Forum dyskusyjne

Przeczytaj komentowany artykuł

RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?

Autor: magdaLena   Data: 2009-05-06, 09:54:15               

Witam Wszystkich!
Naprawdę niewiarygodne jest jak ludzie którym zaufamy potrafią ranić. Bawiąc się uczuciami innych. Widzę, że wielu z Was doświadczyło podobnych sytuacji jak ja. Nie wiem już sama co mam o wszystkim myśleć, być może Wy mnie nakierujecie na dobry tok myślenia....

Wszystko zaczęło się 7 miesięcy temu, poznałam faceta, wysoki, przy pierwszej rozmowie już wzbudził moje zainteresowanie. Okazało się, że jest to bardzo bliski sąsiad, to tez po pewnym czasie zaczęło się od siebie pożyczać to cukier, to kawę itp. Aż w końcu zaczęliśmy pić ta kawę razem . Ja nie należę do osób które mają udawać jeżeli coś czują, po pewnym czasie on już wiedział, że zainteresował mnie jako mężczyzna. Z jego strony też mona było odczuć jakieś zainteresowanie mną. Nasze spotkania stawały się coraz częstsze, widywaliśmy się już praktycznie codziennie. Ma ciężki charakter i to bardo, ale można się z czasem przyzwyczaić. Pewnego dnia oznajmił mi, że mogę być dla niego tylko przyjaciółką, jak narazie bo on potrzebuje czasu, żeby się zakochać. Kazał się nie przejmować bo wie ,że i tak się wszystko dobre ułoży. Powiedziałam mu wtedy, że jak naprawdę nie chce mieć e mną nic więcej wspólnego to lepiej to skończyć, ale sytuacja toczyła się dalej. Kilka tygodni później, kiedy już wszytsko naprawdę dobrze sie układało jemu nów włączył się jakiś reset i bez jakichkolwiek powodów oznajmił, e on się we mnie nigdy nie zakocha, gdzie 10 minut wcześniej leżał koło mnie i po prostu mnie przytulał. Od tamtego momentu powiedziałam sobie dobra koniec, facet jest strasznie niezdecydowany, koleżanki mówiły mi to samo. Jednak po dwóch dniach udało nam się porozmawiać i znów wszystko wróciło do "normy". I tak znów mijał dzień za dniem.... Spędzaliśmy ze sobą większość czasu, oglądaliśmy wspólnie filmy, trzymaliśmy się za ręce, było jak w filmie. Tylko zawsze po dniach szczęścia on robi dziwne sytuacje. Najpierw oznajmił mi, że mnie nie pokocha, potem znów, że jestem kandydatką na jego dziewczynę, a za dosłownie 10 minut powiedział, że my i tak nie będziemy razem... Nie rozumiem go już wcale. Nie wiem czy to nie jest przypadkiem jakieś rozdwojenie osobowości, raz mówi tak a potem jak się go pytam czy naprawdę tak uważa patrzy na mnie zdziwiony jakby on tego wogóle nie powiedział. Dodatkowo pojawia się problem koledzy... Typ ciągłego imprezowicza, pretensje ma do mnie, że czuję się niekomfortowo kiedy wybiera się gdzieś z kolegami, po prostu trudno jest mi zaufać jeszcze na tyle, żebym miała 100% pewności, że nie będzie nakręcał jakiś panienek. I ma do mnie o to wielkie pretensje, więc go poprosiłam, żeby w takim razie popracował nad moim zaufaniem do niego. Ale to jak groch o ścianę... Ostatnimi tygodniami już wszystko było tak jak w związku. Aż do mojego kilkudniowego wyjazdu do domu. Nie Miał czasu, a nawet nie starał się go znaleźć na kilka minut rozmowy, gdzie wcześniej było to możliwe (w sensie przy wcześniejszych wyjazdach). W końcu po dwóch dniach zadzwoniłam do niego i zapytałam dlaczego się nie odzywa, jego odp. brzmiała bo nie miał czasu, a teraz czeka na wiadomość od koleżanki bo chce iść z nią na piwo. (okazało się że jakaż tam znajoma z liceum, ale to mało istotne, miał chwilę żeby jednak zadzwonić) Rozłączyłam się ... Kolejnego dnia już oboje byliśmy w miejscowości w której razem mieszkamy. Przyszedł do mnie przeprosił, po prostu był. Udało się przetrwać w tej idealnej atmosferze 3 dni. Wczoraj zaczęliśmy rozmawiać, ja nie czułam się rewelacyjnie, on był w skowronkach. Jeszcze wcześniej znów robił coś co obiecał nie robić i nie jednokrotnie go o to prosiłam. Obiecał, że to zmieni... Jak zwykle nie do końca poprosił mnie jeszcze o dwa tygodnie, a potem już sie poprawi. Powiedziałam, że jestem już zmęczona tym wszystkim, tym, że praktycznie ja daję non-stop 90% siebie a on mało co. Poczułam się jakby on mną się bawił, zaprzeczył. ... Powiedział mi jeszcze, że przecież my i tak nie jesteśmy razem, zdziwiło mnie to co powiedział, bo wyglądało to zupełnie inaczej, na moje pytanie co przez to rozumie stwierdził, że on w sumie sam nie wiedział co miał na myśli, tak tylko to z niego wyszło i poprosił o zmianę tematu.......
Poprosiłam, żeby wyszedł......


Nie wiem już co mam o tym myśleć, czuję się podle, że dałam po raz kolejny bawić się moimi uczuciami. Może ktoś z Was mógłby mi pomóc coś powiedzieć? Być może to ja czytam między wierszami... Nie wiem , naprawdę nie wiem już nic ;(

Mam nadzieję, że nie wniosłam tutaj zbyt dużo chaosu starałam się pisać jak najprościej.

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku