Forum dyskusyjne

Sortuj:     Pokaż same tytuły wpisów w wątku
  • Wstyd powiedzieć...

    Autor: Visvitalis   Data: 2020-06-23, 18:43:59               Odpowiedz

    Kontrowersyjny temat, ale bardzo jestem ciekawa Waszej opinii.
    Koleżanka zrezygnowała z terapii, bo czuła, że terapeutka jest trochę niewiarygodna w tym co promuje i jak wygląda. Była to psychoterapeutka CBT, więc zlecała wypełnianie tabelek.z emocjami i zachowaniami. Moja koleżanka miała z tym kłopot, bo terapeutka była otyła. Klientka więc uznała, że trudno uwierzyć że te tabelki tak pomagają, skoro szefc bez butów chodzi i ta terapeutka ze swoim problemem jakoś sobie tymi tabelkami nie poradziła.
    Klientce było głupio powiedzieć skąd bierze się ta trudność w relacji terapeutycznej więc w końcu zrezygnowała. Powiedziała mi że z jednej strony wiedziała, że ta babka ma prawo wyglądać jak chce, ale jednak to było zbyt zakłócające dla terapii.
    Co Wy na to?



    • RE: Wstyd powiedzieć...

      Autor: Adamos325   Data: 2020-06-23, 18:50:10               Odpowiedz

      W sumie, w skrócie, trochę racji jest - teoria powinna być poparta praktyką, jeśli ma być przekonująca ;) Ale to moje zdanie jako amatora. Czekamy na szersze wypowiedzi profesjonalistów...



      • RE: Wstyd powiedzieć...

        Autor: mimbla1   Data: 2020-06-23, 19:49:39               Odpowiedz

        Jaka teoria powinna być poparta praktyką, Adamos?



        • RE: Wstyd powiedzieć...

          Autor: Visvitalis   Data: 2020-06-23, 19:57:15               Odpowiedz

          Czyli co Ty Mimbla o tym sądzisz?



          • RE: Wstyd powiedzieć...

            Autor: mimbla1   Data: 2020-06-23, 22:24:49               Odpowiedz

            Sądzę, że nie powstała dobra/prawidłowa relacja terapeutyczna między tą pacjentką a terapeutką. To się zdarza.
            Visvitalis, relacja terapeutyczna z założenia nie jest równoważna i nie jest w niej "jak w życiu", jest to bowiem relacja terapeutyczna, a nie towarzyska :)



          • RE: Wstyd powiedzieć...

            Autor: Visvitalis   Data: 2020-06-23, 23:09:23               Odpowiedz

            Tyle tylko, że w wielu nurtach uważa się, że relacja terapeutyczna jest odzwierciedleniem społecznego funkcjonowania człowieka. Jak pod lupą widać w niej relacje klienta z innymi osobami. Ja się akurat nie zgadzam z takim podejściem, ale to bez znaczenia.
            No i tu się pojawia pułapka. Czy klient w takiej relacji powinien powiedzieć o odczuciu wobec terapeuty, jeśli o takim samym odczuciu nie powiedziałbym w żadnym innym kontakcie społecznym? Jeśli powie, to może to zostać zinterpretowane jako jego nietrzymanie konwenansów i uznane za diagnostyczne. Jeśli nie powie to też źle bo terapia utyka.



          • RE: Wstyd powiedzieć...

            Autor: mimbla1   Data: 2020-06-23, 23:27:30               Odpowiedz

            Odzwierciedleniem w jakimś sensie to może i jest i w jakimś zakresie, bo w końcu spotykają sie dwie osoby i jest to jakaś forma relacji społecznej. Ale nie jest relacją towarzyską ani zawodową i z założenia jest miejscami sztuczna oraz nierównoważna. No tak łopatologicznie to terapeuta różnych rzeczy co mu pacjent mówi nie bierze (nie powinien) brać do siebie, bo pacjent wiadomo, jest pacjentem i na przykład klasyczne przeniesienie się zdarza. Albo inne jakoweś zawirowania własne pacjenta, jakieś urazowe postrzeganie i inne takie. Liczne drugie dna się udaje odkryć jeśli pacjent nie traktuje terapeuty tak, jak normalnie drugiego człowieka w relacjach społecznych. Pacjent ma się otworzyć, pozbyć pewnych zahamowań, wyjść z gorsetu konwenansów.
            Z punktu widzenia relacji terapeutycznej to moim zdaniem pacjent takie rzeczy jak najbardziej powinien walić prosto i otwarcie, bo dla dobrego terapeuty jest to informacja i materiał do dalszej pracy z pacjentem. Terapeuta co interpretuje tego rodzaju info od pacjenta jako "nie trzymanie konwenansów" to chyba jakaś pomyłka zawodowa. I od takiego to faktycznie tylko zwiewać.



          • RE: Wstyd powiedzieć...

            Autor: Visvitalis   Data: 2020-06-23, 23:43:56               Odpowiedz

            Dzięki Mimbla za odpowiedź wprost. Kurcze, chciałabym wierzyć, że terapeuci potrafią takie komentarze traktować jako zasób do pracy.
            To jeszcze poprosiłbym Cię o drugą informację wprost. Czy uważasz że terapeuta ma prawo (w znaczeniu że to jest ok) pokazywać swoim wyglądem że z czymś sobie nie radzi? Zakładając, że otyłość tej babki była wynikiem zajadania stresu.



          • RE: Wstyd powiedzieć...

            Autor: mimbla1   Data: 2020-06-24, 00:02:10               Odpowiedz

            Mówienie wprost to jedna z moich "specjalności" , ale muszę mieć pytanie wprost :)
            Założeniem jest to, że słowa pacjenta nie są brane osobiście, relacja ma być terapeutyczna przecież i ktoś tu jest terapeutą a ktoś pacjentem, role są przydzielona na wstępie :)

            Nie należy czynić nieuprawnionych założeń, to prosta droga na manowce. Otyłość terapeutki jest faktem stwierdzalnym organoleptycznie. Przyczyny tej otyłości natomiast nie są znane.
            Fachowa terapeutka i zarazem otyła terapeutka można założyć iż jest świadoma, że jej wygląd uruchamia stereotypowe postrzeganie i wnioskowanie u pacjentów/pacjentek (jest gruba znaczy ma problem) i nie powinna mieć oporu w rozmawianiu na ten temat, powinna mieć to przepracowane i być przygotowana.
            Poza tym zaś są pacjenci, co z nieuświadomionych powodów chcą zerwać daną terapię i wtedy każdy pretekst dobry.
            Każde zerwanie terapii to temat do analizy, efekty bywają ciekawe.



          • RE: Wstyd powiedzieć...

            Autor: Visvitalis   Data: 2020-06-24, 22:03:36               Odpowiedz

            Ciekawa jestem kto z tu obecnych miałby odwagę powiedzieć coś takiego terapeutce.



          • RE: Wstyd powiedzieć...

            Autor: Adamos325   Data: 2020-06-24, 23:07:06               Odpowiedz

            Ja bym miał - ale dla dobrego wychowania i kultury bym tego nie zrobił... Jeśli walczy się o siebie, można dużo zrobić. Kiedyś różnych rzeczy się bałem - a potem życie mnie zmusiło i nauczyło że je zrobiłem - niektórych rzeczy nawet nie chcemy robić, a potem życie nas zmusi ;) Ale co tej terapeutki - to bym tego nie zrobił, bo... kultura zawsze u mnie stała na pierwszym miejscu, odkąd pamiętam, to wrodzone - nikt w naszej rodzinie aż tak tego nie widzi :) Jeśli bym to zrobił - potem bym żałował... No, chyba że by mnie terapeutka wyprowadziła mocno z równowagi - tak że emocje by wzięły górę - wtedy bym być może nie żałował ;) Ogólnie szanuję ludzi - i lubię być szanowany. Ale... współczesna kultura uczy też nas innych wzorców.



          • RE: Wstyd powiedzieć...

            Autor: mimbla1   Data: 2020-06-24, 23:20:26               Odpowiedz

            Ja bez problemu bym powiedziała, ale ja się niespecjalnie liczę jako że jestem po terapii. Nie wpadłabym wprawdzie na konstrukcję "otyła znaczy ma nie rozwiązany problem" bo różne są tła otyłości i tu zwyczajnie wiedza by mi nie pozwoliła na uruchomienie tego stereotypu, ale na przykład gdybym zobaczyła obgryzione paznokcie u terapeutki...



          • RE: Wstyd powiedzieć...

            Autor: fatum   Data: 2020-06-25, 12:22:24               Odpowiedz

            ...."ale na przykład gdybym zobaczyła obgryzione paznokcie u terapeutki...",no Ty mimbla1 to umiesz mi humor poprawić.Prawie tak samo dobrze jak Adamos325.-:)Ciepło Was pozdrawiam sympatyczni Moderatorzy Społeczni tego ludzkiego Forum.



          • RE: Wstyd powiedzieć... Visvitalis

            Autor: mimbla1   Data: 2020-06-25, 14:37:45               Odpowiedz

            "Czy uważasz, że gdyby powstała dobra relacja terapeutyczna to klientka by powiedziała co myśli, czy by nawet tak nie pomyślała? Co by dla Ciebie było objawem, że relacja jest prawidłowa?"

            Umknęło mi to pytanie, po czasie ale odpowiem .
            W dobrej relacji terapeutycznej (w której poświęcono odpowiedni czas na zbudowanie zaufania pacjenta do terapeuty) pacjent nie boi się powiedzieć, że mu coś zgrzyta. Na tyle się nie boi, że ujawnia to zgrzytanie, a nie zrywa terapię. Nie że w ogóle się nie obawia, ale jest w stanie to pokonać. Dla własnego dobra i dobra terapii. Przynajmniej na tyle, żeby była sytuacja "chcę powiedzieć, mam opór" ( od tego można zacząć trudny temat, takiej informacji dla terapeuty, że jest coś co zgrzyta i opór przed ujawnieniem tego) a nie jest tak, że "mam opór to zwiewam".



          • RE: Wstyd powiedzieć... Visvitalis

            Autor: Visvitalis   Data: 2020-06-25, 18:11:27               Odpowiedz

            A nie myślisz, że to zależy też od osobowości pacjenta oraz od jego schematów czy też wychowania, a nie tylko od jakości więzi? Mam na myśli, że mogą być ludzie którym coś takiego nie przejdzie przez gardło choćby terapeuta na uszach stanął żeby stworzyć dobrą więź. Wyobrażam sobie angielskiego gentlemana i myślę, że nie ma takiej więzi, która by mu rozszyfrowała usta w kwestii otyłości terapeutki.



          • RE: Wstyd powiedzieć... Visvitalis

            Autor: mimbla1   Data: 2020-06-25, 22:47:25               Odpowiedz

            To czy uda się stworzyć dobrą relację terapeutyczną zależy od multum czynników, w tym takich z poziomu nieświadomego. Także u terapeuty. Tu nie ma tak, że każdy da radę z każdym, po prostu nie zawsze jest to możliwe, bo to nie plombowanie zębów ani nie naprawa kranu.
            Tak jak napisałam, moim zdaniem w dobrej relacji terapeutycznej pacjent jest w stanie poinformować, że mu zgrzyta, że jest jakiś temat. I sobie razem z terapeutą podchodzą do tego zgrzytającego czegoś stosownymi sposobami. Nie musi być wprost i bezpośrednio.To terapeuta ma mieć umiejętności pozwalające na dogrzebanie się tego, co zgrzyta pacjentowi. Bo to terapeuta tu jest fachowcem i on prowadzi terapię, nie mylmy ról. I z angielskiego gentlemana też można wyciągnąć o co biega ino sposobami stosownymi dla akurat takiego osobnika.

            Visvitalis, w czasach kiedy byłam na etapie bycia pacjentką to bym zerwała terapię u osoby z obgryzionymi paznokciami i nie zastanawiała bym się ani chwili. Na prostej zasadzie - nie budzi mojego zaufania. W owym czasie bym nie drążyła tematu dalej, bo potrzebowałam oparcia i pomocy, a akurat obgryzione paznokcie to taki jasny obrazek kogoś, kto "ma problem" ergo uznałabym, że na takim kimś to ja się nie będę próbowała opierać, bo za słaby.
            Otyłość dla mnie zarówno wtedy jak i teraz nie jest tak jednoznaczna. No ale ja to ja. Swoją drogą to okropne, że osoba otyła z marszu jest pakowana w worek "ma nie rozwiązane problemy własne, zajada stres"... koszmarny stereotyp.



          • Obgryzanie paznokci przez psychoterapeutę

            Autor: Visvitalis   Data: 2020-06-26, 09:15:30               Odpowiedz

            Mimbla, piszesz, że obgryzanie paznokci przez psychoterapeutę byłoby dla Ciebie powodem opuszczenia terapii w czasach gdy byłaś pacjentką.
            Zastanawia mnie to, bo ja akurat nie miałabym z tym aż takiego problemu. Moim zdaniem.obgryzanie paznokci jest podobne choć mniej groźne niż palenie papierosów a wielu psychoterapeutów pali. Obgryzając paznokcie człowiek dotyka twarzy, ust - to są mechanizmy samouspokajania, ale też gesty wstydu. Nawet przychodzi mi do głowy pewne badanie na małpach, które też miały potrzebę dotknięcia twarzy w chwili stresu. Ja więc zakładała bym, że psychoterapeuta, który ma obgryzione paznokcie może po prostu mieć taki nawyk z dzieciństwa. A nawet gdyby uznać to za problem czy słabość to znów schodzimy do pytania czy psychoterapeuta ma prawo mieć problemy psychiczne, które widać. Z tego co rozumiem to Ty uznała byś, że psychoterapeuta nie powinien palić, obgryzać paznokci, czy zajadać emocji. Czy to się zgadza?
            Ja, gdy teraz się nad tym zastanawiam, uznałabym, że psychoterapeuta nie powinien zajadać emocji (aż do otyłości) czy palić - bo to szkodzi zdrowiu i skraca życie. Byłabym chyba bardziej wyrozumiała w kwestii obgryzania paznokci, czy kiwania stopą, choć jeśli by mi to przeszkadzało pewnie uznałabym że należy poruszyć ten temat. Chyba jednak trudniej byłoby mi poruszyć temat otyłości, bo tu jest cała masa uwikłań. Z papierosami nie miałabym problemu i często w prywatnym życiu poruszam ten temat z palaczami.



          • RE: Obgryzanie paznokci przez psychoterapeutę

            Autor: mimbla1   Data: 2020-06-26, 11:47:03               Odpowiedz

            Visvitalis, relacja terapeutyczna to zawsze relacja dwóch całkiem konkretnych osób. Między tymi konkretnymi osobami musi "zagrać". Dlatego nie ma sztywnych wytycznych, co to się sprawdzą dla każdego takiego duetu. :)
            Obgryzanie paznokci to kwestia na pierwszym poziomie kulturowa. Ja mam silny imprint z dzieciństwa że "to paskudne, obrzydliwe, wstrętne" i na dodatek sam nigdy paznokci nie obgryzałam. Reakcja odruchowa/oceniająca na terapeutę z obgryzionymi paznokciami zgodna z imprintem. Ktoś ma inny imprint, nie tak silny, inne doświadczenia własne...ma inną reakcję odruchową. Ba, dla innego pacjenta te same paznokcie (na poziomie nieświadomym) mogły by być atutem terapeuty, bo by go uczyniły bardziej ludzkim, nie takim odległym wzorcem idealnym. Dla Ciebie palący terapeuta to "nie ok", a dla palącego pacjenta możliwe że palący terapeuta będzie "ok", bo na przykład pacjent poczuje jakąś wspólnotę na wejściu i terapeuta nie jest mu tak obcy, wiesz - między nami palaczami i zaczątek więzi się tworzy. Jeśli tematem terapii nie jest rzucanie palenia przez pacjenta to palenie terapeuty może zadziałać budująco i wcale nie szkodzić w relacji terapeutycznej.
            Wbrew pozorom jak wejść głębiej w temat palenia to też jest w nim sporo uwikłań, to tak na marginesie marginesu :)



          • RE: Obgryzanie paznokci przez psychoterapeutę

            Autor: Visvitalis   Data: 2020-06-26, 12:12:22               Odpowiedz

            Mam wątpliwości co do tego "między nami palaczami" jest to jednak zachowanie autodestrukcyjne. Jeśli do tego "między nami..." podstawić inne autodestrukcyjne zachowania, to bardziej widać jak krzywo to brzmi. Moim zdaniem palenie jest nadmiernie oswojone w naszym społeczeństwie.
            Natomiast co do obgryzionych paznokci to jak sama piszesz dużo jest w tym zwykłego obrzydzenia. Nie uważam żeby moje osobiste obrzydzenie miało być miarą oceny cudzych zachowań. Imprint imprintem, ale ja po prostu zwalczam w sobie tendencję do oceniania zdarzeń przez kategorie estetyczne. Bo kojarzy mi się to z tekstami "na lesbijki mogę popatrzeć, ale dwóch facetów w łóżku to obrzydlistwo" jako elementu debaty na temat prawa do małżeństw.
            Natomiast zadałam sobie pytanie czy mogę przyznać, że psycholog czy psychoterapeuta, który uzna że dla większości ludzi obgryzanie paznokci jest obrzydliwe powinien zwalczyć u siebie ten nawyk?
            No i nie wiem... Bo tu znów wchodzi pytanie o granice tej zasady.



          • RE: Obgryzanie paznokci przez psychoterapeutę

            Autor: mimbla1   Data: 2020-06-26, 13:29:23               Odpowiedz

            Wspólne zachowania autodestrukcyjne mogą sprzyjać budowaniu więzi i wzajemnego zaufania :) Na oddziałach w szpitalach psychiatrycznych są palarnie. Nie bez powodu są.
            Możesz zwalczać w sobie tendencje oceniania zdarzeń przez kategorie estetyczne na poziomie świadomym. Na te nieświadome nie poradzisz nic póki ich sobie nie uświadomisz. A mówimy tak ogólnie o powstawaniu dobrej relacji terapeutycznej. W tym czynniki nieświadome mają ogromny udział. Dlatego pisałam, że temat "czemu ten pacjent zerwał terapię u tego terapeuty" jest bardzo twórczy.
            Terapeuta obgryzający paznokcie, świadom iż jest to postrzegane w naszej kulturze jako paskudny nawyk, będąc terapeutą powinien sobie postawić pytanie "czemu nadal mam ten nawyk, co zyskuję obgryzając nadal paznokcie" czyli, nie da się ukryć pytanie "z czym mam problem" w jakiejś wersji. W ramach pogłębiania samoświadomości. Akurat obgryzanie paznokci niespecjalnie daje profity społeczne i dosyć trudno je skutecznie zracjonalizować, tu jest inaczej niż z racjonalizacjami palenia.



          • RE: Obgryzanie paznokci przez psychoterapeutę

            Autor: Visvitalis   Data: 2020-06-26, 16:51:37               Odpowiedz

            Mimbla, przecież palarnie na oddziałach nie są po to żeby terapeuci nawiązywali więź z pacjentami! Palarnie są po to żeby uzależnieni pacjenci i pracownicy nie chodzili po ścianach i nie palili po kiblach. :)



          • RE: Obgryzanie paznokci przez psychoterapeutę

            Autor: mimbla1   Data: 2020-06-27, 00:07:36               Odpowiedz

            Pewnie że nie są te palarnie w psychiatrykach po to, żeby terapeuci nawiązywali więź z pacjentami. Po prostu palenie to też czynność społeczna, między palaczami tworzy się więź w naturalny i bezpieczny sposób i to nieszczęsne palenie może też zadziałać w tworzeniu więzi terapeutycznej. Jako czynnik nieświadomy ale łączący w sposób pozytywny. Tak samo jeśli pacjent jest palący a terapeuta ujawni, że jest zdecydowanym przeciwnikiem palenia, może zgrzytnąć. Tak ogólnie to w pierwszej fazie terapii terapeuta musi stać się dla pacjenta osobą bezpieczną, po prostu. O to mi chodziło. Nie o dyskusję o sensowności palenia :)



          • RE: Obgryzanie paznokci przez psychoterapeutę

            Autor: fatum   Data: 2020-06-27, 07:47:45               Odpowiedz

            ...."""Zaangażowanie, dobre chęci i kompetencje terapeuty nie zdadzą się na nic, gdy zabraknie przyjęcia odpowiedzialności pacjenta za autentyczność na terapii, dzielenie się informacjami o sobie, własnych przeżyciach, pragnieniach, lękach, czy zdarzeniach ze swojego życia bez kontrolowania siebie i swojego wizerunku, bez autocenzury. Na nic będą wysiłki terapeuty bez wysiłku pacjenta do refleksji nad słowami swoimi i terapeuty."""P.S. bezpieczeństwo jest dobre też i dla terapeuty moim zdaniem.



          • RE: Wstyd powiedzieć...

            Autor: Visvitalis   Data: 2020-06-25, 18:14:58               Odpowiedz

            A jakby terapeutka z obgryzionymi paznokciami powiedziała: tak, mam problem z regulacją emocji, też jestem człowiekiem, walczę z tym... Czy przestałoby Ci to przeszkadzać czy właśnie by Cię zniechęciło?



          • Czy otyły psychoterapeuta ma nierozwiązany problem

            Autor: Visvitalis   Data: 2020-06-26, 08:49:02               Odpowiedz

            Mimbla, piszesz:
            "Nie wpadłabym wprawdzie na konstrukcję "otyła znaczy ma nie rozwiązany problem" bo różne są tła otyłości"
            Zastanawiam się jednak czy to nie jest w każdym wypadku "nierozwiązany problem". Otyłość (nie mówię o nadwadze) jest ogromnym problemem zdrowotnym, bez względu na to z czego wynika: z "zajadania emocji", braku asertywności, braku wiedzy, zaburzeń hormonalnych, chorób.
            Nie jestem dietetykiem, ale z tego co wiem przybieranie na wadze oznacza, że spożywa się więcej kalorii niż się spala. I rozumiem że są takie choroby, gdzie organizm nadprodukuje anaboliki i wystarczy bardzo mało jeść żeby przytyć. Wydaje mi się że jednak nawet w takich przypadkach, a może zwłaszcza w takich, ścisła współpraca z dietetykiem pozwala opanować wagę. Jeśli ktoś tu ma większą wiedzę i umie podać przykład choroby, w której żadna dieta nie pomoże, to proszę mnie poprawić. Sama pracuję w szeroko rozumianym obszarze zdrowia ciała i wiem jak wyniszczająca np dla układu krążenia jest otyłość. Wprawdzie ja się tym nie zajmuję i nie jest moim zadaniem odnosić się do tego ile kto waży, ale ciężko mi patrzeć jak wiele również młodych osób nie szuka pomocy dla swoich problemów z wagą. Jeśli się do tego odnoszą to albo mówią, że otyłość im nie przeszkadza bo czują się piękne, albo że "to rodzinne" i nie dociekają co jest powodem, albo że czują się bezradne. Mi jednak nie chodzi o to czy one są czy nie są piękne tylko, że poprzez walkę z otyłością mogą przedłużyć sobie życie i oszczędzić sobie cierpienia. Wydaje mi się więc że nie szukanie pomocy w walce z otyłością jest mechanizmem iluzji i zaprzeczania tak jak w przypadku uzależnień. A z drugiej strony, tak jak pisałam, nie słyszałam o takim typie otyłości, gdzie dietetyk rozkładał by ręce. Jeśli więc nie ma takiego schorzenia, to uznałabym że otyłość jest "nierozwiązanym problemem".

            Poprawcie mnie jeśli źle to rozumiem.
            Dodam jeszcze, bo już się spodziewam kubła (...) który zaraz wyleje się na moją głowę, że widok osoby otyłej nie napawa mnie wstrętem czy złością tylko smutkiem.



          • RE: Czy otyły psychoterapeuta ma nierozwiązany problem

            Autor: mimbla1   Data: 2020-06-26, 13:05:09               Odpowiedz

            Otyłość jest ogromnym problemem zdrowotnym? A jak zacznę podważać tą tezę to co?
            Już samo wpisanie otyłości na listę chorób to coś, z czym można dyskutować, choć w dobie obecnej absolutnie nie należy, bo człowieka zniszczą. To się nie wychylę dalej :)
            Natomiast nie jest tak, że w każdym przypadku ścisła współpraca z dietetykiem pozwala opanować wagę czy schudnąć.
            Częściowa resekcja żołądka jako procedura medyczna w leczeniu otyłości oznacza, ze dietetyk w zauważalnej statystycznie liczbie przypadków nie wystarczy i bezradnie rozkłada ręce. A jest takich przypadków o wiele więcej, bo też i przyczyny otyłości bywają bardzo skomplikowane.
            Przez walkę z otyłością można przedłużyć sobie życie i oszczędzić cierpienia? A może to mit? Ludzkie marzenie o nieśmiertelności, a co najmniej o pełnosprawnej długowieczności?
            Badania nad otyłością prowadzi się głównie metodologią "z obserwacji", bo inaczej się nie da. Otrzymuje się korelacje. Potem się to obrabia i na tym odcinku już jest bardzo słabo, bo na przykład zależnie od tego, jakie krzywe zakłócające i w jaki sposób się uwzględni można otrzymać całkiem różne wyniki obrabiając te same dane z obserwacji. No a między korelacją a związkiem przyczynowo - skutkowym jest tak zwana zasadnicza różnica. W tej sprawie, podobnie jak w wielu innych wiemy tak naprawdę bardzo niewiele. Wiemy tak na pewno.
            Żadna dieta nie pomoże na przykład przy otyłości na tle hiperprolaktynemii o nieznanej etiologii u pacjenta źle reagującego na leki obniżające poziom prolaktyny, przy otyłości na tle niedoborów snu o pochodzeniu neurologicznym np. przy fibromialgii, przy otyłości polekowej też z tą dietą jest słabo, a i zaburzenia metabolizmu bywają całkiem nie do ruszenia dietą.
            A tak przy okazji to nie wiem czy wiesz, ale wprawdzie osoby otyłe mają problemy z układem krążenia statystycznie częściej niż nie otyłe ale zarazem zdecydowanie lepiej reagują na leczenie tych chorób.
            Zdrowie ciała jest powiązane ze zdrowiem psychiki. Ciekawa jestem, czy ktoś już badał wpływ stresu wynikającego z bycia na radykalnej diecie na całokształt stanu zdrowia pacjenta ?



          • RE: Czy otyły psychoterapeuta ma nierozwiązany problem

            Autor: fatum   Data: 2020-06-26, 14:25:51               Odpowiedz

            Mimbla1 to zapytaj po prostu o to Wujka Google.Wpisz sobie:radykalna dieta i stres i stan zdrowia pacjenta.Pozdrawiam.P.S. coś bardzo ciekawska się teraz robisz Droga Moderatorko Społeczna.Chętnie bym odkryła przyczynę takiego stanu rzeczy.Po prostu jestem ciekawa.-:)Miłego.



          • RE: Czy otyły psychoterapeuta ma nierozwiązany problem

            Autor: Visvitalis   Data: 2020-06-26, 16:45:40               Odpowiedz

            Mimbla,
            1. przecież badania nad otyłością robi się też eksperymentalnie na modelach zwierzęcych. Podobnie robi się badania nad rakotwórczością.
            2. To, że dietetycy zalecają interwencję hirurgiczną, nie wynika koniecznie z tego, że dieta nie działa, tylko z tego, że pacjent z jakichś powodów jej nie utrzymuje.
            3. Twierdzenie, że otyłość nie jest groźna dla życia i zdrowia kojarzy mi się np z negacjonistami AIDS. Moim zdaniem to jest po prostu mechanizm zaprzeczania. :(

            Choroby, które wymieniłeś posprawdzam.



          • RE: Czy otyły psychoterapeuta ma nierozwiązany problem

            Autor: mimbla1   Data: 2020-06-26, 23:57:41               Odpowiedz

            ad.1 Co wcale nie musi dawać w efekcie wykrycia jednoznacznego związku przyczynowo-skutkowego. Może, ale nie musi. Medycyna czy biologia nie są do końca naukami ścisłymi. A i zwierzęta się od ludzi różnią, czasem w przedziwny sposób. Owcom na przykład kompletnie nie szkodzą dawki arszeniku ewidentnie dla człowieka o tej samej masie ciała zabójcze. Taka ciekawostka, nie wiem czy to już wyjaśniono :)
            ad.2 Czyli - dietetyk jest bezradny. Psychika pacjenta nie daje rady.
            ad.3 AIDS jest chorobą zakaźną wywoływaną przez całkiem konkretnego wirusa. Dopóki tego wirusa nie zidentyfikowano wszelkie teorie były dopuszczalne naukowo, to należało zbadać po prostu :) Nie żaden mechanizm zaprzeczenia ino różne , w owym czasie uprawnione koncepcje.
            Nic nie wskazuje na to, żeby otyłość była zakaźna. Za to kwestia uwarunkowań genetycznych jest otwarta, badana i wielce interesująca. I jeśli się z tego obszaru coś kiedyś potwierdzi, to dzisiejsze teorie na temat leczenia otyłości dietą w zauważalnej zapewne części wylądują w worku "nasi poprzednicy się mylili", tak łagodnie to opisując. Jak będzie - nie wiem :)



          • RE: Wstyd powiedzieć...

            Autor: Visvitalis   Data: 2020-06-25, 18:19:05               Odpowiedz

            No właśnie, zatem jesteś przykładem osoby, która by nie powiedziała, że coś jej zgrzyta.
            Ja sama nie wiem czy bym powiedziała. Koleżance mówiłam, że powinna, ale nie wiem czy mnie by było na to stać. :/



          • RE: Wstyd powiedzieć...

            Autor: fatum   Data: 2020-06-25, 23:11:40               Odpowiedz

            Ciekawe,czy ktoś wie jak można nazwać taką osobę,która namawia inną osobę do czegoś,czego sama nigdy nie robiła i robić nie zamierza.Jakim jest człowiekiem taka Osoba?Ktoś zna odpowiedź?Dzięki za pomoc.



          • RE: Wstyd powiedzieć...

            Autor: mimbla1   Data: 2020-06-25, 23:43:23               Odpowiedz

            Fatum, dla jasności - ja nikogo do niczego nie namawiam. W opisanej sytuacji w ogóle nie pisałam o tym, co dziewczyna powinna zrobić, nie ten temat. Mam uwierzyć, że tego nie zauważyłaś?
            Ale tak swoją drogą zdarzało mi się namawiać kogoś do czegoś, czego sama nie robiłam i robić nie zamierzam. Na przykład do podjęcia studiów doktoranckich, do wzięcia udziału w regatach atlantyckich i jeszcze by się znalazło trochę takich akcji w moim wykonaniu :)



          • RE: Wstyd powiedzieć...

            Autor: fatum   Data: 2020-06-26, 00:16:52               Odpowiedz

            Mimbla1 nie kręć.Normalnie Visvitalis namawiała koleżankę,by w twarz powiedziała swojej terapeutce,że musi przerwać terapię,bo nie znosi otyłych terapeutek.Z takim problemem wchodzi na Forum?Pytam więc,kim jest ta osoba?Jak wiesz to powiedz mimblo,a jak nie chcesz to też to powiedz.Dla jasności,ja bym nie powiedziała,ale też bym nie namawiała koleżanki,by była aż taka gruboskórna.Twoje przykłady kompletnie nie są zbieżne z moją wypowiedzią.Moja dotyczyła wyłącznie otyłości i też nie sądzę,żebyś tego nie zauważyła.-:)P.S. szkoda,że zamilkła Visvitalis.Bardzo żal.Jako siła życia powinna mieć więcej tej siły życia niż inni.-:)



          • RE: Wstyd powiedzieć...

            Autor: Visvitalis   Data: 2020-06-26, 08:08:21               Odpowiedz

            Mam wrażenie Mimbla, że obie mamy w tej kwestii przekonanie, że psychoterapeuta powinien mieć na tyle przepracowany własny kawałek, że jest w stanie inaczej niż inni przyjmować personalne pojazdy od klientów. Sama pamiętam jedną panią profesor, która mówiła, jak jej klientka pojechała po wyglądzie i jak to na dobre wyszło procesowi terapii.
            To co mnie mogłoby jednak powstrzymywać, to obawa, że nie każdy terapeuta jest tak nastawiony. Bałabym się, że akurat ten siedzący na przeciw mnie poczuje się zraniony moimi słowami. Choć z trzeciej jeszcze strony może wyszłoby mu to na dobre bo poszedł by na superwizję i uświadomił sobie co ma jeszcze do przepracowania.



          • RE: Wstyd powiedzieć...

            Autor: mimbla1   Data: 2020-06-26, 11:15:03               Odpowiedz

            Owszem, powinien mieć przepracowany własny kawałek na tyle, żeby nie brać osobiście tego, co się w czasie sesji dzieje. Inaczej niczym by się nie różniła relacja terapeutyczna od zwykłej międzyludzkiej. Dalej twardo a brutalnie i w zgodzie z Tobą - od tego ma superwizję, żeby sobie z różnymi swoimi problemami radzić, rozwijać się i samoświadomość pogłębiać. Jak pacjent się intensywnie zastanawia czy aby nie urazi terapeuty to się skupia na dobrostanie terapeuty i łatwo o sytuację, w której nieświadomie chce przejąć prowadzenie terapii. Terapia zaś to sytuacja, w której pacjent kontrolę ma odpuszczać iżby się ujawniło to, co zwykle schowane.



          • RE: Wstyd powiedzieć...

            Autor: fatum   Data: 2020-06-26, 11:46:42               Odpowiedz

            I proszę teraz obie już chcecie dać do utylizacji wszystkich otyłych terapeutów?Wiedziałam,że nie lubicie ludzi otyłych i byle pretekst jest dobry,by ujadać na specjalistów.Przykro Was obie czytać.Bardzo.



          • RE: Wstyd powiedzieć...

            Autor: Visvitalis   Data: 2020-06-23, 23:14:54               Odpowiedz

            Czy uważasz, że gdyby powstała dobra relacja terapeutyczna to klientka by powiedziała co myśli, czy by nawet tak nie pomyślała? Co by dla Ciebie było objawem, że relacja jest prawidłowa?



    • RE: Wstyd powiedzieć...

      Autor: Visvitalis   Data: 2020-06-23, 20:19:55               Odpowiedz

      Pytanie jest też takie czy słusznie klientce było wstyd powiedzieć? Czy w relacji terapeutycznej obowiązują inne normy i należy walić między oczy, czy też o pewnych rzeczach nie powinno się mówić, tak jak i w zwykłym życiu?



    • RE: Wstyd powiedzieć...

      Autor: fatum   Data: 2020-06-23, 20:32:23               Odpowiedz

      Jestem też bardzo ciekawa dlaczego Ty Visvitalis podajesz takie osobiste rewelacje Twojej koleżanki na tym Forum?Wiele tracisz w moich oczach.Bardzo wiele.Dziwię się,że wymyślasz różne wątki i poniekąd też zaśmiecasz Forum,ale nikt Ci nie zwraca uwagi.Mi to ciągle zwraca się uwagę,że zaśmiecam Forum.Ty jesteś traktowana wyjątkowo pobłażliwie.Jest to dziwne.Bardzo.



      • RE: Wstyd powiedzieć...

        Autor: Visvitalis   Data: 2020-06-23, 20:37:27               Odpowiedz

        Ta koleżanka sama mnie zachęciła żebym napisała takie pytanie.



        • RE: Wstyd powiedzieć...

          Autor: fatum   Data: 2020-06-26, 15:41:40               Odpowiedz

          I Ty od razu spełniłaś jej prośbę?A wiesz,że w innych przypadkach tutaj na Forum mimbla1 zwracała uwagę Forumowiczom,ze nie powinni pytać w nie swoim Imieniu?Zalecała,by pytać w swoim imieniu i pisać o swoim problemie.Przemyślisz temat?Pozdro.



      • RE: Wstyd powiedzieć...

        Autor: Visvitalis   Data: 2020-06-23, 20:42:05               Odpowiedz

        Każdy pyta tu o to co jest dla niego ważne czy poruszające. Ja też tak robię. Mówisz, że moje wątki zaśmiecają forum - to Twoja opinia, do której masz prawo. Nie mniej jednak to niezbyt grzeczne z Twojej strony.



        • RE: Wstyd powiedzieć...

          Autor: Adamos325   Data: 2020-06-23, 21:46:33               Odpowiedz

          Chyba uderzyliśmy trochę w czułe punkty niektórym, Visvitalis? - nie odpowiadają na pytania, tylko żądają kolejne... :)) Twoje pytanie trudno jest mi dojrzeć i przeczytać Mimbla ;) Jak będę bardziej skoncentrowany, to odpowiem, teraz nie mam weny, trochę cierpliwości ;) Ale co do otyłości i kultury - nie przyjmujcie się, ja też byłem w młodości chudy jak patyk, a teraz mam ponad 100kg - i też lubię być przekonujący ;) Może to kwestia kultury i podejścia - jak wspomniała Fatum... :) Kompleksów nigdy nie trzeba mieć!! Tylko wiedzę zdobywać - i wprowadzać w życie! ;)



          • RE: Wstyd powiedzieć...

            Autor: Adamos325   Data: 2020-06-23, 22:02:12               Odpowiedz

            A jeszcze tak dodam od siebie i tak ogólnie - terapeuta jest bardziej przekonujący jeśli jest ładny, męski lub sympatyczny... :) Choć to pewnie też kwestia naszych indywidualnych odczuć. Ale mój przykład - w wieku 20 lat miałem do czynienia ze starszym i natrętnym psychologiem, za bardzo go nie słuchałem. Potem poznałem młodszego, szczupłego i ładnego psychologa - i tu chętniej się stosowałem do wskazówek i poleceń ;) Choć dziś też myślę że to kwestia trochę dojrzałości



          • RE: Wstyd powiedzieć...

            Autor: fatum   Data: 2020-06-23, 23:17:55               Odpowiedz

            Wiesz co Adam?Ja też bym wolała mieć w swoim otoczeniu tylko takie wymarzone Osoby,ale znoszę i grube i chude i piegowate i gamoniowate itd.Jeśli ktoś się wybiera do terapeuty w celach towarzyskich (słusznie przyuważyła to mimbla1),a nie terapeutycznych to niech nie liczy na poważne traktowanie i jego osoby i jego problemu.Mój psycholog też był przystojny Adasiu i miałam szczęście jak zwykle.Jednak nie zamierzam udawać,że Visvitalis przesadza i w dodatku chce mnie przekonać,że ona jest niewinna,bo to koleżanka ją wystawiła jako wabik.Chce mnie obarczyć winą za swoje błędy.To jest dopiero nielogiczne i niepoważne.P.S. serio Adaś napiszesz dla/do mimbli1 długi tekst?Super.Czekam z ciekawością.Pozdrawiam.



    • RE: Wstyd powiedzieć...

      Autor: lovesalsa2   Data: 2020-06-25, 17:08:08               Odpowiedz

      a po co mowic takie rzeczy, co? serio, ile masz lat? 10? jesli Ci ktos nie odpowiada to zegnam i tyle. Ciekawe, ze Twoja kolezanka zwrocila uwage na wyglad a nie na kompetencje, moze wkrotce znajdzie piekna Pania, ktora jej sie spodoba :))) moze ta sytuacja wlasnie cos odkrywa? popatrz na to z innej perspektywy.



      • RE: Wstyd powiedzieć...2

        Autor: lovesalsa2   Data: 2020-06-25, 17:09:19               Odpowiedz

        mielismy tutaj juz zakochane w terapeutach, to moze zaraz bedzie zakochana w terapeutce, jak juz oczywiscie znajdzie swoj ideal fizyczny :)



      • RE: Wstyd powiedzieć...

        Autor: Visvitalis   Data: 2020-06-25, 18:24:22               Odpowiedz

        Kontestowanie CBTu to dość typowa rzecz i wymaga przedyskutowania. Niestety z terapeutą nie da się jak z lekarzem czy glazurnikiem "nie lubię gościa ale zna się na swoim fachu".
        Czyli Twoim zdaniem nie powinno się mówić jak coś zgrzyta, jeśli to mogłoby być nieprzyjemne dla terapeuty, czy dobrze rozumiem?



      • RE: Wstyd powiedzieć...

        Autor: Visvitalis   Data: 2020-06-26, 09:27:04               Odpowiedz

        "serio, ile masz lat? 10?"
        Lovesalsa2, to jest agresja słowna.
        Ciekawa jestem, czy to samo powiedziała byś mi w twarz. Jeśli tak, jeśli nie masz oporów żeby w ten sposób tu pisać, to czemu masz opór przed powiedzeniem terapeutce wprost co przeszkadza w terapii. Przecież nie trzeba by tego mówić w tak agresywny i niekulturalny sposób w jaki Ty tu do mnie napisałaś.



        • RE: Wstyd powiedzieć...

          Autor: lovesalsa2   Data: 2020-06-26, 16:08:12               Odpowiedz

          tylko pytalam...bo pomyslalam, ze masz 10 lat, skoro chcesz powiedziec Pani, ze jest be. Po co? Mozesz mi napisac co wniesie to do Twojego i jej zycia?

          ''Przecież nie trzeba by tego mówić w tak agresywny i niekulturalny sposób w jaki Ty tu do mnie napisałaś.''

          O widzisz, mozna to zrobic w korporacyjny sposob, ze szczerym, empatycznym, sympatycznym usmiechem na twarzy, spokojnym glosem nie uzywajac mowy nienawisci przekazac Pani, ze jest kretynka. Co chcesz poczynic.

          To nie bedzie agresja, tylko komunikacja, i jeszcze moze udowodnisz, ze kierujesz sie jej dobrem, aby mogla sie samodoskonalic i rozwijac w swoim fachu.

          Powodzenia!