Forum dyskusyjne

Sortuj:     Pokaż same tytuły wpisów w wątku
  • Moja mała tragedia

    Autor: TresDiscret   Data: 2020-08-26, 01:12:25               Odpowiedz

    Nie wierzę w to, że komuś może na mnie zależeć. Zawsze, kiedy ktoś okazuje mi sympatię czy wyraża się w sposób świadczący o tym, że jestem kimś ważnym, podejrzewam oszustwo lub manipulację. Nawet jeśli zdaję sobie sprawę, że to niedorzeczne, to i tak to, co zapisane gdzieś głęboko w podświadomości będzie czymś silniejszym i wygra. Wtedy uciekam. Im bardziej kogoś potrzebuję, tym bardziej prawdopodobne, że znajdę pretekst i się odetnę.
    Coś takiego nie dzieje się napewo bez przyczyny. W przeszłości byłam odrzucana po bliższym poznaniu przez tych, na których mi zależało. Te doświadczenia zbudowały bardzo silne przeświadczenie, że jest coś we mnie, co ludzi do mnie zniechęca.

    Dlaczego o tym piszę?
    Dlatego, że jest jedna znajomość, która wydawała mi się wyjątkowa, przez to, że miałam wrażenie, że zmierza powoli w dobrym kierunku, że to znajomość z osobą, z którą mam wiele wspólnego i doskonale się rozumiem. A dziś poczułam coś bardzo sobie znanego. Poczułam, że ta osoba się oddala i chce się wycofać.

    I jest mi przykro...
    Zwyczajnie jest mi przykro...



    • RE: Moja mała tragedia

      Autor: TresDiscret   Data: 2020-08-26, 01:25:38               Odpowiedz

      Coś mi jeszcze przyszło do głowy.

      To nie jest tak, że w tej znajomości nie ma przestrzeni i że w jakiś sposób próbuję tę osobę osaczyć.;) Nic z tych rzeczy.
      Trudno to wyjaśnić, ale do tej pory, nawet kiedy się nie kontaktowałyśmy lub będąc razem milczałyśmy, a nawet, kiedy dochodziło do jakichś nieporozumień, to jednak czułam, że to jest ok.
      Dziś było zupełnie inaczej.

      Ale nic to... Pogadałam sobie. Ludzie mają większe problemy...

      Zobaczymy, co przyniesie jutro.

      :)



      • RE: Moja mała tragedia

        Autor: fatum   Data: 2020-08-26, 23:33:34               Odpowiedz

        9 zachowań, które sprawiają, że zniechęcasz do siebie ludzi
        1. Nie masz wyczucia
        Teoretycznie nie ma nic złego w tym, że mówisz to, o czym myślisz. Jednak błędne przekonanie, że szczerość liczy się przede wszystkim, sprawia, że być może przekraczasz granicę dobrego smaku, delikatności. A wtedy z niewinnej otwartości czy niekiedy ciekawości, padają z twojej strony pytania i stwierdzenia, które mogą być źle odebrane. Np. wypytywanie o ciężką chorobę, czy sytuację finansową może zostać zrozumiane nie jako autentyczna troska, tylko niezdrowa ciekawość. We wszystkim trzeba znać umiar.

        2. Liczy się tylko twoje ego

        Lubisz mówić o sobie i skupiać uwagę na sobie. W rozmowie i działaniu liczysz się przede wszystkim ty, co nie przysparza ci wielu miłośników. Koncentrując się na sobie nie zauważasz innych tak, jak na to zasługują i czego oczekują. Nikt nie lubi przebywać z egoistami, bo tak naprawdę egoiści nie potrzebują towarzystwa innych dla czegoś więcej, jak własnej przyjemności.

        3. Jesteś krytykantką
        Cokolwiek się nie dzieje, ty jesteś wiecznie niezadowolona. Nawet najpiękniejszy dzień nie jest dla ciebie wystarczająco piękny. Nie dziw się wiec, że ludzie unikają takiego towarzystwa. Nastawienie na negowanie wszystkiego po kolei i wiecznego marudzenia to skuteczny odstraszacz potencjalnych znajomych. Niestety, postawa na "nie", udziela się innym ludziom, nic dziwnego, że ci wolą przebywać z uśmiechniętymi optymistami, którzy są dla życia na "tak".


        4. Oceniasz innych
        Jednym rzutem oka czy chwilą rozmowy, wypracowujesz sobie z marszu opinię o rozmówcy. Nie zagłębiasz się, nie dajesz sobie szansy na poznanie drugiego człowieka, często wyrażasz swoje zdanie w towarzystwie o innych, co może zostać odebrane jako zwykłe obgadywanie i plotkowanie. Nie oceniaj, bo to może krzywdzić.

        5. Dominujesz

        Umiejętność bycia liderem sprawdza się doskonale np. w miejscu pracy. Ale nastawienie na przywództwo nie zawsze się sprawdza w codziennych relacjach międzyludzkich. Nikt nie lubi być ustawiany, kontrolowany czy nawet pomiatany. Twoja potrzeba rozstawiania po kątach, na pewno nie spotyka się z aprobatą otoczenia. Nawet gdy działasz w dobrej wierze, próby decydowania za kogoś nie wywołają entuzjazmu.

        6. Jesteś przewrażliwiona na swoim punkcie
        Nie każdy ma świetnie rozwinięte poczucie humoru i zaśmiewa się z "suchara", ale zazwyczaj mamy dystans do różnych żartów i dowcipów. W sytuacji, gdy masz problem ze zdrowym podejściem do samej siebie i węszysz wszędzie ukryte złośliwości, mało co jest w stanie cię rozruszać. Szukając ukrytego kontekstu, podszytych uszczypliwości, pokazujesz swoją słabość, niepewność, odkrywasz własne lęki i obawy. Przebywanie z mimozą i uważanie na każdy gest i słowo, bywa męczące dla innych.


        7. Nie szanujesz czasu innych

        Jeśli masz w zwyczaju być wszędzie sporo spóźniona, może to powodować niechęć innych do twojego towarzystwa. Trudno cieszyć się z konieczności kontaktu ze spóźnialskim, który nie przejmuje się czasem innych. A notoryczne spóźnianie się, to zwykły brak szacunku do czasu innych ludzi. Nic dziwnego, że zamiast marnować go na czekanie na ciebie, spotykają się z innymi.

        8. Żyjesz światem wirtualnym
        Świat online jest pasjonujący i daje ogromne możliwości kreowania swojego życia w pewnym sensie na nowo. Zbyt częste przeglądanie portali społecznościowych, sięganie po telefon może powodować zaniedbanie realnego życia, a nawet uzależnienie od życia w sieci. Oddalając się w świat wirtualny, zaniedbujesz prawdziwe relacje, które wymagają większego nakładu czasu i zaangażowania, od zazwyczaj powierzchownych relacji w sieci.

        9. Mówisz wyłącznie o pracy
        Dobrze jest mieć fajną, satysfakcjonującą pracę. Miło jest móc się nią pochwalić, ale gdy tematem przewodnim każdej zaczynanej rozmowy jest praca czy kolejny projekt, staje się to po prostu nudne. W pracoholizmie nie ma nic pociągającego, a w dodatku, gdy żyjesz wyłącznie życiem zawodowym a zaniedbujesz bliskich, tak naprawdę nie masz się ...







    • RE: Moja mała tragedia

      Autor: APatia   Data: 2020-08-26, 08:34:19               Odpowiedz

      "Autor: TresDiscret Data: 2020-08-26, 01:12:25
      Nie wierzę w to, że komuś może na mnie zależeć. "

      Ja też nie wierzę, że komuś na mnie zależy. Im bardziej ludzie próbują to udowodnić tym mniej im ufam. Bardziej skłonna jestem uwierzyć, że pomagając mi robią to z czystego egoizmu. Żeby np.poprawić sobie samoocenę, poczuć się lepiej, w pracy - żebym w przyszłości mogła ich odciążyć. Nie ma w tym nic bezinteresownego.
      Dlatego zazwyczaj gdy ktoś proponuje pomoc, to ją odrzucam i radzę sobie sama.

      I tak, mam takie podejście od czasu gdy zawiodłam się na ludziach, którym rzekomo na mnie zależało, a potem z dnia na dzień się odcięli. Wszyscy których uważałam za znajomych, przyjaciół, kolegów, nawet część rodziny nie ma ze mną kontaktu.
      Myślę, że gdybym zmarła i nikt ich nie poinformował, to może za kilka miesięcy zadzwoniliby zapytać jak się czuję ;p

      I co? I nic... przecież nikogo nie zmuszę, żeby mnie lubił i się interesował. Ich strata :-)



      • RE: Moja mała tragedia

        Autor: Tuluzka   Data: 2020-08-26, 09:48:54               Odpowiedz

        "Autor: TresDiscret Data: 2020-08-26, 01:12:25
        Nie wierzę w to, że komuś może na mnie zależeć. "

        Tzn ,ze samoocena bardzo Ci szwankuje,więc świadomie lub podświadomie szukasz potwierdzenia swojej wartości na zewnątrz.
        Zatem nic dziwnego, że ludzie w końcu odchodzą.

        Nikt Ciebie nie uszczęśliwi.
        Poza Tobą samą oczywiście.

        Myślałaś o terapii ?



        • RE: Moja mała tragedia

          Autor: APatia   Data: 2020-08-26, 11:46:52               Odpowiedz

          Autor: Tuluzka Data: 2020-08-26, 09:48:54

          "Autor: TresDiscret Data: 2020-08-26, 01:12:25
          Nie wierzę w to, że komuś może na mnie zależeć. "

          Tzn ,ze samoocena bardzo Ci szwankuje,więc świadomie lub podświadomie szukasz potwierdzenia swojej wartości na zewnątrz. Zatem nic dziwnego, że ludzie w końcu odchodzą.

          A co z tymi którzy przestali wierzyć w momencie kiedy wszyscy odeszli? A kiedy byli - wierzyli, że komuś na nich zależy.
          Bo ze mną zaprzestali kontaktów zanim straciłam w nich wiarę.
          Zatem... dlaczego odchodzą?



          • RE: Moja mała tragedia

            Autor: Tuluzka   Data: 2020-08-26, 22:21:53               Odpowiedz

            Pati
            "A co z tymi którzy przestali wierzyć w momencie kiedy wszyscy odeszli? A kiedy byli - wierzyli, że komuś na nich zależy.
            Bo ze mną zaprzestali kontaktów zanim straciłam w nich wiarę.
            Zatem... dlaczego odchodzą?"

            Ale zakreciłaś teraz hehe

            Bo nie wierzyłas w siebie ?

            Pati wg mnie to wszystko sprowadza się do poczucia wł wartości i dystansu do siebie .To jest właśnie paradoks takiego zamknietego koła .

            Mechanizm w skrocie i w duzym uproszczeniu wg mnie wygląda tak:
            Nie wierzysz w siebie ,więc często udając kogoś kim nie jesteś ,wkradasz się w łaski kogoś, kto wydaje Ci się bardziej wartościowym od Ciebie i znajdujesz tę wiarę i oparcie na zewnątrz,tzn w nim .
            Na chwilę to pomaga poczuć Ci sie lepiej ze sobą ,ale nie na tyle ,żeby samoocena na dobre i na stałe Ci wzrosła .Mało tego jakikolwiek zawód ,którego doświadczysz z zewnątrz, rujnuje to prowizoryczne poczucie wartości i wtedy tracisz grunt pod nogami .Taka osoba orientuje się kim naprawdę jesteś i odchodzi .

            Ponad to kryje się za tym pewna generalizacja, bo przecież w zyciu, nic nie jest nam dane raz na zawsze i to też trzeba wiedzieć i umieć się z tym pogodzić .
            Dzieki temu oszczędzisz sobie wielu bardzo bolesnych rozczarowań lub łatwiej sie z nimi uporasz.Nie będiesz musiała tak unikać tych chłopów ;)))

            Oczywistym jest też ,że ludzie przychodza, odchodzą ,a czasem zawodzą i to jest normalne w życiu. Zdarza się ,że czasowo bardzo im na sobie zależy, ale to "nie ten czas i miejsce" na miłość,a czasem to po prostu uczucie mija i też nic w tym dziwnego, bo ludzie się zmieniają, życie sie zmienia. On się zmienia.
            Ty sie zmieniasz .

            Kojarzysz Heraklitowskie " Panta rhei i nic nie pozostaje takie samo ":)))

            Dlatego jesli w samym trzonie swojego jestestwa, czujesz się ze soba dobrze, to to, ze ktoś zawiódł Twoje oczekiwania , nie powinno mieć ,az tak wielkiego wpływu na Ciebie,nie na tyle, żeby zaraz myśleć : "nikomu nigdy na mnie nie zależało i nie bedzie zależało "(w domyśle jestem taka do niczego;) .

            Wiadomo ,ze utrata kogos Ci bliskiego nie jest przyjemna,moze wywołać uczucie smutku ,złości itp, ale jeśli jesteś w miarę normalną (nie zabardzo zaburzoną) osobą, to ani świat ,ani samoocena Ci się w tym momencie nie zawali.

            Ufff
            Noi zmiesciłam w jednym. Mimbla powinna być zadowolona,ale mordega to byla ;)))



          • RE: Moja mała tragedia

            Autor: Tuluzka   Data: 2020-08-26, 22:31:23               Odpowiedz

            PS
            No nie byłabym sobą Mimblo ;)))

            Ja wierzę ,ze jeśli ktoś odchodzi,jeśli ja odchodzę (co mi sie częściej zdaerza;)to jest w tym jakiś sens ,jakaś nauka dla mnie .
            W ogóle wierzę,ze we wszystkim co mnie spotyka, jest jakiś sens i nauka .
            Rozumiesz mnie teraz ?

            A może namieszałam jeszcze bardziej ;(jak domorosły filozof ,bom juz zmęczona ;)))

            Ale rozmawiałyśmy już o tym w innym watku (na temat Twojego narzeczonego), pamięasz ? moze jednak coś skumasz ze mnie ;))).



          • RE: Moja mała tragedia

            Autor: APatia   Data: 2020-08-26, 23:16:29               Odpowiedz

            No i nie bardzo, bo to o czym piszesz nijak się ma do mojej sytuacji.
            Ludzie których uważałam za przyjaciół od kilkunastu lat i dłużej, zaczęli odchodzić gdy ja byłam w szczytowej fazie szczęścia. I wtedy to dopiero miałam wysokie poczucie własnej wartości.

            Ale ok. czyli założenie jest takie, że:

            "Nie wierzysz w siebie ,więc często udając kogoś kim nie jesteś ,wkradasz się w łaski kogoś, kto wydaje Ci się bardziej wartościowym od Ciebie i znajdujesz tę wiarę i oparcie na zewnątrz,tzn w nim ."

            I tym kimś byłby mój pierwszy facet.

            "Mało tego jakikolwiek zawód ,którego doświadczysz z zewnątrz, rujnuje to prowizoryczne poczucie wartości i wtedy tracisz grunt pod nogami .Taka osoba orientuje się kim naprawdę jesteś i odchodzi."

            Czyli po tym jak mnie zostawił, nagle wszyscy stwierdzili, że jestem nie warta ich uwagi.
            Jest tylko małe ALE. Ci wszyscy ludzie znali mnie wcześniej, zanim go poznałam, zanim zaczęłam mieć to prowizoryczne poczucie własnej wartości. Więc wiedzieli jaka jestem naprawdę.
            A zaczęli się wycofywać na miesiąc przed moim ślubem. Może nie wycofywać ale już wtedy zaczynałam się na nich zawodzić.

            "Ponad to kryje się za tym pewna generalizacja, bo przecież w życiu, nic nie jest nam dane raz na zawsze i to też trzeba wiedzieć i umieć się z tym pogodzić .
            Dzięki temu oszczędzisz sobie wielu bardzo bolesnych rozczarowań lub łatwiej sie z nimi uporasz.Nie będiesz musiała tak unikać tych chłopów ;)))"

            Ja nie unikam chłopów. Ja ich nie spotykam na swojej drodze. Poza tymi z którymi pracuję.
            Nie unikam, bardzo chętnie z jakimś pogadam i pójdę na kawę. Ale nie mam zamiaru ich szukać.
            I wg mnie nie jest normalne, że wszyscy których znasz zawodzą cię i opuszczają w prawie tym samym czasie.
            Posiadanie rodziny nie jest wg mnie zrywaniem kontaktu z kimś kogo zna się od przedszkola.
            Ja na dzień dzisiejszy nikogo nie mogę nazwać swoim przyjacielem. Mam jedynie znajomych, którzy nie utrzymują ze mną kontaktu i kolegów z pracy, którzy - o dziwo - nie dają mi spokoju nawet gdy jestem na urlopie.
            Nie wiem jak dla innych ale dla mnie jest to okrutnie dołujące i sprawia że jestem nieszczęśliwa. A to sprowadza się do tego, że ZNOWU mam pretensje do siebie - jak mogłam być tak naiwna, że im ufałam i uważałam za przyjaciół.



          • RE: Moja mała tragedia

            Autor: APatia   Data: 2020-08-26, 23:19:27               Odpowiedz

            Miało być:
            "Posiadanie rodziny nie jest wg mnie *powodem do* zrywania kontaktu z kimś kogo zna się od przedszkola.
            :)



          • RE: Moja mała tragedia

            Autor: Tuluzka   Data: 2020-08-26, 23:43:21               Odpowiedz

            Pati pomieszanie z poplataniem wyszło .Pisałam ,że to skrót i ogólnik taki i dotyczył raczej takiej najbliższej osoby,kt odchodzi.

            A Ci Twoi "przyjaciele" moze nie wytrzymali juz tego Twojego szczęścia ? Ludziom czasem najtrudniej zniesć czyjś sukces ;)

            A może oni o wszystkim wiedzieli ,tzn ,że ten Twój niedoszły się rozmyślił i zwyczajnie głupio im było spojrzeć Ci w oczy ?



          • RE: Moja mała tragedia

            Autor: Tuluzka   Data: 2020-08-27, 11:35:27               Odpowiedz

            Wybacz Pati byłam wczoraj padnięta już ;(dziś się Tobą zajmę z uwagą ,jeszcze tego pożałujez ;)))

            "zaczęli odchodzić gdy ja byłam w szczytowej fazie szczęścia. I wtedy to dopiero miałam wysokie poczucie własnej wartości."

            Pti, Twoje słowa tylko potwierdzają moje założenia . Nie mogło to być Twoje "prawdziwe" poczucie wartości, tylko właśnie to pochodzenia zewnętrznego.

            ".Byłam w szczytowej fazie szczęścia " i co wystarczyło ,ze narzeczony zmienił zdanie/przyjaciele się odwrócili i już po szczęściu i po wysokiej samoocenie ?

            No właśnie .Na tym polega zewnątrzsterowność .Nie od Ciebie wtedy zależy Twoje poczucie szczęścia, tylko od okoliczności zewnętrznych .



          • RE: Moja mała tragedia

            Autor: Tuluzka   Data: 2020-08-27, 11:51:24               Odpowiedz

            Pati
            "Ja nie unikam chłopów. Ja ich nie spotykam na swojej drodze. Poza tymi z którymi pracuję.
            Nie unikam, bardzo chętnie z jakimś pogadam i pójdę na kawę. Ale nie mam zamiaru ich szukać."

            A kto ci każe ich szukać ? Oni sami sie znajdują, wyrastają jak grzyby po deszczu, jeśli oczywiście nie masz do nich negatywnego nastawienia ,bo oni to wyczuwają ,podobnie jak feromony .Nie widać, nie czuć ,a oni to widzą, czują ;)))

            Koledzy z pracy, to co innego. Oni sa "bezpieczni"- albo popaprani ,albo zajęci ;(jak kibelki z dowcipu ;)))

            Ja spotykam ich bez przerwy ,na drodze ,po drodze, w sklepie,w przychodni ,w parku ,na targu , w kawiarni ,w kinie w Lublinie hehe i na spacerze z psem itd ;)



          • RE: Moja mała tragedia

            Autor: Tuluzka   Data: 2020-08-27, 12:08:58               Odpowiedz

            Pati
            "Ja na dzień dzisiejszy nikogo nie mogę nazwać swoim przyjacielem. Mam jedynie znajomych, którzy nie utrzymują ze mną kontaktu i kolegów z pracy, którzy - o dziwo - nie dają mi spokoju nawet gdy jestem na urlopie.
            Nie wiem jak dla innych ale dla mnie jest to okrutnie dołujące i sprawia że jestem nieszczęśliwa. A to sprowadza się do tego, że ZNOWU mam pretensje do siebie - jak mogłam być tak naiwna, że im ufałam i uważałam za przyjaciół."

            Pati naprawdę Ci współczuje ,bo widzę,ze tkwisz w zamkniętym kole,jak ofiara romantycznych filow i literatury ;)))
            Kto Ci znowu wbił do głowy ,że jak przyjaciel to tylko niezawodny i juz na całe zycie ?

            "Jestem nieszczęśliwa...ZNOWU mam pretensje do siebie- jak mogłam być tak naiwna "

            No byłaś i trudno ,każdy popełnia błedy i ciągle nowe, ja także ,chociaz jestem starsza od ciebie i teoretycznie powinnam być mądrzejsza ;(A guzik tam, człowiek uczy sie całe życie i do grobowej deski popełnia błędy i pozostanie idiotą w wielu kwestiach i to jest ok :)))

            Dlaczego Ty sobie nie dajesz do tego prawa ? Tylko zżymasz sie ze soba od kilku lat ,pozostając w goryczy, zamiast cieszyć się życiem ,poznawać nowych ludzi ,znajomych, przyjaciół ,którzy też mogą Cię kiedyś zawieść ;)))
            No i co z tego ??? Na chwilę będą .
            Ludzie są tylko ludźmi ,nie bogami,też sie mylą i popełniają błędy ,a całe życie jest chwilą.

            Zostaw wreszcie te urazy za sobą ,ten balast i garb ,który niesiesz z udręka na plecach .Po co Ci to? Co Ci to daje ?
            Jeśli nie umiesz tego zrobić sama,poproś specjalistę o pomoc .



          • RE: Moja mała tragedia

            Autor: APatia   Data: 2020-08-27, 13:14:44               Odpowiedz

            "Twoje słowa tylko potwierdzają moje założenia . Nie mogło to być Twoje "prawdziwe" poczucie wartości, tylko właśnie to pochodzenia zewnętrznego."

            Ok. Ale to byłam JA po kilku latach w związku z pierwszym partnerem. Skoro on spowodował pozorne poczucie mojej wartości to znaczy, że przed jego poznaniem w ogóle nie miałam dobrej samooceny, a wtedy miałam wielu znajomych i przyjaciół.
            To jak to jest? Przyjaciół ma się gdy jest się szczerze nieszczęśliwym i nie lubi się siebie, ale jak już zaczynasz lubić - nawet pozornie - to ich tracisz?

            "A kto ci każe ich szukać ? Oni sami sie znajdują, wyrastają jak grzyby po deszczu..."
            "Ja spotykam ich bez przerwy ,na drodze ,po drodze, w sklepie,w przychodni ,w parku ,na targu , w kawiarni ,w kinie w Lublinie hehe i na spacerze z psem itd"

            Tak, takich ja również spotykam. Właście to się mijamy na drodze. Na spacerach przeważnie są z dziećmi i żonami ;p
            A... i niestety nie rozmawiamy ze sobą. Nie mam w zwyczaju zaczepiać obcych facetów na ulicy.

            "Kto Ci znowu wbił do głowy ,że jak przyjaciel to tylko niezawodny i już na całe życie?"

            Tak zawsze była i jest moja definicja przyjaźni. Dlatego moich przyjaciół można było policzyć na palcach jednej ręki.



          • RE: Moja mała tragedia

            Autor: Tuluzka   Data: 2020-08-28, 20:34:39               Odpowiedz

            Pati
            "To jak to jest? Przyjaciół ma się gdy jest się szczerze nieszczęśliwym i nie lubi się siebie, ale jak już zaczynasz lubić - nawet pozornie - to ich tracisz?"

            Hehe nie wiem Pati.To skomplikowane, jak mawiał Woody Allen ;)))))))
            Pisałam Ci już, niektórzy ludzie nie potrafią udźwignąć Twojego szczęścia, nawet tego "pozornego ",zapewne dlatego ,że maja też swoje kłopoty ze sobą .

            Ludzie nie są jak te Twoje maszyny, nie da sie obliczyć ile udzwigną i jak się zachowają ,są troche bardziej złożeni i nieprzewidywalni.

            "Skoro on spowodował pozorne poczucie mojej wartości to znaczy, że przed jego poznaniem w ogóle nie miałam dobrej samooceny, a wtedy miałam wielu znajomych i przyjaciół."

            JW Pati
            To nie jest system zerojedynkowy .To ludzka b skomplikowana psychika,a ja nie jestem psychoanalitykiem ;))))
            Może właśnie dlatego miałaś tych "przyjacioł" wtedy ,a może miałaś podniesioną samoocenę przez kogoś /coś innego .

            Wiem jedno z tzw deficytem poczucia wartości i umiejętnościami zarządzania nim, wychdziny z domu rodzinnego. Oczywiście ,że potem może się to zmieniać w zależności od wielu czynników i pracy nad sobą, ale schemat ogólny jest taki sam i rzutuje na nasze życie i relacje z ludźmi.Po prostu często mam najzwyczajniej bruździ.



          • RE: Moja mała tragedia

            Autor: Tuluzka   Data: 2020-08-28, 20:50:30               Odpowiedz

            "Kto Ci znowu wbił do głowy ,że jak przyjaciel to tylko niezawodny i już na całe życie?"
            Pati
            "Tak zawsze była i jest moja definicja przyjaźni. Dlatego moich przyjaciół można było policzyć na palcach jednej ręki."

            No i dlatego właśnie ich nie masz i nigdy nie miałas ,nieprawdaż ? :(((

            Pati Ty i te Twoje ideały ...ech, szkoda tylko ,że nie ma ich w realnym życiu:(
            Pomyśl .
            Czy opłaca Ci sie, tkwić w Tych swoich nierealnych i skostniałych przekonaniach ?
            Jak myslisz ,lepiej mieć przyjaciół ,którzy dzisiaj Ci pomogą ,a jutro mogą Cię zawieść ,czy nie mieć ich wcale ?
            No mozna być Zosią -samosią całe zycie i nikt Ci tego nie zabroni.
            i mozna byc Bronisią...
            "Lubiłem Bronisie ,bo nie broniła mi się " ;)))
            No co kto lubi :)



          • RE: Moja mała tragedia

            Autor: APatia   Data: 2020-08-30, 19:32:13               Odpowiedz

            "No i dlatego właśnie ich nie masz i nigdy nie miałas ,nieprawdaż ? :(((

            Pati Ty i te Twoje ideały ...ech, szkoda tylko ,że nie ma ich w realnym życiu:("

            To ciekawe, bo znam wiele osób które takich przyjaciół właśnie mają.

            "Czy opłaca Ci sie, tkwić w Tych swoich nierealnych i skostniałych przekonaniach ?
            Jak myslisz ,lepiej mieć przyjaciół ,którzy dzisiaj Ci pomogą ,a jutro mogą Cię zawieść ,czy nie mieć ich wcale ?"

            Tak, dokładnie wolę NIE MIEĆ takich którzy w najważniejszych dla mnie momentach życia zamierzają mnie zawieść.

            "No mozna być Zosią -samosią całe zycie i nikt Ci tego nie zabroni."

            I czy to nie jest o wiele lepsze rozwiązanie? Przynajmniej na nikim się nie zawiedziesz. No może tylko na sobie.



          • RE: Moja mała tragedia

            Autor: Tuluzka   Data: 2020-08-30, 22:09:56               Odpowiedz

            Pati
            "Tak, dokładnie wolę NIE MIEĆ takich którzy w najważniejszych dla mnie momentach życia zamierzają mnie zawieść."

            A ja wolę mieć ;)))
            I ciekawe jak miałabyś to sprawdzić ?

            "I czy to nie jest o wiele lepsze rozwiązanie? Przynajmniej na nikim się nie zawiedziesz. No może tylko na sobie"

            Pati ,ja jestem bardzo Zosia-samosia ;)))i rzadko proszę o pomoc, ale i b towarzyska tez jestem, wiec mam różnych przyjaciół i kolegów ,od różnych rzeczy i w różnym wieku, takich ,którzy mnie jeszcze nie zawiedli i takich którzy czasem zawodzą, ale fakt, nie jest to miłe, bo im bliżsi, tym wymagania i zawód większy;(

            "To ciekawe, bo znam wiele osób które takich przyjaciół właśnie mają."

            A może maja po prostu mniejsze wymagania ?
            Mam przyjaciółkę z kilkudziesięcioletnim stażem jeszcze z czasów szkolnych, ale ona mnie kilka razy już zawiodła .No i co ? Mam z nią zerwać wszelkie stosunki ? Czy zdegradować do roli znajomej ?;))) Może jak kiedyś przegnie, to tak się stanie, nie wykluczam, ale póki co, toleruję jej wybryki . Obniżyłam też wymagania i zaufanie do niej w niektórych sprawach i tyle.
            Wolę też przyjaciólłki i koleżanki niz kolegów.



          • RE: Moja mała tragedia

            Autor: APatia   Data: 2020-08-31, 12:36:19               Odpowiedz

            "A ja wolę mieć ;)))
            I ciekawe jak miałabyś to sprawdzić ?"

            Właśnie chodzi o to żeby nie musieć sprawdzać i być spokojnym, że nie zawiodą. To właśnie jest dla mnie przyjaźń. To co ty nazywasz przyjaźnią dla mnie jest koleżeństwem.
            Od kolegów i koleżanek niczego nie wymagam.

            "Pati ,ja jestem bardzo Zosia-samosia ;)))i rzadko proszę o pomoc, ale i b towarzyska tez jestem, wiec mam różnych przyjaciół i kolegów"

            Ja również jestem bardzo towarzyska i mam wielu kolegów ale nie przyjaciół.

            "Mam przyjaciółkę z kilkudziesięcioletnim stażem jeszcze z czasów szkolnych, ale ona mnie kilka razy już zawiodła .No i co ? Mam z nią zerwać wszelkie stosunki ? Czy zdegradować do roli znajomej ?;)))"

            Ja dokładnie tak zrobiłam. Ktoś kto zawiedzie raz w błahej sprawie to jeszcze jestem w stanie zrozumieć. Ale nie kilkukrotnie w ważnych dla mnie momentach życia.
            I dlatego kilka z tzw.przyjaciółek stało się niedawno moimi koleżankami - nikim więcej.



    • RE: Moja mała tragedia

      Autor: fatum   Data: 2020-08-26, 09:48:40               Odpowiedz

      Autor: TresDiscret Data: 2018-06-17, 23:45:54 Odpowiedz

      Mój były, kiedy stwierdziłam, że odchodzę, powiedział mi, żebym się dobrze zastanowiła, bo nikt nie będzie mnie chciał, gdyż, jak to eufemistycznie ujął, nie jestem idealna. Nie wierzyłam mu, uważałam, że chce mnie w ten sposób zdeprecjonowac, że odgrywa się, bo została urażona jego męska duma. Odeszłam jako silna kobieta pewna swojej kobiecości, a dziś? Dziś mija 10 lat od rozstania, a ja nie byłam w związku od tamtej pory. Było kilka prób, każda nieudana. Czasem miałam wrażenie, że szukam tak naprawdę takiego samego mężczyzny, jakim był mój ex mniej więcej do połowy związku. Byliśmy razem 15 lat. Chciałabym wiedzieć jaka jest przyczyna tego, że do tej pory jestem sama. Być może rozmowa z państwem pomoże mi to zrozumieć. Będę wdzięczna P.S. wkleiłam coś o Tobie,gdyż uważam,że pragniesz mieć faceta,ale Ci nie wychodzi. Dlaczego Ci nie wychodzi,to też chwilowo nie jest jasne,ale jeśli Forumowicze zechcą się pochylić nad tym zagadnieniem,to możliwe,że coś się zacznie przejaśniać.Liczę na pomoc Adamosa325,mimbli1,mrrru,oraz inne życzliwe Tobie osoby.Sama też się włączę do pomocy.-:)Miłego dnia.



    • RE: Moja mała tragedia

      Autor: mrrru   Data: 2020-08-26, 13:19:32               Odpowiedz

      @TresDiscret :-*

      No wiem... Mnie też jest przykro, jak ktoś, na kim mi zależy się oddala. Ale przecież nie można kogoś zmuszać.

      Może jakoś świadomie bądź nie, pokazałaś tej osobie, że tego oddalenia właśnie chcesz?

      Skoro się rozumiecie, to pewnie można to odczucie wyjaśnić?



    • RE: Moja mała tragedia

      Autor: bezogonka   Data: 2020-08-26, 21:08:43               Odpowiedz

      Zagłębiając się we własne doświadczenia w tym temacie,stwierdzam,że każda relacja ma swoje tempo i specyficzną naprzemienność,zwłaszcza gdy jest długotrwała.
      Patrzę na siebie,gdy uciekam i myślę,że ta druga strona czuje,że się oddalam,choć nie wie dlaczego.
      A przecież mi zależy na niej. Jest dla mnie ważna.
      Dokładnie tak samo wygląda sytuacja odwrotna.
      Bardzo wiele tracimy w życiu(każdy i codziennie) i można chcieć się(oby krótko) skupiać na bólu..
      Można też skupiać się na tym co udaje nam się uchwycić, na tym nieuchronnym pięknie jednej rozmowy,jednego spaceru, jednego nieba,jednej przestrzeni,dzieleniu się oddechem.
      Może dlatego uciekamy..by docenić.
      Warto więc wracać :-)



    • RE: Moja mała tragedia

      Autor: TresDiscret   Data: 2020-08-30, 13:35:30               Odpowiedz

      Dziękuję wszystkim za reakcję i za to, że poświęcili mi swój czas.
      Sytuacja oczywiście się wyjaśniła a wątek jest dowodem na błędna interpretację zdarzeń osoby przewrażliwionej niekiedy na punkcie odrzucenia.
      :)



      • RE: Moja mała tragedia

        Autor: bezogonka   Data: 2020-08-30, 15:22:52               Odpowiedz

        Tres..

        Obyśmy sprawili się ,gdy na nas liczą inni! Byli ponad podziałami i potrafili kochać tych,którzy o nas zapomnieli.
        Obyśmy rozumieli, że kot,pies czy pająk, czy natrętna mucha,każde ziarnko tego życia na swojej drodze,na naszej drodze spotyka tych, którzy są równie bezradni i nic nie wiedzący o swoim jutrze jak my-najbardziej ze stworzeń wszystkich zadufani w swej niewiedzy.
        :-)
        Cieszę się z Tobą.



      • RE: Moja mała tragedia

        Autor: fatum   Data: 2020-08-30, 20:59:44               Odpowiedz

        Czyli zwyczajnie i po prostu nie było Twojej małej tragedii?-:)* P.S. powiedz więc,co byś teraz zaleciła Czytelnikom tego Forum w związku z Twoim nowym doświadczeniem?Chcesz to zrobić???*^*