Forum dyskusyjne

Przeczytaj komentowany artykuł

RE: Czym jest wybaczanie?

Autor: Dzika   Data: 2016-04-17, 12:44:46               

Basti
Pogodziłaś się z pewnymi faktami, ale nie uwolniłaś się od nich - nawet w stosunku do siebie. Dlatego teraz stosujesz takie różne sztuczki, aby to zakamuflować. :)

Może nie rozumiem wszystkiego, ale cały czas dążę do tego, aby przestać katować się potrzebą wybaczania. A jedynie robić wszystko aby się uwolnić od negatywnych emocji.
Wybaczanie kojarzy mi się z jakąś potrzebą wymierzania sprawiedliwości: to zrobiłeś, to musisz ponieść takie czy inne konsekwencje. A czy jest to możliwe? I czy w rzeczywistości uczyni zadość sprawiedliwości? Czy wyrówna poczucie upokorzenia, odrzucenia. Czy przywróci tamtej dziewczynie poczucie wartości? Stało się, ktoś się zachował w sposób, który nas ranił. Ale przecież rozmawiamy o dniu dzisiejszym, o tym co tu i teraz. Dlaczego więc ciągle czujemy ból "tamtej nas" chociaż jesteśmy zupełnie innymi osobami?
Może właśnie dlatego, że nie rozumiemy, że każdy - w tym rodzic, dziadek, nauczyciel czy ksiądz mają swoje ograniczenia, swoje lęki i swoje umiejętności radzenia sobie z bieżącymi sytuacjami. Podobnie jak my. I, że więcej wiemy co inni powinni, niż zdajemy sobie sprawę co należałoby lub co jest możliwe. Może jednak zrozumienie tego spowoduje, że nie wszystko będziemy traktować w kategorii traumy, urazu, wstydu, czy poczucia winy.

Mój tata "sprał mnie na kwaśne jabłko". I chociaż tyłek dość szybko przestał mnie boleć, to nie potrafiłam wybaczyć mu upokorzenia, wstydu, poczucia odrzucenia. Cierpiałam bardzo. I wcale nie dlatego, że dostałam po doopie - bo wiedziałam, że w jakiś sposób sprowokowałam tę sytuację. Czyli cierpiałam, bo nie potrafiłam wybaczyć mu moich własnych uczuć. Cóż - byłam zbyt młoda i nie potrafiłam inaczej tego odebrać. To tkwiło we mnie, aż do chwili gdy moja własna córka postawiła mnie w sytuacji podobnej do tamtej z mojego dzieciństwa. I podobnie jak wtedy, zanim wróciła do domu ja już miałam przedstawiony przez znajomych cały dramatyzm sytuacji w jakiej była. I gdy pojawiła się w drzwiach myślisz, że ucieszyłam się, że wróciła cała i zdrowia? Nie - wrzeszczałam jak opętana, nawet nie wiedząc co wykrzykuję, a strach paraliżował mnie doszczętnie. I wtedy poczułam, to co mój tata gdy ja wróciłam do domu. Miałam przed oczami jego trzęsące się ręce i "słyszałam" mamrotane przekleństwa.
Czy los musiał zesłać mi taką sytuację abym mogła zrozumieć?. Może musiał, może inaczej nie zdobyłabym się na jej zrozumienie. Na zastanowienie się, jak często myślimy o sobie jako o choćby przyzwoitych osobach, jak często jesteśmy pewni jak zareagujemy, jak się zachowamy, a życie zmusza nas do zweryfikowania tych poglądów.
I zrozumienie, że to dotyczy każdego pozwoli nam uwolnić się od ciężaru wałkowania starych dramatów, przeżywania od nowa tamtych uczuć.
I także do zrozumienia, że córka, która nie miała o czym rozmawiać z ojcem, czy poszła na zabawę do parku, tak naprawdę nikogo nie skrzywdziła, bo w tamtej sytuacji umiała tylko tak zareagować. Więc nie ma potrzeby do dalszego przeżywania poczucia winy. Może tylko pomyśleć - czy teraz mogłaby się zachować inaczej.
Z pewnością znajdziesz dobrą odpowiedź.
Dlaczego więc chcesz walczyć z "ojcopodobnymi" osobami? Czy jesteś pewna, że zawsze powinno się z nimi walczyć albo odwrotnie czuć empatię? Czy raczej nie byłaby tu potrzebna świadomość, że kierują nimi ich własne destrukcyjne emocje, a interweniować wtedy, gdy będzie to miało sens. W pozostałym czasie uwolnić się od nich tak, aby nie pojawiali się w Twoim życiu. Przecież sama piszesz "nie chcę mieć z takimi osobami do czynienia". Czyli wiesz, że masz wybór, że jesteś niezależna, że możesz działać tak, aby nikt nie kierował twoimi emocjami. To jest właśnie ten pożytek z uwolnienia się.
I tego Ci życzę.

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku