Forum dyskusyjne

RE: Dla mrrru.

Autor: sysError   Data: 2022-01-30, 22:47:49               

Nie nie, błądzisz i tu i tam.
Nie znam tej historii.
Ja opisywałem prawdziwe zdarzenia z dzieciństwa.
Zabiłem te kurę. Po prostu to zrobiłem.
Tak jak byłem świadkiem świniobicia.
Nic ci nie poradzę, że wieś jest na swój sposób okrutna.
Ja jeździłem na taką wieś, gdzie dzieciaki normalnie flaki jadły ze świń (mieli hodowle). Tak po prostu w rękach to trzymali i jak delikatesy wcinali. Powaga. Naturalnie przegotowane, ale to lekko dziwne było. Na wymioty mi się wtedy zbierało jak na to patrzyłem, ale kwestia wychowania i środowiska. Eskimosi też wcinają z krwią.

W zasadzie jeśli już sztuce albo czarnym niehumorze, to w dzieciństwie byłem świadkiem gorszych scen. W wieku 3-5 musiałem patrzeć jak ojciec chciał zamordować moją matkę, patrząc jej w oczy i krzycząc "zabije cie k...." , a ta była już fioletowa jak śliwka i nie potrafiła tchu złapać i charczała będąc blisko utraty przytomności. Nie uwierzysz, jak się ta historia skończyła. Straszne. Nie, nie zabił jej, choć próbował jeszcze kilka razy. Chyba dwa, o ile pamięcią sięgam. Później była sprawa karna i oczywiście przekabacili dzieci w sądzie (jego rodzinka), by nie zeznawały przeciwko tatusiowi. Udało się. Uniknął kary, więc ... może to dziwne, ale gdzieś może jest pragnienie sprawiedliwości? Choć nie z braku przebaczenia, nie z zawiści. Po prostu czuje pustkę.
Tyle lat wyrwanych z życia. Łażenia po komendach, po sądach, życie w ustawicznym stresie.
On przestał być tat agresywny względem mojej matki jak dostał sprawę karną o znęcanie się nad rodziną i perspektywę kryminału. Innymi słowy typowy tchórz. Moją matkę to ja momentami podziwiam biorąc pod uwagę co musiała przechodzić i jak musiała uciekać po nocach pociągami albo wręcz przez okno. Raz tak było, że gdyby ktoś nie wrócił do domu , nie zadzwonił domofonem, to by ją buciorami zakatował. Dziecko musiało krew własnej matki z podłogi ścierać i to jest historia prawdziwa. Nie fikcja, nie wymysły. Bywała tak pobita, że w pociągu pozwolili jej darmo jechać. Może stąd ta moja wrażliwość z tą sztuką? To taki wyraz ekspresji wewnętrznego bólu, obrazów i dźwięków, które musiałem oglądać w dzieciństwie. Chociaż wiesz, o pięknie też potrafię pisać bo i je dostrzegam, swoje w życiu zrozumiałem.;)) Kwestia tego, o czym chcemy pisać. Mógłbym pisać o motylach, ale już to robiłem. Mógłbym pisać o pięknie kobiecego, w pełni ukształtowanego, dorosłego ciała starszej od siebie Bezogonki, ale ona nie ma w sobie wewnętrznego dziecka tam i się wstydzi zbliżyć jak przystało na rozwódki i samotne matki. Kocham kobiety, w zdrowy, piękny sposób i każdy tu o tym wie, a przynajmniej ci mądrzejsi. Są tu tacy? Wiara czyni czuba, tfu, wróć...cuda. Aniela chyba odpadła z zawodów?
Przyjdzie czas na poezje, oj przyjdzie.
Najpierw niech się urodzi wewnętrzne dziecko.
{SZEROKI UŚMIECH}
Dystans... dystans...

A TD? Ona przyszła tutaj podekscytowała 3 minuty po moim poście zarzucić mi niekonsekwencje, czyli jednak się pomyliłem. To nie inteligencja. To fatamorgana.

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku