Forum dyskusyjne

Przeczytaj komentowany artykuł

RE: Jak korzystać z psychoterapii?

Autor: BylaNerwolka   Data: 2014-05-04, 14:26:22               

"Hm, psychoterapia widziana jako sprzątanie w szafie, albo trening to wielkie nic. Prawda? Za to nie ma podziwu, ani orderów ... ale w szambie i to po pachy to prawie jakby bohaterstwo. Dzielny pacjent/klient zasługuje co najmniej na brawa ;)"


Dajelapke, ty masz prawo postrzegać swoją psychoterapię tak jak tobie pasuje. Nie uważam tego za wielkie nic.
Dorabiasz sobie ideologię, a to wszystko jest proste, bo sprzątanie w szafie nie budzi takich emocji jak odkrywanie trupa w szafie. Emocje przeżywane podczas psychoterapii o ile ktoś sobie pozwala na przeżywanie, a nie układa się jak klocki w pudełeczku, są porównywalne raczej do tych które poczułabyś odkrywając trupa w szafie.

Jedni w psychoterapii nurkują bardzo głęboko zaciągając muł z dna, a inni pływają po powierzchni i ubierają sobie niby prawdę w bardziej znośne i przystępne słowa, bo tej brudnej i brzydkiej nie są w stanie przyjąć.
Tak wygląda psychoterapia i to nie tylko z mojego punktu widzenia, bo nie ja jedna ją przechodzę, ale sporo innych ludzi.
Najskuteczniejsze i najbardziej uwalniające jest nurkowanie na samo dno dajelapke.
To jest udowodnione naukowo. ;)
Wszystko zależy od tego na ile jesteśmy w stanie konfrontować się ze swoim lękiem przed tym co możemy odkryć.

Brawa, uznanie, nie pomogą mi w niczym, bo nikt tego mułu nie poczuje bardziej niż ja, nikt go ze mnie nie zdejmie, ani mnie przed nim nie uchroni. Z tym jesteśmy sami i sami musimy się przeprawić.
Terapeuta nam towarzyszy od czasu do czasu podając rękę kiedy ciężko złapać tlen i pomaga zrozumieć co się z nami w danym momencie dzieje żebyśmy nie zwariowali z rozpaczy i bólu.

Każda psychoterapia przynosi korzyść,jednym mniejszą, innym większą, tylko od człowieka zależy jak mocno i jak bardzo z niej skorzysta.
Nie od terapeuty, losu, ludzi, ale tego który się na tą psychoterapie decyduje.

Pamiętam jak po ok pół roku psychoterapii, może więcej poszłam na konsultację do psychiatry. Pełna energii z poczuciem, że świat jest ok, ludzie są fajni, a ja szczęśliwa i wartościowa z głową uniesioną do góry. Terapia działa, wyleczyła mnie i już jestem zdrowa.
Pani spojrzała na mnie, uśmiechnęła się i powiedziała. Oj, widzę, że pani taka happy optymistka, ale to jeszcze nie koniec dopiero początek.
Nie rozumiałam o co jej chodzi, pomyślałam, że nie ma racji a ja jej udowodnię, że jest tak jak czuję.
Dopiero po ok dwóch latach przekonałam się, że to był mechanizm obronny psychiki żeby nie ruszać tego co najbardziej bolesne. Poczucie zdrowia miało zamaskować i zmylić terapeutkę żeby już głębiej nie wchodzić, bo tam właśnie siedział mój osobisty śmierdzący trup. ;)


Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku