Forum dyskusyjne

Przeprowadzka - największy błąd

Autor: Werka32   Data: 2022-01-11, 10:04:38               

Cześć wszystkim :)

Zarejestrowałam się na forum, bo sama nie wiem co mam myśleć, a każda osoba, z którą rozmawiam o tym ma inne zdanie i poradę.

Ok 3 miesięcy temu doszłam do wniosku, że mam dość dotychczasowej pracy, nie rozwijam się w niej, wręcz przeciwnie, atmosfera zupełnie się popsuła i czas na zmiany. Dodatkowo moje życie prywatne też leżało, w dużej mierze przez natłok pracy, ale też dawne problemy z depresją.
Jeszcze zanim zaczęłam pracę w tej firmie miałam pomysł, żeby wyprowadzić się kiedyś do pewnego miasta. Byłam tam na wakacjach, czułam się w nim dobrze, jak w domu.
No i postanowiłam połączyć jedno z drugim. Rzucić pracę i przeprowadzić się 400 km od dotychczasowego miejsca. I tak zrobiłam.
Z poprzedniej pracy odeszłam w dobrej atmosferze, znalazłam szybko mieszkanie w nowym miejscu, miałam umówione rozmowy kwalifikacyjne. Wszystko szło aż za dobrze.
No i stało się, po ponad tygodniu zaczęłam bardziej orientować się w okolicy, czytać o różnych atrakcjach. I tym sposobem trafiłam na artykuły i posty o dzikach grasujących po całej okolicy, a najwięcej przypadków w mojej dzielnicy. Tego się zupełnie nie spodziewałam. Zupełnie nie pomyślałam o sprawdzeniu czegoś takiego. Ludzie tutaj już chyba tak przywykli do tematu, że nikt z wynajmujących nawet się o tym nie zająknął.
Problem w tym, że ja boję się nawet większych psów na smyczy, pies puszczony luzem to już dla mnie powód do wracania okrężną drogą lub proszenia kogoś bliskiego o pomoc w przejściu obok niego. A co dopiero stada dzików! Dostałam najprawdopodobniej ataków paniki. Przez 2 dni płakałam, drżałam, kołatało mi serce, bolała mnie głowa i całe ciało. Uspokoiłam się po kilku rozmowach z bliskimi.
Niestety, potwornie boję się wyjść z domu, nawet do spożywczaka. A przecież przeniosłam się po to, żeby korzystać z życia, poznawać nowych ludzi i miejsca. Zdaję sobie sprawę z tego, że to irracjonalne, że żyją tu inni ludzie i normalnie funkcjonują, ale ja nie mogę, to zbyt wiele na raz.
Przyjaciele mówią, żebym została i nie poddawała się za szybko. Rodzice, że jak mam się męczyć, to lepiej wrócić bliżej nich. A ja nie wiem, z jednej strony mam wyrzuty sumienia, że narobiłam tyle zamieszania i po tygodniu chcę to odkręcać. Z drugiej jedynym co zdołało mnie uspokoić to myśl o tym, że przetrwam tu do końca miesiąca i wrócę do starego miasta. Jedyne czego nie żałuję to rzucenie pracy i wyprowadzka ze starego mieszkania.
Nie chcę podejmować decyzji w panice, ale bardzo zraziłam się do tego miejsca, nie chcę tu już być. Dodatkowo wiem, że jeszcze długo nie uda mi się pokonać strachu przed wychodzeniem, a mam za sobą epizod fobii społecznej, kiedy po kilka tygodni potrafiłam nie wychodzić, choć nie miałam już nic kompletnie do jedzenia, nawet suchego chleba. Nie chcę do tego wracać. Nie mam też tutaj nikogo znajomego z kim mogłabym wychodzić i oswoić się z okolicą. Z resztą to nie rozwiąże problemu z dotarciem do pracy lub powrotem z niej. Może jednak lepiej wrócić do starego miasta, póki nie mam jeszcze zbyt długiej przerwy w zatrudnieniu, znaleźć nową pracę i mieszkanie tam. Ładne, wakacyjne widoki nie wynagrodzą mi codziennej traumy.

Dziękuję wszystkim którzy wytrwali do końca. Mam nadzieję, że nie zagmatwałam wszystkiego zbytnio.

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku