Forum dyskusyjne

RE: Przemoc psychiczna, ktorej jestem sprawca

Autor: thelaskovic   Data: 2021-10-20, 14:09:43               

Sytuacja z pracy, z dzisiaj.
Przed rozpoczeciem pracy dziewczyna mowi, ze zle sie czuje i czy moglaby nie isc na zimna hale, zamiast tego pracowac na cieplej. Nie dostala na to zgody. Dwudziestodwuletniej dziewczynie staje serce - zawal. Na hali delikatny chaos, ludzie sie kreca, karetka przyjezdza na sygnale, muzyka cichnie. Jednakze, praca idzie dalej, komunikaty z glosnikow o dokujacych do nas tirach, plyna dalej, jeden z team leaderow oprowadza ludzi po zakladzie (ludzi - wyksztalconych, bogatych, dobrze ubranych, dostjonych, waznych), moi wspolpracownicy w dwie minuty od rozpoczecia tragedii robia sobie zarty, przestaja sie przejmowac, czas biegnie znanym nam tempem. Ja od 30stu minut wpatrzony w karetke, trzese sie, nie moge sie ruszyc, nie wiem co mam ze soba zrobic, lzy ciekna po policzkach, probuje sie w jakikolwiek racjonalny sposob opanowac. Nie wytrzymuje, ide na papierosa, potem na kantyne do gory, finalnie widzac jak rozstrzesiony jestem, jeden z leaderow nakazuje mi i mojemu najblizszemu teraz znajomemu (do uzycia slowa przyjaciel, potrzeba chyba jeszcze 0,5 takiej "akcji"), jechac do domu. Po drodze wpsolnie zastanawiamy sie, jak ludzie moga przejsc kolo takiej sytuacji tak obojetnie, robic sobie z tego zarty, nic nie czuc. Kilka pojedynczych sztuk okazuje jakiekolwiek uczucia, wiekszosc zlewa to cieplym moczem.
Jak bardzo podoba mi sie ta przypowiesc, tak bardzo, w odwolaniu nawet do tej sytuacji, nie rozumiem jak mialbym wierzyc w to, ze ludzie faktycznie nie sa zli i maja w sobie jakiekolwiek oznaki czlowieczenstwa. Jak mam nie karmic czarnego wilka, widzac cos takiego, widzac tyle bolu, cierpienia i zobojetnienia na co dzien?

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku