Forum dyskusyjne

RE: Nie daję rady jako matka...

Autor: wilczek19833   Data: 2020-09-12, 22:41:55               

"Mam nadzieję,że moja prośba nie będzie budziła niechęci do mnie"

nie nie budzi gdyz sa tematy zbyt powazne aby je olewac.

Zeby to bylo jasne, kazde dziecko w takim i podobnym wieku bedzie wpadac w histerie. To jest nic innego jak bunt dziecka ktore chce juz o sobie decydowac w jakims stopniu. Kazda reakcja dziecka ma swoje zrodlo, powod takiego zachowania, najczesciej jest to "bo on cos chce i tego nie dostaje" i wtedy jest placz ktory jesli nie zostanie odpowiednio szybko ukrucony (poprzez rozmowe) moze zakonczyc sie histeria. Wtedy w moim przypadku, histeria pojawila sie zanim ja pojawilem sie w pokoju i zaczalem rozmowe z dzieckiem.

Zaznacze jedna NAJWAZNIEJSZA rzecz ktorej powinien sie trzymac kazdy rodzic, rozpoczynajac rozmowe z dzieckiem na JAKIKOLWIEK temat, szczegolnie gdy dziecko ma 2-5 lat. Rozmowa, jej tresc musi byc odpowiednio proporcjonalna do wieku dziecka. Inaczej rozmawia sie z 3 latkiem, inaczej z 10 latkiem (niby oczywiste ale nie kazdy rodzic zdaje sobie z tego sprawe a ja tych postaw uczylem sie na przestrzeni lat).

Tak na marginesie, W ciagu kilku spotkan z siostrzenica (widzielismy sie w ciagu 6 lat zaledwie kilka razy bo dzielilo nas 80 km) udalo mi sie zdobyc jej zaufanie i wiedziala ze moze powiedziec mi wszystko czego nawet cioci (mojej zonie) czy dziadkom nie chciala powiedziec. Bylem jedna z 3 osob (jej mama i najlepsza kolezanka) ktorej ufala bezgranicznie.

Wracajac powoli do tematu, Podczas rozmowy nalezy zachowac bezapelacyjny calkowity spokoj, zarowno formą zachowania (mowa ciala), poniewaz jest wiele postaw ludzkich ktore moga prowadzic do roznych efektow (zlosc zobojetnienie), jak i w komunikacji werbalnej. SPOKOJ.

A o czym rozmawialem?
zaczelo sie od tego ze przez pierwsze 20 minut ja siedzialem na fotelu, po tym jak mnie uderzyl i sie cofnal (wprawdzie uderzyl lekko ale chodzilo o sam fakt czynu) i patrzylem na niego podczas gdy on stal na srodku pokoju i plakal. Moj ton w stosunku do niego najpierw byl normalny (pierwsze kilka minut). Mowilem polglosem zeby mnie w ogole uslyszal np "synek ale jak bedziesz plakal nie bedziesz mnie slyszal a ja chce ci cos powiedziec, krzysiu ja chce ci cos powiedziec, synek slyszysz?" i tak powtarzalem to pare razy. Nastepnie z minuty na minute powtarzajac to i podobne temu wypowiedzi "synek sluchasz mnie - i delikatnie - haaaloo krzysiu, mowie do ciebie (ton juz o polowe zmniejszony)", mowilem coraz ciszej.

Zaznacze tu ze podczas jakiejkolwiek rozmowy nalezy pamietac iz rozmowca "przejmuje" nasze emocje (o czym wiele osob nie zdaje sobie sprawy), np gdy dwie osoby krzycza (klutnia) nie ma szans aby dojsc do porozumienia bo obie strony sie nawzajem nakrecaja. Dlatego tak wazne jest uspokojenie sytuacji czyli ton mowy. Im delikatniej mowi sie do agresywnego rozmowcy tym jest wieksza szansa ze on przejmie od nas nasze spokojne emocje i w koncu sie uspokoi, po dluzszym lub krotszym czasie - ta technika ZAWSZE dziala ale potrzeba jest cierpliwosc, ktorej mi nie brakuje bo wiem ze predzej czy pozniej system zadziala - ZAWSZE DZIALA. Stosowalem te techniki w czasie rozmow z agresywnymi klientami w markecie gdy robilem 6 lat w ochronie (licencja II stopnia z pozwoleniem na bron, tak swego czasu uzywalem broni, glocka 17, pistoletu maszynowego glauberyt oraz strzelby gładkolufowej).

Wracajac do tematu. Przez dlugi czas tlumaczylem mu ze jego uderzenie mnie bolalo (oczywiscie musialem sklamac ale bylo to tzw niewinne klamstwo) i tak sie nie robi. Powtarzalem mu to zdanie w roznych formach, zamieniajac slownictwo ze np bede mial slad, bede mial guza itp - wszystko bardzo spokojnym tonem. Po 30 minutach poprosilem aby usiadl mi na kolanach. Usiadl a ja mu jeszcze ciszej prawie szeptem (zona siedziala na kanapie 2m od nas i sluchala a wczesniej widzialem ze nie wie co robic i zaczela wpadac w panike)powtarzalem to samo. Pokazalem mu miejsce gdzie mnie uderzyl i jak mnie uderzyl, ze mnie to bolalo i czy chcialby abym ja go uderzyl podobnie (oczywcsie nie zrobilbym tego ale chodzilo o wplyniecie na jego psychike ze zrobil krzywde tatusiowi - wykorzystywalem typowe metody znane z psychologii zachowan). Kolejne 20 min tlumaczylem ze gdyby zrobil to samo mamusi, tez by ja to bolalo a chyba nie chcialby zrobic mamusi krzywdy bo wie jak ona bardzo go kocha a on kocha mamusie prawda?. Odpowiedzial ze tak. Tak rozmawialismy w ten sposob prawie godzine. W koncu zauwazylem ze pojawila mu sie lza na policzku, chwile potem w drugim oku. Powiedzial "przepraszam", rozplakal sie i przytulil do mnie przepraszajac kolejne kilka razy - moja technika spowodowala ze poczul sie winny - i taki byl moj cel. Musial poczuc w swiadomosci wine ze zle zrobil. W tym momencie zona sie rozplakala. On spytal sie "czemu mamusia placze" tu znowu musialem improwizowac ale wiedzialem co powiedziec "mamusia placze bo ty placzesz bo cie kocha i jest szczesliwa ze zrozumiales swoj ze zrobiles zle i ze wiecej tak nie zrobisz, tak". Bardzo delikatnym glosem powiedzial "tak". Przytulilem go mocno mowiac "tatus cie kocha ale musisz wiedziec ze nie mozesz tak postepowac, tatus nikogo nie bije, mamusia nikogo nie bije i powinienes brac z nas przyklad a kazdy bedzie cie kochal, bedziesz taki jak tatus i mamusia?". Odpowiedzial "tak" i przeprosil zone ze mnie uderzyl.

Po godzinie byl spokojny, wtulony we mnie obejrzal do konca bajke i poszedl spac.

Zeby jednak caly system w pelni sie udal i aby osiagnac cel jaki ja uzyskalem trzeba sie choc troche znac na "psychologii dziecka" tzn wiedziec co dziecko moze pomyslec,jak moze pomyslec i kiedy, co powiedziec i trzeba to umiec przewidziec aby odpowiednio szybko móc zareagowac. Wszystkie decyzje sa podejmowane "na zywo" ale bazujac na konkretnych schematach zachowan.
To co wiem, to co czytalem w roznych ksiazkach zarowno w "mowie ciala" w ksiazkach dotyczacych psychologii spolecznej, psychologii tlumu (przydatne w czasie ochrony mienia gdy trzeba zapanowac nad tlumem) i czego sie nauczylem przez 10 lat do dzis wykorzystuje zarowno bedac z synem z zona (jestem z nia 9 lat i NIGDY nie mielismy ZADNEJ klutni gdyz wiem jak rozmawiac) i w przypadku kazdego innego czlowieka a poniewaz potrafie czytac zachowanie ludzi (dlugo "studiowalem" mowe ciala) wiem jak reagowac w danym momencie.
W ciagu pierwszych kilku sekund potrafie wyczuc czlowieka tzn wiem czy w danej chwili warto z kims rozmawiac czy jednak odpuscic.

To elementy ktore skladaja sie na utrzymanie dobrej komunikacji z ludzmi nas otaczajacymi.

Jesli fatum masz jeszcze jakies pytania, zapraszam do dalszej dyskusji ale na wszelkie "zaczepki" jak to mialo miejsce w przeszlosci w twoich wypowiedziach na tym forum, bede odpowiadal proporcjonalnie.
Jestem czlowiekiem ktory chce pomagac jesli tylko bedzie to mozliwe.

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku