24/7 a psychoanaliza to nie matematyka. Nie docierasz do rozwiązania i mówisz "koniec. Zrobione". Jest odwrotnie.

Druga sprawa to eksplozja moich osobistych lęków. Ja się bałem i boję odrzucenia, że gdyby ludzie poznali to moje wnętrze i mnie bliżej poznali, to by dowiedzieli się jaki jestem słaby, nie fajny itd...No to jak cały czas siedzisz w atmosferze: twoja mam to wariatka, ojciec jest pasywny itd...to to poprawia twoją samoocenę? Wręcz przeciwnie. No jeśli jestem wychowany w takiej rodzinie, to obiektywnie rzecz ujmując mam szereg złych, patologicznych cech osobowości i jestem jak w zaklętym kręgu. To się okazuje, że sam jestem w zasadzie nie tylko skazany na rozczarowanie swoją osobą, ale że te dziewczyny którym się podobałem to nie ja się podobałem. Nie było w tym nic pozytywnego, tylko im się podobała moja słąbość. To że mama mnie zdominowała i uczyniła mnie wycofanym, słąbym mężczyzną i to pociąga inne kobiety. Moja słabość, dzięki której będą mogły mnie kontrolować...no ale ta sama słabość sprawi, że w przyszłosći będą mną gardzić i je rozczaruje jako mężczyzna. To jest czysta psychoanaliza i nikogo nie obchodzi taki wpływ jej treści na osobę terapeutyzowaną.

Jak szedłem na terapię to świat był dla mnie jak piękna, soczysta pomarańcza której nie mogę dosięgnąć, bo jest blokada w postaci lęku. Jest tyle rzeczy do zrobienia, można jeździć w różne miejsca, można grać w kosza, piłkę, można chodzić na piwo z kolegami, są piekne dziewczyny itd...ale jest ten lęk który mnie ogranicza. Gdyby tylko z niknął. No to po jakimś czasie psychoterapii świat stał się wyschniętym wiórem i ku swojej rozpaczy dostrzegłem, że już nie blokada jest problemem, tylko fakt że ja nie mogę nawet wyciągnąć ręki! No bo w kierunku wióra?! Świat stał się czarny. Wszędzie psychopatologia, wszędzie krzywda, wszędzie złe rodziny, chore małzeństwa itd...Żadnego terapeuty to nie obchodzi.

Moją tragedią było to, że moja obsesja była jednocześnie moim lekarstwem. Ja byłem neofitą psychoterapii. Mówiłem wszystko i to wszystko co tu piszę, mówiłem także ale bardziej jako informacja. Ja nawet pamiętam, że mówiłem że wymyśliłem sobie sposób na te moje myśli obsesyjne, że będę się pukał w głowę palcem jak się będę łapał na obsesyjnym analizowaniu przeszłości, czy relacji rodzinnych. Mam lęk społeczny-więc pukanie się w głowę będzie zwracać na mnie uwagę- więc będę chciał tego unikać i tym samym będę miał motywację do unikania analizowania. No to o czym to świadczy? To świadczy że zaczęły się procesy wobec, których byłem bezsilny. Co robiła terapeutka? Nic! Utwierdziłą mnie raczej w swojej postawie i ja z tą obsesją przeżyłem kolejne lata. Po paru miesiącach od pojawienia się obsesji pojawiają się stany depresyjne i co ja z nimi robiłem? Więcej analizy. Bardziej trzeba się zaangażować i więcej pracować.

Lekarstwo stało się moją chorobą. I nie to jest najgorsze. Najgorsze jest to, że stało się to transparentnie w obecności terapeutki, która to obserwowała, ale niewygodnie było się jej spojrzeć na swoją włąsną metodę jako potencjalnie szkodliwą, więc w zasadzie dalej mnie zachęcała do psychoanalizowania. To jest najgorsze i to jest sednem mojej krytyki. Ci ludzie jak będą mieli do wybory, ciebie albo metodę to wybiorą ochronę metody. A sama metoda ze swje istoty jest szkodliwa. Twoje problemy się pomnożą razy 10 bo niczym innym się nie będziesz zajmować

Ja stałem na progu dorosłości i się wycofałem. Wycofałem się z podjęcia pracy, bo praca wykańcza psychicznie ludzie i nawet jak bym chciał te myśli zlikwidować, to nie potrafię.
Wycofałem się z wejścia w emocjonalny związek, bo prawdopodobnie przyciągnę kobietę z jakimś borderlinę, która to potem będzie mnie dręczyć i mną gardzić itd...Świat nie był już piękny i ciekawy, tylko był straszny i pełen patologii, no i to sprawiła psychoanaliza. Sprawiła że z czasem stałem się jak zombie. Zapłąciłem za to ponad 30 tyś zł przez kilka lat a na koniec zostałem przez tych ludzi w zasadzie porzucony ze swoim problemem bo nie było im wygodnie spojrzeć krytycznie na swoją metodę, bo przyjmuje się że terapia nie może zaszkodzić. Bzdura!

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku