Forum dyskusyjne

RE: Normalność vs Moralność

Autor: sysRq2   Data: 2020-01-19, 14:33:09               

"Miłego dnia i czekam na pozwolenie wymyślenia dla Ciebie cierpienia"

Moje cierpienie jest czysto ludzkie - jak już wspominałem. Nie musi być wymyślne, wyrafinowane, a nawet specjalnie brutalne. Nie jest ponad miarę tego co człowiek jest w stanie doświadczyć idąc spokojnie kilkanaście kilometrów z ciężkim plecakiem w słoneczny dzień w temperaturze powietrza sięgającej 35 stopni Celsjusza, gdy z jego twarzy spływają krople potu, jedna za drugą. W minionym roku miałem okazje doświadczyć takich temperatur akurat przez kilka dni mojej pieszej wędrówki. To są takie momenty, gdy ludzie się zatrzymują i oferują podwózkę z troski o zdrowie, a człowiek rezygnuje z pomocy, bo chce przejść pieszo wyznaczony odcinek. Rozkładają ręce i kiwają albo wchodzą w stan dziwnego milczącego zawieszenia. Niektórzy rozumieją.
Siedzenie bez części garderoby albo całkowicie nago na mrozie przez godzinę czasu też jest mocną rzeczą. Istnieją sposoby, którymi można poczuć że się żyje albo takie, które służą czuciu że się umiera. Niekoniecznie musi być nimi bicz naprzemiennie z polewaniem etanolem. To nie jest pokuta, to nie jest biczowanie za cokolwiek. Prawdziwego piękna i odpocznienia można doświadczyć tylko przez ból. Wielu przede mną odkryło te prawde. Dużo ludzi ją praktykuje.

Piękna, krótka i dosadna dewiza życia: "Musi boleć".

"P.S.2., ale księdzem nie jesteś,ani nie uczysz się na księdza???"

Nie byłem, nie jestem i nie będę. Nie usiedziałbym na plebanii ani nie dałbym rady bycia bezkrytycznie posłusznym szkarłatno-purpurowym arcykapłanom z brzuchami jak domki igloo. :o)

"gdyby nawet, to co to Ciebie obchodzi?
Strazniku swojej moralnosci? :)
Wedlug Ciebie ateista to zlo wcielone, a katolik
to sam cud i miod.
Jestes zwyklym radykalem :P"

Na swój sposób obchodzi mnie twoja moralność, a raczej jej domniemany brak. Ma to bezpośrednio wpływ na otoczenie w jakim żyje. Według mnie ateista i katolik mają wiele wspólnego, nie widzę ani w jednym miodu ani w drugim cudu. Raczej bylejakość i odejście od wartości choć nie we wszystkich przypadkach. Problem z określeniem "katolika" jest to, że pod tym pojęcie skrywa się człowiek wartościowy oraz bezwartościowy. Taki, który szanuje życie i innych ludzi oraz złodziej, cudzołożnik, morderca, łapówkarz i pijak siadający po % za kierownice. Co ciekawe najprawdopodobniej Ty sama jesteś bardziej katoliczką niż ja. Miałaś chrzest, komunię, bierzmowanie, przyjmowałaś sakramenty? To jesteś bardziej katoliczką, niż ja katolikiem. Dokonałaś apostazji? Widzisz? Świat zadziwia. Odpowiedź teraz na pytanie dlaczego plujesz na swoją przeszłość i teraźniejszość? Przecież nie może chodzić tylko o seks. To by świadczyło o wyjątkowej płytkości twojej postawy życiowej.

Nie masz innych wartości w życiu? Co ze złodziejstwem, ze zdradą w małżeństwie? Z szanowaniem życia? Innych ludzi? Siebie samej? Czyżby chodziło tylko o seks!? A może złodziejką też jesteś? Morderczynią? Córką wyrodną, która obraża starszych? Która wodzi na pokuszenie żonatego?

Jeszcze jedno!

Wypraszałbym sobie nazywanie mnie ŚJ, katolikiem, prawosławnym, protestantem czy kim tam jeszcze wymyślisz. Smutna to przypadłość wciskać człowieka żyjącego swoim życiem do grup, które żyją swoim życiem. Przystańmy przy tym, że jestem sysRq i mam swoje zdanie, które może być zbieżne ze zdaniem innych ludzi a nawet z całymi grupami ludzi. Nie czyni mnie to członkiem jakiekolwiek wspólnoty ani klonem jakiekolwiek człowieka. Każdy, kto uznaje moralność za wartość nadrzędną, jest mi matką, ojcem, bratem, siostrą. Po czym poznać moralnego człowieka? "Nie czyń innym co Tobie niemiłe". Jest to uniwersalne i sprawdzające się w życiu.

Jeśli byłaś rozwiązła jako córka swej matki, to czy chciałabyś aby twoja własna córka chodziła sypiać ze starszymi od siebie mężczyznami, uciekając z domu i nie wracając przez kilka dni do domu swej matki? Może wtedy byś zrozumiała czym jest moralność i sumienie.

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku