Forum dyskusyjne

RE: Związek z pesymistką

Autor: Czterdziestolatek   Data: 2021-10-13, 22:01:04               

Dzięki mimbla za post. Na początku od razu odpowiem na Twoje pytanie. Nie raz zastawiałem czy jestem ok. I za każdym razem stwierdzam, że ja też bez winy nie jestem. Chyba przez to że nie zawsze potrafię ustąpić. Od dłuższego czasu żonie wypominam jej pesymizm i czasem zbyt przesadnie. Tu się nie mylisz, że wszystko zaczęło się psuć po urodzeniu dziecka. Żona od zawsze była pesymistką. Ja natomiast od dziecka widzę świat wyłącznie w różowych okularach. Gdy poznaliśmy się udało mi się ją zarazić optymizmem. Już po kilku miesiącach naszej znajomości jej rodzice i siostra mówili mi, że nie pamiętają, żeby ona przez tak długi okres czasu nie potrafiła narzekać i pozytywnie patrzeć na życie. Wszystkim wydawało się że ją odmieniłem. Wydawało się że jest jak w bajce, korzystanie z uroków młodości, oświadczyny, ślub i mieliśmy żyć długo i szczęśliwie ale.. I właśnie po urodzeniu dziecka jak grom z jasnego nieba powrócił jej pesymizm. Rozumiałem jej troskę, ale jeśli chodzi o zdrowie dziecka była strasznie nadgorliwa, zresztą tak jest do tej pory. Na przykład piękna wiosenna pogoda 20 stopni, dzieciaki na spacerach w lekkich bluzach, co niektórzy w krótkich koszulkach, a nasze dziecko jako jedyne ubrane w grubą kurtkę i czapkę. To było powodem pierwszych naszych nieporozumień. Zawsze narzekała że córka się przeziębi. Ale przejdźmy do teraźniejszości. Córka ma teraz 10 lat. Żona jak tylko się obudzi chodzi po całym mieszkaniu jakby czegoś wiecznie szukała tylko po to aby obudzić nas i zacząć na wszystko narzekać. Pretensje do córki że się grzebie, że nie tak ma się ubrać jak się ubrała, że ma się przebrać itd itp. Do mnie pretensje, że wszystko na jej głowie, że ja się nie przejmuje jak się dziecko ubiera itd itp. Nadmienię tylko że gdy czasem żona idzie wcześniej do pracy i wychodzi tuż przed naszą pobudką wszystkie czynności związane z wyjściem córki do szkoły przebiegają bardzo sprawnie, spokojnie i z uśmiechami na ustach. Gdy żona wraca z pracy od razu wkracza do pokoju córki i mówi, że ma odrabiać lekcję. Potem każe jej się w nieskończoność uczyć nawet w weekendy. Akurat córka jest bardzo zdolna, nie ma najmniejszych problemów w nauce, ale żona wiecznie narzeka, że się mało uczy. Kolejny i zarazem najważniejszy problem to jej praca. Jest księgową w biurze rachunkowym i prowadzi kilka firm. Codziennie muszę wysłuchiwać narzekania na klientów, że donoszą niekompletne dokumenty, że nie w terminie, że ona się potem nie potrafi wyrobić itd. Rozmawialiśmy na ten temat wiele razy, że o pracy nie rozmawiamy za dużo w domu, proponowałem jej nie raz zmianę pracy albo żeby wogóle nie pracowała, bo ja mam na tyle dobrą pracę, że nie musi pracować. Ale ona nie chce. Gdy próbuję poruszyć ten temat podczas rozmowy jest zła.Oczywiście nie jest tak zawsze, ale bardzo często z naciskiem na bardzo. Czasem potrafi być dobrze tydzień rzadziej dwa, ale gdy jest za dobrze żona na siłe szuka gdzieś problemu żeby zacząć narzekać. Ona nie szuka spięcia ze mną tylko problemu, żeby sobie narzekać przez pół dnia. Kiedyś rozmawialiśmy o tym dużo. Wydawało mi się że przynosiło to skutek. Z czasem nasze rozmowy przekształcały się w monolog żony i tak już zostało. Poddałem się. Nie wiem gdzie popełniłem błąd bo moja wina też tu zapewne gdzieś jest. Teraz gdy żona zaczyna narzekać szukam sobie jakiegoś zajęcia. Cóż, lepszego sposobu nie mam. W momentach jej narzekania na wszystko mój optymizm jakby nieco przyblakł. Pociesza mnie to, że jednak córka ma większość genów po mnie i tryska optymizmem. Cały czas mam nadzieję, że ten pesymizm kiedyś żonie minie.

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku