Forum dyskusyjne

Sortuj:     Pokaż same tytuły wpisów w wątku
  • GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
    Przeczytaj komentowany artykuł

    Autor: anusia   Data: 2006-07-02, 15:18:35               Odpowiedz

    Witam:) bardzo fajny artykuł, oby było takich więcej bo rozstania, powroty, rozterki miłosne są dziś bardzo częstym powodem rozmyślań, niestety nie każdy może sobie z tym poradzić... a czytając takie artykuły można więcej rzeczy zrozumieć i popatrzeć na świat z innej strony:) pozdrawiam



    • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
      Przeczytaj komentowany artykuł

      Autor: preike   Data: 2006-10-02, 21:07:20               Odpowiedz

      moze zabrzmi smiesznie. moze zabrzmi "po dziecinnemu". ale tak jest. to historie z mojego miasteczka. kiedy jedna polowka odchodzi - druga umiera. niedlugo. lekarze orzekaja - brak checi do zycia.
      nie wystarcza rok, dwa, piec. sa milosci- sa zwiazki-zaangazowania- ze nie ma nic poza tym.
      to boli. ale takiej milosci mozna zazdroscic



    • rozstanie
      Przeczytaj komentowany artykuł

      Autor: anulickaa   Data: 2007-08-18, 10:17:06               Odpowiedz

      Dziekuje za ten artykul. Niestety powracam do niego po kilku latach, bo...znow sie rozstalam. I znow wydaje mi sie, ze nic nie wiem i znow potrzebje pomocy. Trudno byc madrym w tych sprawach. Mam nadzieje,ze to ostatni raz, gdy lecze swoje zbolale serce. Dziekuje!



    • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
      Przeczytaj komentowany artykuł

      Autor: gagatek;(   Data: 2007-11-07, 08:26:39               Odpowiedz

      tak to co piszecie jest bardzo mądra ale przeniść to do życia jest trudniej bardzo trudno jak sie naprawde kochało i kocha dalej jak to był ten jedyny to wtedy nie jest takie proste. Gdy jest rozstanei to wtedy rozpada sie całe życie wtedy wszystkie plany na przyszłość legną w grózach... on miał być ojcem moich dzieci a terza nic nie bedzie nic już nie ma sensu i to wcale nie takie proste zapomnieć żyć dlej to jest nie realne....



      • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
        Przeczytaj komentowany artykuł

        Autor: brunettka   Data: 2007-11-18, 08:26:19               Odpowiedz

        A widzisz inne wyjscie? rozumiem ze jest bardzo ciezko bo sama to przezywam, ale swiat nie kończy sie na tym jednym
        musimy zyc dalej a czas leczy rany.Uczucie jest silniejsze i nie łatwo go zrozumiec zwłaszcza wtedy gdy zostało zranione,mysle ze druga osoba która nas rani nie zasługuje na nasze cierpienie.Pomysl o przyszłosci i zamknij tamten temat.



    • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
      Przeczytaj komentowany artykuł

      Autor: maaarikaaaaaaa   Data: 2007-11-09, 16:10:01               Odpowiedz

      Witam :)
      Rozstanie jest bardzo trudne dla kobiety i jak dla męszczyzmy. Nie jest nam latwo sie z tym pogodzic, ale czasem tak bywa. Sama już tego doświadczylam .
      Najlepiej można nie wychodzic z domu i miec wszystko gdzies, mozna sobie zrobic babski wieczór.
      Ja poznalam sobie innego chlopaka zeby zapomniec od tamtym drugim. No i zadzailalop. Zakocholam sie w nim i teraz jestes ze soba od 2 lat :)))
      powodzenia :)
      o to moj e-mail patusia891@wp.pl



      • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
        Przeczytaj komentowany artykuł

        Autor: miska30   Data: 2007-11-09, 22:45:15               Odpowiedz

        ja osobiście miałam 3 rostania stoje przed podjęciem decyzji co do czwartego,powtarzam stare wzorce w wybieraniu partnerów - nie, każdy był inny,po ostatnim bolało mnie 4 lata aż doszło do konfrontacjii i stwierdziłam że nie jest on mym ksieciem z bajki... jak długo jeszcze? bede czuć sie samotna?dopoty nie poczujesz sie oki sama z sobą zaraz mi odpowie psycholog,smutne...



    • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
      Przeczytaj komentowany artykuł

      Autor: chor   Data: 2007-11-18, 18:37:20               Odpowiedz

      Fajny artykuł, po rozpadzie mojego związku wiele osób nie mogło zrozumieć czemu tak cierpię. Moja ex. się wręcz szczyciła tym, że ja to nic nie boli i jaka to jest "silna".
      Dla mnie związek znaczył wiele i wiele w niego zainwestowałem. Ale kiedy ludzie dokoła mi mówili, że to nie powinno tak boleć to bolało jeszcze bardziej. Tak jakbym sobie wyimaginował swoje cierpienie. Więc miło mi, że pomimo, że jest to niby powszechnie znane, że ktoś pisze o tym, że ból po rozstaniu jest proporcjonalny do tego jak silny był związek.
      Zbyt często zapomina się o oczywistych rzeczach.



      • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
        Przeczytaj komentowany artykuł

        Autor: anya   Data: 2007-11-26, 20:16:09               Odpowiedz

        Ja wlasnie sie rozstałam... Jak to boli:( przeszywający ból od środka, jeszcze za wszesnie na ten artykuł...
        Ból podwójny, poniewaz dla mojej "miłosci" poświecilam 6-letni związek... a teraz po roku bycia razem uslyszlam, ze to nie jest to czego on chce... ze nie pasujemy do siebie, ze mamy inne charaktery, ze to jednak nie "to". mam 28 lat i czuje jak swiat rozwalil mi sie na malenkie kawalki :(( pomozcie... :(



        • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
          Przeczytaj komentowany artykuł

          Autor: Sebastian82   Data: 2007-12-04, 19:44:18               Odpowiedz

          czesc.wiem co czujesz,gdyz 30 listopada moja dziewczyna powiedziala ze zostajemy przyjaciolmi.myslalem ze jest to chwilowe ,ale nie.nie spalem kilka dni schudlem w dwa dni 8 kilo bo nic nie jadlem,po prostu nie moglem.nie bylo zadnego drastycznego powodu.nie zdradzilem jej ani nic w tym stylu.powiedziala ze chce byc sama.dzis z nia rozmawialem i ona powiedziala ze jest jej dobrze samej.a tak wogole bylismy ze soba 5 lat i 4 miesiace.bylo super i dlaczego nie moze byc tak dalej.zawinilem moze w kilku kwestiach.po wojsku stalem sie troche szorstki.na spokojnie zadane pytanie potrafilem odpowiedziec w niezbyt stonowany sposob.bo cos nie wyszlo mi w pracy to ona za to cierpiala,ale czy to powod zeby sie rozstac.przeciez to wszystko mozna naprawic.ona potrzebuje czasu a ja powoli wymieram.zycie sie dla mnie zatrzymalo,stracilo sens.nie jest pewna uczuc do mnie,nie wie czy chce zeby bylo dobrze.nic nie wie.jak myslisz jestes kobieta i moze mi powiesz czy jest jeszcze jakas szansa.caly czas mowie jej jak ja kocham,jak mi na niej zalezy.wszystko mi ja przypomina.nie moge normalnie funkcjonowac.ile to jeszce potrwa,nie chce tych swiat spedzic sam.mielismy plany-dziecko,tak upragnione,w realizacji.dwa miesiace nieudanych prob ja zniechecilo.na pytanie czy tego wszystkiego nie udzwignela odpowiedziala ze nie mam racji ale mysle ze nie chce sie do tego przyznac.nie chce z nikim byc.czy to mozliwe ze potrzebuje czasu a pozniej wrocimy do siebie.to stalo sie z dnia na dzien i jest o tyle trudniejsze do zrozumienia.ja nigdy nikogo tak nie kochalem jak ja.ja taka miloscia nikogo nie kochalem.nie chce ze soba konczyc bo to nie rozwiazanie.nei chce byc egoista.ale boje sie tego nie wytrzymam.niech ktos mi powie czy jest jakas szansa.dziekuje.

          p.s.
          - przepraszam za stylistyke ale pisalem to co czuje.
          -prosze o pomoc
          -mam 25 lat a moja dziewczna najukochansza(byla poki co),tak ciezko mi to pisac i myslec o tym,ma 23 lata.



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: Tomek82   Data: 2007-12-05, 16:13:25               Odpowiedz

            Chłopie jak ja Cię dobrze rozumiem. Moja obecna sytuacja jest bardzo podobna do Twojej. Rozstałem sie z dziewczyną pod koniec października, a właściwie to ona stwierdziła, że "nie czuje, że to jest to", ma wątpliwości i chce teraz zostać sama. Różnica miedzy nami a Wami polega tylko na tym, że nasz zwiazek trwał dużo krócej niż Wasz. Ale nie zmienia to faktu, że cały listopad upłynął mi pod znakiem depresji, analizowania popełnionych błędów (a naprawdę nie wydaje mi się abym popełnił jakieś poważne - starałem się na maksa i szczerze, a ona swoim zachowaniem to odwzajemniała, wystrzeliła mi ze swoja decyzją własciwie z tygodnia na tydzień, bo od połowy października dało się wyczuć wątpliwości w jej zachowaniu).
            Gdy maksymalnie się starasz i poświecasz dla tej drugiej osoby, dajesz jej od siebie wszystko i szczerze i wydaje Ci się cały czas, że wszystko jest w porządku, a potem nagle przytrafia Ci się coś takiego - to masz wrazenie, że nic nie ma sensu, analizujesz popełnione przez siebie błedy i nie znajdujesz takich, których nie można by było naprawić zwykłą, szczerą rozmową. Dochodzisz do wniosku, że nie była to prawdziwa miłosć, bo kto naprawdę kocha, ten dąży do tego by za wszelką cene naprawić to co się zaczęło psuć w związku. I jest Ci z tą świadomością jeszcze gorzej.
            Ale najgorsze jest właśnie obwinianie się w takiej sytuacji i szukanie dziury w całym. Jezeli nie popelniło się czegoś naprawde niewybaczalnego (lub trudnego do wybaczenia), to nie można się obwiniać (a jeżeli nawet popełniło, to wyciagnac z tego nauczke na przyszłosć, bo człwoiek przecież uczy sie na swoich błędach), jedyne co pozostaje to dać sobie trochę czasu i albo poczekać na rozwój sytuacji, albo skierować się ku czemuś nowemu. Nie jest to proste, ale tak to już bywa w życiu. Albo sie podnosisz i idziesz dalej i nie tracąc wiary w odnalezienie swojego szczęścia dalej go poszukujesz, albo zamykasz się w domu i dajesz zjeść depresji.
            Ja w przeciwieństwie do Ciebie Sebastianie odzyskałem kilogramy stracone na zamartwianiu się o co jej wlaściwie chodziło:), latam na imprezy, spotykam sie z różnymi kolezankami na "randkach" (bez podtekstu, za wcześnie jeszcze na nową miłosc), ze znajomymi, uprawiam sport (dzisiaj lecę z bratem grać w halówkę), pojechałem sobie w góry, poznaję nowe osoby przez neta, daje sie pochłonąc pracy (którą bardzo lubię), mam również hobby - zespół muzyczny, który zajmuje mi czas - słowem, staram sie o niej zapomnieć.
            Nie mówie, ze jest rózowo, czasami łapią mnie duże spadki nastroju, podświadomie szukam swojej winy wobec tego, co się stalo, ale okres że nie chciało mi sie wstawac, a nawet wykazywac jakiejkolwiek fizycznej aktywności (krótki), juz dawno mam za sobą i w sumie z kazdym tygodniem jest coraz lepiej.
            Chociaz latwo mi mówić odnoszac to wszystko do siebie - jedyną metodą na rozstanie jest nie marnowanie czasu, który nastał po tym wydarzeniu. To pozwala szybciej zapomnieć i przeżyć ten okres wartościowo, po prostu nie zmarnować go. Czego wszystkim, których serca zostały zranione życzę. I obyśmy jak najszybciej znaleźli swoje drugie połowki:).
            Pozdrawiam



        • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
          Przeczytaj komentowany artykuł

          Autor: egzotyczka   Data: 2007-12-05, 20:14:57               Odpowiedz

          anya . niewiem jak ci pomuc ale powiem ci jedno mamy tylesamo lat , moj zwiazek trwal 5 lat i w tym roiku we wrzesniu trafil moje malzenstwo szlak . maz stwierdzil ze lepiej mu zagranica i tak zostawil mnie z 4,5 letnim synem . jak jestes sama wiedz ze ten bol przejdzie szybciej tylko musisz byc cierpliwa znalesc sobie dodatkowe zajecia , wychodzic z domu i czas zaleczy rany. Twoje zycie nie moze byc stracone , moze to byla przestroga od boga i na swojej drodze spotkasz kogos wartosciowszego niz ten co zniszczyl ci wyobrazenia o cudnej milosci . POZDRAWIAM I NIEZALAMUJ SIE PRZETRWASZ TO , WIERZE .



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: przegrany   Data: 2007-12-09, 19:24:12               Odpowiedz

            Niestety, to o czym piszecie dotkneło także i mnie.
            Moja zona powiedziała mi, że mnie nie kocha, stwierdziła, że zbyt mocno się różnimy, nie mamy wspólnych celów.
            Powiedziała, że przez wiele lat walczyła o nasz związek, ale teraz to juz koniec. Byliśmy ze sobą ponad 10 lat, z czego z blisko 3 w moim odczuciu w stanie zakochania. Później było gorzej. Było tak przeze mnie, moja komputerowa pasja pochłoneła mnie, w sferze zawodowej jak i rozrywkowej. Kiedy zdobyłem wystarczającą wiedzę
            by móc swobodnie pracować (informatyka), pochłoneły mnie gry sieciowe MMORPG. Cały wolny czas spędzałem przed
            komputerem, na początku pamiętam jak żona mówiła, bym poświęcił jej więcej czasu. Ale ja tego nie
            dostrzegałem, sądziłem, że jak są zaspokojone podstawowe potrzeby to jest ok. Byłem poprostu głupi do
            kwadratu. Remonty mieszkania itp oczywiście miały mniejszy priorytet niż aktualizacją sprzętu komputerowego dla potrzeb nowych tytułów.
            Kiedy dostrzegłem że powstaje między nami granica, próbowałem połaczyć te 2 światy. Zmniejszyłem liczbę godzin
            w sieci, zmieniłem gry na takie które są mniej wymagające czasowo. Ale nadal grałem, dawało mi to radość. Zmieniłem priorytet zakupów, przeznaczyłem pieniążki na to, co było naprawdę potrzebne. Wydawało mi się, że wychodzimy na prosta w naszym związku. kiedy było cieżko pytałem, zonę czy chce bysmy razem dalej żyli i poprawiali nasz związek, odpowiadała, że tak. Nie mamy dzieci, napoczątku oboje niechcieliśmy, poźniej temat ten zaczął się pojawiać w rozmowach, ale ja nie potrafiłem zapewnić, żonę , że będę napewno dobrym ojcem. Mijały dni, miesiące, zaczałem wspominać o dziecku, bo już czas na to. Postanowiłem się do tego lepiej przygotować, zamieżałem kupić samochód który będzie napweno potrzebny, gdy w przyszłości będzie dziecko.
            Zaplanowałem termin zakupu i nagle dowiedziałem się, że nasz związek się skończył. Miało to miejsce parę dni temu. Jak dostarło to do mnie , że to juz koniec, to świat stanął na głowie. Dostrzegłem momentalnie wszystko to czego nie widziłaem wczesniej. Dostrzegłem moje błedy. Chodź w swoim mniemaniu wczęsniej sądziłem, że jestem dobrym mężem. Ale najgorsze jest to że dostrzegłem jak bardzo kocham moją żonę, prosiłem ja na wszystkie sposoby by dała mi jeszcze jedną szansę, ale ona odmawiła. Być może, poznała kogoś kogo pokochała, być moze musi podjac teraz decyzję co dalej i wybiera tego kogoś. To są moje przypuszczenia. Nie jest w stanie temu zaprzeczyć lub nie chce, mówi "może jest tak jak mówisz". A ja teraz jestem załamany, nie mogę się
            skupić w pracy, nie jem bo nie mam takiej potrzeby, nie moge spać nawet parę nocy z rzedu. Przed bankomatem
            okazało się, że nie pamiętam jaki mam pinkod, nigdy mi sie cos takiego nie zdazyło. Ta sytuacja tak mocno mnie
            boli, że nie wiem jak ten ból przerwać. Zastanawiam się nad sensem i możliwością dalszego życia. Okazało się, że poza virtualnym światem jestem sam. Przestałem grać, i chodz wiem, że głos osób które znam napewno by mi pomógł nie chcę do tego wracać. Ale nie potrafię siedzieć sam w domu jak moja żona się bawi gdzieś gdzie mnie nie ma. Wiem, że byłem za głupi by odpowiednio pokierowąc naszym związkiem. Ale niestety dostrzegłem to za późno, chodź co niektórzy starsi wiekiem wczesniej przepowiadali taka przyszłość. Sądziłem, że jak się pokocha to już na zawsze, ja tak pokochałem, tyle, że tego nie potrafiłem udowodnić życiem, a więc ta miłośc pozostała tylko wemnie. wiem, że to co ja teraz czuje prawdopodobnie czuła moja żona jak ja siedziałem przed komputerem a ona musiała się z tym pogodzić. Dlatego rozumiem po części jej obecne zachowanie. Wiem, że powinienem teraz odejść z domu, to mieszkanie mojej zony. Ona nie wymusza tego na mnie. Będąc już całkowicie zdołowany, zasugerowałem, że być może kiedyś do siebie wrócimy po tym jak odejdziemy, powiedziała może, różne rzeczy się zdarzają. Jak ja bym teraz pragnął żyć z nia, mieć dziecko, mógłbym poswięcić mu cały czas, wiem, że
            odrzucając gry miałbym go duzo, ale niestety jest juz chyba zapóźno. Cały czas jeszcze proszę ja o 1 szansę, ale zaczyna niekiedy nerwowo reagować na moje prośby. Tak więc będę musiał zaprzestać, bo jeszcze mnie znienawidzi. Mam nadzieję, że będę mogł jej jeszcze pomóc w przyszłości, że będę miał szansę jej wykazać, że ja kocham. Chodź ona raczej tego nie neguje, mówi że sama mnie nie kocha i niechce mnie oszukiwać, mówi, że jej miłość do mnie się już wypaliła. Tak więc najprawdopodobniej to koniec. Pragnę jej wszystko pozostawić co razem kupiliśmy, chcę by chodz po cześci poczuła, że zależy mi na jej dalszym życiu, chciałbym mieć możliwość jej jeszcze pomagać. Kiedy powiedziałem, że będę teraz mógł ze szcześciem realizować jej pomysły na stronach www, odpowiedziała, że nie wie czy ja teraz będzie na to stać. Jak mnie to zablolało, moja ukochana żona może czegoś potrzebować a ja mogę o tym nie wiedzieć. Powiedziała to innym tonem nie jak zawsze wymagając, oczekując, powiedziała to tak ciepło. Wczesniej mnie wielokrotnie o wiele prosiła a ja najcześciej to
            zbywałem, że nie potrzeba itp. Jak bardzo zmienił się mój punkt widzenia gdy znalazłem się w sytuacji bez wyjscia. Teraz juz wiem, że do małżeństwa trzeba dorosnąc i jeszcze zobyć wiedzę o konsekwencjach pewnych zachowań. Szkoda że jak zawsze uczymy się na swoich błędach. A przede mna co pozostało? Jeśli odejdę i znajdę mieszkanie to puste 4 ściany, bedę siedział na podłodze i nic wokół mnie nie będzie.



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: anya_   Data: 2007-12-26, 16:18:22               Odpowiedz

            Minał miesiac... ból nie mija, wciaz to samo pytanie dlaczego i w którym momencie sie popełniło błąd...
            Współczuję Tobie, Twoja sytuacja jest gorsza niz moja, poniewaz u Ciebie jest dziecko... Ja sie zastanawiam czemu mnie zostawił, a Twoj przykład daje do myslenia, poniewaz zostawił Ciebie i dziecko... Jak ludzie mogą byc tak okrutni?
            Mnie chyba boli tez to w jaki sposob to zrobił.. po prawie 1,5 bycia razem uniki.. wreszcie rozmowa przez telefon, w ktorej mi powiedział ze to nie jest to czego on chce... a po tygodniu telefon od mojego kolegi, ze widział go z dziewczyna.. To boli, tak cholernie boli.



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: orka   Data: 2007-12-26, 16:58:32               Odpowiedz

            anya_ ja mam podobnie...
            zostałam sama ze złamanym sercem, bólem, smutkiem...
            przeprosił przez telefon i co z tego? on przeprosił a ja i tak nie rozumiem... dałam wszystko ale nie wystarczyło..
            tylko jak dalej żyć?
            wiem, że to przejdzie ale jak przeżyć do czasu kiedy wreszcie poczuję ulgę..
            tak... to cholernie boli...



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: anya_   Data: 2007-12-28, 13:31:53               Odpowiedz

            Podobno unikanie myślenia o nim pomaga... podobno wmawianie sobie negatywych cech, rzeczy pomaga...
            U mnie jeszcze nie:( nie potrafie zapomniec, nie potrafie sie pogodzic z tym co sie stalo. Dałam mu tak wiele.. najgorsze jest to, ze potem czlowiek mysli, ze to jego wina, ze w nim tkwi błąd.. Czuje sie zle, bardzo zle. Wczoraj jeszcze go widzialam...jechal samochodem, ja tez, widzielismy sie. Myslalam, ze bedzie moze jakis sms, gg, cokolwiek, a tu cisza... i ten wciaz trwający ból jak bardzo jednak mu nie zalezy i wciaz to pytanie - dlaczego???



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: orka   Data: 2007-12-29, 01:54:33               Odpowiedz

            anya doskonale Cię rozumiem...
            mnie narazie pomaga odpychanie myśli o nim... staram się nie wracać do tego co było... i jakoś mija kolejny dzień.
            ból jest czasami nie do zniesienia...
            też zastanawiam się dlaczego? przecież dałam wszystko co miałam.. pokochałam... i co to było warte???
            ale co da takie myślenie?
            ja chcę teraz tylko zapomnieć... chcę poczuć ulgę... więc odpycham wszystkie myśli o nim i wszystko co może mi się z nim kojarzyć... pokasowałam już prawie wszystko co miałam od niego, jeszcze jego numer gg wykasuję i telefon, choć jeszcze nie zdobyłam się na to...
            ale tak jest lepiej...
            po co się katować? im szybciej odzyskam równowagę tym lepiej dla mnie...
            współczuję Ci i życzę, żebyś jak najszybciej sobie poradziła z tym bólem...
            sobie też tego życzę :-)

            pozdrawiam smutno



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: anya_   Data: 2007-12-31, 13:30:23               Odpowiedz

            Fajnie, ze jestes...
            Ciezko to pisac, ale czlowiekowi jest jakos lepiej jak wie, ze nie jest sam w takiej sytuacji...
            Postanowilam zrobic tak jak Ty, koniec a przynajmniej sie postarac - nie myslec. Teraz - on jest moja pierwszą myslą rano, ostatnią wieczorem.. i masz racje - co to da??? Tylko zadreczanie sie, a to i tak nic nie zmieni.
            Ile jestescie po rozstaniu? Bo my sie rozstalismy po roku w maju na dwa miesiace, ale i tak sie dalej spotykalismy poniewaz bylo nam cudownie w łozku (ach;) ), potem sie zeszlismy i moim zdaniem naprawde bylo lepiej, ale chyba tylko moim, bo po 4 miesiacach zaczal robic uniki no i rozstanie przez telefon, ze to nie jest to czego on chce... i od tamtego czasu cisza. I ból. No i 99% pewnosci, ze ma kogos innego.
            Ale... - trzymajmy sie i wspierajmy :)



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: orka   Data: 2007-12-31, 21:41:05               Odpowiedz

            Zawsze trochę łatwiej, kiedy wiemy, że nie jesteśmy sami...
            Spotykaliśmy się rok... dzisiaj mieliśmy spędzić wieczór razem... odwołał telefonicznie w Święta...
            ale miotam się z tym bólem już od dwóch miesięcy, bo już wtedy się coś zmieniło i choć miałam nadzieję, że się ułozy to jednak spodziewałam się takiego końca...
            dzisiejszy wieczór jest wyjątkowo trudny :(
            boję się wspomnień i szukam sposobów, żeby nie myśleć, udaje się, choć nie zawsze...
            kocham... mam złamane serce ale nie chcę już się pogrążać... chcę wstać, poczuć trochę radości, zapomnieć..
            Zyczę sobie i Tobie anya_ aby 2008 rok okazał się dla nas naprawdę szczęśliwym rokiem
            albo choć trochę łaskawszym...

            A wszystkim, którzy zaglądają na to forum zyczę Szczęśliwego Nowego Roku!!



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: ADEL36   Data: 2008-01-01, 18:15:45               Odpowiedz

            Kochani.Wszystkie nasze historie są bardzo podobne,zawsze troszkę szczęścia, miłosne uniesienia a potem ból,cierpienie ,łzy,pustka,bezsens i brak chęci do życia.Znikąd pomocy.Nie będę bardzo oryginalna tutaj jak wyznam że cierpię ,mam lepsze i gorsze dni,radzę sobie żle.Sił brak,a żyję z dnia na dzień.Bez konkretnych planów co dalej.Nie wiem co jutro będzie ,co będę robić,z kim gadać.Nie mam po prostu koncepcji co dalej mam ze sobą zrobić.Jestem w innym mieście ,nikogo tu nie znam,a więc dodatkowo jestem bardzo samotna.Na następny tydzień zaczynam pracę to łatwiej może mi będzie zapomnieć.Samotność mnie dobija bo nie jestem typem samotnika.Na dodatek krwawiące serce...Boże jaki to bólDzień do dnia podobny ,chciałabym poznać jakichś ludzi aby móc z nimi spędzać czas ,żeby się zająć bo zwarjuję.Czytam wasze teksty i stwierdzam że ta miłść przynosi tak dużo bólu i cierpienia że lapiej aby jej nie było wogóle na świecie.A kto wynajdzie lek na wyleczenie się z miłości będzie najbogatszym człowiekiem w dziejach ludzkości.Jestem już w połowie swojego życia ,czas ucieka a ja zaczynam się bać że tak już zostanie....Chciałabym jeszcze kogoś uszczęśliwić,komuś być potrzebna,mieć się komu zwierzyć ,mieć komu ugotować obiad,dla mnie samej mi się nie chce,schudłam 23 kg.Wyglądam jak cień.Boję się patrzeć w lustro, bo nie znam tej osoby.Jak dalej żyć jeśli się nie ma dla kogo?Po co?Żeby dalej cierpieć?Bo przecież mogę się z tego otrząsać latami.Niezbyt miła perpektywa.Co robić?Jak nie ma się do kogo przytulić i wyżalić.Opole jest pełne ludzi a ja jestem sama.



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: orka   Data: 2008-01-01, 21:04:53               Odpowiedz

            Nie będzie to żadne pocieszenie ADEL ale ja też już nie raz myślałam o tym, że lepiej nie kochać... bo wcześniej czy później to skończy się bólem...
            wiem, że tak się też nie da, ale tak żyje się prościej...
            czy to będzie nauczką dla mnie? zobaczymy... ale będę ostrożniejsza, żadnych facetów! skoncentrować się na innych rzeczach, które przynajmniej nie zranią.
            To brzmi teraz pusto i niezbyt realnie, bo tak czy inaczej wszyscy mamy potrzebę bliskości, miłości...
            ale być może się uda...
            A jak z tą Potęgą podświadomości? czy to nie pomaga?
            Ja też to czytałam i kilka lat temu postawiła mnie ta książka na nogi. Teraz jest trochę gorzej, może ból zbyt wielki...



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: matas   Data: 2008-01-02, 23:23:53               Odpowiedz

            Wiem że to zabrzmi głupio..ale dasz radę. Swego czasu (a nie było to tak dawno) sam przeszedłem przez piekło rozstania (słowo "piekło" nie zostało użyte przypadkowo) najbardziej doskwiera poza oczywiście wieloma innymi przypadłościami PUSTKA totalna PUSTKA...CZAS to Twój sprzymierzeniec ! mnie dojście do siebie zajęło jakieś 3 lata...w tym jakieś 1,5 roku codziennego powtarzania sobie że muszę dać radę !!!..i dałem :) nie jestem już tym samym człowiekiem ( a szkoda :)) ale żyje i mam zamiar żyć jeszcze długo :) uwierz że byłem na samym dnie, ale przeżyłem...to da się zrobić :-)



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: orka   Data: 2008-01-03, 01:23:40               Odpowiedz

            matas.. nie wiem, czy pisałeś do mnie ale w sumie chodzi o ten sam ból..
            ja czuję PUSTKĘ! ŻAL! SMUTEK!
            3 lata... nie wiem czy czując to co czuję teraz dożyję do tego czasu :)
            wiem, ze czas i tylko czas teraz może pomóc.. choć brzmi to banalnie..
            czasami zastanawiam się jak udaje mi się przeżyć każdy dzień... a jednak... codziennie krok do przodu, choć zdarzają się dni kiedy znów robię parę kroków do tyłu i znów następnego dnia od początku...
            kiedyś przejdzie...
            a my po czymś takim nigdy już nie będziemy tacy sami..



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: anya_   Data: 2008-01-03, 21:53:40               Odpowiedz

            Nie, nigdy juz nie bedziemy tacy sami...
            To co sie stało "zabiło" mnie ta optymistyczną częsc.. tą szcześliwą...
            Probuje nie myślec, ale pytanie "dlaczego" wciąż powraca... Jak mozna jeszcze niedawno mówic komus, ze jest to na całe zycie, ze wreszcie poznał swoja połowę... ze jak my nie damy rady to kto... a potem skończyc to przez telefon bo sie zostało przypartym do muru i powiedziec "to nie jest to czego ja chce" Aaa! Chce mi sie wyc! Z bólu, ze złości, ze wszystkiego.
            I ta wizja jego z inną dziewczyną... ze to z nia jest szczęśliwy, ze to o nią teraz zabiega, ze dla niej sie stara. Wspólne wyjazdy, pocałunki, kino... Teraz ona to wszystko ma... Nie radzę sobie z tą myślą - z tym jak to skończył i z tym, ze tak szybko sie potrafił otrząsnąc, z tym jak mało jednak sie dla niego znaczyło.
            Ból, pustka, zazdrosc - ze to nie ja jestem juz dla niego najważniejsza :((



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: Daniel1   Data: 2008-01-03, 22:12:55               Odpowiedz

            Czas leczy rany a myślę,że jesteś wyjątkowa kobietą i jeszcze będziesz ta jedyną dla kogoś kto jest przed Tobą w twym życiu,wiem,że trudno w to teraz uwierzyć-potrzebujesz czasu na pozbieranie się i na pewno coś w Twym sercu pozostanie jakiś ślad-ale nie poddawaj sie jak on już nie walczy o Ciebie to Ty zawalcz o siebie sama zrób coś dla siebie.
            Doskonale Cię rozumie uwierz mi.
            trzeba czasu.



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: anya_   Data: 2008-01-03, 23:23:00               Odpowiedz

            Dziękuję.. za słowa wsparcia, za promyk nadziei:)
            wiem, ze takie rzeczy sie zdarzają, ale każdy zawsze myśli, ze jemu sie nie przydarzy - i ja tez tak myślałam. Nie zrezygnowałabym z 6-letniego, wartościowego związku gdybym nie była czegoś pewna..gdybym nie wierzyła, ze to coś trwałego i prawdziwego. A tak pozostał podwójny ból.
            Życie trwa, dzień mija za dniem i wierze, ze nadejdzie taki moment, kiedy przestane sie zastanawiac dlaczego tylko podziękuję za to co sie stało.. mam nadzieję, ze tak bedzie - tylko jeszcze nie teraz..
            dziekuje jeszcze raz



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: Malwinka1969   Data: 2008-01-04, 13:35:06               Odpowiedz

            Jestem kobietą po przejściach....jak wiele ..mam za sobą rozwód i związek na odległość...sześcioletni związek..ponieważ nie chciałam żyć z daleka od ukochanego doprowadziłam do rozstania..nie było to łatwe ale doszło do tego...Poznałam innego mężczyznę...cudownego, ciepłego, wymarzonego..spełniał wszystkie moje oczekiwania i zrobił mi dosłowne trzęsienie ziemi...zakochałam sie...JEDNAK..okazało się ,że on ma nie zamknięte sprawy z byłą dziewczyną ..i niby nie wie co ma zrobic.. Gdy to wszystko wyszło na jaw myślałam,że umre..że nie dam rady...On ciagle jest w moim życiu..ciagle się zastanawia...a ja umieram z tej niepewności..Ta dziwczyna jest młodsza ode mnie 12 lat...ale nawet nie o to chodzi....bo ona go krzywdziła, wykorzystywała i raniła.. ze mną był szczęśliwy..ja z nim tez..ale teraz..??? ile jest wart ten człowiek ktory dla kaprysu malolaty rujnuje to co bylo dla niego dobre..??? czy powinnam wrócić do czlowieka ktory jest moim prawdziwym przyjacielem i zawsze kochal mnie wymarzoną dla każdej kobiety miłością?? tylko ja juz tego nie czuje co kiedyś? Dlaczego kochamy drani? dlaczego???? Nie mam siły...zwyczajnie nie mam siły..............



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: piromanusek   Data: 2008-01-04, 14:49:04               Odpowiedz

            Artykuł bardzo Ciekawy krótki ale bardzo Treściwy, ogólnie wyjaśniający jak rozstanie działa na człowieka z Dobrej i złej strony, może jednoznacznie nie określa jak Sobie radzić z rozstaniem ale ukazuje jaką droga trzeba brnąć aby nie zagłębić się w Sobie i Swoich problemach ... Niedawno rozstałem się po ponad 5 letnim związku z Kobietą, strasznie mi to zawirowało w głowie i zamknełem się w Sobie z własnymi problemami i przemyśleniami GDYBY ? Aż w końcu usłyszałem bardzo mocne słowa na temat Rozstań i Dołowania się, słowa te brzmią : Przestań Człowieku UŻalać się nad Sobą, zacznij Żyć, życie jest zbyt krótkie aby sie nad Sobą zlitować ... Są mocne słowa ale Prawdziwe. Także trzymajcie się mocno wszyscy Zatraceni i zacznijcie żyć ... Ja próbuje i jak narazie mi to wychodzi. Pozdrawiam



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: lukasz1979   Data: 2008-01-27, 14:04:44               Odpowiedz

            problem w tym ze nie zawsze uswiadamiamy sobie co to milosc :(
            czasem brakuje nam czegos bo jest nam akurat zle, a pozniej okazuje sie, ze to czego potzrebujemy tak naprawde bylo tuz obok, wiez emocjonalna, poodparta staraniami, nei tylko fakerwerki, tak w zyciu nei ma fajerwerkji sa tyko od czasu do czasu



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: orka   Data: 2008-01-27, 14:42:56               Odpowiedz

            lukasz... mam nadzieję, że to właśnie kiedyś zrozumie facet, przez którego dziś nie chce mi się żyć...
            bo wydaje mi się, że cały czas tęsknił i tęskni za czymś, czego już nie ma, za kimś, kto go zdradził... i tak naprawdę przeszło mu koło nosa to, co mógł mieć... miłość, akceptację, oddanie...
            Kiedyś to zrozumie... życzę mu, żeby znalazł to jednak choćby z inną kobietą. Wiem do czego byłam zdolna dla niego... wiem, ile mu z siebie dałam... i wiem, że to on stracił odchodząc...
            Ja już nie będę taka sama... ale może to lepiej... a gasząc w sobie codziennie to, co do niego czuję gaszę część siebie...

            powinniśmy nauczyć się doceniać to co mamy...



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: lukasz1979   Data: 2008-01-27, 14:49:03               Odpowiedz

            jest duzo prawdy w tym co mowisz, sam w pewnym moemencie nie potrafilem tego docenic, zatsanawiam sie czy ludzie zawsze beda szukac czegos nowego

            pogoda fatalna ale ide na spacer
            jesli chcesz pogadac, podaj mi gg na mailu: bruja79@o2.pl



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: matas   Data: 2008-01-12, 19:25:12               Odpowiedz

            Tak pisałem do Ciebie :-)...myślę że dożyjesz i pożyjesz jeszcze sporo dłużej :-) to co teraz czujesz, wynika z sytuacji w jakiej sie znalazłaś, paskudnej i przykrej sytuacji, dlatego trudno mieć "dobre myśli" i znaleźć powody dla których warto żyć...ale weź pod uwagę to że życie jako takie się nie zmieniło, wszystko wokół Ciebie toczy się tak jak dawniej, czas nie zatrzymał się w miejscu żeby napawać się Twoim cierpieniem...to minie !!! :-) wszystko Ci przejdzie i poczujesz jak odżywasz na nowo, bogatsza o doświadczenia, mądrzejsza i bardziej atrakcyjna niż wcześniej :-) Zapewniam że poczujesz się świetnie ! Zastanawiasz się jak udaje Ci się przeżyć każdy dzień...hmmm...tez tak miałem, gdybyś wtedy ze mną rozmawiała, i starała się mnie pocieszyć podważał bym każde Twoje słowo, nic nie miało sensu, myślałem że nie ma szans żeby kiedykolwiek było choć trochę lepiej niż jest, a jednak myliłem się !!! :-))) Pewnie że wolał bym żeby mnie to nigdy nie spotkało, ale cóż...nie mogę mieć wpływu na pewne rzeczy, tak już jest i tego nie zmienię :-)za to mogę wyciągać wnioski....tak zrobiłem, codziennie poprzez tysiące myśli o tym co było, poprzez każdą przeżytą cholernie ciężką sekundę życia...krok po kroku, nawet nie zdając sobie z tego sprawy...doszedłem do siebie :-) czas czas czas !!! Będzie dobrze !!!
            Mariusz :-)



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: orka   Data: 2008-01-12, 22:55:16               Odpowiedz

            dziękuję za słowa otuchy :-)
            wiem, ze masz rację
            narazie jednak przedzieram się z bólem przez każdy dzień, wieczory są jeszcze gorsze :(
            ale żyję :)

            jeszcze raz dziękuję
            pozdrawiam serdecznie



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: matas   Data: 2008-01-16, 22:51:48               Odpowiedz

            chcesz popisać więcej ? jak masz ochotę to moje GG 6061753...pozdrawiam :)



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: jola25   Data: 2008-01-21, 13:53:30               Odpowiedz

            a co zrobic , jak po 3 latach zwala cie z nog wiadomosc , ze jest z kobieta , ktora byla powodem rozpadu zwiazku?nie wiem co to jest co czuje-zal , smutek?caly czas myslalam, ze moze jeszcze nam sie uda.........ale caly czas byla ona



        • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
          Przeczytaj komentowany artykuł

          Autor: carulka1   Data: 2009-10-28, 14:16:39               Odpowiedz

          Witaj anya :)

          Bardzo chciałabym żebyś tutaj jeszcze zajrzała... Minęło już tyle czasu, że pewnie ułożyłaś już sobie życie od nowa CZEGO CI Z CAŁEGO SERCA ŻYCZĘ. Moja historia jest podobna do Twojej więc dokładnie wiem jak cierpiałaś bo właśnie to przeżywam. Po 7 latach małżeństwa, z którego jest dziecko zakochałam się do szaleństwa w innym. On we mnie też. Był żonaty, też urodziło mu się dziecko mimo to stwierdził, że chce być ze mną. Niestety... oszukiwał mnie gdyż nie rozstał się z żoną. Przez zały czas (nasz związek trwał 2,5 roku) odwiedzał dziecko ale jednocześnie żonkę, która wiedziała co zrobić żeby go odzyskać. Ja przez cały czas czułam, że coś złego się dzieje, że coś wisi w powietrzu, że on jest nieuczciwy ale nie podejrzewałam najgorszego... Przez to nasz związek się psuł, nie umiałam znieść tej sytuacji i dzielenia się nim z żoną. A on przysięgał, że kocha, że ona dla niego nic nie znaczy, że nie wyobraża sobie pójścia z nią do łóżka, że nie chce z nią po prostu spędzać czasu. Że nie chce z nią żyć. Ja tego wreszcie nie wytrzymałam i mimo tego, że zaszłam z nim w ciążę podjęłam decyzję o rozstaniu. Też od niego słyszałam, że nie pasujemy, że się kłócimy, że nie damy sobie z sobą rady. Ale tego, że bzyka ją to jakoś nie mówił. Zniszczyłam dla niego małżeństwo, mojemu dziecku rozwaliłam rodzinę, straciłam wszystko po to żeby się później dowiedzieć, że do siebie nie pasujemy... A było tak pięknie, tak cudownie, przeżyłam najwspanialsze chwile... A teraz jestem sama z dzieckiem, w ciąży i przeraźliwie nieszczęśliwa. A on po prostu z dnia na dzień wrócił do żonki, która mu wszystko wybaczyła. Gdyby tylko wiedziała o nim to samo co ja, do czego on jest zdolny, do jakich oszustw, draństwa i podłości... Potrzebuję duuuuuużego wsparcia, nowych znajomości, wyrwania się z tego piekła bo jak narazie ciągle żyję tamtym życiem. Minął miesiąc. Ciekawe jak Tobie się ułożyło i po jakim czasie doszłaś do siebie. Pozdrawiam.



    • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
      Przeczytaj komentowany artykuł

      Autor: Daniel1   Data: 2008-01-04, 16:59:01               Odpowiedz

      Do -anya- Gdybyś zechciała mieć kontakt ze mną to podaje maila-myślę,że jesteśmy w podobnej sytuacji-pod względem związków-ja mam także inne problemy chociażby choroba sieroca-ale chodzę na terapie i rozmawiam głównie tam o moim pragnieniu bycia z pewna niewiasta a właściwie sie poddałem-mniejsza o to chodzi mi że terapeuta daje mi pewne wskazówki może by i Tobie pomogły wiec jeżeli chesz się skontaktować to podaje maila da1niel/MAŁPA/interia.pl
      W miejscu /MAŁPA/ wpisz symbol @
      Pozdrawiam!



      • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
        Przeczytaj komentowany artykuł

        Autor: Daniel1   Data: 2008-01-04, 23:58:14               Odpowiedz

        Do -anya-Fajnie,że napisałaś maila do mnie i napewno Ci na niego odpisze pod warunkiem,że napiszesz mi jeszcze raz maila do mnie i podasz mi adres mailowy do siebie bo teraz nie jestem ci wstanie odpisac bo w miejscu gdzie jest napisane adres nadawcy mam tylko napisane Anna-wiec czekam na twój adres mailowy w całosci.
        pozdrawiam!
        Daniel



    • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
      Przeczytaj komentowany artykuł

      Autor: anka1238   Data: 2008-01-18, 19:13:04               Odpowiedz

      Czas ....Czas ....Czas....płynie i zabija rany!
      Czas to jedyne lekarstwo na złamane serce! Myślę, że nie ma, co szukać lekarstwa w nowej miłości, nowym związku. Ja po 8 latach rozstałam się ze swoim partnerem, tuż przed ślubem okazało się, że nie możemy być już dalej razem. Następnie wciągnęłam się w wir pracy, która dawała mi wiele satysfakcji, byłam wyczerpana i w końcu szczęśliwa, spełniona! W końcu miałam czas dla swoich zaniechanych kiedyś pasji. Następnie pojawił się ktoś w moim życiu, ktoś, kto tak jak ja miał za sobą trudne rozstanie, i jak to zwykle bywa chemia zadziała pojawiły się piękne słowa, nowe plany, nowe nadzieje. I niestety, ale ta osoba odeszła bez słowa. Tak po porostu. A teraz znalazłam się znów w tym samym miejscu gdzie byłam wcześniej, zanim odnalazłam tę radość, satysfakcję. Z tą małą różnicą, że teraz wiem, którą drogą mam podążać, aby znów osiągnąć spokój. Tylko sił mam znacznie mniej.



      • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
        Przeczytaj komentowany artykuł

        Autor: taxus11   Data: 2008-01-19, 19:33:49               Odpowiedz

        "Kto naprawdę kocha, prawie nigdy nie pozna, kiedy ten drugi przestał kochać":(
        Czy kochałam naprawdę... tak kochałam całym sercem i myślałam, że spędzimy ze sobą całe życie. Wczoraj zawalił mi się świat, boli to tym bardziej, że jeden kryzys pokonaliśmy i potrafiliśmy na nowo odnaleźć szczęście. Może nie powinniśmy wchodzić jeszcze raz do tej samej rzeki...
        Sama nie wiem, nic już nie wiem. To tak boli jeśli najbliższa ci osoba na świecie mówi po 8 latach, że już nic nie czuje, że sie wypaliła, że nie wie co ma zrobić ze swoim życiem i nie wie czy chce spędzić je z tobą. A najgorsze jest ta pustka w spojrzeniu, ta obcość...
        W najgorszych koszmarach nie sądziłam, że znów mnie to spotka, że tak łatwo można nas przekreślić.
        Chyba wciąż jestem w szoku, choć z drugiej strony nie jestem już tą osobą sprzed 3 lat. Wtedy byłam gotowa zrobić jakąś głupotę i niewiele brakowało bym zrobiła sobie jakąś krzywdę. Teraz wiem, że muszę iść dalej, że nie mam już o co walczyć, osoby którą kochałam już nie ma, choć jeszcze tak nie dawno tak bardzo czułam jej miłość...
        Czemu tak się dzieje, nie pocieszają mnie ostatnie słowa które usłyszałam " Żebym pamiętała, że jestem dobrym człowiekiem, że to nie moja wina, że jeszcze znajdę kogoś kto mnie pokocha"
        Gdybym pisała na kartce, chyba już cała byłaby zamazana od płaczu.
        Człowiek myśli że wyczerpał już limit cierpienia, a w najmniej spodziewanym momencie...
        "Co nas nie zabije to nas wzmocni", chciałabym zasnąć i obudzić sie jak już wszystko będzie dobrze. Ale niestety w życiu nie jest tak lekko. Każdy niesie swój krzyż. Może ludzie słabi muszą wycierpieć więcej, żeby stać się silniejszymi.
        Co przeoczyłam, przecież czułam jego miłość, kiedy wyczułam że jest coś nie tak próbowałam walczyć, rozmawiać, ale on mówił że jest wszystko w porządku. Chyba w tej walce byłam osamotniona. Nie można zmusić kogoś do miłości.
        Boję się codzienności, zwykłych czynności, które do tej pory robiliśmy razem, boję się że go spotkam, że spotkam naszych wspólnych znajomych, rodzinę, którą pokochałam jak swoją, boję się ich kłopotliwych spojrzeń, boję się że szybko pocieszy sie nową dziewczyną.
        Może to głupie, ale pamiętam jak wróżka do której trafiłam całkiem przez przypadek powiedziała, żebym nie ufała mężczyźnie o brązowych oczach, że on mnie skrzywdzi. Puściłam to mimo uszu, ale chyba coś w tym jest skoro dwa razy mnie zranił.
        Ciesze się że znalazłam to forum, w kupie zawsze raźniej, przynajmniej nie jestem jedyną osobą na tym świecie, której miłość została odrzucona...
        Gdy 8 lat temu poznałam X, było to najlepsze co mnie spotkało po koszmarze anoreksji. Był on pierwszą osobą, która pokochała mnie za nic, która uwierzyła we mnie, postawiła mnie na nogi, pisała mi wiersze, była przy mnie całym sobą. Właśnie dlatego to tak boli, ja na początku nie chciałam z nim chodzić, ale gdy już go pokochałam to na całe życie, na dobre i na złe...
        Jak mam znów uwierzyć w miłość, jak mam uwierzyć że jestem warta miłości. Skąd mam czerpać siłę żeby żyć dalej...Pomóżcie:((



        • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
          Przeczytaj komentowany artykuł

          Autor: Miodowy Placek   Data: 2008-01-19, 23:52:25               Odpowiedz

          Droga Taxus11,
          wiem, co chcę Ci powiedzieć, ale nie mam pojęcia jak zacząć. Sytuacja, o której piszesz, te kilkadziesiąt zdań, to i tak na pewno bardzo mało w porównianiu z tym, co czujesz. W porównaniu z tym, co przeżyłaś w ciągu ośmiu lat z Nim.
          Cierpisz, bo trudno się pogodzić, bo wydaje się, że z czymś takim nie da się pogodzić. Bo wspomnienia. Bo wspólne czynności, o których pisałaś. Bo rodzina, znajomi. Przedmioty, miejsca, które Go przypominają. Wszystko w jakiś sposób nagle przywołuje Jego. A w miejscu, gdzie powinna być ukochana osoba, jest pustka. Masz kilka wyjść.
          Zatopić się w tym bezsensie. Płakać i wyrzucać z siebie swój żal, obwiniać wszystko i wszystkich. Sięgać po jakieś ostateczne wyjścia. Albo się podnieść. Żyć dalej. Zobaczyć jakieś światełko w tunelu. Choć teraz bliższe jest Ci to pierwsze, za wszelką cenę go nie wybieraj.
          Znajdź jakiś 'zapominacz', coś, co pozwoli Ci na początku choćby na chwilę oderwać myśli od Niego. Na początek niech to będą nawet minuty, bo pewnie nie ma takiej, w której byś o Nim nie myślała. Potem dzięki temu wyrywaj godziny. Z czasem dnie. Nim się spostrzegniesz, będziesz wolna.
          To może być praca. Może jakieś zajęcia dodatkowe, jakaś zapomniana a odkurzona pasja. Książki. Coś co lubisz, a na co czasu nie miałaś wcześniej.

          Życzę powodzenia. I ogromnie dużo siły.

          P.S. Łzy też potrafią koić.



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: taxus11   Data: 2008-01-20, 19:39:16               Odpowiedz

            Dziękuję ci Miodowy Placku (swoją drogą sympatyczny login :)). Łapię się każdej "szansy", żeby nie zwariować,dużo chodzę, dużo piszę, dużo rozmawiam... Cieszę się, że mogę liczyć na bliskość siostry i reszty rodziny, bo choć bywało w naszych kontaktach różnie, w złych chwilach zawsze mogłam na nich liczyć. Cieszę się że jest to forum, w którym przez pisanie mogę zmniejszyć choć na chwilę ten piekielny ból w sercu. W końcu cieszę się, że od niedawna mam pracę, która pochłania sporo czasu i energii (pracuję z ludźmi upośledzonymi jako terapeuta zajęciowy.
            Naprawdę nie sądziłam, że będę musiała układać sobie życie na nowo, bo przecież było dobrze, naprawdę dobrze, zawsze mogłam na niego liczyć, tak bardzo czułam jego miłość, tego nie da sie udawać. Może próbuję zrozumieć coś czego się nie da...
            Przecież po naszym pierwszym kryzysie powiedział, że nigdy mnie już nie skrzywdzi (naiwniara ze mnie).
            Czy chciałam za dużo, chciałam tylko być kochana i ofiarować swą miłość drugiej osobie.
            Tylko ta druga osoba okazała się niedojrzała, sama o sobie mówiła "duże dziecko"...jak tak łatwo można przejść od miłości do obojętności...
            Mimo wszystko nie życzę mu źle, chce pamiętać też te dobre chwile. Nie potrafię go tak po prostu znienawidzieć, choć jest wysoce prawdopodobne, że już się kimś pocieszył. Trzy lata temu też mówił o wypaleniu, że to nie inna dziewczyna, a na drugi dzień zobaczyłam go z inną. Nie samo rozstanie bolało, co właśnie ten widok, to kłamstwo w żywe oczy.
            Może nie trzeba było wtedy do siebie wracać...ale ja naprawdę wierzyłam może i idiotycznie, że my jesteśmy inni, że nam się uda i przez kolejne lata nie miałam powodu myśleć inaczej.
            W głowie mi się nie mieści jak taka silna miłość i taka silna obojętność mogą pochodzić od tej samej osoby.
            Widać "Nie wystarczy powiedzieć kocham, by kochać całe życie"
            Mam nadzieję, że to kiedyś przestanie tak boleć...



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: orka   Data: 2008-01-20, 20:19:21               Odpowiedz

            taxus11 nie jesteś sama w takiej sytuacji :) To marne pocieszenie, ale zawsze coś...
            Ja też jestem po rozstaniu... zastanawiam się jak można było mówić takie rzeczy, jak można było tak się zachowywać jeszcze niedawno a teraz po prostu odejśc... czy on oszukiwał? przecież nie można tak wstrętnie kłamać, bo widziałam w jego oczach, czułam w jego dotyku, że mu zalezy....
            Trudno zrozumieć... jeśli w ogóle jest to możliwe...
            jedyne co zostało to pogodzić się z tym, pozwolić mu odejść, z myśli i serca też...
            to trudne, ale w sumie nie mamy innego wyjścia... żyć trzeba dalej...
            Pozdrawiam Cię i życzę dużo siły..



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: zawalidroga   Data: 2008-01-20, 21:18:00               Odpowiedz

            Dziewczyny!!!Jak najdalej od zonatych!Moga wam na poczatku takie bajki opowiadac na temat nieudanego zwiazku i codziennych problemow,ze łza sie w oku zakreci...pozniej to juz zaczyna inaczej wygladac..Tak ja uwierzyłam słowom oszusta w ktorym zdazyłam sie potwornie zakochac i manipulowac jak marionetka.Jestem z nim 4 lata.Na poczatku powiedzial ze rozwod to uz kwestia czasu,zwykłe zaniedbanie formalnosci,dzieci?-dwoje niemalze dorosle,polubią jak kumpele,zona od lat na wczasy sama wyjezdza,a on biedny zuczek całe zycie tyra.Pozniej to wszystko zaczeło nieco inaczej wygladac.Owszem dwojka dzieci dorosla,ale przeoczyl to najmlodsze 7-letnie(sama odkryłam i myslałam ze nie przezyje)Co mialam robic?!Kochałam juz całym sercem,a tu taki cios.Pozniej uciekł do zony z powrotem bo mu sie finanse skonczyły.Umierałam,pierwszy raz ktos mnie tak oszukał,upokorzył i przy okazji tak słodko mowił.Cierpiałam bardzo,psycholog,psychiatra,zastrzyki domiesniowe.Nie chciałam zyc,ale on sie pojawił po 2 tyg.Przyjelam go,taka głupia jestem,ale nie potrafiłam sie sprzeciwic inaczej umarłabym..wiem co o mnie myslicie(głupia,tez bym tak pomyslała,ale nie umiem tego wytłumaczyc)Obiecał ze juz nigdy wiecej mnie nie skrzywdzi....skrzywdził i to nie raz.Okazało sie,ze zonie jednak zalezy,wytłumaczył mi ze musi z nia o dzieciach porozmawiac.Pojechał....rozmawiali w motelu cała noc a gdy dzwoniłam ona rozłaczała(o czym dowiedziałam sie pozniej od niego)mnie bo chciał byc lojalny wobec niej i oddał jej swoj tel.Nie pokazał sie przez tydzien.I znow zrozumiał swoj bład i obiecał ze nigdy juz beze mnie nie pojedzie do dzieci.Jak je gdzies zabierze to ze mna.Minął rok...bo jak tłumaczył nie miał pieniedzy zeby obdarowac dzieci.Chciałam zeby zaczał zyc jak godziwy ojciec i zeby dzwonił do nich.Nic z tego,powiedzial ze to jego sprawa i mam pozwolic ze on sam po swojemu zblizy sie do dzieci.Nie utrzymywal rowniez kontaktu z rodzina i rodzicami,nie rozumialam tego.teraz minal rok...i zrozumiałam.Rodzice zadzwonili,nie winią go za to ze zostawił zone tylko mnie,bo ja zła baba jestem,a on dobry,zagubiony synus,zbładził.Nie akceptują mnie.Teraz jedzie rzekomo do dzieci,ale beze mnie.Teraz jestem zawalidrogą,narazie nie potrzebna,pozniej znow sobie przypomni,a ja wiem ze jestem słaba.Mydlił mi oczy rozwodem,a potajemnie do zony wydzwaniał,ona miłoscia przepełniona nie jest,ale chłop w domu to zawsze coś.A ja???Kozioł ofiarny!!Głupia romantyczka,ktora uwierzyła w piekne słowa.W ciągu 4 lat człowiek jest w stanie sie tak zaangazowac ze oddychac juz w pojedynke nie umie.Jak sie bronic zeby nie zwariowac?Dlaczego musze tak cierpiec?Jak ten ból ukoic?Nie chce poznawac innego.Nie wiem za co go kocham i tak mi ciezko,ale kocham i nie potrafie przestac,Jakie to beznadziejne.Jest zły na mnie,ze tego nie rozumiem,a ja wiem ze ona ma w tym czasie urodziny,pozniej imieniny,a on tam bedzie dzien po dniu,ja mam czekac w hotelu az wieczorem przyjedzie na noc(gdyz mieszkamy daleko od ich msca zam.)i od rana powtorka.Boze jak on mnie traktuje.Co mam robic?Najchetniej poszłabym sie upic,ale tam nikogo nie znam.Bede sama jak kołek.Źle mi....bardzo zle.Lepiej ze sobą skonczyc:(



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: porzucona   Data: 2008-01-26, 16:43:07               Odpowiedz

            Witam Was!;)

            Jak te wszystkie historie są tak bardzo do siebie podobne...
            Dwa tygodnie temu los doświadczył mnie w ten sam sposób.
            Zostawił mnie facet, którego traktowałam jak najwiekszą miłość mojego życia.
            Okazało się, że byłam w tym myśleniu samotna.
            Ja wiem, że jego decyzja nie była do konca przemyslana i, że może żałuje. Może będzie chciał to odwrócić...
            Chcę Was jednak pocieszyć i poprosić Was, żebyście wzieły emnie przykład.
            Przez kilka pierwszych dni cierpiałam tak bardzo, że tylko umierać...W głowie same wspomnienia jak slajdy przeskakiwały noc i dzień. Nie jadłam nic. Stałam się cieniem człowieka.
            Miałam do tego prawo! Wciaż jest mi żle, ale uwierzyłam w siebie. Dziewczyny, nie ma nic gorszego, naprawde nic! jak okazać facetowi taką słabość. Uwierzcie mi, żadne błgania, prośby i pokazanie jakie to jesteśmy nieszczęśliwe przyniosą jedynie odwrotny efekt. Zawsze!!!!Jeśli to nie była prawdziwa miłość, nie warto długo płakać. A jeśli była, to przetrwa.
            I jeśli jest szansa na jej odzyskanie, to tylko w ten sposb o którym pisze.
            Pokażcie mu jakie jesteście super! Polażcie, że potraficie żyć bez niego i,że całkiem nieźle! Nie prowokjcie kontaktu, zamilknijcie, nawet jeśli mialybyście gryść poduszkę! Jesli z jakiegoś powodu, będziecie musiały się z nimi spotkać, to odpierniczcie się tak jak ngdy wcześniej! I podstawa: bądźcie tak zimne, że lodowiec przy was, to Sahara!!
            Jeśli to nie pomoże, to z pewnością już nic~, ale najwyraźniej to nie była wasza bajka i ten ktoś jedyny wciaż na was czeka;-)



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: porzucona   Data: 2008-01-26, 16:50:02               Odpowiedz

            Chcę jeszcze tylko dodać, że gdy posłuchacie mojej rady, wyjdziecie z tej sytuacji zawsze zwycięsko!
            Bo najawzniejsze jest osiągnięcie satysfakcji...Nie utwierdzajmy ich w przekonaniu, że są pępkiem świata, nawet wówczas kiedy jesteśmy o tym święcie przekonane;)



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: orka   Data: 2008-01-26, 23:45:48               Odpowiedz

            porzucona... święta racja!!!!!
            zgadzam się z Tobą... żaden facet nie jest wart nawet jednej naszej łzy...



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: Daniel1   Data: 2008-01-27, 21:15:07               Odpowiedz

            Do Miodowego Placka
            Skąd jestem Mieszkam 40 km od Kalisza tyle Ci na forum mogę powiedzieć a jeżeli chcesz to odezwij sie na maila da1niel/MAŁPA/interia.pl w miejscu /MAŁPA/ wpisz @
            tam Ci mogę zdradzić skąd jestem.
            Czy terapia mi pomaga wiesz bardzo sie obawiałem tam jechać ale zrobiłem to z dwóch przyczyn-pierwsza -problemy mnie takim już przygniotły,ze wiedziałem,że sam nie dam rady po drugie zrobiłem to dla swojej Koleżanki-choć tak naprawdę ona jest kimś więcej niż koleżanką -ona sie waha pójść na terapię i pojechałem tam aby dać jej przykład ,aby nasza relacja była lepsza i aby jej i jej rodzinie tam załatwić terapię gdyż oni maja tez problemy-Pierwszy raz jadąc na terapię myślałem że zawrócę ale nie żałuje z terapeuta jestem na Ty jest troszkę starszy ode mnie-pierwsze sesje są ciężkie huśtawka nastroju tutaj sie śmiejesz za minute płaczesz jak bóbr.
            czy mi terapia pomogła wiesz dzięki terapii widzę wiele błędów swoich o błędów rodziców których wcześniej nie widziałem-chodzi o to,że terapeuta nie powie Ci konkretnie co masz zrobić aby było inaczej -niema złotego środka-on Ci może wskazać co może byłoby dobre a jak Ty to stosujesz i widzisz,że jest dzięki temu lepiej to Ok zostawiasz to w swym życiu stosując dalej i zaczynasz znów coś innego co Ci znów terapeuta podpowie-wiesz dzięki terapii wiem ,ze wszystko dzieje się od naszych myśli-trzeba zmienić myślenie-pożyczyłem książkę od terapeuty "Leczenie uzależnionego umysłu" Ta książka też mi dużo ukazuje a jest dobra tym bardziej,że posiada 21 lekcji które można stosować praktycznie.
            Po każdej sesji czuje sie lepiej choć nieraz musiałem spojrzeć prawdzie w oczy i to było trudne traciłem wtedy nadzieję ale uświadomiłem sobie,ze sie oszukiwałem.
            Ogólnie terapia pomaga pod jednym jedynym warunkiem-że Ty sam we współpracy z terapeuta będziesz pracował nad sobą inaczej nici z tego wszystkiego-jeszcze coś terapeuta zaproponował mi wyjazd na takie studium psychoedukacji we Warszawie ponoć bardzo dobre to jest tylko kosztowne ale ja jadę gdyż chce mieć normalne życie.
            Pozdrawiam i sorry,ze tak późno odpisuję mam nadzieję,ze to przeczytasz.
            Daniel



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: taxus11   Data: 2008-01-27, 21:25:28               Odpowiedz

            Tydzień za mną, ale nie powiem żebym czuła się lepiej. Nawet perfekcyjnie zaplanowany, zapełniony dzień nie jest w stanie zapełnić pustki...
            Najgorsze są wieczory, czas wolny, który jeszcze tak nie dawno spędzaliśmy razem. Wyjście do ludzi pomaga, ale i tak czuję się jak piąte koło u wozu, jedyna samotna, porzucona. Chociażby dzisiaj. Siostra wyciągnęła mnie do koleżanki, dodam "mężatej i dzieciatej", niby wszystko fajnie, ale widok dziecka, ich rozmowa o typowych rodzinnych sprawach powodują jakieś okropne ukłucie w sercu i bunt dlaczego mi ta możliwość została odebrana. Dlaczego nikt mnie nie pytał przy rozstaniu o zgodę, dlaczego moja walka nic nie dała, dlaczego znów muszę szukać w sobie sił.
            Ból łapie chwilami i jest tak niewyobrażalny,że odczuwam niemal ból fizyczny, brakuje mi tchu, czuję się taka przerażona, bezbronna i samotna. Wydaje mi się, że nie zniosę tego dłużej, ale ból w końcu odchodzi (do następnego "ataku")...
            Najgorsze jest to, że utraciłam też przyjaciela, osobę, której mogłam się wypłakać, która była ze mną w najtrudniejszych chwilach, zostałam sama i tak strasznie się boję.
            Chcę żeby ktoś mnie przytulił i powiedział, że wszystko będzie dobrze, ale nie mam takiej osoby, głupio mi iść do rodziców, w naszej rodzinie nie jesteśmy dobrzy w okazywaniu sobie uczuć.
            Chciałabym zasnąć i obudzić się jak już wszystko będzie dobrze, jak znów będzie ktoś przy mnie, jak stanę na nogi, szkoda, że to nie jest takie proste. Muszę to po prostu przeżyć, chociaż chwilami wolałabym umrzeć niż czuć ten potworny ból. naprawdę "nic nie boli tak jak życie"



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: z@gubiona   Data: 2008-02-03, 14:39:58               Odpowiedz

            za mną jeden dzień a czuję się jakby to była wieczność.. Brakuje mi go strasznie.. po 5 latach, ktore spedzislimy razem pustka jest tak ogromna ze jej nie ogarniam.. czasami mysle ze dam sobie rade ale wiem ze oszukuje sama siebie.. brakuje mi jego obecnosci i rozmow z nim, jego bliskosci, budzenia sie przy nim, jego dotyku, pocalunkow, wszystkiego..
            Chacialabym zeby sie odezwal, zadzwonil, napisal cos.. zebym wiedziala co sie z nim dzieje, zeby podzielic sie z nim tym co siedzi w mojej glowie.. ale wiem ze on tego nie chce.. powiedzial mi ze mnie kocha, ale nasze charaktery to dwa rozne bieguny i nic z tego nie bedzie..
            Mysle tylko o nim, i odzuwam strach przed kazdym dniem a szczegolnie noca bo budze sie i wiem ze to nie sen, ze to dzieje sie naprawde.. a bezpieczenstwo dawal mi tylko on.. strasznie jestem zmeczona fizycznie i psychicznie.. a to dopiero 1 dzien.. a gdzie cale zycie?????
            Nie potrafie znalezc miejsca.. nie mozan sie ze mna dogadac.. nie funkcjonuje.. Kocham go!!! i wolabym zeby mi noge ucieli ale zeby byl ze mna!!!! Jak mam zyc??? czy ktos ma recepte na ta chorobe? Na ta bezradnosc, tesknote i brak sensu?? czy ktos wie co zrobic?



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: orka   Data: 2008-02-03, 15:16:47               Odpowiedz

            z@gubiona... to smutne co piszesz i bardzo dobrze Cię rozumiem...
            u mnie minęło dopiero 3 miesiące i jeszcze jest ciężko.. pierwszy miesiąc był koszmarem.... potem powoli, z każdym dniem było troszkę lepiej..
            nie ma lekarstwa na ten ból.. ani rady, bo cokolwiek ktoś napisze to i tak nie będzie Ci lżej... przez to trzeba po prostu przejść... tęsknota wraca jeszcze po długim czasie.... jedynym pocieszeniem dla Ciebie może być tylko to, że nie jesteś sama w tym cierpieniu...
            pozdrawiam Cię i życzę dużo siły



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: taxus11   Data: 2008-02-03, 15:19:45               Odpowiedz

            Za mną dwa tygodnie...
            Myślałam, że nie będę w stanie tego znieść, że drugi raz nie przeżyję zranienia, że tego bólu nikt nie jest w stanie wytrzymać. Ale żyję...
            Łatwo nie jest, bo rozstania nie są łatwe, nie da się przyjąć tak po prostu do wiadomości, że coś się zakończyło bez mojego udziału, bez mojej zgody. W człowieku coś się buntuje, że znów musi wszystko zaczynać od nowa, znów musi zbierać siły i znów walczyć o siebie, o swoje szczęście...i ta niepewność co dalej?
            To trudne, ale wiem że tylko ode mnie zależy ciąg dalszy, wiem że tak jak każdy zasługuję na szczęście, muszę wierzyć bo tylko to mi pozostało...
            Pozdrawiam i życzę dużżżooooo siły



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: carrolin   Data: 2009-05-05, 13:35:15               Odpowiedz

            Wiem co czujesz. 2 tyg temu zostawil mnie moj ukochany. Po 6 latach. 3 mies wczesniej zamieszkalismy razem. Wspolne zycie, znajomi, plany, wszystkie miejsca, w ktorych bylam, wszystko, wszystko jest z nim zwiazane. Zostalam sama. W nowo wynajetym pieknym mieszkaniu, w obcym miescie i kraju, z dala od niego...od przyjaciol, nawet od pracy. Powiedzial, ze mnie kocha, ale ze sie zbyt roznimy, ze nie wierzy, ze to mogloby sie udac... i odszedl... mam 33 lata i pragnelam dzicka, rodziny.... zawiodlam go rowniez, wiem, bo kiedy on tego chcial - ciagle sie wahalam... teraz stracilam wszystko co kocham. I wegetuje. Z dnia na dzien...
            Jak sie masz teraz?

            Pozdrawiam



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: mikiira   Data: 2008-02-03, 16:22:55               Odpowiedz

            WITAJ.WIEM ZE TO CO PRZESZLAS I PRZEZYWASZ DO TEJ PORY NA PEWNO BYLO I JEST STRASZNE,CHCE SIE Z TOBA PODZIELICX MOIM PRZEZYCIEM.WIEM ZE TO CO PISALAS PRZEDE WSZYSTKIM KIERUJESZ DO KOBIET ,A JA JESTEM 3 LETNIM MEZCZYZNA KTOREGO PRAWIE ZE ZOSTAWILA ZONA.MOWIE PRAWIE BO TO TRWA I SIE POGLEBIA.ZYJE Z NIA W ZWIAZKU OD 12 LAT JESTESMY MALZENSTWEM I MAMY DWOJKE MALYCH DZIECI ,KOCHALISMY SIE PRZEZ TE WSZYSTKIE LATA,AZ DO TERAZ TO TRWA JAKIES 4 TYGODNIE.MIESZKAMY W POLNOCNEJ IRLANDII JA PRZYLECIALEM TU 2 LATA TEMU DO PRACY ,PO 10 MIESIACACH SCIAGNALEM ZONE Z DZIECMI,BYLO NAM TU FANTASTYCZNIE,NOWE OTOCZENIE DOBRE PIENIADZE CZEGO BRAKOWALO NAM W POLSCE.AZ TU NAGLE TO ZACZELO SIE TAK GDY NASI PRZYJACIELE KTORZY BYLI TU WROCILI DO POLSKI NA STALE,I WTEDY MOJA ZONA ZACZELA SPOTYKAC SIE Z TAK DZIWNYM TOWARZYSTWEM ZE SZKODA GADAC,POZNALA TAKIE DWIE KOBIETY,KTORE NIE MAJA MEZOW ANI DZIECI BEZ ZOBOWIAZAN,I U NICH W WEEKENDY CIAGLE IMPREZY.COS JA TAM ZAUROCZYLO.ZACZ\ELA CHODZIC TAM W PIATKI I WRACAC O 5 NAD RANEM ,PUSZCZALEM JA BO WIEM ZE KOBIETY NIE MOZNA ZAMYKAC,ZATRZYMYWAC NIECH MA SWOBODE ALE W TYM WYPADKU ZA DUZO SWOBODY JEJ DALEM.NO I STALO SIE 2 TYGODNIE TEMU POSTANOWILEM ZE NIE BEDE SPAL TEJ NOCY I POSTARAM SIE ZOBACZYC JAK WRACA DO DOMU,NO I OKOLO 5 RANO WIDZE WRACA A Z NIA IDZIE JAKIS GOSC NO I NIEDALEKO DOMU SIE ZATRZYMALI,MYSLELI ZE NIC NIE WIDZE A NAWET ZE SPIE,I ZACZELI SIE CALOWAC NAMIETNIE,WTEDY JA WYBIEGLEM DO NICH ALE ON UCIEKL,ONA ZAS WROCILA JAKBY NIGDY NIC SIE NIE STALO,WTEDY JA ZACZALEM AWANTURE,DOSZLO DO TEGO ZE W AMOKU I ZDENERWOWANIU UDERZYLEM JA W TWARZ,TO BYL PIERWSZY RAZ JAK TO ZROBILEM,BARDZO TEGO ZALUJE TERAZ.ONA PO TYM ZDARZENIU TEJ NOCY PRZYZEKLA MI ZE MNIE NIE ZDRADZA ,ZE NIC NIE ZASZLO MIEDZY NIMI ALE JA NIE UFAM JEJ NIE WIERZE W NIC BO TYLE RAZY MNIE OD TAMTEJ CHWILI SKLAMALA ZE NIE MAM PODSTAW ZEBY JEJ UFAC,CHOCIAZ CHCIALBYM.W NIEDZIELE PO TYM PIATKU NIBY SIE POGODZILISMY LECZ TO BYLA TYLKO TAKA PODPUCHA Z JEJ STRONY BO W TEN WEKEND TAK SIE ZALAMALEM ZE NIGDY JESZCZE NIE BYLEM W TAKIM STANIE,JA JA BARDZO MOCNO KOCHAM PONAD WSZYSTKO ALE MOJE UCZUCIE ZACZYNA WYGASAC BO JEJ ZACHOWANIE DO MNIE JEST JESZCZE GORSZE,POWIEDZIALEM JEJ ZE JAK MNIE ZOSTAWI TO SIE ZABIJE ,ALE PO PARU DNIACH STWIERDZILEM ZE NIE MA SENSU ROBIC SOBIE KRZYWDY BO TAK JAK TY PISZESZ NIE MOZNA DAC POZNAC PO SOBIE ZE TA OSOBA JEST LEPSZA OD CIEBIE I TRZEBA JEJ POKAZAC ZE STAC NAS NA PODNIESIENIE SIE W TAKI SPOSOB ZE BEDZIE SIE LEPSZYM OD NIEJ I TAK STARAM SIE TERAZ ROBIC.NA OBECNA CHWILE JESZCZE JESTESMY NIBY RAZEM ALE TAK JAK PISALEM ONA NIBY MNIE KOCHA TAK MOWI,ALE JA CZUJE ZE NIE MA W TYM PRAWDY.OKLAMALA MNIE W TAMTYM TYGODNIU ZE PACUJE DLUZEJ O 2 GODZINY ,OK JA POSZEDLEM SPRAWDZIC CZY TO PRAWDA,USTALEM NA PRZECIWKO TEGO DOMU W KTORYM MIESZKAJA TE JEJ KOLEZANKI I ODBYWAJA SIE TE LIBACJE I CO WIDZE ZE MOJA ZONA IDZIE TAM PO SKONCZENIU NORMALNYCH GODZIN PRACY.OKLAMALA MNIE ZABRALEM JA DO DOMU,ZNOW PERE DNI KLOTNI.W OSTATNI PIATEK MOWI IDE KOLEZANCE ZROBIC WLOSY BO JEST FRYZJERKA,JUZ NIE MOGLEM JEJ UFAC I POSUNALEM SIE DO TEGO STOPNIA ZE PODLOZYLEM JEJ DO TOREBKI DYKTAFON TYLKO PO TO ZEBY WIEDZIEC NA CZYM STOJE,ZEBY MI NIE MOWILA ZE JESTEM CHOROBLIWIE ZAZDROSNY.NO I DOBRZE ZE TAK ZROBILLEM BO WIEM CO JEST GRANE TO CO USLYSZALEM PO WYSLUCHANIU TEGO ZAPISU DALO MI PEWNOSC ZE TO BEDZIE BLISKI KONIEC,MAM NIEPODWAZALNE DOWODY ABY STWIERDZIC ZE MNIE ALBO ZDRADZILA ALBO MA ZAMIAR ZDRADZIC I W OGOLE SZKODA GADAC ZEBY TAKIE RZECZY NA MEZA MOWIC,ALE OGOLNIE JEST ZAKLAMANA KOBIETA,BO NIE TYLKO MNIE OKLAMUJE ALE I TOWARZYSTWO Z KTORYM SIE SPOTYKA.TAKZE JA TEZ PRZECHODZE OSTRE ZALAMANI ,ALE SIE NIE PODAM PRUBOJE JESZCZE WALCZYC .OSTATNIO POZWALAM JEJ NA WSZYSTKO NAWET SPOTYKAC SIE Z TYM KOLEZANKAMI WIEM ZE TO MOZE SIE POGARSZAC AL TRUDNO NIE BEDE JEJ NA SLE TRZYMAL.DZIS JEST NIEDZIELA I WLASNIE POSZLA DO NICH NA KAWE NIE WIEDZAC ZE MA PODLOZONY DYKTAFON,JA TYLKO CHCE SIE UPEWNIC ZE MNIE ZDRADZI I WTEDY BEDE MOGL SIE Z NIA ROZSTAC.MAM NADZIEJE ZE PRZECZYTALAS TO CO OPISALEM I MAM NADZIEJE ZE MNIE ZROZUMIALAS,BO DAZE DO TEGO BY CI POWIEDZIEC ZE TO NIE TYLKO FACECI ZDRADZAJA I SA TA GORSZA STRONA ALE I KOBIETOM SIE TO ZDARZA,JA PRZEZ TYLE LAT CO JA ZNAM NIGDY NIE MYSLALEM NAWET ABY JA ZDRADZIC,ZOSTAWIC BO WIEDZIALEM ZE NIE MA SENSU MAMY RODZINE NIEWARTO TEGO PSUC,KRZYWDZIC DZIECI I DO TEGO ZA MOCNO JA KOCHALEM I NADAL KOCHAM ALE TO GASNIE.DZIEKI ZE MNIE WYSLUCHALAS ,POZDRAWIAM CIE I NIE LAM SIE GLOWA DO GORY ZAWSZE JEST JUTRO I MOZE BEDZIE LEPIEJ,A UWIERZ TE OSOBY CO NAM TO ROBIA BEDE KIEDYS TEGO BARDZO CIEZKO ZALOWAC.JESLI MASZ OCHOTE POGADAC LUB PORADZIC SIE COS PODAJE CI MOJ NUMER GADU GADU:4008996 MAM NA IMIE MICHAL.CZESC.



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: orka   Data: 2008-02-03, 18:03:22               Odpowiedz

            Michał dlaczego czekasz aż ona Cię zdradzi, żeby skończyć ten koszmar?
            chcesz tak żyć?
            albo porozmawiacie jak dorośli ludzie i oboje sprobujecie uratować to małżeństwo albo skończ ten koszmar, który nie jest dobry ani dla Ciebie ani dla dzieci...
            współczuję serdecznie
            trzymaj się dzielnie



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: mikiira    Data: 2008-02-04, 01:11:25               Odpowiedz

            CZESC,DZIEKI CI ZA RADE ,ALE WIESZ CO JA JESTEM TAKI ZE CZEKAM DO KONCA CHCE BYC W 100% PEWIEN ZE JEST TO KONIEC.DZIS WROCILA SPOKO PO 3 GODZINACH NAWET ZE MNA SIE SMIALA I BAWILA ,SLUCHALISMY SOBIE FAJNEJ MUZY I BYLO NAM PRZEZ CHWILE DOBRZE ,MI SIE WYDAJE ZE TO STALE JAKAS GRA, BO POSZLA SPAC,NIE WOLAJAC MNIE DO LUZKA,CHODZ PRZYTUL MNIE KIEDYS TAK BYLO,NIE JA TO CZUJE ONA GRA ZE MNA, NIE WIEM TYLKO CZEMU,MOZE CZEGOS SIE BOI , MOZE WIE ZE TE TOWARZYSTWO Z KTORYM SIE BAWI NIE ZAPEWNI JEJ TEGO CO JA JEJ ZAPEWNIAM.I MOZE JAK SIE OTRZASNIE Z TEGO WSZYSTKIEGO BEDZIE SE BALA ZE JUZ NIE MA DO CZEGO WROCIC?JA JA KOCHAM,A NAJBARDZIEJ MJE DZIECI,TAK JAK PISALEM ,MIALA ZNOW DYKTAFON W TOREBCE NIC NIE WIE NIE CHCE MI SIE TEGO DZIS SLUCHAC BO BYC MOZE KOLEJNEJ NOCY BYM NIE PRZESPAL ,A JA MAM JUZ DOSC TYCH NIE PRZESPANYCH NOCY,MALO JEM ,MALO SPIE,I W OGOLE MOSZE SOBIE Z TYM DAC RADE BOZLE SKONCZE TAK ZYJAC.DZIEKI ZE MI KTOS POMAGA W TYCH TRUDNYCH CHWILACH.



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: orka   Data: 2008-02-04, 10:05:34               Odpowiedz

            Tak czy inaczej bez szczerej rozmowy się nie obędzie... nie dojdziecie do porozumienia jesli nie wyjaśnicie sobie czego od siebie oczekujecie, co czujecie.. tylko w ten sposób uda Wam się zrozumieć dlaczego doszło do tej sytuacji i co musicie we dwoje zrobic,zeby to naprawić i w przyszłości uniknąć takich nieporozumień.
            Nie możesz jej pozwolic, żeby robiła co chciała a Ty popadasz w skrajności i zaczynasz ją śledzić, podrzucać dyktafony a potem cierpieć i katować się słuchaniem tego, co tam sie nagrało... to do niczego nie prowadzi a Ciebie wepchnie w chorobę...
            uwolnij sie od tego, ustalcie zasady, których będziecie sie trzymać razem, nie tylko Ty albo tylko ona..
            zobaczysz potem co bedzie dalej..
            jeśli to nic nie da...może to będzie czas zastanowić się czy warto dalej to ciągnąć...
            nie jestem zwolenniczką rozstań... ale w takich sytuacjach dzieci bardzo cierpią a my sobie nawet nie zdajemy sprawy jak bardzo..
            Michał.. to tylko moje zdanie i na podstawie tylko tego co napisałeś... Ty sam wiesz najlepiej co chcesz zrobic i co powinieneś zrobić..
            ja ze swojej strony zycze Ci, żeby Ci się udało, cokolwiek postanowisz...
            pozdrawiam serdecznie



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: mikiira   Data: 2008-02-05, 12:13:11               Odpowiedz

            witam,dzieki za wszystkie rady,skorzystalem z nich.Wczoraj o wszystkim powiedzialem mojej zonie ze wiem o wszystkim o jej spotkaniach,ze miala podkadana pluskwe przeze mnie do torebki,dalem jej wszystko odsluchac,wie ze zle robila bo nawet powiedziala mi ''boze jaki mam zryty leb''moze i zaczela rozumiec ze zle robila,na poczatku strasznie negatywnie to przyjela ze ja podsluchuje i szpieguje ja ja rozumiem bo nikt nie chcialby byc tak szpiegowany ,ale wytlumaczylem jej ze to dla naszego dobra robilem zeby ratowac nasz zwiazek.Byla strasznie obuzona bo wiedziala ze wiem takie rzeczy,ktore ona wolalaby zebym nie wiedzial,no ale trudno stalo sie i nie da sie tego cofnac,widzialem ze przez pare godzin z tym walczy ,dalem jej nawet przeczytac kilka rad ktore uzyskalem na necie,widzialem ze nie wie co zrobic,strasznie to przezywala,w pewnym momencie wieczorem nawet chciala wyjsc chyba do tego towarzystwa ,lecz ja jej postawilem ultimatum teraz wyjdziesz nie wracaj juz,ona czemu?a ja na to ze juz mzm dosc jesli ma to sie skonczyc niech to sie teraz stanie.Iposluchala mnie nie wyszla,poszla do dzieci sie polozyc spac,a gdy ja poszedlem do naszej sypialni sie polozyc przyszla do mnie widzialem ze chce to naprawic,bylismy tej nocy naprawde blisko jak kiedys a moze nawet i blizej wspanialy seks,i czule slowa cieszylem sie ze wraca,ale wydaje mi sie ze to nie jest taka prosta sprawa ze po jednej wspanialej nocy mozna to naprawic ,tym bardziej ze rano rozmawialismy to powiedziala mi ze nie moge jej zabraniac wychodzic z domu i spotykac sie z kolezankami,oczywiscie ze nie zabronie ,ale powiedzialem ze nie moze sie spotykac z tymi ludzmi ktorzy tak nam prubowali zniszczyc zycie,nie wiem co zrobi dalej czy zerwie z tym towarzystwem,obiecala ze chce zebysmy byli zawsze razem ,kochali sie,nie niszczyli tego,staram sie jej uwierzyc ze chce dobrze to pokaze czas .Dzieki jeszcze raz za dobre rady i pozdrawiam.



        • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
          Przeczytaj komentowany artykuł

          Autor: Farida55   Data: 2009-04-13, 22:22:43               Odpowiedz

          Taxus11.....twoja sytuacja jest identyczna jak moja...piszesz tak jak ja bym chciała to napisać z jednym tylko wątkiem.....nie takim,nie weszłam do tej samej rzeki po raz drugi.ale reszta ,,,wypisz wumaluj!!!!*8 lat temu ja byłam pulchną kobietką,on był zawsze przystojnym facetem,nie myślałam ze na mnie spojrzy ....a jednak? I co z tego dziś mam.....rozpacz ,smutek i żal ...co ja zrobiłam żle?.nie mam dzis natchnienia ...żle m i jak cholera!!!!pomóżcie



    • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
      Przeczytaj komentowany artykuł

      Autor: Tear   Data: 2008-02-03, 17:51:54               Odpowiedz

      Witajcie.
      Przeczytałam bardzo uważnie wszystkie posty. I chce Wam w skrócie opisac to co ja przeszłam....
      Moje małżeństwo miało być oazą spokoju...a okazało si, że było wrotami do piekieł.
      Mam 45 lat...po 23 latach wydawać by się mogło wspaniałego małżeństwa..pewnego dnia w skrzynce na listy zobaczyłam pozew o rozwód...bez zadnego uprzedzenia...awantur...zaniemówiłam...konsternacja..koszmar..po trzech dniach bezustannego płaczu, nieprzespanych nocy...w sstanie przedzawałowym, pod tlenem... pogotowie na sygnale zzabrało mnie do szpitala...serce odmówiło pposłuszeństwa..ledwie mnie odratowali..czasem załuję, że im się to udało..
      Później było tylko gorzej..tabletki, tabletki, tabletki..nasenne przeplatane uspakajającymi...i misternie zaplanowane najgorsze rozwiązanie..misterny pla opracowany w szególach...z detalami...droga pełana samochdów i Ja.....
      Tylko w przebłyskach swiadomości moje dziecko...jego istnienie trzymało mnie przy zyciu.. Nie jadłam, nie sprzatałam mieszkania, nie wyprowadzałam psa na spacer..chciałam tylko spac..i zniknąć najlepiej z tego świata. Późiej rozprawa sądowa, podział majątku, ogromny kredyt aby spłacić ex-a....
      Zyję z olówkiem w reku...mam 10 złotych na dzień...inaczej nie dam rady...nie wystarczy na prad, opłatę mieszkkania, na ratę....
      I sny...co noc budziłam sie zalana łzami..bo śnił i się ON. DAwne czasy, ze mnie przytula i mówi, że rozwód to tylko zły sen...całuje mnie, przytula...widziałam tak wyraźnie jjego twarz....zaczełam łykać podwójne ilości proszków...czasem popijałam je..niestety nie herbatą...
      Płakałam...wszystko we mnie drgało...nie byłam w stanie funkcjonować...L4, goniło L4....
      Gdy nie mogłam sie uspokoić...siadałam w kucki w kącie mieszkania, gasiłam światło..i płakałam...
      Przez pół roku nie włączałam radia, telewizora...zastanawiam sie sama..jak to przetrwałam...jak przezyłam...
      ZNów pojawiło sie pogotowie..znów serce nie wytrzymało...
      Dostałam skirowanie do psychologa....zupełnie nic mi to nie pomogło. BYłam na 3-ch sesjach...psycholog tylko słuchał..ja mówiłam...i płaciłam....
      Doszłam do wniosku, że nie ma to sensu...zaczełam w domu mówić...do mojego psa. Siadałam na podłodze, on naprzeciwko mnie....
      I mówiłam..i płakałam...a on z policzków zlizywał mi łzy....to był przełom...zrozumiałam, że jest ktoś..komu jestem potrzebna...to banalne...bo był to pies...ale od tego czasu zaczełam walczyś ze sobą..O SIEBIE...
      W czerwcu tego roku...miną 2 lata od sprawy rozwodowej...oglądam TV, słucham radia,, w ubiegłe wakacje byłam 2 razy sama na rowerze...zaczełam od miesiąca chodzić do Fitnesu...biegam na bieżni...cwiczę...
      On mi się już nie śni tak czesto..a jesli...widzę go jak we mgle....i już nie płaczę..
      Tylko ta pustka..gdy wracam sama do domu...nie mam dla kogo przygotować obiadu...pustka...to teraz jest najgorsze.
      BArdzo pomogła mi tez książka o depresji..
      Ale jestem juz zupełnie innym człowiekime. Nie ufam nikomu..nawet "Przydrożnemu drzewu".....
      K.



      • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
        Przeczytaj komentowany artykuł

        Autor: orka   Data: 2008-02-03, 18:12:57               Odpowiedz

        zastanawiam się dlaczego ludzie, których kochamy tak bardzo nas ranią... dlaczego sami sobie gotujemy taki los...
        czy naprawdę lepiej jest nie kochać???
        ale co będziemy wtedy warci??
        czy jednak jest ktoś tutaj, kto chciałby przejść przez to jeszcze raz??
        co za mętlik...



        • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
          Przeczytaj komentowany artykuł

          Autor: mikiira   Data: 2008-02-04, 01:39:44               Odpowiedz

          wiesz co ty ORKA nie wiem kim jestes ale dajesz super rady, cenie cie i pomoz mi dalej,szczerze odczytalem co mi napisalas nie negoj facetow nigdy bo wierz mi ja stracilem zaufanie do kobiet,pisz mi co dalej myslisz,ja bede pisal jak sie klaruje moja sytuacja w zwiazku ,pa.



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: z@gubiona   Data: 2008-02-04, 07:32:48               Odpowiedz

            to znowu ja.. to dziwne.. ale pisanie tutaj o tym co czuje tak bardzo mi pomaga..
            wczoraj mialam taki straszne zalamanie.. nie wiedzialam co sie zemna dzieje.. krzyczalam.. wpadlam w jakis szal.. dzisiaj kolejna nieprzespana noc.. w ciszy i spokoju.. jakbym umierala.. i chyba wolalabym zeby tak bylo..
            pierwszy dzien w pracy sie zaczal.. powrot do codziennosci ktora nie jest juz taka jak byla.. boje sie.. jak sie zachowac? jak ludzie beda na mnie patrzec??? u umiem mowic.. jakby mi ktos jezyk ucial.. czy on tez tak cierpi? moze nie chcialabym zeby tak bylo.. ale nie chce tez zeby o mnie zapomnial.. zeby zyl tak jakby mnie nie bylo.. ta mysl mnie przesladuje..



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: orka   Data: 2008-02-04, 12:48:59               Odpowiedz

            z@gubiona na wszystko potrzeba czasu...
            dobrze, że możesz krzycząc, rzucajac czym popadnie wyładować swoja złość i ból..
            ja nie mogłam bo mam dzieci i zostawały mi tylko przepłakane noce i godziny w pracy bo to mnie też nie minęło... nie chciałam wstawać, nie chciałam jesc.. nie chciałam zyć.. schudłam, zszarzałam i kazde wypowiadane słowo kończyło się płaczem...
            wiem jak jest cięzko..
            teraz już się uśmiecham.. w pracy już się cieszą że jestem wreszcie sobą.. nocami zdarza mi się jeszcze płakać, wspomnienia wracaja, tęsknota rzuca znów na kolana... ale już coraz częściej czuję się lepiej... Ty też poczujesz ulgę, zobaczysz..
            moze się powtórzę, ale czas... czas przynosi radę i ukojenie..
            trzymaj się



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: orka   Data: 2008-02-04, 11:14:19               Odpowiedz

            wiesz.. ja nie neguję facetów..
            wiem, że każdy ma swoje doświadczenia.. każdy trafia na takich a nie innych ludzi, ale ból robi swoje... i z jednej i z drugiej strony... potem ciężko się odnaleźć.. zdarza się, że swoje żale z poprzednich związków przelewamy na kogoś, kto nas kocha, kto nas wcale nie zranił i może nigdy by tego nie zrobił. Ale nasze nastawienie, dystans, może nawet chęć odegrania się za poprzedni zawód miłosny sprawia, że ranimy kogoś bardzo dotkliwie.... i koło się zamyka...
            ja tylko nabieram powoli dystansu... żeby uniknąć, jeśli to możliwe, ponownego bólu, bo dochodzę do wniosku, że miłość zawsze kończy się bólem...



    • Co ja tu robię ???
      Przeczytaj komentowany artykuł

      Autor: zniewolona   Data: 2008-02-04, 08:17:17               Odpowiedz

      Nigdy nawet nie czytałam tego wątku, bo myślałam, że mnie to nie dotyczy i nigdy nie będzie. Dwa razy prawie powiedzieliśmy sobie, że to koniec ale oboje wiedzieliśmy, że nie ma co udawać, nie da się żyć osobno. Po drugie wydawało mi się, że jeśli już to nawet nie będę miała okazji podzielić się moimi przeżyciami, bo tego nie przeżyję. To było takie oczywiste. Zawsze radziłam innym, że jak jest miłość to ona wszystko pokona. Teraz nie chce mi się nawet komentować tego stwierdzenia.

      Jeśli będę chciała, żeby do mnie wrócił, to powie, że musi to przemyśleć, ale wiem, że się zgodzi. Jeśli on to zaproponuje będzie tak samo. to sobie się wypłakiwaliśmy, że jest ciężko.
      Jednak oboje wiemy, że powrót nie ma sensu.

      wciąż dzwoni i mówi, że zawsze będzie mnie kochał. pyta co robię, jakie mam plany na resztę dnia, bo nie może znieść myśli, że nie wie co się ze mną dzieje.

      Jak mam z tym żyć?

      Jak przeżyć rozstanie?



    • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
      Przeczytaj komentowany artykuł

      Autor: z@gubiona   Data: 2008-02-05, 12:53:53               Odpowiedz

      przemyślałam kilka rzeczy.. dosłownie "kilka" bo ile można przemyśleć w w 1 dzien? rozmawaiałam z kilkoma ludzmi, takimi zaufanymi, którzy teraz naprawde sie o mnie martwia i sa ze mna.. Problem tkwi w tym, ze On zakonczyl nasz zwiazek przez telefon, nie pisalam o tym wczesniej bo nie dostrzegalam ze to rzeczywiscie bylo az tak bardzo zle... Uswiadomily mi to dopiero te osoby trzecie.. Co wiecej... to ja do niego zadzwonilam zeby o tym porazmawaic.. teraz mam metlik w glowie.. nie wiem co myslec.. wszysycy uwazaja ze powinnam porozmawaic z nim w 4 oczy.. ale wiem ze On nie chce.. Tyle mam pytan bez odpowiedzi.. tyle niedopowiedzien, niewyjasnionych spraw.. przytlacza mnie to.. Zastanawiam sie czy jakbym ja nie dazyla do tej rozmowy to moze nic by sei nie stalo i nadala bylibysmy razem? Co myslicie? czy powinnam walczyc o to nasze spotkanie? moze ostatnie ale oczyszczajace.. czuje ze rozstalismy sie w zlosci z pretensjami i nie chce zeby tak bylo, bo zle mi z tym strasznie.. poza tym ciagle gdzies tam tli sie nadzieja ze te niedopowiedzenia i niewyjasnione sprawy tak naprawde sprawia, ze On sie odezwie bo wszystko przemysli.. Najgorsze jest to ze nie mam zadnego pomyslu jak wplynac na niego aby porozmawial ze mna w 4 oczy.. Co sadzicie?



      • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
        Przeczytaj komentowany artykuł

        Autor: orka   Data: 2008-02-05, 22:12:15               Odpowiedz

        z@gubiona nawet gdybyś nie dążyła do tej rozmowy i nie skończyło by się to w ten sposób to znalazłby się inny, żeby zakończyć ten związek...
        nawet, gdyby to trwało trochę dłużej to koniec byłby taki sam... nie bylibyście razem...
        przykro mi, że to piszę, bo wiem, że Cię to boli... ale moim zdaniem taka jest prawda..
        i nie myśl, że nie wiem co czujesz bo mój związek też zakończył się przez telefon... i też nie raz myślałam, że gdybym nie dzwoniła to spotykalibyśmy się jeszcze :(
        ale to nieprawda... wcześniej czy później to i tak by się skończyło...
        a teraz zbieram siebie do kupy bo się rozsypałam..
        i nadal kocham i nadal tęsknię..
        ale nie myślę już tak często o nim... wyrzucam go ze swojego serca.. ze swoich myśli bo nie zasłużył na nie, nie stać go było nawet na to, żeby zakończyć wszystko po męsku...
        mam nadzieję, że nie wszyscy mężczyźni są tacy sami... bo to by było bardzo smutne...
        Trzymaj się dziewczyno, nie rozpamiętuj.. jeśli on nie chce tej rozmowy to nawet jeśli go do niej zmusisz to ona naprawdę nic nie da, uwierz mi..
        nie jesteśmy w stanie wszystkiego zrozumieć... czasami trzeba po prostu zaakceptować to co jest, choć jest to bardzo trudne..
        pozdrawiam Cię smutno



        • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
          Przeczytaj komentowany artykuł

          Autor: patrycjaeudezet   Data: 2008-02-06, 11:41:53               Odpowiedz

          Witam Was :-(
          Teraz opowiem Wam moją historię. Na samym wstępie zaznaczę, że liczę się z tym jak zreagujecie na moja opowieść i wiem, że to mi sie jak najbardziej należy.
          Mam 27 lat. Przez ostatnie półtora roku byłam w cudownym związku z młodszym o 3 lata chłopakiem. Od pół roku mieszkaliśmy razem. W mojej historii ważna jest bardzo moja przeszłość więc dodam, że wcześniej byłam w dwóch związkach 8 letnim (moja pierwsza miłość)i kilku mieścięcznym z przyjacielem, którego znam kilkanaście lat. Gdy poznałam mojego ostsniego chłopaka Największą Miłość Mojego Życia byłam wolna. Swieżo po burzliwym rozstaniu z przyjaciel, z którym niepotrzebnie wplątałam się w związek. Była to miłość od pierwszego wejrzenia. Od razu wiedziała, że to ten. Jedyny, ukochany, doskonały, najlepszy. Przez cały okres trwania Naszego związku nigdy nie złapałam go na kłamstwie, na oszustwie, czego doświadczyłam np. w pierwszym długoletnimm związku. Byłam dla Najwięksej Miłości Mojego Życia zawsze najlepsza, najpiekniejsza, jedyna. Oboje mamy dosyć ciężkie charaktery, żeby nie powiedzieć dominujące. Bywały kłótnie o różne sprawy te drobne i te mniej drobne. Ale największą rysą w Naszym związku była moja przeszłość a dokładniej moje ciągłe kontakty z byłymi partnerami (dodam, że tak się złożyło, że obydwoje przebywają zagranicą). Z moim pierwszym chłopakiem spędziałm 1/3 życia i zawsze w pewien sposób będę go kochać. Tak tez pisałam mu w smsach. które raz po raz znajdywał mój ówczesny chłopak (Największa Miłość Mojego Życia). Ciagłe ukrywanie tel., ściszony dźwięk było przyczyna niejednego(wtedy naszczęście krótkotrwałego np. tygodniowego rozstania).Nic mnie to nie nauczyło. Kolejne ostanie szansy, kolejne obietnice. Nigdy go nie zdradziałm, nawet nigdy o tym nie pomyslałm. Ale zaufania juz nie było. Były także potajemne spotkania z byłymi chlopakami gdy przyjeżdżali do Polski. Spotkania np. w restauracji tylko czy pubie na kilka godzin, chwilke ale zawsze ukryte (bo juz wszystko co miało z Nimi kontakt rozwścieczało Największą Miłość Mojego Życia). Niestety zawsze sie wydawało. Jego miłość umierała powoli. pamietam jak przy pierwszych takich akcjach płakał. Wiecie jakie to uczucie, gdy meżczyzna 190cm, 100 kg wagi płacze?? Ale po kolejnych akcjach zamykałay się w Nim jakieś "szufladki" .Było inaczej. Ja myslałam, że to z powodu zranienia, że to wszystko uda mi sie odbudować. Naprawić. wiem jak zyje się w związku bez zaufania a komus kto dał mi najwięcej dobra w moim życiu pokazałam sie od takiej strony. nie myślcie, że były w tym związku odemnie tylko złe chwile. Uwielbialam go i wiedział o tym w każdej minucie Naszego bycia razem. Aż pewnego dnia usłyszałam. "Nie kocham Cie już", "Zabiłaś to miłość", "Byłem w tym związku nieszczęśliwy", "Czuję ,że to nie to". Wiem co teraz myslicie, że czego innego ona sie spodziwała? Sam/sama bym tak postapił/postąpiła. I najgorsze jest, że ja to wszystko wiem. Że zachowywałam sie jak samobójca. I myslicie, że mi jest łatwiej przez to przejść? Jest mi tysiąć razy gorzej niż Wam "nieszczesliwie porzuconym". Bo wiem ,że straciłam Największą Miłość Mojego Życia i ,że stało sie to przezemnie i, że będę z tym musiała żyć do końca życia. Mijają 3 tygodnie. Nie jem, nie śpię, byłam u psychologa, w następnym tygodniu jestem umówiona do psychiatry. Cudem nie wyrzucili mnie jeszcze z prcay. A najgorsze, że zasłużyłam na to i na wszystko przez co będę musiała teraz przejść. Teraz możecie się nademna pastwić do woli.



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: zniewolona   Data: 2008-02-06, 11:55:45               Odpowiedz

            Może to co Ci powiedział, to nie do końca prawda? Skoro tak mu zależało to powinien dać Ci jedną szansę, ale Ty musisz się zmienić, bo takie zachowanie jest nie do przyjęcia. Ja też miałam problem z byłymi, tak się złożyło, że w sumie przez przypadek mój eks przeprowadził się do tego samego miasta ci ja i czasem po prostu tak po przyjacielsku chcieliśmy się spotkać. Mój facet dostawał białej gorączki na samą myśl o tym, "bo ja już wiem jak będzie na Ciebie patrzył" itd. Nie chciałam mu sprawiać takiego bólu więc sobie odpuściłam, chociaż wiedziałam, że nie ma racji. I wiesz co? po tygodniu czy dwóch sam mi to zaproponował;)



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: patrycjaeudezet   Data: 2008-02-06, 12:32:36               Odpowiedz

            Dziękuję Ci za dobre słowa. Ale wiesz ile było tych ostatnich szans? Ile razy obiecywałam, że wyrzuce kartę sim z telefonu? Że zerwę wszystkie kontakty? Jego miłośc umierała powoli. Widziałam to ale rozumiałam to inaczej. Myslałam ,że jest zraniony, że cierpi poprostu, że się zamknął bo go boli i uważnie na mnie patrzy bo mnie obserwuje a on juz dawno podjął tą decyzję. Po kolejnych moich "wpadkach" wyrzucał mnie z domu(to jego mieszkanie) ja przepraszałm, płakalm obiecywałam. Różne miałam sposoby przekonywania Największej Miłości Mojego Życia do przyjęcia mnie z powrotem. Od błagania i płakania, poprzez interwenbcję moich i Naszych wspólnych znajomych i mojej mamy po najłatwiejszy sposób dla kobiety "łóżko". Ja naprawdę nigdy bym go nie zdradzila, nigdy. Ale on teraz powiedział mi, że ciagle ma w głowie, że "te wszystkie moje kłamstwa to tylko wierzchołek góry". Ma ogromne wsparcie w kolegach, ktorzy sami jeszcze nie dorosli do jakichkolwiek związków (przypominam,że jest 3 lata młodszy) i rodzinie. Ostatnie smsy bowiem w świeta znalazła w moim telefonie jego siostra. Juz nie każcie mi tyego opowiadac jak to się dziej, że w moim telefonie grzebie jego siostra. Ogólnie jestem osoba wyklętą i nic nie wartą dla Nich. Teraz się bawi. I to dobrze i to własnie mnie boli najbardziej. Sam, ogromne mieszkanie, duzo kolegów, płatna praca powiedzaił, że dla Niego zycie teraz dopiero sie zaczyna. Powiedzaił, że jego bolała wcześniej a teraz ma ocote długo być sam. Można walczyć jak ktoś mówi nie chce byc z toba bo Ci nie ufam lub boje sie zranień ale nie gdy ktoś mówi nie kocham Cię. na moje płacze, że jest dla mnie wszystkim odpowiada poprostu "ale ja Cie nie kocham, chcesz mnie zmusić do miłości???"



        • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
          Przeczytaj komentowany artykuł

          Autor: z@gubiona   Data: 2008-02-06, 17:43:49               Odpowiedz

          dzisiaj jest inaczej.. mam w sobie taka sile ze moglabym gory przenosic.. jestem na Niego zla.. i mam ochote zadzwonic i mu to powiedziec.. o tym jak mnie potraktowal.. ze po 5 latach nie potrafil mi powiedziec prosto w oczy ze nie chce juz ze mna byc.. ze ma do mnie pretensje o moj charakter.. o to jaka jestem.. a on to co moze ideal? Tez ma wady.. ale kocham go mimo czegos a nie za cos.. ze nie zasluzylam na to.. powoli zdaje sobie z tego sprawe.. nie mam sobie nic do zarzucenia.. bylam szczera do konca a On nie potrafil.. kocham go ciagle i tesknie za Nim.. ale chcialabym zeby wiedzial ze wina lezy posrodku i nie tylko on ma prawo miec o cos pretensje.. Chcialabym mu to powiedziec.. ale chyba jeszcze za wczesnie..
          Jutro juz pewnie bedzie inaczej i zmieni sie moje myslenie... Boje sie tego.. bo teraz jest mi latwiej..

          pozdrawiam



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: patrycjaeudezet   Data: 2008-02-07, 09:45:54               Odpowiedz

            Witam!
            Chciałam sie bardzo Was poradzić. Ci, którzy znaja moja historię (opisanę skrupulatnie kilka wierszy wczesniej) nie musza juz zostawać wprowadzeni, natomiast Ci, którzy jeszcze nie zapraszam do przeczytania. Wyobrażcie sobie, że Miłość Mojego Życia odezwała sie do mnie. Nasz kontakt teraz polega na spotkaniach cichych, tak mało wtedy mówimy (jak obcy ludzie prawie) a potem dzikich, pełnych seksu nocach. Kilka razy zdarzyło sie to juz podaczs ostatnich trzech tygodni ale nie pisałam o tym bo uważałam to za przejaw raczej pożądania niż dalszego uczucia z Jego strony. Zdecydowałam sie napisac o tym bo wczoraj znów zdarzyła się taka sytuacja. Najpierw cały dzień sie nie odywał, następnie dostałam smsa o treści mocno erotycznej, kiedy targana wyrzutami sumienia (Że kiedys były smsy w stylu "najpiekniejsza księżniczko" a teraz "suczko") nie odpisałam nastepny sms czy pójdziemy do kina. Poszlismy seans był naszczęście komedią więc atmosfera sie rozładowała. Po kinie jego pytanie "Co robimy?" i moja odpowioedź "Co chcesz". I oczywiście pojechalismy do Niego na noc. Rano ja do pracy,on do pracy teraz jak głupia znów czekam na jakikolwiek znak z jego strony. Boże przeciez ja mam 27 lat. Nie powinnam sie tak pozwalać traktować. Skoro powiedział, że mnie nie kocha już to nie powinnam dopuszczac do takich sytuacji. Z jednej strony czuje sie wykorzystywana a z drugiej strony czuję ,że w tym momemncie to jedyny sposób dotarcia do Niego. Jakiegokolwiek kontaktu z Nim. Nie pytam o jego u czucia czy się zmieniły juz po tym jak powiedział, że mnie nie kocha. Nie wiem co robic. Postawic sprawe jasno? Że albo jestesmy razem albo nie? Czy dalej godzic się na w pewien sposób wykorzystywanie mojej osoby. Kiedyś był mi największym przyjacielem a teraz ? Dziwne to taki miezkałam w tym mieszkaniu a teraz tylko przebywam tam na noc. Z jednej strony tak Nam dobrze w łóżku z drugiej nie mam prawa nic mu powiedzieć gdy np. cały dzien sie nie odywa. Przeciez nie jestemy ze sobo. czy dla Niego to tylko seks?? Na samym poczatku rozstania nawet jak na chwilke musielismy sie spotkac z jakiegos powodu to ciagle mi mówił "Nie rób sobie żadnych nadziei to tylko spotkanie w takim lub takim celu". skad teraz ta zmiana? Czy zwyczajnie brakuje mu po 3 tygodniach seksu czy walczy ze soba? ale chyba nawet jak walczy to moja droga do sukcesu chyba nie tedy przebiega:-( Nienawidze sie za to, ze ulegam. Ale boje sie, ze jak sie zbuntuje to strace wszystko. Chcociaz jak to mowi moja mama "Chcesz cxzekac w przedpokoju, aż Cię zawołają chociaż juz siedziałaś wcześniej w salonie??"> Dalej nie pisze, nie odywa się. Kiedys do tej godziny dostawałm juz po kilka czułych smsów. Pozmóżcie??



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: KORA10   Data: 2008-02-07, 12:45:34               Odpowiedz

            Witam wszystkich, którzy zostali zranieni w jakiś sposób przez swoje "ukochane" osoby. Ja też mam w swoim sercu straszny ból, gdyż po 7 miesiącach znajomości mój ukochany po prostu powiedział że nie umie mnie kochać. Wcześniej nic nie zapowiadało że coś takiego się wydarzy. Przez te 7 miesięcy ani raz się z nim nie pokłóciłam, gdyż mieliśmy ze sobą bardzo dobry kontakt. Co się stało? - nie wiem.



    • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
      Przeczytaj komentowany artykuł

      Autor: Qmbaya   Data: 2008-04-10, 18:20:13               Odpowiedz

      a jak przeżyć rozstanie, kiedy wcale nie ma się na nie ochoty, ale sytuacja zmusza...? Tak sytuacja, jeno liceum, nowa miłość, dopiero się pojawiła, a już musi się zniknąć? jestem aktualnie w takiej sytuacji... chyba pierwszy chłopak, który nie dał się "wmanipulować" w związek, ale sam się pojawił.. znamy się już ok. 3 miesięcy... no tak.. 3, od stycznia, chociaz juz wczesniej się za nim oglądałam.. stwierdzilam - nie ma szans i dałam sobie spokój, a teraz okazało się, ze to wszystko bylo mozliwe i widzę, ze mu zależy.. nie jesteśmy ze sobą, ale przyznam, ze on jest w pewnym sensie spełnieniem moich marzeń...i lgnie do mnie.. ;) tyle ze juz za 15 dni koniec roku maturzysci odchodzą, boję się, ze to się posypie, zanim się na dobre zaczęło... co ja mam robić...?



    • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
      Przeczytaj komentowany artykuł

      Autor: hexe86   Data: 2008-05-26, 22:19:55               Odpowiedz

      Nie chcę opisywać całej historii, swoich uczuć i oczerniać mojego byłego faceta. Nie mam dowodów na zdradę (jedynie dwuznaczne smsy od "koleżanek", jakies spacery i kawy ze znajomymi, które wybierał zamiast spędzenia czasu ze mną).. Mówił że czuje obojętność, nie chce do mnie pisać i dzwonić, spotykać się.. ale chciał abym o niego walczyła.. Walczyłam o niego 2 lata, byłam cierpliwa, wyrozumiała a mimo to ciągle słyszałam że robię cos nie tak.. Wiem, to ja zerwałam, ale jak być z kimś dla kogo jestes na szarym końcu listy ważnych dla ciebie rzeczy? Nie czułam się bezpieczna, jedyna.. ale pomimo to ciągle go kocham, gdy zasypiam tak mi go brak, wszystko wokół mi go przypomina.. najbardziej boli mnie to, że nawet nie potrafi walczyć o tę miłość.. a wciąż mówi że jestem miłością jego życia.

      Boję się że kiedyś nie wytrzymam tego bólu.. Czuję że muszę z kimś porozmawiać, ale słowa typu "nie jest ciebie wart", "zapomnij o nim" naprawdę nie działają, dlaczego? jak znaleźć lekarstwo na ten przeklęty ból? jak zapomnieć? :(



      • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
        Przeczytaj komentowany artykuł

        Autor: xa00   Data: 2008-07-28, 14:12:58               Odpowiedz

        mój ukochany powiedzial mi ze od poczatku nasz zwiazek nie mial szans przetrwania. ciagle mowil mi ze mnie kocha, ze tylko ja sie licze, ze bedziemy zawsze razem, mielismy plany, mysli o slubie nawet o dzieciach i naszym domu wszystko bylo tak bliskie a on powiedzial ze nie mozemy byc razem, bo przed nim mialam innego partnera..o ktorym wiedzial od samego poczatku. i co ja mam o tym myslec? nie wiem jak stanac na nogi jak zajac sie swoim zyciem kiedy go nie ma.. i tez ciagle pytam sie co zrobilam zle skoro mialam kogos przed tym jak w ogole go poznalam... :(



    • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
      Przeczytaj komentowany artykuł

      Autor: magdaLena   Data: 2009-05-06, 09:54:15               Odpowiedz

      Witam Wszystkich!
      Naprawdę niewiarygodne jest jak ludzie którym zaufamy potrafią ranić. Bawiąc się uczuciami innych. Widzę, że wielu z Was doświadczyło podobnych sytuacji jak ja. Nie wiem już sama co mam o wszystkim myśleć, być może Wy mnie nakierujecie na dobry tok myślenia....

      Wszystko zaczęło się 7 miesięcy temu, poznałam faceta, wysoki, przy pierwszej rozmowie już wzbudził moje zainteresowanie. Okazało się, że jest to bardzo bliski sąsiad, to tez po pewnym czasie zaczęło się od siebie pożyczać to cukier, to kawę itp. Aż w końcu zaczęliśmy pić ta kawę razem . Ja nie należę do osób które mają udawać jeżeli coś czują, po pewnym czasie on już wiedział, że zainteresował mnie jako mężczyzna. Z jego strony też mona było odczuć jakieś zainteresowanie mną. Nasze spotkania stawały się coraz częstsze, widywaliśmy się już praktycznie codziennie. Ma ciężki charakter i to bardo, ale można się z czasem przyzwyczaić. Pewnego dnia oznajmił mi, że mogę być dla niego tylko przyjaciółką, jak narazie bo on potrzebuje czasu, żeby się zakochać. Kazał się nie przejmować bo wie ,że i tak się wszystko dobre ułoży. Powiedziałam mu wtedy, że jak naprawdę nie chce mieć e mną nic więcej wspólnego to lepiej to skończyć, ale sytuacja toczyła się dalej. Kilka tygodni później, kiedy już wszytsko naprawdę dobrze sie układało jemu nów włączył się jakiś reset i bez jakichkolwiek powodów oznajmił, e on się we mnie nigdy nie zakocha, gdzie 10 minut wcześniej leżał koło mnie i po prostu mnie przytulał. Od tamtego momentu powiedziałam sobie dobra koniec, facet jest strasznie niezdecydowany, koleżanki mówiły mi to samo. Jednak po dwóch dniach udało nam się porozmawiać i znów wszystko wróciło do "normy". I tak znów mijał dzień za dniem.... Spędzaliśmy ze sobą większość czasu, oglądaliśmy wspólnie filmy, trzymaliśmy się za ręce, było jak w filmie. Tylko zawsze po dniach szczęścia on robi dziwne sytuacje. Najpierw oznajmił mi, że mnie nie pokocha, potem znów, że jestem kandydatką na jego dziewczynę, a za dosłownie 10 minut powiedział, że my i tak nie będziemy razem... Nie rozumiem go już wcale. Nie wiem czy to nie jest przypadkiem jakieś rozdwojenie osobowości, raz mówi tak a potem jak się go pytam czy naprawdę tak uważa patrzy na mnie zdziwiony jakby on tego wogóle nie powiedział. Dodatkowo pojawia się problem koledzy... Typ ciągłego imprezowicza, pretensje ma do mnie, że czuję się niekomfortowo kiedy wybiera się gdzieś z kolegami, po prostu trudno jest mi zaufać jeszcze na tyle, żebym miała 100% pewności, że nie będzie nakręcał jakiś panienek. I ma do mnie o to wielkie pretensje, więc go poprosiłam, żeby w takim razie popracował nad moim zaufaniem do niego. Ale to jak groch o ścianę... Ostatnimi tygodniami już wszystko było tak jak w związku. Aż do mojego kilkudniowego wyjazdu do domu. Nie Miał czasu, a nawet nie starał się go znaleźć na kilka minut rozmowy, gdzie wcześniej było to możliwe (w sensie przy wcześniejszych wyjazdach). W końcu po dwóch dniach zadzwoniłam do niego i zapytałam dlaczego się nie odzywa, jego odp. brzmiała bo nie miał czasu, a teraz czeka na wiadomość od koleżanki bo chce iść z nią na piwo. (okazało się że jakaż tam znajoma z liceum, ale to mało istotne, miał chwilę żeby jednak zadzwonić) Rozłączyłam się ... Kolejnego dnia już oboje byliśmy w miejscowości w której razem mieszkamy. Przyszedł do mnie przeprosił, po prostu był. Udało się przetrwać w tej idealnej atmosferze 3 dni. Wczoraj zaczęliśmy rozmawiać, ja nie czułam się rewelacyjnie, on był w skowronkach. Jeszcze wcześniej znów robił coś co obiecał nie robić i nie jednokrotnie go o to prosiłam. Obiecał, że to zmieni... Jak zwykle nie do końca poprosił mnie jeszcze o dwa tygodnie, a potem już sie poprawi. Powiedziałam, że jestem już zmęczona tym wszystkim, tym, że praktycznie ja daję non-stop 90% siebie a on mało co. Poczułam się jakby on mną się bawił, zaprzeczył. ... Powiedział mi jeszcze, że przecież my i tak nie jesteśmy razem, zdziwiło mnie to co powiedział, bo wyglądało to zupełnie inaczej, na moje pytanie co przez to rozumie stwierdził, że on w sumie sam nie wiedział co miał na myśli, tak tylko to z niego wyszło i poprosił o zmianę tematu.......
      Poprosiłam, żeby wyszedł......


      Nie wiem już co mam o tym myśleć, czuję się podle, że dałam po raz kolejny bawić się moimi uczuciami. Może ktoś z Was mógłby mi pomóc coś powiedzieć? Być może to ja czytam między wierszami... Nie wiem , naprawdę nie wiem już nic ;(

      Mam nadzieję, że nie wniosłam tutaj zbyt dużo chaosu starałam się pisać jak najprościej.



    • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
      Przeczytaj komentowany artykuł

      Autor: paulina303   Data: 2009-09-07, 18:05:32               Odpowiedz

      Interesujące i prawdziwe... :)))



      • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
        Przeczytaj komentowany artykuł

        Autor: myszaa   Data: 2009-09-11, 23:53:35               Odpowiedz

        Dobrze jest też podeprzeć się czyimiś doświadczeniami, ludzi takich jak my - dochodzimy wtedy do wniosku, że to, co przeżywamy, to nie jest żadne nadprzyrodzone zjawisko, a zupełnie "normalna" rzecz.
        Oto moja historia, wraz z wnioskami, jakie z niej wyciągnęłam.

        Jestem młodą osobą i mam za sobą dopiero dwa poważniejsze związki. Z pierwszym z nich byłam dwa lata, z drugim pół roku. Do tego pierwszego bardzo się przywiązałam, spędzaliśmy ze sobą naprawdę dużo czasu, nie mieliśmy przed sobą tajemnic, każde znało rozkład dnia tego drugiego, itd. Takie papużki - nierozłączki. Trudno mi było sobie wyobrazić, jakby to mogło być bez niego. Ale w końcu rozstaliśmy się i było naprawdę bardzo, bardzo ciężko. Uczuciowo i emocjonalnie byłam na samym dnie.
        Pomogli kochający i wspierający rodzice, koleżanki, które postawiły mnie na nogi i ćwiczyły mnie w racjonalnym podejściu do sprawy oraz ciocia i jej magiczne słowa - "nie chce Cię, to niech spie....la" (taka prawda, człowiek nie może poniżać samego siebie tylko po to, żeby z kimś być). W późniejszym czasie wróciłam do rozwijania swoich pasji (sport, czytanie książek, oglądanie filmów,itepe, itede), robiłam sporo zapisków w pamiętniku, zaczęłam "rozmawiać" w myślach sama ze sobą, wsłuchiwać się w siebie i swoje potrzeby, pracować nad sobą (po to, aby wnieść w kolejny związek ten najcenniejszy surowiec, czyli siebie - nową, lepszą, silniejszą). Opłaciło się - stałam się silniejsza, bardziej świadoma swoich zalet i wad, ze sprecyzowanymi oczekiwaniami wobec mężczyzn, z większym poczuciem humoru i luźniejszym nastawieniem do świata.
        Postanowiłam udowodnić sobie, że wokół mnie jest wielu innych fajnych facetów, którymi mogłabym się zainteresować i na odwrót:) I wejść w nowy wymiar - to znaczy obserwować i wyciągać wnioski, czy dana osoba będzie mi odpowiadać, a nie ja jej. Poczułam się o wiele lepiej ze świadomością tego, że to ja wybieram i to ja zadaję sobie pytanie, co ja z tej znajomości będę miała, zamiast czekać, aż to mnie ktoś zaakceptuje. Zalogowałam się więc na kilku portalach internetowych - były rozmowy na gg i kilka spotkań - takich luźnych, koleżeńskich, nie żadnych "randek".
        Z jednym z tych chłopaków stworzyłam kolejny związek. Ten związek był zdecydowanie lepszy od poprzedniego - było w nim więcej ognia, wzajemnego dialogu i rozwoju dla każdej ze stron. Oboje mieliśmy już swoje doświadczenia w związkach, można więc było o tym porozmawiać i na tej podstawie ułożyć sobie nasze relacje tak, byśmy oboje byli zadowoleni.
        Pomyślałam sobie wtedy - i uwaga, to bardzo ważne, co teraz napiszę - że niepotrzebnie zmarnowałam tyle czasu na płacz, żal i tęsknotę za tamtym. Bo przecież wyszło na dobre - mam teraz fajnego, męskiego faceta, o niebo atrakcyjniejszego niż tamten. Żałowałam walki o tamtego (w postaci dwóch rozmów pt. "a może jednak damy sobie jeszcze szaaaansęęęę.... bleee!), bo gdybym (a nuż) wywalczyła, straciłabym szansę na obecną znajomość, która o wiele więcej wniesie w moje życie, niż tamta.

        Tak jest i teraz - po tym, jak dwa tygodnie temu się rozstaliśmy. Skoro jedno rozstanie już przeżyłam (a powtórzę - było baaaardzo ciężko) i spotkało mnie po nim coś lepszego, fajniejszego, ciekawszego, to i tym razem też tak będzie - w końcu wybieramy sobie na kolejnego partnera osobę w jakiś tam sposób lepszą od poprzedniej, a przynajmniej lepiej sobie z nią układamy relację, w oparciu o naukę wyniesioną z poprzedniego związku.
        Także głowa do góry!! Po deszczu zawsze wychodzi słońce. Które niekiedy naprawdę mocno grzeje :=)

        p.s. Skrobnę tu coś jeszcze w najbliższym czasie, bo sporo mam myśli w głowie, ale sił już niestety zabrakło...
        Pozdrawiam cieplutko wszystkich:)



    • trudniejsze niz mogloby nam sie wydawac... :(
      Przeczytaj komentowany artykuł

      Autor: slivergirl   Data: 2009-09-19, 21:27:21               Odpowiedz

      Spotkalam moja wielka milosc kiedy mialam 21 lat. Bylismy razem przez 6 lat i 7 miesiecy. Byl moja druga polowka. Kochalam po raz pierwszy w zyciu. Zylismy jak malzenstwo. Wiedzialam, ze moge jemu ufac w kazdej sytuacji. Mieszkalismy razem przez 6 lat. Wybudowalismy przez te lata "nas". Bylam szczesliwa. Jedyne czego mi do szczescia brakowalo byl fakt, ze nie jestesmy malzenstwem. Ja jestem polka, od malenkiego mazylam o fantastycznym mezu, dwojce albo trojce dzieci, malym domku z ogrodkiem... jak kazda dziewczyna. Po maturze wyjechalam na studia do Niemiec i zakochalam sie w Niemcu. Myslalam, ze to bez znaczenia, a jednak sie mylilam.
      On wprawdzie mowil mi, ze chce ze mna spedzic reszte zycia, ze jestem jego kobieta, ale tego ostatecznego kroku bal sie podjac. Mowil, ze niczego nie ma mi do zaoferowania, chce sie najpierw dorobic. Nie wytrzymalam, w nasz zwiazek wkradla sie frustracja, ja zrobilam sie nie do zniesienia, bo moje kolezanki w Polsce wychodzily za maz, a ja... ciagle udawalam, ze jestem szczesliwa tak jak jest.
      W czerwcu 2007 roku w koncu podjelam ten krok i wyprowadzilam sie. Chyba dlatego, ze mialam nadzieje, ze bedzie o mnie walczyl. Jednak zbyt wiele do tego czasu juz popsulam. Po czasie powiedzial mi, ze dla niego moje odejscie bylo ulga. Poczul sie w koncu wolny. Bolalo.
      Plakalam dniami i nocami. Ludzilam sie, ze wroci.
      Od czasu do czasu, kiedy bylam bardzo pijana albo sfrustrowana dzwonilam do niego i wtedy przychodzil do mnie. Spedzalismy ze soba kilka dni. Bylo, jakby nigdy nic sie nie stalo, jakbysmy nadal byli razem.
      W maju 2008 roku dostalam swietna propozycje pracy i przeprowadzilam sie 300km dalej. Ciagle mielismy kontakt telefoniczny (najczesciej dzwonilam ja). We wrzesniu pojechalismy razem do Polski na urlop. Potem na kilka dni nad morze do Holandii.
      Spotykalismy sie tak od czasu do czasu az do sierpnia tego roku. Bylam u niego na kilka dni, w dniu kiedy wrocilam do siebie zmarla moja babcia. Przyjechal, zeby pojechac ze mna na pogrzeb, pozniej zostal na pare dni u mnie. Pozniej przyjechal jeszcze raz. Spedzilismy ze soba bardzo fajne dni. Kiedy wyjezdzal, powiedzialam mu, zeby juz do mnie nie dzwonil, bo to szalenstwo miec afere ze soim ex, ze wczesniej czy pozniej jedno z nas sie moze zakocha i wtedy to drugie bedzie cierpialo.
      W miedzyczasie minelo ponad 6 tygodni od tamtego dnia. On sie nie melduje, ja tez nie. Czy ten kontakt jest rzeczywiscie urwany?
      Odkad sie rozstalismy bylam na dwoch randkach, mialam jedna one night stand (w dniu naszej 8 rocznicy - gdybysmy nadal byli razem. Po prostu sie upilam i bylo mi wszystko jedno). Ciagle slysze, ze jestem super dziewczyna, ze mam tyle do zaoferowania... dlaczego wiec nie potrafie sobie ulozyc na nowo zycia??? Dlaczego ciagle musze o nim myslec, ciagle kazdego faceta do niego porownywac? Dlaczego wciaz licze na to, ze on wroci? Wiem, ze tak sie nie stanie, powiedzial mi, ze zaslugje na cos lepszego, ze on nie jest mnie wart. Dlaczego mezczyzni mowia takie rzeczy???
      Tak ciezko jest zyc samotnie, kiedy sie przez tyle lat bylo szczesliwym...



    • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
      Przeczytaj komentowany artykuł

      Autor: west   Data: 2009-10-28, 19:28:20               Odpowiedz

      Artykuł na czasie, Właśnie żuciła mnie po 10 latach przyjaciółka,pomogło jej w tym wasze forum,a mi może pomoże Ewa z artykułu.czytam wasze wypowiedzi. pozdrawiam



      • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
        Przeczytaj komentowany artykuł

        Autor: carulka1   Data: 2009-10-29, 18:05:42               Odpowiedz

        Witam wszystkich cierpiących :(
        Przeczytałam wszystkie wyznania. Wiele z nich opowiadało po prostu moją historię... Bardzo cierpię, moje rozstanie miało miejsce jakieś 1,5 miesiąca temu. To za mało żeby już normalnie żyć. Miewam chwile totalnego załamania (jest ich większość) ale są też chwile bez płaczu. Próbuję odganiać od siebie myśli o tym człowieku ale mam zadanie utrudnione. Jestem z nim w ciąży. Kiedy siedzę sama i czuję jak maleństwo rusza się w moim brzuchu to ... możecie się domyśleć co czuję. Dodatkowo biorąc pod uwagę to, że on jest właśnie z inną kobietą. A zaczęło się tak pięknie ... zakochaliśmy się w sobie po uszy a oboje byliśmy w małżeństwach. Mój mąż jako, że bystrzejszy niż jego żona szybko się zorientował, że go zdradzam i chciał żebym to zakończyła, mówił, że wszystko mi wybaczy. Ale ja m. in. dzięki namowom mojego kochanka w głowie miałam już tylko jego i naszą wspólną przyszłość. Mówił mi, że mam odejść od męża skoro go nie kocham, że takie małżeństwo jest bez sensu, zapewniał, że on również absolutnie nie kocha żony i takie związki nie mają szans na przetrwanie. Odeszłam więc czego będę żałować do końca życia. Zaufałam temu człowiekowi. On później zamieszkał z żoną oddzielnie. Powiedział, że rozmówił się z nią, że jej nie kocha i ich związek jest bez sensu i się nie uda, że będzie tylko odwiedzał dziecko. Wierzę w to, że mnie kochał ale przez cały czas coś mi nie pasowało. Czułam, że on nigdy od żony nie odejdzie. Ukrywał mnie przed nią, przed swoją rodziną. Wiedzieli o mnie tylko ci, którym ufał, że go nie zdradzą i którzy mu pomagali w oszustwach. Byłam świadkiem nieprzeciętnych kłamstw, oszustw i podłości. Zobaczyłam do czego są zdolni mężczyźni okłamujący swoje żony. KOBIETY, DRŻYJCIE. JA PO TYM CO WIDZIAŁAM JUŻ CHYBA NIGDY NIE ZAUFAM ŻADNEMU FACETOWI. AKCJE JAK Z FILMÓW. ZAANGAŻOWANI KOLEDZY, KUZYNI, BRACIA. WYREŻYSEROWANE TELEFONY, TWORZENIE SOBIE ALIBI, KŁAMSTWO KŁAMSTWEM POPYCHANE. KOSZMAR. I z drugiej strony dziecinna naiwność zdradzanych żon, oszukiwanych matek... Jest mi niedobrze na samą myśl o tym. To trwało bardzo długo, czułam się podle. Nie umiałam się pogodzić z tym, że sama biorę w tym udział. Ale miłość do faceta jest ślepa. Czułam, że powoli tonę w bagnie ale nie potrafiłam z tego wyjść choć próbowałam. Od ciągle zapewniał, że kocha, że chce tylko ze mną, że jestem wspaniała, że się postara żeby nam się udało. Dawałam mu terminy żeby wreszcie pozałatwiał swoje sprawy, żeby się rozmówił z żoną ale on się z nich nie wywiązywał. Ciągle tylko mówił mi, że mam czekać, że on to wszystko załatwi, że wszystko będzie dobrze, że mam być cierpliwa. Ale mnie z tego bagna wystawała już tylko sama głowa. Wiedziałam, że to ostatni dzwonek żeby się ratować. Zaszłam w ciążę a mimo to postanowiłam, że muszę się pozbyć go z mojego życia bo inaczej znienawidzę sama siebie. Kazałam odejść człowiekowi, dla którego poświęciłam wszystko, straciłam wszystko, zraniłam byłego męża, zniszczyłam jemu, sobie i naszemu dziecku życie, z którym zaszłam w ciążę i którego kocham i pożądam. Ale wiem, że gdybym tego nie zrobiła to nigdy nie doczekałabym się szczerości, lojalności, bezpieczeństwa, uczciwości. Jeśli kroś jest szują i oszustem - to jest. Nic go nie zmieni, chyba, że jakaś solidna terapia. Wierzyłam w to co mi mówił, że jestem dla niego największą miłością, że to wszystko dzieje się dlatego, że on jest jakimś tchórzem, że nie chce jej zranić, że się boi reakcji rodziców ... TAKIE PIERDOŁY SOBIE WMAWIAŁAM CHYBA TYLKO PO TO ŻEBY SIĘ LEPIEJ POCZUĆ. Powiedział mi, że jeśli się rozstaniemy to on wszystko zrobi żeby wrócić do żony, żeby go przyjęła mimo tego, że jak już zaszłam w ciążę to nie miał innego wyjścia i musiał się wreszcie przyznać do innej kobiety a ona wniosła o rozwód. Znając go i jego zdolności manipulowania ludźmi to mogę sobie wyobrazić co jej nagadał żeby się zgodziła. Nawet nie chce o tym myśleć bo od razu zbiera mnie na wymioty. I wreszcie stało się. Po tygodniu jak zabrał swoje rzeczy pozew o rozwód był już wycofany a ona poinformowała mnie, że przez cały ten czas on regularnie z nią sypiał. Przeżywam horror. Boję się o siebie, o dziecko, które noszę. Nie chcę popaść w depresję. Przecież będę mamą dwójki dzieci dla których muszę żyć i działać. Powinnam go znienawidzieć i więcej nie widywać ale to przecież niemożliwe. Czy jest ktoś kto może mnie pocieszyć?



        • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
          Przeczytaj komentowany artykuł

          Autor: pysia   Data: 2009-10-29, 21:10:52               Odpowiedz

          carulka1,Twoja historia jest bardzo smutna,tym bardziej ze jestes w ciąży,no ale stało się ,teraz trzeba sie wziąść w garsc i myslec ze na swiat przyjdzie twoje dziecko,wiesz nie bede ci pisac ze wszystko sie ułozy w życiu dobrze,napewno bedzie ciężko,a wiesz tracimy jedno,a w to miejsce powstaje cos nastepnego,czego ci zyczę. Szczególnie co mnie uderzyło w twoim wątku,to ostrzeganie kobiet przed facetami którzy mają żony,którzy zyją w PODWÓJNYM życiu,jakimi musza byc ,jak to okresliłas szujami,aby w tak perfidny sposób oszukiwac żony,ty to zauważyłas i zle sie czułas z jego kłamstwami,manipulacją,oszukiwaniem żony,wiesz dobrze ze byłas tego swiadoma,bo on ,jak sama piszesz po tych kłamstwach wrócił do żony.Myslę że dobrze zrobiłaś rozstając sie z nim,sama przekonałas sie ze żył w kłamstwie,oszustwie i podłosci.Bedzie dobrze,życzę Ci tego.



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: carulka1   Data: 2009-10-30, 14:05:53               Odpowiedz

            Bardzo dziękuję "pysia". Chciałabym żeby czas teraz szybciej płynął bo każdy tutaj pisał, że czas to najlepsze lekarstwo. Tylko jak tu przetrwać każdy następny dzień? Jeszcze do tego wszystkiego moja ciąża jest zagrożona, muszę leżeć i jestem uzależniona od innych osób. To wszystko jest takie strasznie trudne, że czasami myślę, że już dłużej nie dam rady i coś się stanie złego. Ale codziennie będę tu zaglądać bo wsparcie każdej bratniej duszy jest bezcenne. Czasami mi ulży kiedy czytając Wasze wyznania uświadamiam sobie, że nie jestem odosobniona, że takie przerażające doznania spotykają również ludzi wokół mnie... Ale tego jestem pewna - nigdy nie należy ciągnąć związku, który jest w jakikolwiek sposób toksyczny, niepewny, dziwny, jeśli czujemy, że coś jest nie tak a nie potrafimy tego "zdiagnozować". Wierzmy swojej intuicji, wierzmy sobie. Bo komu innemu można zaufać?
            Pozdrawiam wszystkich oszukanych, porzuconych i skrzywdzonych przez kogoś kto po prostu przestał nas kochać...



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: Patricia   Data: 2009-10-30, 15:27:22               Odpowiedz

            Ten ból minie, emocje opadną i dopiero wtedy spojrzysz na wszystko z dystansem! Wiem jak trudno jest po rozstaniu wrócic do 'świata żywych', jak trudno jest spac, jeśc, racjonalnie myślec, pracowac... Lecz z perspektywy czasu mogę Tobie napisac, że ten stan minie :-)



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: carulka1   Data: 2009-11-02, 09:25:24               Odpowiedz

            Znów minął kolejny dzień... a ja żyję. Niestety ciągle o tym rozmyślam. To co się stało nie daje mi spokoju, ale staram sie nie płakać. Nie mogę pogodzić się z tym, że on mnie tak strasznie oszukał. Zastanawiam się co jest w tym wszystkim gorsze: to rozstanie, czy to, że ten związek był taki nieprawdziwy i fałszywy, utrzymywany przez jego przerażający egoizm. Chyba jednak to drugie. Po rozstaniu cierpimy inaczej: tęsknimy, wspominamy wszystko co razem robiliśmy, otacza nas pustka bo przecież jeszcze przed chwilą był obok nas, dotykał tych samych przedmiotów, siedział na tej samej kanapie, jechał samochodem, trzymał za rękę, uśmiechał się, patrzył na nas i mówił... A teraz cisza. Ale dowiedzieć się, że było się dla niego alternatywą, dobrym seksem, odskocznią itp. to tragedia. Z mojej strony bezgraniczne, szczere uczucie i nadzieja na wspólną przyszłość a z drugiej zdrada, oszustwo, perfidność i wyrafinowanie, cwaniactwo. Może to i prawda, że on mnie kochał, czułam to do pewnego czasu ale później... Już nie był taki jak kiedyś. Mój ukochany, cudowny, czuły, jedyny, dzięki któremu oddycham. Miotał się między dwoma kobietami i nie potrafił być lojalny wobec żadnej, nawet wobec siebie. To trwałoby tak wiele lat dopóki któraś z nas nie powiedziałaby STOP. I tak się stało, że jak powiedziałam to stop. Wiem, że to słuszna decyzja bo umarłabym gdybym ciągle czuła się oszukiwana i tak niepewnie jak to miało miejsce przed rozstaniem. Ale tęsknota jest ogromna, strach przed tym co teraz będzie, że już zawsze będę sama, że nie pokocham już nikogo, że nikomu nie zaufam. Że już żaden mężczyzna nie wypełni mojego serca tak jak on. Zadaję sobie pytanie dlaczego on mi to zrobił? Dlaczego nie był w stanie zostawić mnie już dawno temu i wrócić do tamtej kobiety skoro ciągle z nią żył. I dlaczego mówił, że jej nie kocha, że mu się nie podoba, że go nie podnieca, że się z nią nudzi, że nie chce z nią być? Dlaczego więc był ze mną skoro jej mówił, że za nią tęskni, że się zagubił, że jest mu źle? Ja tego nie mogę zrozumieć. Dlaczego jesteś taki niezdecydowany, dlaczego nie potrafisz określić czego chcesz, dlaczego nie potrafisz być uczciwy i lojalny, dlaczego tak łatwo przychodzi ci zdrada, dlaczego myślisz tylko o sobie, dlaczego bawisz się ludzkimi uczuciami???? Czy zdajesz sobie sprawę, że gdybym była słabsza psychicznie to mogłeś doprowadzić do tragedii??? ... Ludzie nie oszukujcie swoich partnerów. Jeśli nie kochacie, jeśli myślicie o innym/innej - odejdźcie. Powiedzcie odważnie co czujecie, co postanowiliście i dlaczego i po prostu odejdźcie. Nie oszukujcie ludzi, którzy was kochają, nie zwalajcie winy na nich, nie mówcie im: nie pasujemy do siebie, kłócimy się itp. Powiedz tchórzu jeden z drugim: nie mogę z tobą być bo nie potrafię odejść od tamtej kobiety; nie mogę z tobą być bo się zakochałem w innej a ciebie już nie kocham; nie jestem ciebie wart, oszukuję cię i nie chcę dłużej tego robić więc odchodzę; spieprzyłem wszystko, nie starałem się, nie kocham cię... Ale nie, przecież łatwiej będzie dalej zyć zwalając winę na kogoś i nie obciążając swojego egoistycznego sumienia. Jestem zdołowana, smutna, zraniona, tak strasznie oszukana i pozostawiona w ciąży. Jedyne co wywołuje mój uśmiech to ruchy mojej córeczki, którą mam pod sercem. Owoc mojej wielkiej niespełnionej miłości.



    • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
      Przeczytaj komentowany artykuł

      Autor: linag1   Data: 2009-11-11, 20:47:33               Odpowiedz

      Fajnie się czyta...ale żeby tak łatwo było przenieść te słowa w życie.Ja lecze się po rozstaniu, chodze na terapie.A on ............korzysta z życia, bawi się, szaleje.Wszystko co najlepsze dla mnie, zostawiłam dla niego.
      Jakie to wszystko jest do d....wszyscy mi mówią, że potrzebuje czasu, żeby zapmnieć, ale ile już tego czasu zmarnowałam?Nie wiem kiedy pozbieram się.,,Wiem jedno, on zabił we mnie tą dawną JA, nigdy już chyba nie powróce do dawnego życia, do dawnej siebie.Nienawidze go...



      • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
        Przeczytaj komentowany artykuł

        Autor: carulka1   Data: 2009-11-12, 19:37:05               Odpowiedz

        Może to nie jest prawdą, że go nienawidzisz? Może go właśnie jeszcze kochasz i dlatego budzą się w Tobie takie przeciwstawne uczucia. Jesteś zazdrosna o to, że on sie bawi, hula, nie cierpi i jesteś zazdrosna i ewentualne kobiety, z którymi on to robi... Chciałabyś żeby wrócił? Czy gdyby to zaproponował to zgodziłabyś się? Znam to uczucie, o którym piszesz. To bardzo boli, że już nie jesteś dla niego tą pierwszą. Wiele też zależy od tego w jaki sposób i z jakiego powodu się rozstaliście. Ale to prawda, że musisz uzbroić się w cierpliwość. Czas to jedyne lekarstwo jakie masz do dyspozycji.
        Ja mam za sobą dopiero 2 miesiące, jest tragicznie, też chodzę na terapię. Moja znajoma ma za sobą pół roku i też daleko jej do normalności. Tej normalności to już chyba nigdy nie osiągniemy ale odzyskamy równowagę, spokój jako mądrzejsze i doświadczone kobiety. Musimy poczekać.



        • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
          Przeczytaj komentowany artykuł

          Autor: linag1   Data: 2009-11-13, 10:43:43               Odpowiedz

          Dzięki za wsparcie.
          Wiesz, wrócić to niego nigdy nie będę mogła.Nie po tym co mi zrobił,( notoryczne zdrady, kłamstwa, oszukiwanie na każdym kroku)Ja cały czas się zastanawiam gdzie jest ten człowiek którego pokochałam, kiedy w jego głowie naszły te straszne rzeczy, którymi zniszczył nasz związek?Czy Kocham? tak....masz racje.Ale kocham wspomnienie po kimś, którego już nie ma.Nie potrafię wbić sobie do tej głowy, że tamtej osoby już nie ma.Najgorsze jest to, że on zabił we mnie poczucie własnej wartości.Często kiedy podejrzewałam go kłamstwo mówił, że powinnam się leczyć, że jestem chora.
          Wygląda na to, że miał racje, bo wylądowałam na terapii grupowej, gdzie próbuje walczyć, odbudować swoje życie po toksycznym 10-letnim związku.W mojej głowie jest teraz taki mętlik...



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: carulka1   Data: 2009-11-14, 12:01:11               Odpowiedz

            To bardzo charakterystyczna postawa dla kłamców. Za wszelką cenę nie chcą się przyznać do kłamstwa a co jest najlepszą obroną? Atak. Więc odwraca wszystko przeciwko Tobie i Ciebie obarcza winą, wmawia, że musisz się leczyć itp. Ja też byłam notorycznie oszukiwana, wyłapywałam z łatwością te wszystkie brednie i rzucałam mu je w twarz a on jak katarynka powtarzał, że mam schizę i mam się leczyć. Tacy ludzie są niebezpieczni, my ich kochamy ale to wielka pomyłka. Musimy się leczyć, owszem, ale z miłości do nich. Człowiek, który przyłapany na czymś złym (obojętnie czy to kłamstwo czy coś innego) niepotrafiący się przyznać i okazać skruchy, przeprosić - jest szują, tchórzem, totalnym egoistą i przede wszystkim bezapelacyjnie nie można mu ufać. NIGDY. Nigdy nie będziesz wiedziała kiedy mówi prawdę i czy w ogóle ją mówi. Trzymaj się od niego z daleka, na terapii nauczą Cię jak odganiać od siebie myśli o nim. Niech inni się z nim męczą. Nigdy nie byłabyś z nim szczęśliwa. Ja takiego właśnie oszusta, tchórza i padalca wyrzuciłam ze swojego życia. To była jedyna słuszna decyzja. Tego człowieka, którego pokochałam nie ma na świecie. on nigdy nie istniał. Tak jak napisałaś: kochamy nasze o nim wyobrażenie.
            Niech spada jak najszybciej z Twoich myśli i uczuć. Ja też nad tym akurat pracuję.
            Pozdrawiam.



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: kordygarda@onet.eu   Data: 2009-11-14, 12:26:57               Odpowiedz

            Kłamstwo mhm jak wiele zmienia ,pierwsze trochę boli z czasem zapominamy Ale każde następne potęguje nieuność ,
            obserwujemy to co się zdarza i nie możemy się sami z soba w życiu odnależć ,,bo to miał być ktoś kto już bardziej
            bliski być nie może ,,,a tu niespodzianka przykra zresztą..CÓŻ dalej jest zasada ograniczonego zaufania ,
            nie wierzysz w nic w najprawdziszą prawdę również.
            Jeżeli nie ufasz komuś z kim jesteś , to już się zaczyna
            teatr nie życie ,tylko ze każdy już w innej sztuce gra ,
            niekoniecznie w tej samej obsadzie ,,,,i końcówka też różna....pozdrawiam



          • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: linag1   Data: 2009-11-14, 14:34:25               Odpowiedz

            Próbuje się trzymać od niego z daleka.Nie mam już nawet telefonu komórkowego, NK.wszystko co mnie z nim łączyło zniszczyłam, nawet marnych kilka zdjęć, które trzymałam z myślą....a może jednak?Jesteśmy z tego samego miasta, ale ja nawet unikam dolnej części miasta, żeby tylko nie prowokować sytuacji, żebyśmy mogli się jakoś na siebie natknąć.Tyle ja zrobiłam.
            Wczoraj odebrałam głuchy telefon na telefon stacjonarny, wiem, że to on.Po co dzwonił i się nie odzywał? A po to, żebym o nim nie zapomniała.Czyli mam pamiętać o nim, że on jest i zawsze będzie.Bossse czasem nie mam już siły, kiedy udaje mi się jako tako pozbierać, mniej myśleć, pojawia się ON i rytualnie wszystko niszczy.Nienawidzę go czasem tak bardzo, że od samego myślenia boli mnie żołądek.
            Chciałabym czasem wziąść tabletkę i zapomnieć całkowicie.Czekam na wizytę u psychologa,po terapii, po kolejnym spotkaniu mam dostać tabletki.Mam nadzieję, że mi pomogą.



    • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
      Przeczytaj komentowany artykuł

      Autor: Emi84   Data: 2010-02-13, 07:04:50               Odpowiedz

      Witajcie, przeczytałam wszystkie posty pod artykułem. Ściskam wszystkich mocno.
      Ja swoją historię opisałam w wątku "W objęciach miłości...". Dzisiaj do niego zadzwoniłam, zaproponowałam mu wyjście z moimi nowymi znajomymi, on był w pubie z kolegami, pewnie z pracy. I rozmawiał ze mną w tak dziwny sposób, tak jakby starał się dać do zrozumienia kolegom, że ktoś się nim tak bardzo interesuje (ja). Nawet nie słuchał tego co ja mówiłam. Ale w ten sam sposób olał to co ja mówiłam. Tak jakby chciał mnie zlekceważyć czy pokazać kumplom, że mnie olewa. Sama już nie wiem, jak to komentować, ale aż go zezwałam (po rozmowie). W trakcie rozmowy, ja chciałam już kończyć, a on się tłumaczył, czemu nie może się ze mną spotkać (bardzo zajęty jest ponoć, plan pracy ze szczegółami znam aż do końca następnego tygodnia). Łzy już nie nie chcą lecieć, a on chce przyjaźni, którą z tego co widzę, jest tylko internetowa przyjaźń.

      Ugrzęzłam. Czy to zawsze ja mam się starać, nawet w przyjaźni? Czy to on walczy ze sobą, że nie umie zerwać kontaktu, nie chce się ze mną zobaczyć, a zachowuje się olewawczo?

      Rozstania i przyjaźń po związku jest trudna. Już lepiej sobie radzę z tym wszystkim, niż na początku rozstania, ale jeszcze jest ciężko. Dlaczego oboje nie umiemy zrezygnować z kontaktu z drugą osobą? Czy on mnie trzyma jako nadzieję, gdy mu z tamtą nie wyjdzie, czy może nie chce mnie stracić ze swojego życia? Tyle pytań w głowie...

      Pociesza mnie tylko zdanie, że: wszystko ma swój cel i jest po coś. Uspokaja mnie to.



    • RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?
      Przeczytaj komentowany artykuł

      Autor: monia1408   Data: 2014-06-17, 18:59:26               Odpowiedz

      Witam,

      wiem dobrze, że od opublikowania artykułu minęło BARDZO dużo czasu, ale być może ktoś jeszcze - tak jak ja - właśnie teraz go przeczyta i wyciągnie z niego jakieś wnioski ... artykuł sam w sobie dodaje otuchy... ale decyzja jest zależna tylko i wyłącznie od nas samych... Moja historia ... 13 lat związku, w tym prawie 5 lat małżeństwa... związek niby idealny... poszlibyśmy za sobą w ogień... tak się wydawało, a ja ze względu na swoją naiwność, szeroko pojętą "wyrozumiałość" wierzyłam zawsze, że tak trzeba, tak ma być, miłość jest najważniejsza... patrząc wstecz jednak to wszystko nie było tak idealne... przede wszystkim kiepskie życie intymnie, akceptowanie życia wirtualnego najpierw chłopaka, potem narzeczonego, w końcu męża. No nic ... w końcu może to się zmieni. Ja również nie bez winy - ciągle zmęczona pracą "dojazdową". Brak czasu i chyba chęci do wymyślania tego, jak spędzić fajnie razem czas. Po niecałych dwóch latach małżeństwa poznałam kogoś. Wydawało mi się, że ten KTOŚ mnie rozumie, zakochał się, jest wsparciem, którego podświadomie tak bardzo brakowało, jestem dla Niego atrakcyjna itp. Trwało ponad dwa lata, choć nigdy nie zdecydowałam się "pójść na całość"... coś nie pozwalało... poczucie odpowiedzialności chyba, że nie można pewnej granicy przekroczyć. Wartości, które są ważne... okazało się oczywiście, że chodziło tylko o seks - raczej nic więcej... zrozumiałam, że tak miało być, pogodziłam się z tym. Postanowienie naprawy małżeństwa, w którym powstał ogromny mur... rozmowa z mężem i postanowienia. Dodam tylko, że nie mamy dzieci, nie mamy wspólnego domu/mieszkania. Na moje podejście reakcja męża niby OK, ale nie do końca taka, jakiej się spodziewała. Dwa miesiące danego sobie czasu... Niby zaczęło się układać - nawet zaczęliśmy ze sobą sypiać... Minęły dwa miesiące, ja starała się odnaleźć w sobie to uczucie i nagle traaccchhhh ... nagle On zaczął znikać, mówić, że nie chce mu się żyć, że to praca, presja otoczenia, że nie chce nikogo zawieść, itp. Ja w strachu o się dzieje, że tyle samobójstw, szukanie Go po nocach, bo wychodzi gdzieś, nie wiadomo gdzie... Potem niby się stara, bo widzi co się ze mną dzieje, że się denerwuję, że staram się mu pomóc... Następnie w chwilach spędzanych razem Jego smsowanie ... Nie pytała, bo myśl o zdradzie odrzucałam, bo przecież nie On... Rozmaiwaliśmy nawet o tym, ale się wypierał... Wiele rozmów, które tylko na mnie źle wpływały... Potem jeden moment, żeby jednak sprawdzić telefon... I jest... smsy pełne uczucia... poczułam ulgę, że jeśli zdarzyło się to mnie i Jemu to znak... ale wciąż strach, że tego rozstania nie zniesie, że presja otoczenia i że coś może sobie zrobić... ja jestem pewna tego, że nie chcę z Nim być, że za dużo się wydarzyło, że uczucie już dawno wygasło, że zrobiło się wszystko, co uważało się za słuszne, żeby ratować. Wytrzymałam tydzień odkąd się dowiedziałam, przeprowadziłam rozmowę według własnego sumienia (mimo, że przyjaciele,psycholog pytali po co? dlaczego nie zareagować emocjami - zranił i KONIEC). Znalazłam mieszkanie, gdyż pracuję 60 kilometrów od miejsca, w którym mieszkamy. Boję się jednak momentu "wyprowadzki", nie myślę tylko o swoim szczęściu, tylko wygrywa ze mną strach przed ty, że coś może się stać, a wtedy nie wiem jak sobie poradzę. Wiem - każdy człowiek jest odpowiedzialny głównie za siebie, wiem, że muszę ratować siebie, bo jeszcze całe życie przede mną - mam niecałe 30 lat... jak pozbyć się tego głupiego uzależnienia od siebie... To głupie - wiem. Po prostu zależy mi na człowieku i to wszystko... czy warto marnować swoje życie dla czegoś, co już dawno nie ma sensu? Wiem, że nie... Może ktoś z Was był w podobnej sytuacji... Nie łączy nas nic oprócz pojedynczych miłych wspomnień, no i tych lat spędzonych niby razem, ale tak na prawdę zupełnie osobno... Zdrada nie zabolała, więc jak poradzić sobie z tym strachem... nie wykluczam, że może za jakiś czas zatęsknimy, stwierdzimy, że jednak razem chcemy iść przez życie... Teraz tego kompletnie nie czuję, ale nie mogę przewidzieć przyszłości...
      Pozdrawiam być może czytających...



      • monia1408....
        Przeczytaj komentowany artykuł

        Autor: fatum   Data: 2014-06-18, 08:06:59               Odpowiedz

        Dzieki za wpis.Piszesz po aktorsku.Dobrze sie ciebie czyta.Nie mialam takiego zdarzenia jak twoje.Natomiast duzo czytalam o podobnych historiach do twojej.Wnioski tam wysnuwane na ogol mowily o przyczynie takiej jak nuda,pustka egzystencjonalna,klopoty z tozsamoscia,nielubienie siebie,brak celu w zyciu, brak sukcesow, nieumiejetnosc bycia z samym soba,ogolne niezadowolenie z siebie.Czy ty widzisz u siebie cos z ww.materialu? Podziel sie.Chetnie pogadam.:-).



        • RE: monia1408....
          Przeczytaj komentowany artykuł

          Autor: monia1408   Data: 2014-06-18, 18:21:19               Odpowiedz

          Witaj,

          hehe :) co to znaczy "aktorsko" według Ciebie?

          Jeśli chodzi o Twoje przypuszczenia, to owszem - wkradła się pustka i nuda, a do tego te złe relacje z mężem, zdrady i w ogóle wszystko stało się bez sensu. Bardzo chciałabym odnaleźć w sobie siłę, żeby zacząć wszystko od nowa. Psycholog stwierdziła u mnie cechy osobowości zależne i to mnie bardzo przeraziłam, jak poczytałam trochę... chcę z tym walczyć, bo wiem, że jak sama nie podejmę decyzji i kroków, to nikt tego za mnie nie zrobi... jak wziąć się w garść? Jak zacząć myśleć przede wszystkim o sobie?



          • RE: monia1408....
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: chellunia   Data: 2014-06-18, 19:26:56               Odpowiedz

            Monia,jak nie czujesz zazdrości o drugą kobietę,to się zastanów,czy Ty coś czujesz do swojego męża.
            Dziwnie to dla mnie.
            Remis i można żyć dalej?



          • RE: monia1408....
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: monia1408   Data: 2014-06-18, 20:07:20               Odpowiedz

            Właśnie ... nie czuję zazdrości... nie czuję żalu... żuję tylko złość, że pozwolił mi na to, bym się o Niego martwiła... po prostu jak o człowieka ... i tylko w ten sposób mi na Nim zależy - jak na człowieku... kiedy staram się z Nim rozmawiać, czuję jakbym miała do czynienia z kimś zupełnie obcym, a jednocześnie czuję, że zatracam siebie... od dawna nie czuję zazdrości wobec Niego, a tylko i wyłącznie troskę... ciężko jednak pogodzić się z tym, że ktoś, kto przez pół życia był obok nagle staje się jak "TABULA RASA"... chcę uciec!! i wkurza mnie to, że pomimo starań zabrnęłam po prostu w "czarną d..."!! czasami pytam siebie i Boga po co daje nam coś, co potem okazuje się niewypałem... wiem teraz, że zatracając siebie, nie osiągnie się nic... być może będę tęsknić, być może będę płakać i cierpieć, ale nie dam siebie zniszczyć!! tylko nie wiem jak to zrobić ...



          • RE: monia1408....
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: chellunia   Data: 2014-06-18, 20:26:23               Odpowiedz

            Troska?Co masz na myśli?
            Boisz się,ze On coś sobie zrobi?
            On się nie bał o Ciebie,jak filtrował z inną?




          • RE: monia1408....
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: monia1408   Data: 2014-06-18, 20:55:06               Odpowiedz

            Czytasz w myślach... zła jestem na siebie, że taką wagę przykładam do czyichś uczuć ...



          • Chellus
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: Bastyjka   Data: 2014-06-18, 21:08:01               Odpowiedz

            Mezczyzni maja w genach, ze flirtuja....flirt przeciez to tylko taka zabawa. I co ? poszlas na Zumbe? Byam dwa razy i mysle,, ze dam rade jeszcze kilka razy...



          • RE: Chellus
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: monia1408   Data: 2014-06-18, 21:26:32               Odpowiedz

            Flirt to jedno, a wyznanie miłości to trochę co innego... może nie mówiłabym tal, gdybym sama nie doświadczyła. Ale dzięki za pomysł z ZUMBĄ :D może się sprawdzi :)



          • RE: Chellus
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: Bastyjka   Data: 2014-06-18, 21:30:25               Odpowiedz

            Monia...wyznania milosci? Piekne slowka...Zumba lepsza...;)



          • RE: Chellus
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: monia1408   Data: 2014-06-18, 21:34:21               Odpowiedz

            to to :) zapamiętam :)



          • RE: Chellus
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: Bastyjka   Data: 2014-06-18, 21:56:10               Odpowiedz

            Poznac Mezczyzn jest latwo...tylko potem...jest trudniej...jada po sumieniu..ale ja nie mam sumienia...;)



          • RE: Chellus
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: monia1408   Data: 2014-06-18, 21:59:41               Odpowiedz

            to zazdroszczę :) mnie niestety sumienie nie pozwala się nie przejmować, choć bardzo tego chcę ... życie byłoby nieco łatwiejsze...



          • RE: Basti :):):)
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: chellunia   Data: 2014-06-18, 22:10:49               Odpowiedz

            Bastyjka jak się ciesze,że Ciebie czytam.Jak tam zdróweczko?Widzę,że nieźle znowu rozrabiasz!




          • RE: Basti :):):)
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: monia1408   Data: 2014-06-19, 17:59:30               Odpowiedz

            Widzę, że Panie się znają :D



          • RE: Basti :):):)
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: chellunia   Data: 2014-06-19, 18:20:25               Odpowiedz

            Miło mi Cię poznać, Moniu!



          • RE: Basti :):):)
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: monia1408   Data: 2014-06-19, 18:33:09               Odpowiedz

            I mnie Ciebie :) chcesz pogadać?



          • RE: Basti :):):)
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: chellunia   Data: 2014-06-19, 21:20:26               Odpowiedz

            O Twoim samopoczuciu,czy moim?O Twojej wątpliwości czy o mojej zawziętości?
            Jak sobie radzisz?Posunęłaś się do przodu?



          • RE: Basti :):):)
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: monia1408   Data: 2014-06-19, 23:17:24               Odpowiedz

            o wszystkim ... w ogóle i w szczególe... jestem ciekawa Twojej zawziętości!! bardzo!! dziś właśnie trochę jej doświadczyłam - spakowałam się, zaklepałam mieszkanie... oby jutro nie zabrakło tej siły i poczucia "musu" walki o siebie!!



          • RE: Basti :):):)
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: chellunia   Data: 2014-06-19, 23:26:07               Odpowiedz

            Nie wiem czy warto się powtarzać?Pisałam o tym wielokrotnie.

            Postanowiłaś to wykonaj.Wiem będzie się palić ale z czasem się wytli.Może przyjdzie nowe?Lepsze.

            Daj sobie troszkę czasu.Zadbaj o siebie i nie szukaj plastra na rany.Dobrym rozwiązaniem jest praca.Tylko nie przesadzaj.
            Dobrze zbilansuj.

            Co na to Twój facet?




          • RE: Basti :):):)
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: monia1408   Data: 2014-06-19, 23:42:45               Odpowiedz

            Tego właśnie chcę - spokoju i tego, by znaleźć równowagę... odnaleźć siebie... nie myślę na razie, żeby szukać plaster na rany - w tej chwili zupełnie nie jest mi to potrzebne, bo wiem, że mogę łatwo spaść z deszczu pod rynnę... Kroki podjęte - tylko się tego trzymać i nie dać zmanipulować...

            Facet no cóż ... niby jest to wspólna decyzja, ale mimo wszystko mam wrażenie, że rozmawiam z jakimś obcym człowiekiem. Starałam się załatwić to w zgodzie ze sobą i tak po prostu po ludzku... czy mój sposób się sprawdzi, to się okaże...

            Nawet nie wiesz, jak marzę o spokoju i bezpieczeństwie - takim wewnętrznym...

            a co z Twoją zawziętością?



          • RE: Basti :):):)
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: chellunia   Data: 2014-06-19, 23:49:34               Odpowiedz

            Zawzięłam się.Wiele spraw uporządkowałam.Dzieci prawie usamodzielnione.
            Można. Tobie się to też uda skoro to taki nijaki związek.Szukaj lepszego.



          • RE: Basti :):):)
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: monia1408   Data: 2014-06-19, 23:53:15               Odpowiedz

            Widzę, że mam do czynienia z osobą, która dużo musiała przejść... Domyślam się, że walczyłaś o siebie, a przede wszystkim o dzieci... nie wiem jak to jest, ale domyślam się, że dużo trudniej!! Wiem jedno ... teraz nie mogę się poddać, bo być może już nigdy nie będę mieć okazji o siebie zawalczyć... życz mi proszę SIŁY, bo to jej najbardziej brakuje w tej chwili...



          • RE: Basti :):):)
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: chellunia   Data: 2014-06-20, 00:26:02               Odpowiedz

            Było,bolało,minęło.Nie żałuję.To było kiepskie życie.Z wszystkim się można w życiu pogodzić.Nieustanne papranie się w ranie to bieg z głową do tyłu.

            Jesteś młoda,bez dzieci.Możesz wszystko zacząć od nowa. To nie będzie łatwy czas ale walcz o siebie.Trzymam kciuki.Skoro ja dałam radę,Ty też sobie poradzisz.Będą momenty,że będziesz się wahać,ale to też jest normalne w tej sytuacji.Nie tylko trzymam kciuki. Wszystkie paluchy trzymam.Pisz,jak sobie radzisz.Dobranoc.



          • RE: monia1408....
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: fatum   Data: 2014-06-19, 21:04:14               Odpowiedz

            Dopoki pytasz to jest nadzieja,ze walczysz o siebie o swoje samopoczucie.Jednak nie wiesz nadal w czym potrzebujesz pomocy i to mozna tylko poznac na terapii.Czy ty np.wiesz co ciebie najbardziej frustruje???I tego sie z forum nie dowiesz.Popracuj ze specjalista i nie zaprzeczaj nigdy, ze nie czujesz zazdrosci.To jest chore.Przemysl swoje zycie.Okaz sobie samej serce.To wazne jest.



          • RE: monia1408....
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: monia1408   Data: 2014-06-19, 23:37:45               Odpowiedz

            Fatum... Najbardzie frustruje mnie to, że zatraciłam siebie w swoim poświęceniu... wiem - "poświęca się" z własnej woli... u mnie to było bardziej po prostu bycie sobą, dbanie o to co mamy - tak została wychowana. Teraz wiem, że dążenie do perfekcjonizmu nie zawsze musi podobac się drugiej stronie. Ale pomyśl - kiedy masz marzenia, starasz się je spełnić... Ja marzyłam o tym, co byłoby nasze, ale jeśli ciągle stoi przed Tobą mur, to w końcu sama nie dasz rady go ani przeskoczyć ani wyburzyć. Ciągła obojętność w końcu wpływa na to, że Twoje uczucie wygasa... powoli powoli... i gaśnie, a pozostaje tylko jakiś rodzaj przywiązania, może nawet uzależnienia od samej obecności (i tak bardzo rzadkiej). Uważam, ze brak zazdrości wziął się właśnie stąd... zresztą mój mąż raczej nigdy też jej nie okazywał. Wiesz, jak tak analizuję nasz związek, to dochodzę do wniosku, że zatrzymaliśmy się na pewnym etapie, tak mniej więcej, po fazie tego beztroskiego zakochania. Owszem radziliśmy sobie z wieloma problemami i dawaliśmy radę przezwyciężyć kryzysy mniejsze lub większe. Ale nawet ślub nas mocno w tyłek nie kopnął, żeby zrobić kilka kroków w przód - osiągnąć coś razem, wyznaczyć sobie cel - ja myślę tutaj o wspólnym domu, dziecku... Zawsze myślałam sobie, że to przyjdzie, jak będę się starać, że On się zmieni, wydorośleje... a tu nadal nic... czasu nie cofnę, ale wiem, że chcę się uratować, bo na tą chwilę nie czuję, żebym coś z tym człowiekiem mogła osiągnąć, żeby czuć się przy nim tak po ludzku bezpiecznie... czy to są aż tak duże oczekiwania?



          • RE: monia1408....
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: fatum   Data: 2014-06-20, 08:06:08               Odpowiedz

            Kobieto terapia jest potrzebna tobie.Tobie powtarzam.Masz problem z tozsamoscia i perfekcjonizmem.Lubisz, aby ludzie snuli sie po domu smutni, byleby mozna przed sasiadka moc powiedziec, ze masz w domu tego chlopa.A co on czuje to ciebie zupelnie nie interesuje.Ma byc jako ten mebel i juz.Odkurzysz go i to wystarczy.Faktycznie uczucie twoje do meza jes historyczne.Jednak ty na to zapracowalas niestety.Swoim hardym mysleniem,ze dzieci i faceci to zadnego glosu nie maja.A widze,ze twoj maz to idealny jest kochanek.Zazdroszcze ci nawet takiego seksualnego mezczyzny.Pomysl o tym.