Forum dyskusyjne

Przeczytaj komentowany artykuł

RE: Światełko

Autor: bezogonka   Data: 2018-05-26, 20:46:42               

Po raz pierwszy, gdy utopiłam babci kaczęta w beczce z deszczówką. Byłam mała, miałam cztery lata(nie mogę jednak mieć absolutnej pewności,bo mogłam mieć pięć lat-to był czas niewielu zmian wokół i mam kłopot z potwierdzeniem ).
Ale od roku już wędrowałam sama albo z trójkołowcem po okolicy. Spędzałam większość cieplejszych dni poza domem.
(nie było to łatwe ,zważywszy na dorosłych ale o tym nie będę opowiadać).Najczęściej w zagajnikach,małych lasach, których już prawie nie ma a na pewno są niemal puste. Patrzyłam w oczy zwierząt. Mówiłam do nich. Było w tych oczach coś czego nie rozumiałam. Ale było mi dobrze z nimi.
Czasem były bardzo blisko a czasem trzymały się w pewnej odległości. Znały mnie.
To był impuls. Myślę, że chciałam je uwolnić. Te kaczki.
Babcia trzymała je w pudle w kuchni. Chciałam je nauczyć pływać, by stały się wolne jak ja. By mogły być tam ,gdzie chcą. Ale nie uwolniłam ich. Bo kiedy je zanurzałam, to myślałam, że będą jak ryby(oglądałam je w rzece godzinami)
Parę dni siedziałam w domu, czym wprawiłam wszystkich w zdziwienie.Słuchałam radia. W głowie oglądałam obrazy ze swoich wędrówek i beczkę z martwymi kaczętami.
Mało spałam. Nocą ,po paru dniach, wyszłam z domu i poszłam do lasu. Czekałam świtu na polanie. Wtedy poczułam życie. Puls. Narastający puls. Nie wiedziałam co czuję a na pewno nie umiałam nazwać ale to było olśniewające i zarazem bardzo samotne, bo niezauważalne. Coś co było w oczach zwierząt i jest w oczach ludzi, to samotność życia.
Nie nazwałam tego wtedy..
Od tamtej nocy miałam zwyczaj wstawać przed wszystkimi domownikami. Od tamtego czasu też moja obserwacja toczących się dni (zmian w naturze,ludzi) była inna, widziałam nagle więcej niż wcześniej. A przecież niczego nie rozumiałam ..Trudno dociec co naprawdę myślałam..brak możliwości odtworzenia danych.
Tak to się zaczęło ..ale przyszły też trudne lata, w których zgubiłam się. Długo nie chciałam pojąć, że odebrano mi wolność wrzucając w system szkolnictwa. Opierałam się kilka lat. Sprawiałam problemy. Chodziłam chętnie do szkoły ale na chwilę. Kiedy zaczynałam się bardzo nudzić,wychodziłam,czasem w środku lekcji. Nie bardzo rozumiałam dlaczego mam tam tyle siedzieć i wciąż powtarzać jedno i to samo.Życie takie nie jest. Nie rozumiałam. Moja rodzina nie była zadowolona ze mnie, bo na świadectwie wciąż widniało prócz ocen najlepszych, najgorsze możliwe, by dostać promocję do następnej klasy, zachowanie. No, cóż..
Jednak w końcu im się udało. Zrobili ze mnie grzeczne dziecko. Wszyscy wokół mieli rację. Można wytresować człowieka jak nie przymierzając psa. Czasem zrywałam się ze smyczy ale długo trwało nim zrozumiałam, że system wymaga likwidowania różnic(bo inne dzieci mogły się zarazić zapewne ode mnie i wychodzić z lekcji),
tych ,które dają radość i poczucie sensu.
...



Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku